Felietony

Pensjonat czy górski szlak?

Jerzy Lengauer„Dzień dobry” nie wypada nie powiedzieć, gdy wychodzimy z wakacyjnego pokoju na korytarz hotelowy czy pensjonatu. Robimy to bez zastanowienia. Jest to naturalne. Nawet będąc u przyjaciół bądź krewnych, szczególnie za granicą, witamy się na klatkach schodowych, schodach, w windzie. Po angielsku, niemiecku, włosku, francusku. Czy skłania nas do tego uśmiech spotykanych osób? Ich uprzejmy lub sympatyczny wyraz twarzy? Także wynajmując mieszkania gdzieś w Madrycie czy Berlinie, sami się uśmiechamy i z sympatią traktujemy stałych mieszkańców albo gości przyjezdnych, nie oszczędzając także serdeczności dla sprzątaczek, woźnych .

Swojego czasu mój szlachetny stryj przywiązywał wagę ogromną do tego, żebym zachowywał się kulturalnie w stosunku do innych, szczególnie starszych i płci pięknej. Czy zakorzeniła się we mnie ta nauka, nie wiem. Proszę, sami to, Szanowni Czytelnicy, oceńcie. Poddaję się surowej krytyce. Na tym się jednak nie kończyło. Wbrew miejscu urodzenia, ukochałem, bezsprzecznie dzięki stryjowi, góry. Szczególnie te wysokie, czyli z polskiego punktu widzenia Tatry. Nie umiem za dobrze pływać, raz w życiu płynąłem kajakiem, nigdy nie siedziałem w żaglówce. Bagienne lasy wzbudzają we mnie przerażenie. Lecz chodzenie po górach to dla mnie radość. I mimo tego, że za każdym, gdy bywałem nad Czarnym Stawem, gdzie tylko ogromne, gołe skały patrzą zewsząd na przybyszów, padał deszcz albo śnieg (nawet w sierpniu), nie ma dla mnie piękniejszego miejsca w Polsce. Ach, wiem, że nie tylko ja mam tę głupią przypadłość. Pisarka Anna Osowska, w swojej książce, a może podczas kętrzyńskiego wieczoru autorskiego, opowiadała, że ma koleżankę, znajomą (przyjaciółkę?), która każdą wolną chwilę poświęca na wyjazd w Tatry, a mieszka podobno gdzieś na Warmii. Zazdroszczę i rozumiem. Podziwiam i tęsknię.

W tychże polskich górach jedną z pierwszych rzeczy, jakich się nauczyłem, spośród wielu, to uprzejmość na szlaku. „Dzień dobry”, „cześć”. W każdym razie powitanie i uśmiech nawet, gdy pot ściekał po oczach albo brakowało oddechu. Bez względu na to, czy pod górę, czy trzymając się łańcuchów, czy zbiegając i chlapiąc butami po jednodniowych strumykach, czy sunąc Czerwonymi Wierchami jedną nogą w Polsce, drugą na Słowacji.

Ścieżka rowerowa to w Polsce dość nowy wynalazek. Instrument wypoczynku dotąd nieznany. Szczególnie taka trasa poza miastem. Ruch raczej niewielki. Czasami mijamy się na niej ze znajomymi z widzenia, nawet nie kojarząc, kto zacz. Jednak w większości to kompletnie obcy. Bez względu na to, czy to osoby wracające z pracy z Kętrzyna do Wopławek, czy przygodny rowerzysta ze Starej Różanki, czy w końcu regularnie jeżdżący miłośnik rowerowego treningu na trasie Nowa Różanka – Kętrzyn, warto rzucić „dzień dobry”, „cześć”, podnieść rękę, jeśli potrafimy utrzymać kierownicę jedną dłonią, bądź tylko unieść nieznacznie dłoń w geście pozdrowienia. Bez względu na to, czy ten z naprzeciwka przemknie szybko, czy to rodzina z dziećmi, kobieta z torbą zakupów na ramie. Będzie miło, bo okaże się, że za rok, dwa, trzy nie będziemy na tej trasie już sobie tak bardzo obcy.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.