Powieści i opowiadania

Sakura – Kwiat Wiśni

Sakura – Kwiat WiśniSiadam w prawie pustym przedziale brudnego pociągu, pomalowanego w dawno wypłowiałe kolory żółci i czerwieni. Czy ktokolwiek pomyślał o odnowieniu wehikułu? Stare siedzenia, wydeptany trotuar krzyczą błagalnie o pochówek.

Wzdycham głośno do swoich myśli. Dzisiaj tylko czarne scenariusze. Opieram łokieć na zimnej szybie, po której płyną drobne kropelki deszczu. Wspaniale! Zanim dojadę na stację „Hulanka” minie kolejnych kilkadziesiąt minut, a przez ten czas mżawka zamieni się w ulewę! A nie mam nawet kurtki przeciwdeszczowej ze sobą, nie wspominając o parasolu. Zanim dotrę do domu, przemoknę jak kura!

Zniechęcona kładę głowę na rozłożonej dłoni, a czoło opieram o szybę. Chłód szkła sprawia mi przyjemność, choć kołysanie pociągu sprawia, że wystukuję cichutko rytm czołem. Przymykam oczy, pozwalam odprężyć się zestresowanemu ciału.

Kształtny cień mężczyzny pada na moje ciało. Zaskoczona spoglądam w górę. Sama nie wiem, dlaczego do tej pory klęczałam na szklanej posadzce wielkiego pałacu, z witrażami zamiast okien! Ani dlaczego mam na sobie bajeczną suknię, aż do kostek, a moje włosy upięte w wytworną fryzurę ozdabia błyszczący diament w kształcie kwiatu wiśni, tuż nad lewym uchem!

– Witaj, Królowo! – mężczyzna kłania się przede mną i wtedy zszokowana rejestruję, to co dostrzegałam już wcześniej, ale nie umiałam zrozumieć.

Mężczyzna miał skrzydła! Piękne, białe, rozłożyste, nieustannie falujące skrzydła niczym ptak! Kiedy powstał, zobaczyłam w pełni rysy jego twarzy. Był niezwykle przystojnym blondynem, o błyszczących błękitnych oczach! Włosy ułożone w nieładzie wspaniale współgrały z nagim torsem mężczyzny plecionym przez skórzany pas. Kiedy niespodziewanie odwrócił się na ostre słowa kolejnego Anioła, dowiedziałam się, do czego potrzebny był mu ten pas. Na plecach lśniła srebrzysta klinga. Rękojeść rzeźbiona nadzwyczaj starannie skrywała symbole znane tylko wtajemniczonym: skrzydła orła, oczy sokoła czy ciało węża.

– Plebianie znowu przekroczyli nasze granice! – krzyknął wzburzony Anioł o murzyńskiej urodzie, lecz skrzydłach równie okazałych, jak pozostałych. – Plądrują nasze świątynie, zanieczyszczają Fontannę Życia, kradną broń, Królowo!

Twarz Anioła była wściekła, poruszała się bardzo ekspresywnie i czerwieniała coraz bardziej. Przez moment nawet wydawało mi się, że dostrzegłam wzgardę dla władczyni.

Królowa jednak nie ulękła się oskarżeń rzuconych prosto w twarz, przy kilkunastu poddanych i służbie. Właśnie odbywało się zebranie dotyczące najpilniejszych spraw Zakonu Krogulców. Władczyni przemaszerowała tuż pod nosem Anioła, z dumnie uniesioną głową.

– Nasz Zakon istnieje od tysięcy lat! Plebianie w tym czasie wielokrotnie łamali przymierza i je odnawiali, jednak nigdy nie doprowadzili do wojny! – Królowa ujęła w obie dłonie ciężkie, choć krótkie berło z ozdobnymi bursztynami i przyjrzała się mu dokładniej. – Głupotą byłyby poczynania wojenne, nierozwagą zaś brak gotowości do ewentualnej bitwy! Orzeł jest naszym symbolem, naszym przewodnikiem! Musimy być na równi cierpliwi, pokorni, odważni i waleczni! – Królowa odwróciła się, do zebranych, śmiało patrząc w ich anielskie twarze. – Jesteście Kroaniołami! Półaniołami! Bohaterami! Dziećmi Swarożyca!

– Piękne słowa, Królowo, nie uratują naszych dzieci przed śmiercią! – zaryczał Anioł o murzyńskiej urodzie.

– Kto się boi śmierci, nie zasługuje na zbawienie, Sebastianie! – krzyknęła wzburzona Królowa, mocniej zaciskając pięści na berle i szybko podchodząc do wielkich drzwi zdobionych ornamentami i płaskorzeźbami.

Królowa z impetem pchnęła drzwi, które natychmiast ustąpiły, ukazując okrągły, kamienny balkon z trzema wieżyczkami. Na każdej z wieżyczek stał kamienny krogulec, strzegący KroPałacu.

– Jakie wieści, Kleopatro? – spytała szeptem jednego z posągów.

W tym momencie kamienna postać ożyła. Poruszyła z niesmakiem ustami, wypluła kilka kamieni i przeistoczyła się w niebywałej urody kobietę o długich, brązowych włosach, spiętych w warkocze. Kleopatra rozprostowała śnieżnobiałe skrzydła.

– Plebianie okradli kolejną Świątynię, lecz kiedy dostrzegli nasze cienie, schowali się w Kamiennej Grocie. Jednak nie to mnie martwi, Królowo!

– Mów śmiało, najodważniejsza z odważnych!

Królowa położyła dłonie na kamiennej barierze i spojrzała daleko w błękitną otchłań. Przed nią rozciągał się istnie niebiański widok. Przestworza wolnej przestrzeni obiecującej ukojenie i ciszę. Lekkość motyla. Tak bardzo chciałaby rozłożyć swoje złote skrzydła i polecieć, chociażby na krótki lot, jednak to nie było możliwe. Królestwo było zagrożone, musiała dołożyć wszelkich starań, by ocalić swoich poddanych i przyjaciół!

– Demonos ze swoją chordą przekroczyli dziś rzekę! – szepnęła Kleo. – czułam jego zapach, a raczej smród, aż do Wielkiej Bruzdy! Wiesz, co to oznacza, Królowo…

– Tak, Kleo. Dziękuję. – Królowa szybko zamaskował zmartwienie na twarzy i oderwała wzrok od błękitnej oazy. – Odpocznij. Nabierz sił. Bądź gotowa, gdy przyjdzie czas!

Ostatnie zdanie Królowej można było wyczytać tylko z poruszających się ust. Wyjątkową kobietą była Królowa Kroaniołów! Mądrą, nielękającą się wyzwań, odważną i pełną miłosierdzia. Kochająca każde stworzenie, każdą istotę, nawet brzydkie w swej naturze orki, czy wzbudzające obrzydzenie gnomy. Królowa weszła z powrotem do Pałacu.

– Sebastianie! – zawołała Królowa, przywołując Anioła. – Szykuj swój oddział! Od jutra, każdego dnia będziesz patrolował nasze przestworza stąd, przez Błękitną Rzekę, aż do Wielkiej Bruzdy! Bądźcie zawsze czujni! – ostrzegła Królowa.

Anioł skłonił się posłusznie Królowej i odszedł bez słowa. Zebrani członkowie Rady zaczęli się powoli rozchodzić, służba zajęła się codziennymi zajęciami. Wzmożenie patroli nie było niczym nadzwyczajnym.

– Kto mieczem wojuje od miecza zginie. – powiedział jasny Anioł, wychodząc z cienia.

– Kto nie słucha rady przyjaciela, usłyszy miecz wroga. – odrzekła Królowa i pchnęła nieduże drzwi w głębi Pałacu. – Przejdźmy się, Maurycy!

Szli przez szeroki korytarz, z pochodniami po bokach, w kamiennych wgłębieniach ścian czaiły się miniaturowe krogulce, lśniące oczyma w półmroku.

– Jesteś smutna, Królowo. – zauważył cicho Maurycy.

– Martwię się o losy naszego królestwa!

– Demonos wyruszył na łowy. – stwierdził Anioł.

– Znów czytałeś w myślach! – Królowa żartobliwie pogroziła palcem towarzyszowi.

Przeszli do końca korytarza. Królowa dotknęła berłem wyciągniętej łapy Krogulca otoczonego wężem, z głową orła. Jednak zanim kamienna ściana ustąpiła, ciężko rozstępując się na boki, Królowa poczuła się na ułamek sekundy gorzej. Chwyciła się za czoło i osunęła bezwładnie. Wtedy jej ciało ujął w ramiona Maurycy.

– Królowo, Królowo! – krzyknął przerażony.

Odważył się zrobić to, na co inni nie miel by nigdy odwagi. Dotknął świętych policzków Królowej, a kiedy nie reagowała rozłożył wielkie skrzydła i zaczął nimi szybko poruszać. Wznieśli się na kilka metrów do góry i wtedy Królowa otworzyła swoje wyjątkowe, błękitne oczy. Maurycy wciąż ujmował jej twarz i patrzył z miłością w oczy.

Kiedy zauważył, iż Królowa odzyskuje równowagę, zdjął prędko dłoń, na twarz przywołał wyraz ogromnej troski i pozwolił im łagodnie opaść.

– Co się dzieje, Królowo? – spytał zmartwiony.

– O tym właśnie chciałabym z tobą porozmawiać…

W tym momencie kamienna ściana rozstąpiła się.

Ukryta komnata posiadała kilka kolorowych witraży, znacznie mniejszych od tych z głównej sali. W pomieszczeniu było drewniane biurko ze stuletniego dębu, dwa krzesła pasujące do biurka, szafeczka oraz jeden obraz królujący na ścianie. Przedstawiał młodą dziewczynę anielicę, z niepewną miną przyjmującą z rąk starszego kroanioła berło oraz kwiat wiśni.

– Wiesz, Maurycy… Kiedy patrzę na ten portret przypominam sobie jak wielka zmiana zaszła we mnie! Jak trudno było przejąć na siebie tak wielką odpowiedzialność! Ojciec od początku wierzył we mnie! Oddał miasto Kroaniołów w moje ręce… – Królowa opadła na krzesło za biurkiem. – Uwielbiam się tu ukrywać. Cisza, wytchnienie, ukojenie. – Królowa westchnęła i przymknęła oczy. – Moja moc słabnie, Maurycy! Od jakiegoś czasu miewam spadki życiodajnej energii! Czuję, że to za sprawą Demonos.

– Martwię się o ciebie, Królowo! Jesteś osłabiona! – Maurycy stanął naprzeciw Królowej. – Niektórzy zaczynają to dostrzegać!

– Masz na myśli Sebastiana? – zgadła Królowa.

– Tak. – Maurycy podszedł do portretu.

– W gruncie rzeczy to dobry Anioł. Nieco zagubiony, ale dobry!

Maurycy nie odezwał się. Kontemplował obraz. Królowa powstała i podeszła do towarzysza.

– „Miłość ponad wszystko” – zacytował z głowy Maurycy.

– Pamiętasz? – ucieszyła się Królowa. – Tak, mój ojciec był wyjątkowym kroaniołem! Do tego poetą i malarzem! Często malował wymieniony przez ciebie motyw, by w końcu stał się jego mottem i śmiercią zarazem… – Królowa ponownie westchnęła. – Wiesz, że tylko z tobą mogę pozwolić sobie na taką szczerość, ale… brakuje mi go! Zawsze służył radą, był mądry i rozważny, we wszystkim szukał złotego środka, umiaru… eh…

Nagle jasnowłosy Anioł odwrócił się niczym błyskawica i na ułamek sekundy ujął mocno dłonie Królowej, a na policzku złożył pocałunek, niby muśnięcie skrzydeł motyla.

– Dasz sobie radę, Królowo! – szepnął.

Po czym rozłożył ogromne skrzydła i uniósł się wysoko w górę, ku przeźroczystej kopule. Kiedy był zaledwie metr od sklepienia, sufit rozstąpił się, a Anioł wyleciał daleko w przestworza, pozostając tajemniczym wspomnieniem, owianym mgiełką niezrozumiałych uczuć, dopiero rodzących się w umysłach tych istot.

Następnego dnia Królowa wstała we wspaniałym humorze. Zjadła śniadanie, odwołała służbę i udała się na wycieczkę. Zaszyła się w bujnych królewskich ogrodach, zespalała z Naturą, jednoczyła z myślami przepływającymi przez jej umysł. Oczyszczała duszę z trujących emocji. Wypełniona pozytywną energią wróciła do niemal pustego Pałacu.

W głównej sali, przy tronie, na honorowym miejscu stała stara, obszerna księga. Geneza Kroaniołów stanowiła podstawy Zakonu Krogulców, założonego setki tysięcy lat wcześniej, w czasie Wojny Światów.

Królowa w złocistej sukni, z przodu sięgającej kolan, z tyłu włóczącej się bezszelestnie po kamiennych płytach przemaszerowała do księgi. Przetarła zakurzoną nieco, okładkę z wytłoczonymi złotymi literami.

– Przyjdź mi z pomocą, tato! – szepnęła, modląc się w duchu.

Otworzyła na oślep wielką księgę. Kartki zaszeleściły, powietrze wypełniło się wyjątkowymi kolorami i zapachami, w oddali słychać było szum fal i śpiew mew. Mgła osiadała przy stopach Królowej. Nagle piaszczyste wydmy, które pojawiły się nie wiedzieć skąd, zaczęły wciągać władczynię pod ziemię, gdzie rosły soczysto zielone rośliny i krzewy, a wystraszone, wielobarwne zwierzęta zerwały się wystraszone do ucieczki. Potem orzeł srebrzysty zapikował w głąb ziemi i swoimi ostrymi szponami uchwycił niezdolną do lotu Królową, wydostając ją z powrotem na bezkresne oceany przestworzy.

– Witaj w domu! – usłyszała w myślach głos ojca.

Wtedy wielka księga zatrzasnęła się z hukiem, a po wizji pozostała jeszcze rozchodząca się po kątach i zanikając z wolna mleczna mgła.

Królowa usiadła na tronie, wziąwszy wcześniej berło w dłonie. Patrzyła na nie i patrzyła, myśląc o widzeniu, jakie zesłały jej Dobre Duchy, może Archaniołowie?

Nagle do Sali Głównej z impetem wtargnął zabrudzony i potargany Sebastian, a za nim część jego generałów, równie obdartych, wracających wprost z pola bitwy, ze strażnikami Królowej, którzy próbowali powstrzymać wzburzony tłum, dalej służba, która zaniepokojona hałasem pod bramami Pałacu, przybiegła strwożona, na końcu członkowie Rady, przyjaciele, kilku poddanych i Maurycy.

– Wzgarda! – ryknął Sebastian, skinąwszy głową władczyni. – Hańba! Zdrada!

– Do rzeczy, Sebastianie! Do rzeczy! – powiedziała srogo Królowa, przyjmując surowy wyraz twarzy.

– Demonos napadł na nas w Przesmyku Smoka! – krzyknął Sebastian, mocno gestykulując. – Ktoś go uprzedził, że tam będziemy odpoczywać! Wśród nas jest zdrajca! Wielu z nas poległo nad Błękitną Rzeką! Żądamy sprawiedliwości!

– Czym dla was jest sprawiedliwość? – spytała nadal spokojna Królowa.

– Odwet! – krzyknął jeden z generałów Sebastiana, a reszta zaraz podchwyciła i ryknęła zgodnym głosem. – Odwet! Odwet! Bitwa! Zemsta!

Ściany Pałacu zadrżały złowrogo. Królowa westchnęła i w duchu odmówiła modlitwę do Dobrych Dusz. Potem wstała z tronu i z niewzruszoną od tej pory miną, wyrzekła:

–Dobrze! Zatem walczmy o nasze przestworza! – poddani zaczęli wiwatować. – Za Zakon Krogólców! – krzyknęła Królowa wznosząc dłonie w górę.

– Za Zakon Krogólców! – odkrzyknęli zgodnie zebrani.

– Szykować się do bitwy! – wydała rozkaz Królowa.

Wtedy poderwali się generałowie wraz z Sebastianem i pobiegli na zewnątrz Pałacu, obwieszczając wszystkim decyzję Królowej. Zaraz też Królowa rozesłała gońców po krainie.

Przybrała na siebie szaty wojenne, upięła swoje długie włosy w finezyjnego francuza, pomalowała twarz w barwy wojenne i wyszła na taras Pałacu. Na błoniach rozciągających się setkami kilometrów poruszali skrzydłami, pozostając w miejscu jej poddani, gotowi iść w bój u jej boku. Odgarnęła kilka niesfornych kosmyków włosów z czoła i rzekła:

– Dzisiejszej nocy napiszemy nową historię Zakonu Krogulców! – krzyknęła, a jej głos poniosło echo. Poddani wiwatowali. – Walczymy o wolność, walczymy o przyszłość Zakonu! Razem jesteśmy silni! Wygramy, ponieważ kochamy! Miłość ponad wszystko! – krzyknęła jeszcze głośniej.

Wtedy odezwały się głosy wojowników, zgodnie skandujących:

– Miłość ponad wszystko! Miłość ponad wszystko! Zwyciężymy!

– Ku chwale! – Królowa uniosła berło dając sygnał.

Setki tysięcy Kroaniołów o subtelnych, niebywale pięknych twarzach zamieniło się w kamienne Krogulce poruszające się znacznie głośniej. Wzbiły się wysoko ku przestworzu, by zaraz potem zanurkować w szybko przesuwających się, pierzastych chmurach. Ich broń, choć szara połyskiwała w promieniach nieśmiało wychylającego się zza gęstych, czarnych chmur Księżyca.

Krogulce czekały na to niemal pięćset lat! Przez ten czas Demony znacznie się ośmieliły, zaskakując zuchwalstwem! Ale to wszystko należało już do przeszłości, teraz pisali nowe karty historii, u boku młodej Królowej.

Na początku wielu szeptało, że Stary Król źle wybrał, zaślepiony miłością do pięknej córki. Ta drobna anielica, o porażająco szczerych oczach, posiadająca dar wnikania w duszę każdej istoty, była zbyt miłosierna, zbyt wrażliwa i litościwa. Jednak po odparciu ataku Demonów dostrzeżono w młodej przywódczyni, również inne, nieujawnione do tej pory cechy jak odwaga, nieustępliwość czy waleczność.

Skrzydła niosły armię niczym niezmąconą ciszą. Zdradziecko cichą nocą!

Niespodziewanie, kiedy Księżyc schował się zatrwożony za kolejną warstwą chmur z przestworzy skoczyły na Kroanioły Demony! Niemiłosiernie wbijały długie szpony, ostro zakończone ogon i wykrzywione rogi w ciała Krogulców. Obalały na ziemię osłabione Anioły, gdzie toczyła się dalsza walka. W szeregi Krogulców wkradł się zamęt. W chaosie walki Straż Przyboczna Królowej zagubiła się.

Królowa – wyróżniająca się wśród wszystkich Krogulców odcieniem oraz bursztynowym kwiatem wiśni we włosach, ruszyła śmiało do walki, pomagając poddanym. Nagle przed Królową wyrosła najstraszniejsza z Postaci Mroku! Sam Demonos, we własnej przebrzydłej, ognistej skórze!

– Kłaniam się Jaśnie Królowej! – zadrwił, składając błazeński pokłon.

– Demonos! – krzyknęła Królowa, nie kryjąc złości w głosie. – Morderco!

– Jesteś zbyt łaskawa, darząc mnie na wstępie, tak czułymi słówkami!

Demonos przez chwilę śmiał się szyderczo, powoli kierując prawą dłoń w stronę ziemi. Nagle szybko pociągnął dłonią, czyniąc nieznany znak, a fala ognia uderzyła w Królową. Zaskoczona władczyni potoczyła się na skraj Otchłani.

Na szczęście szybko oprzytomniała ujęła broń, na co Demonos zawył z zachwytu.

– Klinga Starego Króla! – zawołał. – Wspaniale! Córeczkę też mogę zabić z tej samej broni! Och, kocham, kocham Śmierć! – zaczął śpiewać, przerażającą pieśń uwielbienia zła, ognia i śmierci.

Klingi ich mieczy zderzyły się ze sobą z niezwykła mocą! Walka była wyrównana, nikt nie zamierzał ustępować. W pewnym momencie przewagę zaczęła zdobywać Królowa, gdy nagle Demonos wypowiedział kilka słów w dawnym dialekcie Pierwotnych.

Ziemia zadrżała pod stopami osłabionej Królowej, by rozstąpić się i pochłonąć jej Krogulcową postać. Uderzając o skały wystające po drodze Królowa straciła ochronną postać, na nowo stając się Kroaniołem. Niestety, nie miała na tyle sił, by rozłożyć skrzydła. Wszystko widziała jak w zwolnionym tempie. Triumfujący śmiech Demonos, przegrywających w walce jej braci broni, rozstępującą się w dalszym ciągu ziemię.

Gdy nagle wielka błyskawica przecięła niebo, a grzmot potoczył się po równinach, zapowiadając gniew Boga. Lecz Królowa nie mogła już tego zobaczyć, gdyż uderzyła niebiańską głową o wystającą skałę. Straciła przytomność. Oddech stał się płytszy.

Wtedy znikąd pojawił się Kroanioł niczym Orzeł. Uchwycił Królową mocno i postanowił, że nie puści nawet, gdyby przyszło mu zapłacić za to śmiercią. Uniósł wysoko, wysoko w górę, gdzie Demonos nie mógł już jej dosięgnąć.

– Błagam, Archaniołowie! – załkał Anioł klękając przed niebiańskimi istotami. – Przywróćcie mi Królową.

– Twoja miłość ocaliła jej życie! – odrzekł Gabriel zbliżywszy się do przybyłych.

Archanioł Gabriel cały jaśniejący w blasku przyłożył dłoń na czoło Królowej, po czym zaznaczył ją znakiem krzyża i skropił wodą święconą. Na końcu posypał anielskim pyłem.

Tymczasem niżej triumfujący śmiech Demonos przeobraził się w jęk przerażenia. Po niebie przetoczyły się jeszcze cztery błyskawice, każda silniejsza od poprzedniej. Ostatnia uderzyła wprost w najciemniejszą Postać Mroku, rażąc go dobrocią i miłością, tak, iż nie mógł znieść ani chwili dłużej uczuć jakie wypełniły jego nasiąknięte złem serce!

– Aaaaa! – krzyknął wściekły, jednocześnie podejmując ucieczkę. – Jeszcze tu wrócę! – odgrażał się. – Sekrety Zakonu będą moje! Nie przeszkodzisz mi, Boże!

Po tych słowach ziemia zatrzęsła się ponownie, a wir ognia pochłonął piekielne bestie. Krogulce ranne, zmęczone, ale szczęśliwe krzyknęły zwycięsko. Wtedy z niebios zleciał Maurycy niosąc Królową, która unosiła wysoko berło w geście triumfu.

– Miłość ponad wszystko! – krzyknęła doniośle. – Zwyciężyliśmy, bracia! Wracajmy obwieścić dobrą nowinę pozostałym Kroaniołom!

Setki tysięcy Krogulców rozłożyły skrzydła, uniosły się w przestworza i zakołowały w momencie, kiedy srebrzysty Księżyc wychylił się zza ciemnych chmur, które znacznie się zmniejszyły.

– Przepraszam. – ktoś znienacka dotyka mojego ramienia.

Przerażona podskakuję w fotelu. Gdzie ja jestem? I co to za człowiek! O jasnej, anielskiej twarzy i błękitnych oczach. Mrugam kilkukrotnie nie mogąc uspokoić kołatania wystraszonego serca.

– Kim pan jest i czego ode mnie chce! – atakuję w samoobronie, przesuwając się jak najbliżej okna.

– Przepraszam – powtarza łagodnie, uśmiechając się przy tym. – nie chciałem cię przestraszyć! Chciałem się tylko dosiąść. Widocznie musiałaś spać.

– Przecież jest tyle miejsca w… – rozglądam się zaskoczona po przedziale.

Czy mój wzrok płata mi figle?! Przedział jest niemal pełny! Skruszona, staram się zatrzeć niegrzeczne zachowanie sprzed chwili.

– Proszę, niech pan siada! – odpowiadam, zakładając włosy za ucho. – Wszystko przez zmęczenie, jestem nieco rozstrojona… Przydały by się wakacje, jak powtarzał mój ojciec… – zaczynam nawijać jak najęta, a wszystko przez zdenerwowanie.

Bliskość mężczyzny powoduje dziwne mrowienie w moim brzuchu. Chichoczę niczym mała dziewczynka, zachwycona podarowanym zwierzątkiem.

– …miłość przede wszystkim! – kończy za mnie nieznajomy.

Rozdziawiam usta zaskoczona.

– Skąd… Skąd? – pukam, w głowie powstaje tyle pytań.

– To proste! – nieznajomy uśmiecha się bajecznie! Jest taki przystojny w podartych dżinsach i niedbale przerzuconej, flanelowej koszuli. – Moim rodzice powtarzali mi dokładnie to samo!

– Niemożliwe! – wyrywa mi się.

– Przypadek? – pyta nieznajomy unosząc jedną brew w górę. – Jestem Maurycy, a ty?

– Sakura – to znaczy Kwiat Wiśni, po japońsku. – odpowiadam mechanicznie, choć nie dostrzegam zdumienia na jego twarzy, wywołanego obco brzmiącą nazwą mojego imienia. – Choć znajomi mówią mi Princessa. – uśmiecham się na wspomnienia szkolnych czasów.

– Witaj, Princesso! – Maurycy całuje moją dłoń na powitanie.

Przez ułamek sekundy, gdy jego usta muskają moją skórę przed oczami przebiega mi wspomnienie innego pocałunku, tego z komnaty, ale nie mogę sobie przypomnieć, czy widziałam to na filmie, w obrazie, czy przeczytałam w książce. Niezdecydowana odrzucam męczące pytania i cieszę się towarzystwem nieznajomego, który wydaje się być mi tak bardzo bliski! Oszalałam! Życie płatami mi nieustannie figle!

Gabriela Molesztak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.