Powieści i opowiadania > Szarkin

Przepowiednia

Narodziny– Kirsza! Kirsza! – Szarkin wołała, zbliżając się do domu uzdrowicielki. – Szybko, pomóż, bo strasznie boli!

– Moje ty dziecko, jak Ty znowu wyglądasz. Nie może tak być, że po ćwiczeniach wracasz cała sina. – załamanym głosem odezwała się Kirsza – Pójdę do Króla i powiem, że to tak nie wypada. Proszę, usiądź, zaraz nałożę maści.

– Kirsza, zabraniam ci mówić cokolwiek ojcu, on i tak nie zrozumie, a może się okazać, że zakończy zajęcia z Michałem, ale wiedz, że tylko z nim mogę rozmawiać o wszystkim. Nasze rozmowy są proste bez ukrytych znaczeń. Bardzo to lubię, wiele się uczę, słuchając jego opowieści z ziemi. I w końcu się nauczę, by nie obrywać. Zobaczysz.

– Szarkin, kocham cię. – Kobieta przytuliła dziewczynę mocno do siebie i udawała, że nie widzi, jak łzy spływały po policzkach przyszłej władczyni. – Zawsze będę, by pomóc, wiesz o tym, ale strasznie cierpię, jak przychodzisz do mnie w takim stanie. Chodź, pójdziemy nad Galuchi, poczekamy na zachód, odpoczniemy i pozwolimy, by spokój kosmosu nas wypełnił.

Chwytając Szarkin pod ramię, uzdrowicielka ruszyła z dziewczyną w kierunku klifu. Szły w ciszy całą drogę, oglądając, jak promienie słońca chowały się za olbrzymie granatowe chmury, by za moment wychylić się zza nich i zalać łąkę kaskadą rozczepionego światła.

– Kirsza, spójrz jakie to piękne! Uwielbiam miejsce, w którym przyszło mi żyć. Nigdy nie dopuszczę, by mój świat przestał istnieć. Kirsza...

– Tak, Szarkin, kosmos w swej mądrości obdarzył nas umiejętnością odbierania jego pieśni w otaczających nas obrazach. Usiądźmy i oglądajmy spektakl specjalnie dla nas przygotowany...

Usiadły wśród fioletowych traw, oglądając zachód obu słońc nad Oceanem Nadziei.

Powietrze wkoło przybrało barwę karminowej czerwieni i powoli przechodząc przez fiolet, zabarwiło głębiące się nad horyzontem chmury. Pierwsze ze słońc znikło w Oceanu i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świat wkoło zmienił barwę na złotą, otulając wszystko miodową nutą spokoju. Przez moment zrobiło się bardzo jasno, lecz za moment i ta jasność utonęła w turkusie Oceanu, pozostawiając na granatowym niebie nieśmiały kształt księżyca i budzące się gwiazdy z dziennego snu. W oddali dało się usłyszeć śpiewy nocnych ptaków oznajmiających czas należący do pani nocy.

Kobiety siedziały przytulone do siebie. Kirsza wzięła dziewczynę za ręka, spojrzała w jej w oczy i rzekła:

– Pani moja, czeka cię długa podróż. Już niedługo wyruszysz, by walczyć o swój świat. Nadchodzi chaos i zniszczenie. Kłamstwo stanie się prawdą i zniewoli Twój lud. Szarkin, widziałam dni, które nastaną już niedługo... Widziałam śmierć... Dziecko moje, serce me kurczyło się z bólu, oglądając dni, które przyjdą.

– Kirsza, co Ty mówisz? – Zaniepokojona władczyni zwróciła się do uzdrowicielki. – Kirsza, spójrz na mnie, o czym ty mówisz? Kirsza...

Głos Szarkin nie mógł przebić się przez dziwną barierę umysłu Kirszy, by wyrwać ją ze stanu, w jaki popadła. Władczyni zaczęła się niepokoić, były same, nie było nikogo, kto mógłby pomóc. Oddech Kirszy stał się krótki i urywany. Twarz nabierała koloru intensywnej czerwieni, a skórę obsiadły kropelki potu.

– Bogowie! Błagam was o pomoc... Wszechmocny, wszyscy jesteśmy jedną pieśnią, proszę, pomóż Kirszy odnaleźć drgania powrotu...

Dłonie Szarkin spoczęły na ramionach Kirszy.

– Ja, Szarkin, władczyni Eutis, proszę o pomoc las i zwierzęta, niech wszystkie żywe istoty w pobliżu użyczą swojej energii, by uporządkować drgania i uratować moją przyjaciółkę Kirszę.

Umysł władczyni nagle po kolei wyczuwał istoty, które odpowiedziały na jej wezwanie. Ptaki przesyłały obrazy najpiękniejszych pieśni, jakie kiedykolwiek śpiewały, pełzające fraki wysłały obraz pierwszego dnia, gdy wychodząc z jaj, zobaczyły po raz pierwszy słońca, a kołyszące się drzewa oddały swoje wspomnienia wschodów i zachodów słońc. Szarkin nie do końca wiedziała, co się działo. Jej wołanie o pomoc było krzykiem bezsilności, a tu nagle okazało się, że ten jej krzyk został odebrany przez innych i w jej kierunku została przekazana energia potrzebna do uratowania Kirszy. Władczyni zamknęła oczy i starała się wyłapać wszystkie pozytywne obrazy wysyłane w jej kierunku i tworząc jeden złoty promień oblać jego światłem Kirszę.

– Uda mi się, wiem, że mi się uda. – Szeptała do siebie, dodając sobie tym samym otuchy. – Jestem Szarkin, dziecko kosmosu. We mnie płynie siła i mądrość przodków. We mnie jest pieśń stworzenia i ja jestem pieśnią tworzenia.

Gdy w końcu udało jej się wyobrazić złoty promień, skierowała go na Kirszę i delikatnie od samego dołu zaczęła spiralnie oplatać uzdrowicielkę, zamykając ją jakoby w złotym kokonie – jajku.

– Nie wiem, co mam robić, proszę o pomoc, co dalej. Ja, Szarkin, oplotłam Kirszę wszystkimi dobrymi myślami, obrazami i pragnieniami. Niech energia kosmosu uzdrowi moją przyjaciółkę, proszę.

Zastygła w sobie i oglądała obrazy jakie zaczęły się przesuwać w jej głowie. Zobaczyła, jak jajko zaczyna błyszczeć barwą czystego złota, a wkoło dało się słyszeć słodką melodię zawierającą w sobie nuty stworzenia i porządku. Nagle jajko zaczęło pękać, a z jego wnętrza wyszła mała dziewczynka. Odwróciła się do Szarkin i uśmiechając się, rzekła:

– Witaj Szarkin, odpowiedziałam na Twoje wołanie. Uzdrowimy razem twoją przyjaciółkę, już sama zrobiłaś bardzo dużo. Udało ci się zgromadzić wiele dobrej energii. Twoje serce i myśli muszą być przejrzyste i czyste, bo w innym razie nie otrzymałabyś pomocy od innych istot. Otwórz oczy Szarkin i patrz, jak kosmos odpowiada na prośby.

Szarkin otworzyła oczy i zobaczyła tę samą dziewczynkę, której obraz widziała przed momentem w głowie. Uśmiechnęła się ona do niej i zaczęła tańczyć naokoło leżącej na trawie Kirszy. Na początku dziewczynka stawiała kroki powoli, ale po chwili zaczęła wirować wkoło Kirszy coraz szybciej i szybciej. Można było już tylko zauważyć złotą wstęgę, która wirowała wkoło uzdrowicielki. Wydawało się, że powietrze drży i wydaje ciche dźwięki – nagle wszystko ucichło, wiatr znikł, ptaki zamilkły, a jedynym elementem, który się poruszał, było złote drgające powietrze otulające Kirszę. Z granatu nieba można było zauważyć białe silne światło wielkości piłki, które szybko mknęło w kierunku klifu, nad którym stały dziewczynki. Było tak jasne, że gdy zbliżało się do Szarkin, dziewczynka musiała przymknąć oczy, by nie oślepnąć. Po chwili zapanowała ciemność. Władczyni otworzyła oczy, na polanie nie było nikogo prócz jej i szeroko uśmiechniętej Kirszy, która siedziała na fioletowej łące.

– Szarkin, dziecko – odezwała się uśmiechnięta Kirsza – czy masz świadomość, co się stało? Nie dość, że uratowałaś mi życie, to jeszcze udało ci się wziąć udział w Ceremonii Przyjęcia. Ty pani jesteś kapłanką – kosmos wybrał ciebie, byś kroczyła w jego świetle, a dopóki twe serce będzie czyste, tak jak do tej pory, możesz liczyć na każdą pomoc czystej energii. O pani, ostatni kapłan wybrany przez kosmos był jakieś 500–700 lat temu...

– Kirsza, mówisz, że na każdą pomoc i we wszystkim?

– Tak pani... We wszystkim, co nie zaburzy harmonii.

– Czyli jeśli dobrze rozumiem, jak będę chciała wygrać z Nauczycielem na sparingu, to wystarczy, że poproszę o pomoc i mi się to uda?

– Dziecko, o czym ty mówisz? Ja mówię o wielkich rzeczach – uśmiechnęła się Kirsza – a ty chcesz używać mocy do zabawy?

Może dla ciebie to zabawa – pomyślała Szarkin – ale dla mnie to sprawa honoru i już nie mogę się doczekać, jak skopię tyłek mojemu Nauczycielowi! Ha, ha! Po co mi moc, jeśli nie mogę jej używać do zabawy. Drżyj Michale, zaraz przyjdę na polanę gwiazd i zobaczymy, kto wtedy będzie górą, ha, ha.

– Ależ tak Kirszo. – odezwała się Szarkin, próbując zatuszować podekscytowanie w głosie wynikające z wymyślonego właśnie planu zemsty. – Czy możemy już wracać? Za moment mam lekcję z Nauczycielem na polanie gwiazd.

– Szarkin, czy ty słuchasz w ogóle, co ja do ciebie mówię? Zostałaś wybrana przez kosmos. Oj dziecko, dorośnij... Dobrze, biegnij, porozmawiamy jutro, bo i tak teraz nic do ciebie nie dotrze.

Szarkin odwróciła się do Kirszy i zaczęła zbiegać z pagórka. Tak jak zrobiła to za pierwszym razem, tak i teraz rozpędziła się i wykonała skok do przodu. Rozkładając swoje turkusowe skrzydła, szybko wzniosła się ponad polanę. Obserwowała, jak wszystko maleje i staje się tylko szarym zarysem w granacie nocy otulającej okolicę. Obniżyła lot, by zobaczyć, gdzie ustawił się na polanie Michał. Czuła, że będzie chciał ją zaskoczyć jakimś niespodziewanym atakiem. Mogę wszystko tak? To proszę, pokaż mi, gdzie skupiła się energia należąca do Michała.

Powietrze zaczęło lekko drgać i Szarkin zobaczyła zarys postaci schowanej za krzakami na skraju polany. A tu cię mam, no to teraz się zabawimy. Delikatnie wylądowała jakieś 15–20 metrów dalej i jakby nigdy nic zaczęła iść w kierunku krzaków.

Brygida Błażewicz
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.