Powieści i opowiadania > Szarkin

Narodziny

NarodzinyPamiętam dzień swoich narodzin, swój płacz, gdy leżałam jeszcze na ziemi, gdy odlepiano i prostowano moje turkusowe skrzydła, by przyspieszyć ich schnięcie. Pamiętam swoje zaciekawienie obrazami, które po raz pierwszy w życiu osiadały na mojej siatkówce, czerwień dwóch zachodzących słońc, karminowo-granatowe niebo i zapach słodkawo gorzkich kwiatów dojrzewającej nieopodal pomarańczy. Słyszałam, jak cały kosmos śpiewał, radując się z narodzin następcy tronu.

– Szarkin, Szarkin – powtarzano moje imię, które wydobywając się z tysięcy gardeł, odbijało się od murów oraz drzew i ze zdwojoną siłą wracało do moich uszu.

Trzeciego dnia po moich narodzinach rodzice polecieli na Zieloną Górę, by złożyć ofiarę dziękczynną za następcę tronu. Prosili tam o mądrych i tolerancyjnych nauczycieli. Zostawili swoje prośby w kraterze i czekali tydzień do wiosennego wybuchu, aby mieć pewność, że ich wiadomość dotrze do tych, do których była adresowana.

Dziś mijają 4 miesiące od czasu moich narodzin. Dziś jest bardzo ważny dzień – po raz pierwszy będę lecieć. Thorin twierdzi, że to za wcześnie, że powinnam jeszcze poczekać i dopiero jak inne dzieci ukończywszy 6 miesięcy próbować. Zdołałam go jednak przekonać, że jestem gotowa. Tak długo marudziłam i marudziłam, aż w końcu obiecał, że pierwszego dnia miesiąca Karim będę mogła polecieć.

*

– Nie Szarkin, nie tak – pomstował Thorin – nie powinnaś biec z rozłożonymi skrzydłami. Dziecko! Dlaczego Ty nie słuchasz? Złóż je – rozpędź się i wtedy rozłóż, a zaczniesz się delikatnie wznosić.

– Ale Thorin zobacz, zobacz, ja trochę latam, jupi! hop! Zobacz! Nie dotykam ziemi, ja laaatam Thorin, no spójrz!

– Nie Szarkin. Ty nie latasz, ty podskakujesz. Jak nie będziesz mnie słuchała, to zrzucę cię z urwiska Galuchi – zobaczysz, doigrasz się.

– Ale ja chcę, byś mnie z niego zrzucił Thorin! Proszę, proszę.

– Szarkin przestań! Wiesz, że jak zaczniesz patrzyć się na mnie tymi błękitnymi oczętami i zaczniesz tak śmiesznie marszczyć nosek, to ja niczego Tobie nie odmówię. I raczej powinnaś być przerażona urwiskiem, a nie jeszcze mnie namawiać, bym cię z niego zrzucił.

– Ale Thorin proszę, proszę, jak pozwolisz mi samej skoczyć, to ja już będę bardzo grzeczna, a jak mi się coś stanie to najwyżej nie będę miała lekcji z Omesem. Ty wiesz, jaki on jest nudny z tymi swoimi prawami. „Pamiętaj Szarkin, bycie wielkim wojownikiem nie polega na wygraniu wojny, ale na tym, by nigdy do tej wojny nie doszło”. Co on w ogóle wie o wojnie, skąd rodzice go wytrzasnęli. Słyszałeś w ogóle o takiej planecie jak Lithan? To ja już wolę 3 dni nic nie jeść i kijami walczyć na Mokradłach Zapomnienia z Michałem niż słuchać Omesa. Thorin proszę, chodźmy nad urwisko.

– Jasne, Ty i grzeczność bardzo się mijacie i jakoś nie możecie od 4 miesięcy znaleźć punku wspólnego, ha, ha, ha. I się z Tobą nie zgadzam, lekcje z Omesem są bardzo ważne, bo nie jest sztuką pójść i zatłuc kogoś kijami, ale sztuką jest to, by potencjalny wróg stał się twoim sprzymierzeńcem i tego uczy cię Omes. I tak, znam i byłem na planecie Lithan, która słynie z najlepszych negocjatorów w kosmosie i wcale nie trzeba brać udziału w bitwach, by o nich uczyć. No dobrze Szarkin zróbmy tak: jest już południe, pójdziesz, zjesz obiad, a po obiedzie pójdziemy nad urwisko i zobaczymy, co nam wyjdzie.

– Hura! Kocham cię Thorin tak bardzo, bardzo mocno. – Po czym rzuciła się biednemu nauczycielowi na szyję, drapiąc i raniąc go swoimi jak zwykle niezłożonymi skrzydłami.

*

Bardzo kochałem Szarkin już od dnia, gdy po raz pierwszy ujrzałem tę małą istotę leżącą na liściach Timbuku, rozglądającą się uważnie i ciekawie wokoło. Nie wiedziałem, jak to się działo, ale jakaś wewnętrzna siła kazała mi zgłosić się jako jej nauczyciel latania. Ja – nauczyciel latania – raptem z dwoma Eutisjanami miałem do czynienia, ale uczucie było tak silne i tak nakazujące, że udało mi się umówić na spotkanie z rodzicami przed ich drogą na Zieloną Górę i o dziwo zostałem przyjęty. Stałem się nauczycielem i opiekunem. Spędzałem z Szarkin każdą minutę jej życia. Pielęgnowałem, czyściłem i wzmacniałem jej skrzydła.

Szarkin jest bardzo silna i bardzo uparta, a przy tym ma niesamowity dar przekonywania wszystkich, z którymi rozmawia. Uwielbiam głęboki błękit jej oczu i to jak marszczy nosek, gdy o coś chce poprosić. Mam pewność, że gdyby trzeba było oddać życie w jej obronie, ja byłbym pierwszy. Kocham tę dziewczynę bardziej niż siebie.

Omes przybył na 4 dzień kierowany tym samym nakazem, by stać się nauczycielem Praw nowego następcy. Michał – wojownik – przybył z Ziemi, gdy Szarkin miała miesiąc. I on również, gdy dowiedział się, że na Eutis urodził się następca tronu, odczuł przymus, by zostać jej nauczycielem walk. Był to wysoki dobrze zbudowany mężczyzna, stanowczy i bezwzględny. Spojrzenie jego intensywnie zielonych oczu zdradzało wielką miłość do Szarkin i była ona jedyną istotą, której nie byłby w stanie zranić.

Było nas na razie trzech nauczycieli. Spotykaliśmy się każdej środy, by omówić plan szkolenia na nadchodzący tydzień. I to właśnie wczoraj, Michał przekonał nas, by pozwolić Szarkin skoczyć z urwiska, jeśli tego zażąda. Ja nie chciałem się z tym zgodzić, twierdząc, że jest to zbyt ryzykowny skok dla tak młodego osobnika, ale Michał opisując nam, jakie ćwiczenia i jakie postępy robi Szarkin, przekonał nas do tego, jak dziś sobie myślę, szaleńczego pomysłu. No, ale podjęliśmy wspólnie tę decyzję i trzeba było zrobić wszystko, by się nasza mała gwiazdeczka nie zabiła.

Siedząc na szczycie urwiska, patrzyłem na turkusowy Ocean Nadziei. Zastanawiałem się, jak potoczy się jej życie, czy dokończy swoich dni w cieniu gorzkiej pomarańczy, opowiadając wnukom o pięknie kosmosu, czy jednak nie dane będzie jej opowiadać o pokoju.

– Thorin, Thorin – wyrwało mnie z zamyślenia głośne nawoływanie Szarkin. Biegła wśród fioletowych traw, uśmiechając się beztrosko i jak zwykle z rozłożonymi skrzydłami. To dziecko chyba nigdy nie nauczy się słuchać, co się do niej mówi.

– Thorin, już jestem, możemy zaczynać.

– Dobrze Szarkin, ale pamiętaj, że musisz rozłożyć skrzydła mniej więcej w połowie urwiska, inaczej pęd powietrza będzie tak silny, że nie zdołasz tego zrobić. Tylko nielicznym silnym Eutirianom to się udawało i to bardzo rzadko. Więc proszę, pamiętaj, połowa urwiska lub jak usłyszysz pierwsze świszczące gwizdy powietrza w uszach. Dziewczyno, słuchaj mnie, a nie rozglądaj się na boki!

– Nigdy tu nie byłam i nie wiedziałam, że jest tu aż tak pięknie. Dlaczego wcześniej tu nie przychodziliśmy. I słucham, słucham, co do mnie mówisz. Rozłożyć skrzydła w połowie lub jak coś zacznie mi świszczeć w uszach. Zrozumiałam. Czy już mogę skakać?

– Proszę Wasza Wysokość, to bardzo ważne, inaczej zginiesz!

– Ja jestem Szarkin, następczyni tronu ludu Eutis, nie zapominaj o tym. Ja nie zginę w tak durny sposób, roztrzaskując się o skały. Zobaczysz Thorin, dam radę, a Ty będziesz dumny ze mnie i z tego, czego mnie nauczyłeś.

*

Podeszłam delikatnie do skraju urwiska. Kurcze, ale tu jednak wysoko. 500 metrów. Miał rację, skały ginęły we mgle rozbijających się o nie fal. Dam radę, muszę dać radę, jestem Szarkin, nowa władczyni Eutis. Skaczę. Z każdym metrem nabieram szybkości. Jest genialnie! Wiatr otula moją postać, zamykając mnie w niewidzialnym kokonie. Wszechogarniający szum wdziera się w moje uszy, rozpoczynając w nich symfonię gwizdów. Z oddali dochodzi wrzask mojego nauczyciela:

– Szarkin skrzydła! Rozłóż skrzydła!

Po co miałabym je rozkładać, jest tak przecudownie. Pędzę tak szybko, jak nigdy dotąd, nawet nie umiałam sobie wyobrazić takiej szybkości. Wiem, że muszę rozłożyć te skrzydła, ale jeszcze nie teraz, jeszcze trochę.

*

Za krzakami zauważyłem schowanych Omesa i Michała, więc jednak nie wytrzymali i też chcieli zobaczyć pierwszy lot Szarkin, ale teraz w ich oczach malował się strach i przerażenie. Głupi nauczyciele, głupi ja, nie powinienem ich słuchać, powinienem się nie zgodzić na ten skok, a teraz stanę się świadkiem śmierci istoty, którą kochałem najbardziej na świecie. Moje serce przepełniała złość i nienawiść. Zabiję ich obu, zabiję własnymi rękoma, uduszę. Ruszyłem z zaciśniętymi pięściami w ich stronę, gdy nagle do moich uszu dobiegł radosny śmiech i nawoływanie:

– Thorin, Thorin, ja latam! Ha, ha, ha, a nie mówiłam, że dam radę. Ja latam, ja jestem wolna! Thoriiiin!

Brygida Błażewicz
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.