Powieści i opowiadania > Gorące neony

Gorące neony 2

Gorące neonyMinęło kilka dni, a wrażenie tamtego wieczora i tamtego mężczyzny nadal we mnie żyły. Co wieczór, nad ranem budził mnie orgazm, który lekką mgiełką zasnuwał mi oczy na cały dzień.

Cała byłam pragnieniem. Każdego wieczora dzwoniłam do innego z moich „romantycznych narzeczonych”, aby rzucając się na nich, jak wygłodniałe zwierzę, znaleźć tego, który dotarłby daleko we mnie i rozładował to napięcie, które ekstatycznymi skurczami nie dawało mi myśleć o niczym innym. Doznawałam obłędu. Dochodziło do tego, że gdy już czułam, że nic z tego nie będzie, że nie zostanie we mnie poskromiona żądza, kończyłam swój „występ” w połowie, ubierałam się i wychodziłam, nie słysząc słów, które z zadziwieniem, rozdrażnieniem, bądź rozpaczą nakazywały mi pozostać.

Miotałam się straszliwie. Nie mogłam pić, nie mogłam spać. O myśleniu nie było mowy. Czułam się jak rozochocona kotka, będąca w absolutnym zamknięciu, w epicentrum marcowej rui.

Dotrzymałam szczęśliwie do kolejnego wieczora z Amorozo i znów zawędrowałam do tego dziwnego przybytku, gdzie karlice wyglądały ponętnie, a barman serwował to, co chciał. Znów zapadłam się w ciemność, by po chwili odurzyć się gorącem neonowych świateł i słodkim zapachem namiętności.

Było jeszcze dość wcześnie. Otrzymałam drinka od barmana. Tego samego, co ostatnio chociaż kątem oka patrząc, miałam wrażenie, że nikt nie pił czegoś podobnego. Czułam się lekko spięta. Nie miałam z kim rozmawiać, bo wszyscy byli w jakiś grupach, a z barmanem z racji braku języka, nie było jak. Przyglądałam się ze znudzeniem i zniecierpliwieniem reszcie zgromadzonych tam ludzi. Z pozoru wyglądali normalnie: mężczyźni zazwyczaj w koszulach i dżinsach albo w garniturach; kobiety zazwyczaj w sukienkach, ostrym makijażu i kolorowych skórach. Zazwyczaj mężczyźni byli starsi, kobiety w moim wieku – między dwudziestką a trzydziestką. Było też dużo młodych gejów przeżywających swoje pierwsze miłosne uniesienia oraz dojrzałych kobiet szukających potencjalnych Adonisów-utrzymanków.

Dostałam kolejnego drinka z uśmiechem. Starałam się podejrzeć sposób przyrządzenia. Barman był jednak na tyle zwinny, że z trudem mój wzrok nadążał za jego ruchami.

Światło lekko zgasło. Na scenę wyszła karlica – Suzi, ta sama co wtedy. Teraz ubrana była w suknię z czerwonego aksamitu, niesamowicie podkreślającej jej kształty i wysmuklającej ją jak tylko się dało (znów miała niewyobrażalne szczudła). Przemówiła swoim tubalnym głosem:

– Witajcie kotki i koteczki na kolejnym cudownym spotkaniu, gdzie wasze zmysły zostaną tak pobudzone, że już nigdy się nie uśpią. Dziś przed nami cały woreczek atrakcji i niespodzianek. Zagra dla was kwartet Con domore a po północy cudowne występy naszych występnych panów: Tulipanka, jak zwykle w roli żarłocznego, mięsożernego kwiatu; Kapitan zakołysze wami, zalewając ekstazą; a także, jako wisienka na torcie nasz Amorozo, prosto z Nowego Jorku, który pokaże wam, jak wygląda prawdziwy Cassanova. Miłego wieczoru! – zakrzyknęła, a wszyscy zaczęli klaskać i szaleć. Suzi bowiem z tyłu zamiast płachty aksamitu, miała dwa sznureczki: jeden stanowiący element diamentowych stringów, a drugi łączący suknię na karku. Miała piękne ciało, chociaż tak mało proporcjonalne, a przez rozmiary – niemal dziecięce. Było w niej coś takiego, co sprawiało, że nawet mnie spodnie unosiły się w strategicznym miejscu.

Roztoczyła się orgiastyczna jazzowa muzyka kwartetu Con domore. Panowie ubrani byli elegancko, w tle leciała projekcja soft porno albo coś w tym stylu. Wyglądali jak własne klony. Kiedy się przyjrzałam, spostrzegłam, że mają doczepione sztuczne rzęsy, a na stopach piękne czarne szpilki. To połączenie mnie nieco zadziwiło (widać diabeł tkwi w szczególe).

Poczułam wokół siebie znajomy zapach białego piżma. Za mną stał ON! Amorozo! Tym razem bez sztucznego wąsika. Na oko miał trzydzieści kilka lat. Miał włoską urodę albo gruzińską... nie mogłam ocenić, tak byłam przejęta jego obecnością. Uśmiechnął się do mnie, skinął na barmana, że mam pusty kieliszek. W przypływie euforii – wyjęłam z torebki jego bieliznę, którą ostatnio pozyskałam i podałam mu przeciągłym ruchem. Uśmiechnął się szelmowsko, wyciągnął mi ją zębami z ręki i nieznacznym ruchem wskazał coś znów barmanowi.

Muzyka oplatała mi głowę złotą nitką ekstazy, a sytuacja sprzed chwili tylko spotęgowała podniecenie. Dostałam od barmana karteczkę z adresem, datą i godziną.

Amorozo zniknął, a ja pozostałam z poczuciem, że jeszcze mam czas się wycofać.

Rudolphina Sherman
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.