Powieści i opowiadania

Bestfon

Bestfon– Witam wszystkich państwa i dziękuję za przybycie – zabrał głos szpakowaty jegomość, siedzący na końcu długiego konferencyjnego stołu. – Niech was nie dziwi fakt, że wezwałem wszystkich kierowników wojewódzkich, ale sprawa jest poważna.

Spojrzał na znudzone twarze zebranych, spodziewając się odrobiny zainteresowania. Tuszujące otyłość kierowniczki zajmowały się oglądaniem tipsów i innych równie ważnych wynalazków, upiększających urodę ich starzejących się dłoni. Tuszujący alkoholizm kierownicy walczyli z kacem po wczorajszej libacji w hotelu i także nie byli w stanie wykrzesać z siebie choć odrobiny życia.

Dyrektor naczelny zaczął od pochwał.

– Jesteście, drodzy państwo, grupą uderzeniową. To na was spoczywa ciężar zażegnania kryzysu, jaki ogarnia naszą sieć telefonii komórkowej – znów przerwał, ale nie widząc na zblazowanych twarzach efektów swych wysiłków, postanowił przejść do gróźb.

– Wiecie doskonale, że sprzedaż telefonów komórkowych w naszym kraju w ostatnim roku spadła drastycznie – światło zgasło, a za szpakowatym jegomościem pojawił się na ścianie obraz z cyfrowego rzutnika, przedstawiający czerwoną linię obniżającą swoje loty na kształt losów giełdowych firm odchodzących w niepamięć inwestorów.

– Konkurencja atakuje nas w sposób bezwzględny – twarz prowadzącego zajaśniała wśród ciemności, a że światło padło z poziomu stołu, cienie nadały jej trupi wygląd – wkrótce opłacalność produkcji w naszym kraju stanie pod znakiem zapytania i wtedy będę zmuszony przeprowadzić poważne redukcje zatrudnienia, zaczynając od kadry kierowniczej.

Światło zapalono. Tym razem twarze zabranych promieniowały żywym zainteresowaniem, a dłonie same podrywały się w górę, by zaproponować jakieś wyjście z sytuacji. Pierwszy zgłosił się kierownik regionalny z Krakowa, który stanowisko swoje zawdzięczał przypadkowemu zdobyciu informacji na temat molestowania seksualnego młodych mężczyzn zatrudnionych w firmie przez poprzedniego kierownika regionalnego. Sam zaprzeczał, jakoby był ofiarą tych niecnych praktyk.

– A może do każdego telefonu dodać czapeczkę albo na zimę rękawiczki... – Jego głos łamał się pod miażdżącym spojrzeniem naczelnego, który po raz kolejny zastanawiał się, czy obsadzenie na takim stanowisku idioty, to nie za duża cena za milczenie.

– Ja nie liczę na to, że znajdziecie rozwiązanie – wycedził przez zęby szef szefów – ja liczę na to, że wprowadzicie w życie to, co dla was przygotowałem.

Zaraz po wypowiedzeniu tych słów już miał wątpliwości.

– Oczywiście, ależ naturalnie – rozeszło się służalcze potakiwanie wśród szeregów wystraszonej kadry kierowniczej.

– Panie Światowidzie, bardzo proszę – rzucił dyrektor do siedzącego po jego prawicy mężczyzny. Ten ożywił się, sortując stos dokumentów, który leżał przed nim. Przystojny młodzieniec mógł mieć najwyżej 28 lat, był szybki, pewny swego i jechał na amfetaminie. W jednej chwili stał się przedmiotem ogólnokierowniczej i szczerej nienawiści.

– Szanowni państwo – zaczął głosem aksamitnym, wręcz radiowym. Żeńska część kadry kierowniczej przyjrzała mu się z rosnącym zainteresowaniem. Także u dyrektorów płci męskiej rosła, tyle, że zawiść kainowa.

– Nie muszę wam tłumaczyć, że dziś komórkę ma każdy, a wielu po kilka sztuk w różnych sieciach. Abonamenty spadły na łeb, ogromna rzesza ludzi kupuje telefony na kartę. Nie ma już z czego schodzić, a klient dalej chce więcej minut za mniejszą cenę – jego głos kołysał rozbujane piersi podstarzałych kierowniczek i drażnił rozbujane ego zawstydzonych kierowników.

Dyrektor patrzył na przystojnego młodzieńca z dziwnym uwielbieniem. Jeszcze wtedy nikt nie widział w tym nic dziwnego. A Światowid ciągnął dalej.

– Szukaliśmy rozwiązania tego nabrzmiałego problemu – tu rzucił przelotne, ale jakże wymowne spojrzenie naczelnemu – najtęższe mózgi firmy pracowały pod panem prezesem przez kilka tygodni. Oto wynik tej pracy – Bestfon!

Ostatnie słowo wybrzmiało z dumą i satysfakcją. Wśród zgromadzonych sprawnie rozdano teczki z materiałami informacyjnymi.

– Nie muszę dodawać, że sprawa jest ściśle tajna! – Ostrzegł prezes naczelny, unosząc do góry palec.

– A więc – kontynuował Światowid – pomijając względy technologiczne, bo urządzenie jest naprawdę zaawansowane, duży wyświetlacz holograficzny, świetny aparat i kamera, GPS, komputer, ktoś powie – „Ale to już było”.

Miny wpatrzonych w materiały ludzi odzwierciedlały dokładnie to pytanie, choć nikt nie odważył się go zadać.

– Sedno tkwi w stałym połączeniu internetowym, które może wykonać transfer nawet do stu gigabajtów na dobę – dodał tryumfalnie prelegent. Cisza przedłużała się nieznośnie.

– Powiedz im, Światowid, bo dalej nie łapią, o co chodzi! – Zniecierpliwił się długim wstępem naczelny.

– No to, jak było do tej pory? – Światowid zdawał się być w swoim żywiole. Widać działka amfy była odpowiednio dobrana. – Klient wybierał abonament, dajmy na to sześćdziesiąt pięć złotych i to wszystko. Czasem udało się pociągnąć z niego trochę grosza za roaming czy przekroczenie limitu, ale to dalej dawało około tysiąc złotych na rok.

Wszyscy kiwali głowami, udając, że nadążają.

– My rozpoczynamy sprzedaż urządzenia, które bez zgody i świadomości klienta pociągnie w ciągu pierwszego miesiące użytkowania kilkadziesiąt gigabajtów danych na sumę około dwóch, trzech tysięcy złotych, co oznacza wpływy do budżetu firmy kilkukrotnie przekraczające dotychczasowe dochody. W zasadzie, jak się klient zorientuje, wyłączy funkcję stałego poboru danych, to może nawet oddać telefon, i tak zapłacił już za trzy lata z góry.

Na sali zamarło życie. Żeńska część kadry kierowniczej zaczęła czuć niesmak, jakby w smacznym na oko torcie trafiła się grudka angielskiego ziela. Twarze męskiej części zebranych rozjaśniły się uśmiechem. W końcu oszukiwanie ludzi to ich chleb powszedni. A jeszcze na taką kasę?!

– Genialne! – Rzucił kierownik regionalny z Warszawy.

– Ale jak sformułujemy umowy? – Padło gdzieś z sali.

Mężczyzna był na to przygotowany.

– Telefoniczni konsultanci zapewniają, że wszystko jest za darmo. Potem wysyłamy umowę, w której nie ma mowy o darmowym transferze. Klient jest przekonany, że uzgodnienia są wiążące, podpisuje, nie czytając, i jest nasz!

– A nagrania z negocjacji telefonicznych? – Kolejna wątpliwość i szybka riposta.

– Roszczenia będą rozpatrywane przez całe miesiące, a przecież ciągle gdzieś zdarzają się awarie serwerów.

– Genialne! – Powtórzył z głębi zaprzedanego serca warszawski kierownik.

– Możemy stracić sporo klientów? – Ktoś jeszcze próbował obnażyć słabe strony pomysłu.

– Czy pan myśli, że inne firmy zrobią inaczej? Kiedy się zorientują, co się dzieje, wprowadzą bestfony i ich niezadowolenia klienci przejdą do nas, a nasi do nich. Nie przewidujemy większych strat w ogólnej ilości klientów korzystających z naszej sieci.

– No, ale emeryci nie zapłacą trzech tysięcy złotych?

– Bierzemy pod uwagę opóźnienia, windykacja komornicza może potrwać, ale w końcu wszyscy zapłacą – wtrącił się prezes naczelny z szelmowskim uśmiechem – a teraz do roboty, szkolenia zaczynamy od zaraz. Pamiętajcie, że pierwsi zbiorą śmietankę.

Andrzej Chodacki
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.