Od lat robię zakupy w pewnym skandynawskim sklepie meblowym. Pamiętam pierwsze otwarcie na Śląsku, wycieczki niemal jak do świątyni, godzinne buszowanie między półkami, nowe świece, lampiony, serwetki czy papierowe lampy przywiezione do domu. I choć dziś nie traktuję tego jak miejsca kultu, to nadal lubię wpaść od czasu do czasu i kupić kilka pierdół. Czego natomiast nie znałam do niedawna, to smak serwowanego w tym sklepie jedzenia. To dopiero obrosło kultem! Cała masa znajomych i duża grupa internautów okrzyknęła tamtejsze klopsiki wieprzowe objawieniem kulinarnym i wiem, że niektórzy jeździli tam tylko na obiad, a nie na zakupy. Że tanio, domowo i pysznie. "Nie jadłaś nigdy w...?" przecierali oczy z niedowierzaniem, a ja czułam się jak z innej planety.
Otóż całkiem niedawno wylądowałam więc na planecie "I", gdzie z czystej ciekawości zjadłam obiad. Hmmm... No nie był zły, jak na kuchnie typu fast food. Tylko dlaczego po normalnej wielkości porcji mój brzuch spuchł do rozmiarów brzucha ciążowego, na oko 5-miesięcznego, co mogło tylko podniecać falę plotek, że poszukaliśmy sobie większego domu, bo spodziewamy się z lubym potomka. Oszzz ty gagatku glutaminianie sodu (MSG) czy inny świntuchu, to twoja wina. Takich dodatków do żywności unikam od paru lat jak ognia, nie dziwota, że brzuch się zbuntował. Ja też się zbuntowałam – szwedzkie klopsiki wieprzowe będę kulać w domu. Do czego i Was zachęcam. Nie daliśmy się Potopowi, nie damy się MSG!
4-5 porcji
Mięso mielone przełożyć do miski. Dodać jajka, bułkę, koperek, cebulę, sól i pieprz do smaku. Wymieszać dokładnie i wilgotnymi rękoma formować klopsiki wielkości orzecha włoskiego. Układać je na oprószonej mąką desce lub blacie. Klopsików wyjdzie ok. 30-35.
W dużym, głębokim rondlu rozgrzać po jednej łyżce oleju i obsmażyć klopsiki partiami tak, aby nie były za bardzo stłoczone w rondlu – wtedy zaczną się dusić zamiast smażyć. Obrócić klopsiki w trakcie obsmażania, gdy będą zarumienione, wyciągnąć z rondla i odstawić z boku, obsmażyć resztę klopsików.
Gdy wszystkie będą już obsmażone, w tym samym rondlu roztopić masło. Absolutnie nie przejmować się kawałkami mięsa, które mogło przykleić się do dna – w trakcie robienia sosu odklei się i nada mu ładny kolor i dobry smak. Roztopione masło posypać trzema łyżkami mąki i dokładnie zamieszać (użyłam trzepaczki balonowej), smażyć przez 2-3 minuty, mieszając. Następnie dolać partiami gorący bulion (cały czas mieszając, aby nie zrobiły się grudki), zagotować, zmniejszyć ogień i gotować przez ok. 5 minut, aż lekko zgęstnieje. Dodać klopsiki wieprzowe, przykryć i dusić kolejne 5 minut.
Serwować z kremowymi ziemniakami purée (ugotowane ziemniaki, masło, mleko lub śmietana, gałka muszkatołowa). Tradycyjnie podaje się je z żurawiną, ale ponieważ moje przetwory z żurawiny się skończyły serwowałam je z karmelizowaną cebulą. Jako dodatek świetnie pasują też ugotowane sezonowe warzywa. Przed podaniem można posypać jeszcze świeżym koperkiem.
Smaklig måltid! ;)