Język polski > Polszczyzna obczyzna

Nuż w bżuhu

Katarzyna SmyczekJakiś czas temu do poradni językowej PWN wysłano pytanie:

Po co komu ortografia? (…) Czy mógłbym prosić o kilka trafnych argumentów merytorycznych na poparcie sensu zróżnicowanego pisania ó i u, ch i h, ż i rz, ą, o i om itd.?

Niemal każdy swego czasu zastanawiając się nad pisownią słowa „gżegżółka”, przeklinał panią od polskiego za jej okrucieństwo i manifestował za Brunonem Jasieńskim w sprawie ortografii fonetycznej (bo przecież w „przecież” wyraźnie słychać „pszeciesz”!) Straszna ortografia! Za dużo reguł, nie dość, że dużo reguł to jeszcze dużo od nich wyjątków, zagmatwane zasady... Czy to naprawdę potrzebne? Cytując Jasieńskiego:

Wyhodząc z założeńa, że mowa ludzka jest kompleksem pewnej skali dźwiękuw, połączonych ze sobą i tworzącyh w ten sposub dźwięki złożone o pewnym umuwionym znaczeńu = słowa, za najważńejsze zadańe pisowńi każdej rozumiemy jaknajdoskonalsze oddańe za pomocą znakuw symbolicznych (liter) znakuw orgańicznyh (dźwiękuw). Idealną pisowńą zatem będźe pisowńa z gruntu prosta i ściśle fonetyczna. Wszystko co przesłańa ten cel lub mu bespośredńo ńe służy jest tem samem ńepotszebne, obćążające i szkodliwe. [...]

Zasady ortograficzne maja różne podłoże i być może w tym tkwi problem z ich przyswojeniem. Głoski zapisywane jako "ó" i "u", czy też "rz" i "ż", brzmią dziś tak samo, nie ma różnicy w ich wymowie. Różnica w grafii nie ma żadnych praktycznych funkcji (tzn. nie wskazuje jak mamy ten wyraz wymawiać), taka jest po prostu tradycja. Większość Polaków nie wie, że kiedyś litera "ó" wymawiana była jako długie "o" – głoska dziś nie istniejąca, a "u" wymawiano, po prostu jako "u", dlatego też ujednolicenie ortografii nie wydaje mi się takim strasznym pomysłem.

Pomysł być może nie tak straszny, niektórzy nazwaliby go genialnym, jednakże należy zastanowić się, czy ujednolicenie grafii byłoby ułatwieniem, czy wręcz przeciwnie, rzucaniem sobie kolejnych gżegżółek pod nogi? Czy fragment manifestu z zapisem z gruntu prostym i ściśle fonetycznym, pozbawionym znaków niepotrzebnych i obciążających czytało się łatwiej niźli ten w którym one występowały?

Pomna na swe pierwsze, będące „poraszką”, w sercu ciągle zadrą, dyktando, chętnie wystawiłabym futurystom z Jasieńskim na czele ołtarzyk, słowniki ortograficzne spaliła w rytualnym ogniu i wymachując, dajmy na to „żułtym” sztandarem, zażądałabym od poradni argumentów, argumentów! I niestety! Trudno byłoby się nie zgodzić z odpowiedzią prof. Mirosława Bańki:

Ńe tszeba kilku argumentuf, wystarczy śe pszyjżeć, jak by wyglondał tekst zapisany ze słuhu, f kturym zruwnanoby rużne litery otpowjadajonce tym samym dźwjenkom.

Katarzyna Smyczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.