Felietony

Na czym traci Internet cz. 1

Tego co piszę, proszę w żadnym wypadku nie traktować poważnie. Mimo, że czasem trudno uchronić się przed autorytatywnym, megalomańskim stylem stawiania tez. Trzeba pamiętać, że publikowane mini artykuły to jedynie dzielenie się spostrzeżeniami, niewarte więcej niż rozważania, jakie często zdarzają się nam po którymś piwie. Ich jedynym celem jest podzielenie się z Państwem przemyśleniami, którymi po wspomnianym piwie zwykłem się dzielić z przyjaciółmi. <cite>Józef Śliwiński</cite>

Samodestrukcja Internetu

Co jest najciekawsze w Internecie?

Gdyby ktoś zadał mi podobne pytanie odpowiedziałbym, bez dłuższego zastanowienia: „wolność”.

Brak granic. Co więcej, nie tylko odczuwalnych i formalnych, ale nawet tych, które sami na siebie nakładamy, poprzez nasze własne systemy wartości, naszą moralność i kulturę osobistą!

Bo oto nie tylko możemy ukraść płytę czy film, ponosząc nieporównywalnie mniejsze ryzyko namierzenia, niż gdybyśmy na podobną zuchwałość zdobyli się w sklepie. Nie tylko możemy opluć znienawidzonego polityka i dać wyraz swej nienawiści do władz, porządku publicznego w sposób, na który nie zgodziłaby się żadna gazeta, czy co nam tam akurat na odcisk nastąpiło. Tu, w sieci, pod nic niemówiącym nickiem możemy dać upust swoim żądzom.

Możemy do woli buszować po stronach pornograficznych, możemy roznegliżować się na oczach świata posyłając w sieć nagie zdjęcia z wyciętą twarzą, lub wejść na pierwsze lepsze forum, chat i wszystkim wygarnąć! Do woli bluzgać i rugać, a co! W domu dzieci, w pracy szef, na ulicy policja, ale jak im tam w tym Internecie nie wygarnę! Jak nie zbluzgam jednej z drugą...

Nie mówiłem wszakże, że to najlepszy aspekt Internetu, ale że najciekawszy. Bo czy jest coś dla nas, z natury wścibskich podglądaczy (o czym świadczy choćby popularność wszelkiej maści reality show, czy gry The Sims) ciekawszego od obserwowania niczym nieskrępowanych, ludzkich zachowań?

I tak, mili Państwo, zaczyna się początek końca, czyli samodestrukcyjny wpływ braku ograniczenia naszej umiłowanej wolności. Ktoś mądry powiedział kiedyś: „Każdy system jest idealny, tylko ludzie źli”. To działa, jak sądzę, i w tym przypadku.

Na usprawiedliwienie można by dodać, że jest to pewna erupcja nagromadzonych w nas emocji. Uciskani zewsząd wzorcami zachowań, etyką, kulturą, prawem, czy nawet naszym wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości i innych wartości, znajdujemy przestrzeń, na której bezkarnie zrobić można wszystko.

Portale Społecznościowe

Patrząc na oczywisty fakt, że świat staje się globalną wioską, ciężko przeoczyć, że rola tzw. portali społecznościowych przez długi czas była niedoceniana. Nasza Klasa otworzyła ludziom oczy odnosząc spektakularny sukces dzięki innowacyjnej możliwości wyszukiwania starych znajomych. Nie jest to jednak pierwszy i nie ostatni tego typu portal. Zwłaszcza, że w chwili obecnej 50% młodych e-biznesmanów marzy o czymś podobnym.

Wszystkie te narzędzia: czaty, fora dyskusyjne, skype, gg i inne komunikatory, to tylko poszczególne elementy. Nierzadko usprawniają zwykłą pracę, czy kontakty towarzyskie nieprzekraczające granic własnej mieściny, najdalej kraju. Bo do czego nam służy komunikator? By zaoszczędzić dwa złote za dziesięć smsów, które posłużą nam do ustalenia szczegółów piątkowego wypadu? Żeby nie pozwolić zginąć starym znajomościom? Na pewno nikogo na nim nie poznamy. Od tego są już czaty i fora. Ale to wciąż mało, prawda? A gdyby tak jeszcze chcieć zobaczyć, czy „PięknaSonia_Toruń” jest rzeczywiście taka piękna? Oczywiście może nam wysłać zdjęcia, ale co jeśli są fałszywe? I tu pojawia się pole do popisu dla portali społecznościowych. To dzięki nim wystarczy wejść i od razu możemy zamieścić zdjęcia, poznać ludzi, wziąć udział w dyskusji, czy utrzymywać stare i nowe znajomości.

Choć oczywiście pokusa nieokiełznanych szaleństw pod przykrywką sztucznego konta wciąż jest silna i znaleźć można tysiące fałszywych kont, to jednak odróżnić je można stosunkowo prosto: osoby zakładające sztuczne profile szybko się nudzą, więc ich konta zazwyczaj nie są starsze niż miesiąc. Jak długo można rzucać mięsem, czy publikować nagie fotki? Zwłaszcza, że te z uporem maniaka niszczone są przez obsługę? Fikcyjne konta można zdemaskować także na podstawie zdjęć. Najczęściej są to fotki mniej znanych modelek z jednego okresu życia. Nie znajdziemy więc zdjęć z dzieciństwa czy spotkań z imprez typu „grill u cioci”.

Można uznać, że na portalu pojawia się czynnik wstrzymujący proces autodestrukcji, ale czy zatrzymuje go całkowicie?

Zobacz też: Na czym traci Internet cz. 2

Józef Śliwiński
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.