Felietony

Myśli powszednie

Homo – Psychopaticus

Coraz częściej mówi się, że należy unikać dłuższego kontaktu z osobami toksycznymi, ponieważ osoby takie nas ”wampiryzują”, powodują, że tracimy wiarę we własne możliwości, obniża się nasza samoocena i, tym samym, jakość życia. Często po dłuższym czasie nie mamy już siły o siebie zawalczyć i poddajemy się biernie tyranii. Czasem nawet zaczynamy chorować.

Coraz częściej mówi się, że w korporacjach na najwyższe stanowiska managerskie najszybciej awansują właśnie wszelkiej maści psychopaci, którzy dla własnych ambicji i niejako z potrzeby serca – niszczą innych.

W związku z tym, że skutek oddziaływania na psychikę osób toksycznych jest nauce znany, można zadać pytanie: „Czy w czasach powszechnej obecności teorii etyki biznesu psychopaci mają spełniać rolę tresera, względnie nadzorcy niewolników? I – jeśli tak, to: „W czyim to leży interesie?”.

Czy sam fakt stwierdzenia, że awansują psychopaci nie powinien być sygnałem alarmowym?

Czy zamiast ekspertów od równości płci nie powinni wszędzie węszyć psychologowie i specjaliści od ochrony przed psychopatami? Czy po stwierdzeniu i potwierdzeniu  toksycznych zachowań szef - psychopata nie powinien być natychmiast pozbawiany możliwości sprawowania swojej funkcji?!

Uważam osobiście, że oprócz ewidentnie szkodliwych, opisanych i sklasyfikowanych, nagannych zachowań kadry zarządzającej, takich jak: mobbing, molestowanie seksualne itp., za które grożą już dziś określone sankcje karne, na cenzurowanym powinny znaleźć się praktyki powodujące trwałe obniżenie nastroju u pracowników. Wykrywanie ich mogłoby być trudne, ale nie niemożliwe.

Powinniśmy o to zadbać, w przeciwnym razie nasza cywilizacja stanie się cywilizacją psychopatyczną, ze wszelkimi tego konsekwencjami, zastępując na naszym rodzimym terenie twór o nazwie: homo-sovieticus nazwą: homo-psychopaticus.

Ochamianie

Mówi się, że to, co się wystawia w teatrach, to zupełny chłam. I to jest prawda. Pozbawieni talentu twórcy, dotowani pod przymusem przez każdego z nas, starają się jak mogą, żeby było… inaczej niż dawniej. Nawet wystawiając klasykę literatury potrafią zrobić z tego kompletne gówno, które ma za zadanie zdołować widza, a "twórcę" przedstawienia utwierdzić w swoim i swoich kumpli przekonaniu, że obdarzony został on co najmniej muśnięciem geniuszu. Przykładów każdy widział aż nadto.

Tresowana przez lata komuny publika ciągle wierzy naiwnie, że pójście do teatru ma coś wspólnego z tzw. odchamianiem i że nie przystoi głośno wyrazić należnej „przedstawieniu” dezaprobaty. Być może w ogóle większość nie rozumie, co tak naprawdę ogląda i dlaczego jedyne, co po takim "przedstawieniu" pozostaje w głowie, to myśl, że szkoda było kasy.

Kasy na pewno było szkoda. Ale przede wszystkim szkoda młodzieży, która przymusowo zabierana na takie niby sztuki nabiera przekonania, że teatr to gówno. A może zresztą o to chodzi - żeby takiego przekonania nabierała?

Czy naprawdę powinniśmy wysiadywać na beznadziejnych przedstawieniach udając przed samym sobą, że nieobca jest nam kultura? Tylko po co i dla kogo mamy udawać?

Wina i zasługa

Odkąd wprowadzono w Polsce moratorium na wykonywanie kary śmierci, co pewien czas słychać głosy oburzenia, że z jakiegoś więzienia wyszedł przestępca po odbyciu 2/3 kary za morderstwo (średni czas kary to ok. 12 lat) i... znowu zabił.

Wtedy oburzona publiczność stara się rozpaczliwie wskazać winnego. Jest nim zwykle sędzia, który wypuścił bandytę po odbyciu cząstki kary lub na tzw. (hm…) urlop. Prawie nikt nie zadaje sobie trudu, żeby prześledzić drogę ustawodawczą, której to wypuszczenie bandyty jest jedynie ostatnim etapem.

Społecznie słuszna wyrozumiałość i próby rozgrzeszenia przestępców stały się już zresztą normą. „Autorytety moralne” mają za zadanie wykarczować z głów prostaków myśl, że ktoś mógłby ponieść pełną odpowiedzialność za swoje czyny.

Oprócz tego od jakiegoś czasu wśród szczególnie wrażliwych i przepojonych łagodnością przedstawicieli naszego społeczeństwa pojawiła się nowa moda. Już nie wystarcza im zdjęcie odpowiedzialności jednostki za swoje czyny. Teraz chcą karać… czyny. No może nie karać, bo karać, jak wiadomo, nie należy, lecz: „piętnować”.

I będziemy niedługo „piętnować” zabójstwo, rozbój, gwałt itp.

I, co ciekawe, ludziom tym absolutnie nie przeszkadza fakt, że wszystkie naganne czyny zostały już raz ostatecznie napiętnowane w kodeksie karnym. Oni będą je piętnować za każdym razem na nowo gdyż, jak mówią, to nie człowiek bywa zły, lecz jego czyn.

Idąc dalej tą drogą: czy nasza wrażliwa społecznie cywilizacja powinna i czy wolno jej nagradzać jakieś osoby za szczególne zasługi? Odpowiedź brzmi: nie! Bo to czyn należy pochwalić i nagrodzić, a nie osobę, która go dokonała. Bądźmy chociaż trochę konsekwentni.

Urszula Skalska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.