Felietony

Mickiewicz czy Mickevičius?

Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów„Litwo, ojczyzno moja!” – tak zaczyna się największy polski epos narodowy, na co zwrócił mi uwagę pewien Litwin w rozmowie o naszym najwybitniejszym wieszczu. Gdy odpowiedziałem, że w okresie pisania „Pana Tadeusza” przynależności tego kraju do Polski jako jej części składowej nie kwestionował na Litwie praktycznie nikt (współcześnie powiedzielibyśmy, że była ona czymś w rodzaju większego regionu, odpowiednikiem dzisiejszego Śląska czy Mazowsza), więc w tym przypadku poeta miał na myśli raczej „małą Ojczyznę”, mój rozmówca nie wyglądał na przekonanego. Nieprzypadkowo przywołałem tutaj Śląsk, gdyż chcąc wytłumaczyć memu litewskiemu koledze anachroniczność jego myślenia, w dyskusji posłużyłem się przykładem właśnie tej krainy historycznej. Przypuśćmy, że jestem poetą ze Śląska, który jeden ze swych wierszy rozpoczyna analogicznymi słowami, tj. „Śląsku, ojczyzno moja”. Obecnie takie deklaracje nie wywołują większych kontrowersji, ponieważ śląski separatyzm jest wciąż ruchem dość marginalnym, acz rozwijającym się bardzo prężnie. Załóżmy jednak, że za jakieś sto lat Śląsk odrywa się od Polski i wybucha absurdalny spór o to, czy byłem Polakiem, czy Ślązakiem. Absurdalny, gdyż podział ten absolutnie nie przystaje do czasów dzisiejszych; co nie oznacza jednak, że tak będzie zawsze. Podobnie Mickiewicz, pisząc „Pana Tadeusza”, nie mógł przecież przewidzieć, że mający się dopiero narodzić litewski ruch narodowy zredefiniuje pojęcie Litwy, które wtedy było po prostu synonimem słowa „Polska”, a „Litwin” znaczyło tyle samo co „Polak”. Współcześni Litwini powołujący się na inwokację zapominają o tym, że ówcześnie litewska tożsamość narodowa nie zdążyła jeszcze na dobre zaistnieć.

Więcej na ten temat już nie dyskutowaliśmy, ale teraz żałuję, że zamiast błądzić po meandrach historyczno-politycznych, nie użyłem najoczywistszego argumentu, jaki w podobnej polemice powinien mi się nasunąć. Tym wszystkim, którzy tak chętnie eksploatują pojedynczy fragment z bogatej przecież twórczości wieszcza, umyka bowiem jeden całkiem istotny fakt: jako typowy przedstawiciel spolonizowanej szlachty litewskiej nie napisał on ani jednego dzieła w swoim rzekomo ojczystym języku (którym, dodajmy, na Litwie posługiwali się w tamtym czasie głównie chłopi). Wszak nawet to słynne zdanie otwierające inwokację Mickiewicz wyartykułował po polsku, co przecież również ma swoją wymowę. Czy oświadczenie typu: „Oberschlesien ist mein Heimatland” potraktowalibyśmy jako poczuwanie się do polskości tylko na tej podstawie, że Górny Śląsk leży na terytorium obecnej Polski?

Niemniej wyodrębnienie litewskości w wyraźnej opozycji wobec polskości (a trzeba wiedzieć, że nastąpiło to dopiero w latach 80. XIX wieku – wcześniej obie te tożsamości uznawano za doskonale uzupełniające się), czego wyrazem było np. zrezygnowanie z polskiego alfabetu na rzecz odległego geograficznie i kulturowo alfabetu czeskiego, od samego początku wzbudzało na Litwie wiele kontrowersji. Litwini to Jagiełło, Chodkiewicz, Mickiewicz, Piłsudski i ja – wy to Lietivusy mówił jeszcze po I wojnie światowej Michał Juchniewicz.

Myślę, że omawiane zawiłości pomoże nam lepiej zrozumieć anegdota, którą przytacza w chwalonym już przeze mnie eseju historycznym o Polsce przedwojennej niezrównany gawędziarz Stanisław Cat-Mackiewicz.

Hotel w Kownie został przejęty przez państwo. Był tam stary służący, służył kilkadziesiąt lat, dostał wymówienie, bo nie mówił ani słowa po litewsku. Pewien warszawista (sic!) czułego serca, korespondent Gazety Polskiej w Kownie, ulitował się nad losem starca, poszedł do dyrekcji hotelu w jego sprawie. – Nam samym jest przykro – powiada dyrekcja – istotnie człowiek służył tu kilkadziesiąt lat. Ale pan rozumie, jesteśmy hotelem państwowym, reprezentacyjnym, przyjeżdżają tu dyplomaci, posłowie obcy, a on tylko po polsku i po polsku! Wie pan co! Niech go pan namówi, niech się nauczy kilku słów najprostszych po litewsku (…) a my go zostawimy. Uradowany warszawista idzie do starego fagasa. – A, nie może to być. – Dlaczego, cóż znowu, mój Boże, ja was sam nauczę tych kilku słów, zobaczycie, że to nie tak trudno. – Jak ja mogę się „trochę” po litewsku nauczyć, kiedy ja doskonale po litewsku mówię.

Damian Kotkowski
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.