Mellow Gold (1994)

Mellow GoldNiektórzy twierdzą, że jest najbardziej nieprzewidywalnym eksperymentatorem off-rockowym, esencją eklektyzmu lat dziewięćdziesiątych, mieszającym cocktaile muzycznych gatunków mieszczących się między Johny Cashem, Bobem Dylanem, Kurtem Cobainem, Sonic Youth, Devo a Andy Kauffmanem, przyprawiającym te drinki swoim własnym, niepowtarzalnym podejściem do tworzenia. Wszyscy oczywiście kojarzą go z jednym ogranym przez emtiwi numerem - Loser, ale co bardziej wnikliwi wiedzą z kim i z czym maja do czynienia słysząc o panu Becku Hansenie.

Moja przygoda z Beckiem zaczyna się od pierwszego numeru na recenzowanej dziś płycie, nadmienionego powyżej Losera. Potem były wakacje i płyta Mellow Gold była jedną z dwóch, obok „Purple” Stone Temple Pilots, które mój szanowny kolega Damian O. zabrał ze sobą wraz z jamnikiem Panasonixa, więc, słuchało się tej płyty niemalże bez przerwy. Do tego stopnia, że począwszy od Losera do ostatniego Blackhole wszystkie teksty znam na pamięć, więc kiedy np. słucham jej jadąc samochodem, śpiewam razem z Beckiem przez bite 47 minut 36 sekund trwania płyty. Trudno się od niej oderwać, a mimo swoich 16 lat brzmi nadal bardzo świeżo.

Aby wyświetlić obiekt zainstaluj wtyczkę: Adobe Flash Player

Mimo, że Mellow Gold była pierwszą płytą, która dotarła do masowej publiczności, Beck jako artysta był już weteranem z długim stażem buskingu na ulicach Europy, Nowego Jorku i Kalifornii, miał za sobą dramatyczne interrupcje koncertów innych artystów, których występy przerywał własnymi, czy to w małych śmierdzących olejem z frytek knajpach, czy dużych modnych klubach. Aby móc przedstawić nam swoją wizję muzyki żył jak hobo, mieszkał po szopach i przyczepach, pracował byle gdzie i za byle co, np. rozdmuchiwał liście, pracując cały czas nad muzyką. W 1993 roku wydał swój pierwszy album Golden feelings wydany przez niezależną wytwórnię Sonic Enemy w formie bootlegu na kasecie (kto dziś pamięta taką formę dystrybucji muzyki?). W tym samym roku przystąpił do nagrywania kolejnego bootlega w wytwórni Bong Load Custom Records, gdzie poznał Carla Stephensona, młodego producenta hip-hopowego. Ich pierwsze wspólne dzieło to właśnie Loser, które w formie singla trafiło do kilku lokalnych rozgłośni w Santa Monica wywołując sensację, czego natychmiastowym efektem była zażarta walka Dużych labeli o kontrakt z gościem od Losera. Beck wybrał „Geffen”, które wydawało min. Nirvanę, a które zgodziło się na klauzulę zezwalająca na wydanie równocześnie wydawnictwa w niezależnej wytwórni podczas nagrywania albumu dla Geffen. Tym sposobem w lutym '94 Flipside Records wydaje eksperymentalną płytę Stereopathetic Soulmanure, a już miesiąc później ukazuje się Mellow Gold. Krążek rozpięty pomiedzy hip-hopem, grungem, anti-folkiem, country, bluesem i niezrozumiałym wariackim samplingiem przerywanym kanonadą dziwacznych sprzężeń z piekła rodem, do tego teksty, surrealistyczne, ironiczne z ogromną dawką absurdlanego humoru, a całość spięta jakby wg zasady „do it yourself” na pięciośladowym magnetofonie w przyczepie kempingowej, następnie na ścieżkach obrabiane w studio. Efekt powala świeżością do dziś i może jestem sentymentalnym looserem, ale śmiem twierdzić, że dziś już się takich płyt nie nagrywa i nie wydaje w mainstreamie. Mimo to nadal nie wiem o co chodziło z tymi dwiema laskami ćwiczącymi aerobik na cmentarzu w teledysku...

Łukasz Miśka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.