Felietony > (Nie)życiowy groch z kapustą

Ludzkie durnoty cz. 1

Tym razem rozpocznę ewidentnie od statystycznych podstaw bytowania ludzi na Ziemi, czyli od stwierdzenia, że jest nas tutaj około 6 miliardów. Ponadto ciągle kogoś przybywa; czasem ktoś umiera, ale tak, czy inaczej populacja raczej rośnie niż maleje. Krótko mówiąc – ludzi jest bardzo dużo. Przy tym granice wytrzymałości nerwów przeciętnego człowieka są oczywiście skończone i nie zawsze specjalnie szerokie. Bywa, że po prostu puszczają nerwy i w związku z tym nie każdego się lubi, nie każdy jest mądry, nie każdemu na co dzień towarzyszy szlachetna funkcja myślenia. Zdarza się zatem od czasu do czasu takie zjawisko jak (niepojęta w swych rozmiarach) ludzka durnota.

Nie rozchodzi się bynajmniej o iloraz inteligencji, wiedzę ogólną, ani jakieś wyższe umiejętności. Problemem jest raczej prosta, codzienna bezmyślność i ignorancja, czyli jak sądzę – durnota w stanie czystym. Jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć, że godzina 7:00 rano to niewymarzona pora na uruchamianie mózgu – mnie samej przychodzi to z trudem. Ale jednak próbuję.

W części pierwszej zajmę się śmieciarstwem. Kochani czytelnicy, być może nie jest to zauważalne na pierwszy rzut oka, ale faktem jest, że ze wszech stron otaczają nas bezwstydne śmieciuchy! (Nie mylić ze śmieciarzami, którzy działają w kierunku wręcz odwrotnym i, jakby to powiedział przedszkolak „są bardzo pożyteczni”). Co i raz mogę zaobserwować pięknie ubraną panią, albo eleganckiego pana jak nagle rozwierają palce swych szlachetnych dłoni i wypuszczają z nich na ulicę jakiś niewielki śmieć (folia od papierosów, papierek po cukierku, karta telefoniczna, chusteczka do nosa…). Śmieć jest w istocie niewielki, no ale jednak jest! Jest i leży na tej biednej ulicy, a za chwilę dołączy do niego następny, bo przyjdzie kolejna śliczna pani, czy przystojny pan i pomyśli sobie „hmm, wyrzucę tutaj tę chusteczkę, widzę, że inni też tak robią, to najwyżej powiem, że jestem taka mała, biedna i że ja nie wiedziałam, a w ogóle to może nikt nie zauważy” i pach! dorzuca swój śmieć do kompletu.

Innym przykładem śmieciarstwa jest rzucanie niedopałków na tory, co już zupełnie nie mieści się w mojej głowie! No bo tak: jak już kto musi palić, to niech pali, jego sprawa. Że truje wokół ludzi, to już też pal go licho, sama mam znajomych co mnie trują, ale żyję. Ale, że niedopałek na tory… to to już jest w moim odczuciu przejaw najgorszej ludzkiej ignorancji w temacie śmieciuchów. Obrazek wygląda tak: Elegancka pani stoi na stacji pkp w małym miasteczku i pali papierosa. Dopiero co wstała z ławki, tuż obok której stoi duży, kamienny, pusty(!) kosz na śmieci. Elegancka pani chodzi po peronie paląc swojego papierosa z lubością i wygląda przyjazdu pociągu. Po chwili papieros zostaje wypalony i co robi elegancka pani? Odchodzi od kosza na śmieci w stronę krawędzi peronu i nonszalanckim ruchem rzuca niedopałek prosto na tory, które (w przeciwieństwie do kosza…) są już całkiem pełne innych śmieci – innych niedopałków, plastikowych butelek, torebek, chusteczek higienicznych, opakowań po papierosach, chipsach, ciastkach itp… I to jest jeszcze małe piwo, bo to jedna taka pani… ale popatrzmy, co się dzieje za chwilę! Po jakimś czasie spacerujący obok po peronie starszy pan również zapala papierosa, również dopala go do końca i również, zamiast do kosza na śmieci rzuca go na te same tory! Chociaż do kosza miał zaledwie dwa kroki w drugą stronę.

Zakaz wysypywania śmieciWyznam, że jestem wbrew pozorom osobą bardzo tolerancyjną. Mogę zrozumieć takie zachowanie w sytuacji, gdy nie ma w pobliżu śmietnika. Tak się dzieje na przykład na niektórych uliczkach wspomnianego małego miasteczka, ale również na warszawskich stacjach metra (przynajmniej niektórych). Spacerowałam kiedyś w tę i z powrotem w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłabym pozbyć się opakowania po batoniku. I takiego miejsca nie było poza moją własną kieszenią (tam też znalazło się opakowanie). W takim wypadku sama mam największą ochotę ostentacyjnie naśmiecić, no ale powstrzymuje mnie monitoring i oczywiście wrodzona wrogość do wszelkiego śmieciarstwa, którą właśnie staram się ogółowi czytelników przekazać.

Żeby dopełnić dzieła podam jeszcze jeden przykład. Tym razem dotyczył on będzie tego, jak czasem ludzka durnota potrafi ukrywać się i czaić, by zmylić przeciwnika (czyli np. mnie) i potem zaatakować znienacka! Obrazek był taki: Idę chodnikiem w owym niewielkim miasteczku, w którym notabene mieszkam, a przede mną idzie starszy pan z laseczką. Po lewicy naszej mamy ulicę, a po prawicy mamy klomby z miejską roślinnością. Starszy pan z laseczką nagle zatrzymuje się, wchodzi (nie bez trudu) na klomb i schyla się po coś. Myślę sobie o tym panu nienajlepiej – depcze klomby! Ale już po chwili widzę jak pan podnosi z ziemi starą, zepsutą zapalniczkę. No to teraz myślę: „bratnia dusza! Zaraz miniemy kosz na śmieci, wyrzuci, posprząta!” Ale gdzie tam… starszy pan z laseczką pstryknął zapalniczką parę razy, a kiedy okazało się, że jest faktycznie stara i zepsuta – minąwszy kosz na śmieci – rzucił ją z powrotem w klomby. Ręce i nogi moje opadły z hukiem na chodnik (nie żebym się przewróciła – tak metaforycznie).

Konkludując – czytelnicy, apeluję oczywiście: śmieciami nie śmiećcie, a raczej przykładem świećcie na chodnikach wszystkich miast świata. Co prawda śmiem przypuszczać, że wśród czytelników nie znajdą się żadne osoby świadomie zaśmiecające, niemniej jednak, skoro już puknęłam mym cynicznym kijem to uśpione gniazdo os, to czuję się teraz w obowiązku doprowadzić moje moralizatorstwo do samego końca, a i zasugerować nie tylko bierne zadowolenie z siebie „Ha! A ja nie śmiecę!”, ale również posyłanie dalej w świat tej mojej niewinnej idei logicznego myślenia w każdej codziennej sytuacji życiowej, o czym zresztą opowiadać będę jeszcze w kolejnych tekstach.

Zatem durnotom ludzkim się, kochani, nie dawajcie – rozumek swój macie. To, że „przecież wszyscy tak robią” to nie znaczy, że i każdy z nas – ludzi wolnych i mądrych – robić ma tak samo. To, że w jakimś miejscu jest dużo śmieci, to wcale nie oznacza, że jest to miejsce przeznaczone do śmiecenia (patrz: przykład torów kolejowych i załączona fotografia). Tak samo to, że „przecież są ludzie od sprzątania miasta” to też nie oznacza, że właśnie ktoś z nas ma być tym, kto będzie to miasto zaśmiecał. Prawda?

O porządek na chodnikach wszystkich miast świata apelowała Joanna Burgiełł.
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.