Podróże małe i duże

Lille – francuska stolica słodyczy

Mieszkańcy Lille są jak francuskie słodycze. Każdy o innym kolorze, smaku i kształcie. W każdym kryje się inne nadzienie.

14.04.11, place st. Hubert

W Lille na placu św. Huberta czeka na mnie Ania - niewysoka blondynka sprawnie trzymająca w jednej ręce papierosa, a w drugiej telefon, z którego właśnie pisze do mnie SMS-a. Ta dziewczyna to wolontariuszka ADICE - francuskiej organizacji dla której będę pracować przez 3 tygodnie dzięki współpracy z Europejskim Forum Młodzieży, w ramach programu Młodzież w Działaniu.

Wkrótce w tej scenerii pojawiam się także i ja z dużym plecakiem przerzuconym przez ramię. Patrzę na odjeżdżający autobus i uświadamiam sobie, że właśnie rozpoczęła się moja francuska przygoda!

Drzewo w parkuBudynek w LilleKamieniczki

14-17.04.11, Lille

Pierwsze dni pobytu poświęcam na poznanie otoczenia. Mieszkam w międzynarodowym akademiku Résidence Arouet, blisko centrum Lille. Codziennie mijam urzekające, wąskie uliczki przy których każdy budynek ma swój indywidualny charakter oraz urok starego miasta. Gwar rozmów i dźwięk kieliszków uderzanych o stolik stanowią tu specyficzną muzykę, która łaskocze moje uszy. Wdycham kuszące perfumy Lille, unoszący się w powietrzu zapach świeżych bagietek połączony z aromatem wykwintnej czekolady. Zachwycam się ekskluzywnymi chocolaterie oraz sklepami oferującymi macarons. Mogłabym wydać wszystkie swoje pieniądze na te bajeczne desery... Czar tego miejsca to jednak nie tylko zachwycające budynki lub wystawy sklepowe od których trudno oderwać wzrok. Esencją tego miasta są jego mieszkańcy. Artyści prezentujący swoje dzieła przy malowniczych kamieniczkach, starsi panowie palący obficie cygaro zawsze w tej samej kawiarni czy tłum ludzi czekających w kolejce na świeżą bagietkę, nadają przyjemny smak temu miastu.

Pierwszą osobą, którą poznałam w akademiku, była Sheridan - Angielka, która tak jak ja właśnie rozpoczynała swój trzytygodniowy wolontariat. Obie nie znałyśmy francuskiego, pracowałyśmy dla ADICE, mieszkałyśmy w pokojach sąsiadujących ze sobą, to wszystko w połączeniu z podobnymi cechami charakteru sprawiło, że zostałyśmy dobrymi koleżankami. W sobotę razem z Abdelem - lokatorem rezydencji - postanowiliśmy zwiedzić miasto. Abdel - Francuz, którego rodzice pochodzili z Maroka, nie potrafił mówić po angielsku, my natomiast nie znałyśmy języka francuskiego. Mimo to prowadziliśmy ze sobą ożywione rozmowy. Na schodach Opéry zjedliśmy lody, na place Charles de Gaulle porobiliśmy zdjęcia, a potem wyruszyliśmy na poszukiwanie ancien hôpital . Dzień minął szybko i w bardzo przyjemnej atmosferze.

W niedzielę wraz z Sheridan poszłyśmy do pobliskiego parku, w którym znajdowało się bezpłatne zoo oraz słynny budynek Citadelle. Wiele rodzin spędzało tam swój wolny czas, spacerując lub odpoczywając na trawie. Spotkałyśmy tam Claire - Chinkę, która przyjechała do Francji na studia. Zapytałyśmy ją czy podoba się jej któryś z chińskich chłopców w Rèsidence. Ze śmiechem odpowiedziała: „A widziałyście kiedyś przystojnego Chińczyka?”

FontannaGare de Lille EuropeJa z dziećmi w przedszkolu

18.04 – 3.05.11, Roubaix (praca)

Projekt wolontariatu realizowałam w Roubaix - miejscowości sąsiadującej z Lille, w której mieszka wielu imigrantów z państw Maghrebu, Portugalii oraz Polski. Moja praca polegała na pomocy animatorom, którzy zastępowali nauczycieli podczas przerwy świątecznej. Zajmowałam się przedszkolakami z ośrodka Centre Social de l'Hommelet. Dzieci szybko mnie zaakceptowały i przyjęły do swojego grona. Próbowały mnie nauczyć swojego języka, niestety z marnym skutkiem. Szybko jednak pojęłam znaczenie tajemniczych słów: toilette, pisser, silence, reszty próbowałam się domyśleć. Gdy nie zrozumiałam tego, co chcą mi przekazać, uśmiechałam się do nich najpiękniej jak umiałam lub śpiewałam im piosenki. Większe problemy w komunikacji miałam z dorosłymi. Poza Nadią (imigrantką arabskiego pochodzenia), która znała podstawy angielskiego, z nikim innym w ośrodku nie umiałam się dobrze porozumieć.

Le Parc BarbieuxNa farmieOpera w LilleRouibax

Dni spędzone z przedszkolakami mijały mi niezwykle szybko i w bardzo miłej atmosferze. Pierwszego dnia pracy pojechaliśmy na farmę. Dzieci karmiły zwierzęta hodowlane, uczyły się wytwarzać ser, a ja spełniłam moje marzenie z dzieciństwa - doiłam kozę! Następnego dnia odwiedziliśmy muzeum nauki, w którym poprzez aktywny udział mali uczestnicy poznawali czym jest czas oraz pory roku. Podczas mojego pobytu byliśmy także w parku oraz w kinie. Gdy nie wychodziliśmy nigdzie, cały dzień spędzaliśmy w ośrodku przygotowując przedstawienie na ostatni dzień przerwy świątecznej. Ostatniego dnia w przedszkolu dowiedziałam się, że mój wierny, czarnoskóry fan jest dziewczynką a nie chłopczykiem, jak myślałam przez trzy tygodnie!

Podczas pracy mimowolnie porównywałam francuskie przedszkole do polskich. Różnice, które zauważyłam, to przede wszystkim praca animatorów zamiast nauczycieli podczas przerw świątecznych. Stosunek dzieci do ich wychowawców także nieco się różnił. Dzieci były bardziej otwarte, miały mniejszą barierę dotyku. Przedszkolaki uwielbiały wskakiwać na plecy, siadać na kolanach czy przytulać się do swoich opiekunów, a także i do mnie. Zdarzało się, że animatorzy zostawiali dzieci bez wystarczającej opieki, dlatego nierzadkim przypadkiem były u nich drobne potłuczenia. Wychowawcy nie stosowali żadnych kar, jedynie upominali swoich podopiecznych, mimo tego, że dzieci było aż 46 ten system się sprawdził. Bardzo podobała mi się szkoła, w której odbywały się zajęcia, posiadała wiele salek oraz plac z żywymi kurami i kogutem, które można było obserwować podczas przerw lekcyjnych.

Place Charles de GaulleKatedra Notre Dame de la TreilleRatusz w Rouibax

15.04-04.05.2011, Lille, Roubaix (ATRAKCJE TURYSTYCZNE)

Jedną z atrakcji turystycznych, które miałam zaszczyt mijać codziennie w drodze do pracy, była Cathédrale Notre-Dame de la Treille. Polubiłam tę bazylikę w której umiejętnie została połączona sztuka współczesna z neogotykiem. Muzyka gregoriańska wypływająca ze schowanych głośników idealnie podkreślała wzniosły charakter budowli, wznosząc moje myśli ku górze.

Będąc w Lille warto wybrać się do Palais des Beaux Arts, gdzie można obejrzeć obrazy m.in. van Dycka, Davida, Delacroix , Tintoretta i Picassa. Inne muzeum, które warto odwiedzić to La Piscine Museum (znajduje się w starym basenie) w Roubaix. Będąc w tym mieście, chcąc odpocząć od zgiełku, można wybrać się do pięknego parku Le Parc Barbieux.

Pozostałe atrakcje turystyczne Lille to: Musée d'Histoire Naturelle et de Géologie, Chambre de Commerce et d'Industrie, Gare de Lille Europe.

Kwiaty w Gare de Lille EuropeKościół w LilleLa Piscine Museum

4.05.2011r, Lille POŻEGNANIE

Ostatnie chwile w Lille spędziłam rozkoszując się widokiem miasta. Usiadłam na schodach opery, delektowałam się eklerem z pralinką z popularnej cukierni Paul. „Mieszkańcy Lille są tak wielobarwni jak francuskie słodycze. Różnią się pochodzeniem, kolorem skóry oraz wyznawaną religią. Razem stanowią ciekawą bombonierkę” – pomyślałam.

LillePiekarnia
Olga Zabielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.