Lech Janerka na 20. urodzinach Jazzowej w Tychach

Bożena Janerka, Lech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian PielkaLech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian Pielka

Kloster Pub, przez wielu zwany jeszcze ciągle Jazzową, to jedna z najstarszych knajp w Tychach. Dwadzieścia lat temu chodziło się jeszcze do Bluesowej, Tawerny czy Jesionów (nie pamiętam, czy istniał już wtedy Belfegor). Była to więc jedna z pierwszych knajp w moim życiu i może stąd taki do niej sentyment. A może stąd, że byłem tu na wielu świetnych koncertach, albo że wciąż spotykam tu najwięcej znajomych twarzy, czy w końcu, że jest to chyba ostatnie miejsce w Tychach, gdzie można palić, a przecież knajpa bez dymu, to jak rock and roll bez gitar. Nawet ktoś, kto nie pali (a na co dzień nie palę), musi docenić wartość papierosowego dymu, jako odpowiedniego tła dla intelektualnych rozmów i atmosfery dla dobrego, niepokornego rocka. Że niezdrowe? Że ciuchy śmierdzą? Litości, czy 20 lat temu komuś to przeszkadzało? Wtedy ludzie potrafili podrabiać legitymacje szkolne, żeby tylko do tego zaczarowanego świata móc się dostać! Oby istniał jak najdłużej! Przynajmniej kolejne 100 lat. No właśnie. 100 LAT, 100 LAT niech żyje Kloster nam!

Bożena Janerka, Lech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian PielkaBożena Janerka, Lech Janerka i Michał MioduszewskiDamian PielkaBożena Janerka, Lech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian PielkaBożena Janerka, Lech Janerka i Michał Mioduszewski

Niby jesteśmy starsi, a tak się złożyło, że na urodzinowy koncert też nie każdemu udało się wejść. Tym razem jednak nie ze względu na wiek. Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki i w dniu tego jakże ważnego wydarzenia tylko nielicznym szczęściarzom udało się jeszcze cudem od kogoś jakąś wejściówkę odkupić. Spekulanci zarabiali kokosy i sam byłem świadkiem, jak niejaki Edi wymuszał za bilety dodatkową opłatę w naturze, to znaczy w całusach. Każdy chciał przecież na urodzinach być! A wieść o urodzinowym koncercie Jazzowej obiegła miasto (a także internet) lotem błyskawicy i nawet pan Grzegorz – nasz zaprzyjaźniony taksówkarz, który zawoził nas na miejsce – był doskonale o wszystkim poinformowany.

Lech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian PielkaBożena Janerka i Lech JanerkaLech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian Pielka
Lech Janerka i Damian PielkaLech Janerka i Damian PielkaLech Janerka i Damian PielkaLech Janerka i Damian PielkaLech Janerka i Damian Pielka
Bożena JanerkaBożena Janerka i Lech Janerka

Urodziny uświetniał zaś sam Lech Janerka z zespołem, w którym, nota bene, również Tyszanin i dawny bywalec Jazzowej gra. Kloster zresztą zawsze wyjątkowymi koncertami przyciągał, widać Jarek – współwłaściciel lokalu – ma jakiś cudowny talent do ściągania do siebie ciekawych zespołów. Wiele razy zdarzało mi się przychodzić tutaj zupełnie w ciemno, na występ grupy, której nazwa nic mi nie mówiła i wychodzić zauroczonym. Tak było choćby podczas niezapomnianego koncertu Los Trabantos siedem lat temu. Nie ma o czym gadać, z okazji urodzin takiej knajpy muzyka na żywo po prostu musiała być! Panie i Panowie, Ladies and Gentlemen, Baby i Chopy, na scenie, od lewej do prawej:

Bożena Janerka

<--- Bożena Janerka – wiolonczela,

Lech Janerka – bas i wokal, --->

Lech Janerka
Michał Mioduszewski

<--- Michał Mioduszewski – perkusja i chórki

oraz Damian Pielka – gitara i chórki. --->

Damian Pielka
Michał JanusińskiLech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian PielkaMichał Janusiński

Lecha Janerki przedstawiać nie trzeba. Wiadomo – klasyka – a jego przeboje, takie jak Strzeż się tych miejsc, Jezu jak się cieszę czy Powinność kurdupelka zna chyba każdy szanujący się fan polskiego rocka. Krótko mówiąc, do tak podniosłej uroczystości pasował idealnie i najwyraźniej również urodzinowym gościom przypadł do gustu, bo od samego początku publiczność bawiła się wyśmienicie. Jednocześnie na ekranie obok sceny wyświetlane były różne zdjęcia i filmy związane z historią Pubu autorstwa nadwornego fotografa Michała Janusińskiego. Zdjęcia wyśmienite, więc nawet w trakcie koncertu trudno było nie oddać się choćby na chwilę wspomnieniom.

Bożena Janerka i Lech JanerkaBożena Janerka, Lech Janerka i Damian PielkaPublikaPublikaLech Janerka
Lech JanerkaBożena Janerka, Lech Janerka, Michał Mioduszewski i Damian Pielka

Po dwóch, a może nawet trzech solidnych bisach poprowadzonych przez Lecha Janerkę z humorem i sprawnością komandosów tak, że nawet nie zauważyłem, kiedy zespół schodził i powracał na scenę:), koncert został bezdyskusyjnie zakończony. Publiczność nie miała jednak powodów do narzekania, zabrzmiały chyba wszystkie najważniejsze kawałki, a w każdym razie wśród zaserwowanego bogatego menu nie zabrakło moich ulubionych pozycji. Jednym słowem kawał dobrej muzyki, który z pewnością długo będę dobrze wspominał.

Urodziny JazzowejDolores, Kuba i BasiaUrodziny JazzowejAnia, Ewa i DoloresUrodziny Jazzowej

Gdy muzyka ucichła, mało kto zbierał się jednak do domu. Raczej wszyscy ustawili się w kolejce do baru i niejeden odstał po piwo swoje pół godziny. Tłumy przelewały się przez korytarze i trudno było przejść parę metrów, by z kimś nie zamienić słowa. Tylu znajomych w Pubie nie widziałem chyba od czasów liceum. Powitaniom, uściskom, całusom i opowiadaniom nie było końca, a mam świadomość, że nie z każdym zdążyłem się choćby przywitać! Kolega Bobas wpadł nawet na pomysł, by swoich znajomych policzyć. Dostałem chyba numerek 36, Dolores 62, a ostatecznie odliczanie skończyło się na 65. Jak dodaje nasz domorosły rachmistrz, wszystkie te osoby znał z Pubu!

Cesia, Łuki i DoloresCesia, Luki i Dolores
Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejKasia, Kuba i MajaAsia, Agnieszka i MajaDolores, Witek i JAniś
Urodziny JazzowejUrodziny Jazzowej

Tutaj wypada mi wspomnieć, że tę wyjątkową atmosferę zawdzięczaliśmy grupie przyjaciół blisko związanych z Jazzową, którzy uznali, że sam koncert dla uczczenia urodzin to za mało. Trzeba zrobić wydarzenie medialne, przyciągnąć na nie śmietankę towarzyską, ściany ozdobić historycznymi zdjęciami, a nawet stworzyć księgę pamiątkową, która była tak rozchwytywana, że mimo szczerych chęci nie udało mi się do niej zajrzeć! Prawdziwy benefis na światowym poziomie! Wyszło fantastycznie! Podziękowania należą się Magdzie Mikiewicz, Kasi Spyrze, Marcie Grudnik oraz Michałowi Czornemu. Bez nich ten wieczór na pewno nie wyglądałby tak samo!

Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejDolores i FeldekUrodziny Jazzowej

Na imprezie pojawił się również Sylwek, dawny ochroniarz, postać tak charakterystyczna, że na lata utkwiła w pamięci wielu gościom Jazzowej. Jego podobizny okraszone kultowymi cytatami przyozdabiały ściany, a nikt nie wypowiadał się o nim inaczej niż z sympatią, co chyba ochroniarzom często się nie zdarza. Wzruszony miał podobno powiedzieć: ...ja was wszystkich wyrzucałem, a Wy mi tu tak... echh...

MłodyDolores i MłodyAgnieszka
Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny Jazzowej
Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny Jazzowej

Nawet nie wiem, kiedy zaczęła się potańcówka. Jak widać na zdjęciach zaprzyjaźniony z knajpą didżej – Andrzej Dendor – obracał płytami, a ludzie bawili się w najlepsze. Obowiązki rodzinne wzywały mnie do domu, więc do końca parkietowych zmagań nie śledziłem, ale doniesiono mi, że impreza trwałaby do białego rana, gdyby tylko późnojesienny dzień nie zaczynał się tak późno.

Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny Jazzowej
Urodziny JazzowejUrodziny Jazzowej

Wybór muzyki znacznie mniej mi odpowiadał niż Janerka, bo wolę jednak pląsać w nieco innych klimatach, więc wytańczyć się nie miałem okazji, ale na jeden dobry rockowy numer – Highway to Hell – przez przypadek udało mi się załapać, a koleżanka Dolores nawet zatańczyła i zagrała solówkę na swojej elektrycznej kuli. No właśnie! Sami zobaczcie jak wielka była siła przyciągania tych urodzin, że nawet inwalidzi z połamanymi kończynami postanowili przyjść! Ba! Zdawać by się mogło, że doznali tutaj cudownego uzdrowienia, czego dowodem niech będą załączone zdjęcia! Reasumując! Kloster Pub uznać należy za miejsce w Tycach nie tylko kultowe, ale i cudowne! Przypadki innych cudów należy zgłaszać na adres redakcji:

Urodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejUrodziny JazzowejKasia i Pele

Podziękowania

Urodziny JazzowejUrodziny Jazzowej

Co mogę dodać. Jazzowej życzę stu lat oraz by atmosfera tutaj zawsze była taka, jak w ten wyjątkowy wieczór. Dziękuję współwłaścicielom: Jarkowi i Markowi za to, że ku naszej radości z tak dobrym skutkiem od 20 lat Jazzową prowadzą, dostarczając nam nie tylko piwa, ale i ciekawej, żywej muzyki. Ślicznym barmankom i barmanowi dziękuję za uśmiech i miłą obsługę, a ochroniarzom, w tym słynnemu Sylwkowi, z którego podobizną każdy chciał sobie zrobić zdjęcie, za to, że skutecznie pilnują porządku i, o ile pamiętam, nigdy mnie z Pubu nie wyrzucili:) ani nie poturbowali. No i najważniejsze, dziękuje wszystkim tym, z którymi spędziłem tutaj przez minione 20 lat wiele pięknych chwil. Trochę ich było.

Komiksów wydanie specjalne

Urodziny Jazzowej20-lecie Jazzowej:
Tylko poprawię grzywkę
Urodziny Jazzowej20-lecie Jazzowej:
Śmietanka towarzyska

Z okazji 20-lecia Jazzowej Libertas prezentuje komiksów wydanie specjalne. Wystąpiła w nim tyska śmietanka towarzyska reprezentowana przez: Anię, Magdę, Orzełka, Dolores, Cesię, Łukiego, Janis, Doktora, Kulasa, Feldka, Edę i Kamę. Wszyscy są już pełnoletni, a w każdym razie mają na to papiery. Treść komiksów jest fikcyjna, a jakakolwiek zbieżność z rzeczywistymi wydarzeniami czysto przypadkowa.

Rejestr cudów w Jazzowej

Cud na Marcie i Jarku, czyli od przemocy do przyjaźni

To było chyba latem 1999 roku, do Jazzu chadzałam już od sześciu lat. Kojarzyłam twarz właściciela (myślałam wtedy, że jest jeden) oraz, że stała barmanka ma na imię Weronika, ale niewiele więcej. Któregoś dnia umówiłam się, jak zwykle w Klosterze, z ekipą znajomych. Zjawiłam się przed nimi i czekałam na górnym tarasie, popijając piwko i bazgroląc coś w jakimś bloku rysunkowym (Jarek uważa, że czytałam książkę, ale On ma więcej dziur w pamięci ode mnie ;)). Akurat doświadczałam dołka finansowego, dlatego piwko zapobiegliwie kupiłam w Tonie. Niestety, zabrakło mi sprytu (albo byłam zwyczajnie bezczelna) i kupiłam takie, jakiego w Jazzie nie podawali, a że się z butelką nie kryłam, to Weronika szybko dostrzegła moją arogancję. Nie przebierając w słowach, poprosiła, żebym wyszła albo kupiła coś na miejscu. Nastrój miałam paskudny, więc ją zlałam. Po chwili wróciła z właścicielem, który najpierw próbował mi przemówić do rozumu, ale ponieważ jego też nie wzięłam na poważnie, wkurzył się i...wyrwał mi blok z rąk, a następnie zdzielił mnie nim po głowie! Nooo, nie wiem już, co wówczas wyartykułowałam, zapewne nic godnego zapamiętania. Wyrwałam Jarowi blok z rąk i wybiegłam z Klosteru bardzo wzburzona. Po chwili doszło do mnie, że, cholera, właśnie ostro się powadziłam z właścicielem pubu, w którym bywam niemal codziennie... Jak się tam znowu pokażę? Wstyd, kurka wodna. Wymyśliłam, że nie mogę tego tak zostawić. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że Jaro przychodzi do Jazzu codziennie około południa otworzyć drzwi sprzątaczce (chyba), więc zdecydowałam się przyjść o tej porze zaraz następnego dnia, żeby Jarka złapać samego i porozmawiać. Zdziwił się, gdy mnie zobaczył. Uczciwie Go przeprosiłam i On te przeprosiny przyjął. Co to była za ulga! Jednak na tym się nie skończyło, bo uważałam, że mnie od Niego również należą się przeprosiny, za to zdzielenie po głowie – i powiedziałam Mu o tym, z duszą na ramieniu. I On mi przyznał rację i też mnie przeprosił! Podaliśmy sobie dłonie i sprawa się zakończyła. Od tamtej pory mówiliśmy sobie „Dzień dobry”. A kilka miesięcy później Jarek szukał kogoś do pracy, zgłosiłam się i zostałam przyjęta. Myślę, że to nieciekawe z początku zdarzenie, tak serdecznie rozwiązane, miało swoje znaczenie.

Cudowne uzdrowienie złamanej kostki Dolores

Urodziny Jazzowej

W wyniku nieszczęsnego wypadku, schodząc po schodach, w połowie listopada Dolores doznała poważnej kontuzji kostki. Po różnych bardziej i mniej zabawnych perypetiach ze służbą zdrowia, dotarłszy w końcu do dobrego ortopedy oraz zaufanego rehabilitanta, została ostatecznie poprawnie zdiagnozowana jako połamaniec i unieruchomiona do końca grudnia. Noga bolała, a uciążliwość przemieszczania się o kulach, na wózku inwalidzkim, tudzież skacząc jak żaba, dodatkowo odbijało się na jej samopoczuciu, na co są świadkowie i dokumentacja medyczna. Tymczasem wiadomość o urodzinach Jazzowej nagle poprawiła jej humor i wróciła nadzieję na normalne życie. Mimo przeciwności losu przybyła i prawie na kolanach wczołgała się na koncert. Jej modlitwy zostały wysłuchane i, jak widać na zdjęciach, przed końcem wieczoru grała już na elektrycznych kulach i tańczyła jak nowo narodzona. Świadkowie cudu zostali już przesłuchani, a cud uznany.

Przemiana wódy w piwo (na podstawie wspomnień Bobasa)

Zrobiliśmy taką ściemę, że niby pijemy z kielichów wódę, krzycząc na baczność sto lat! Ale tak naprawdę nalewaliśmy piwo do tych kieliszków (kupione zresztą w Pubie). Jarek chyba usłyszał, jak drzemy mordy, przyszedł niby zagrzebać przy świetle (jak to Jarek lubił – dlatego często nazywaliśmy go elektrykiem w odróżnieniu od Marka – Claptona), no i nasłał na nas Andrzeja. Andrzej nie przebierając w słowach, kazał nam wyp... No ale niby za co? Tłumaczymy mu, że w kielichach jest piwo i ten biedak z niedowierzania zaczyna wąchać nasze kielichy. Jarkowi chyba ręce opadły, kiedy Andrzej się poddał i zostawił nas w spokoju. Oj był ubaw...

Witold Wieszczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.