– Takie skałki jurajskie. Widziałam, jak wjeżdżałam od strony Krakowa – mówi kobieta przez telefon.
– One nie są jurajskie. To skały dewońskie, ponad 150 milionów lat różnicy! – odpowiadam i… zaraz gryzę się w język. Nie chodzi tu o popisywanie się wiedzą. Po prostu opis musi się zgadzać z tablicą stratygraficzną.
Około 380 milionów lat temu obszar dzisiejszej Kadzielni pokrywało ciepłe morze pełne stworzeń, wśród których królowała ryba pancerna, osiągająca nawet 15 m długości. W jej sąsiedztwie żyły ślimaki, małże, ramienionogi, głowonogi. Szczątki tej dewońskiej, egzotycznej ferajny możemy zobaczyć w postaci skamieniałości, które tworzą wapienie dewońskie. Odkryte okazy istot morskich zostały opisane pierwszy raz na świecie i noszą nazwy „kieleckie” lub „kadzielniańskie”.
Minęły miliony lat, z ryby pancernej zostały skamieniałe ości, a z dobrodziejstw wapieni zaczął korzystać przemysł. Twardy surowiec idealnie nadawał się do budowy dróg i brukowania ulic. Wiedzieli o tym biskupi krakowscy, posiadacze Kielc, którzy zakładali na terenie Kadzielni piece do wyrobu wapna. Pierwszy taki piec powstał w drugiej połowie XVIII wieku. Ponad sto lat później, wapienniki pracowały dzięki żydowskiej rodzinie Erlichów, a koniec wydobycia surowca nastał w 1962 r. Wtedy Kadzielnia na dobre stała się miejscem rekreacji i spełnia to zadanie do dziś, coraz bardziej wyposażana w udogodnienia w postaci ścieżek spacerowych i tablic informacyjnych. Najbardziej imponującą formą zagospodarowania tego terenu jest amfiteatr na ponad 5000 osób.
Ci, którzy pamiętają wizytę na Westerplatte, dziwią się, dlaczego w południowej części Kadzielni, na tak zwanym Wzgórzu Harcerskim, wzniesiono identyczny pomnik, jak nad polskim morzem. A nie jest to przypadek. W marcu 1939 roku ponad 80 osób z kieleckiej 2 Dywizji Piechoty Legionów skierowano do obrony Westerplatte. Aby upamiętnić to wydarzenie, powstał pomnik poświęcony Bojownikom o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne.
Skamieniałą rafę kadzielniańską podziwiają spacerowicze podczas długich lub krótkich przechadzek. Z jej warunków naturalnych korzystają rowerzyści, zjeżdżając ze stromych, nieoznakowanych ścieżek oraz wspinacze, mający do dyspozycji skałę północną dawnego kamieniołomu. Od kilku lat można też zajrzeć do wnętrza Kadzielni, a to za sprawą połączenia trzech jaskiń: Prochowni, Szczeliny i Odkrywców. Około stutrzydziestometrowa kręta trasa wewnątrz północnej ściany kamieniołomu zadziwia ciekawą szatą naciekową, która powstawała dzięki wodzie, cierpliwie drążącej skały.
A co z nazwą „Kadzielnia?” Jedni mówią, że pochodzi od ziela do kadzidła, zbieranego przez kadzielnika na potrzeby nabożeństw w kieleckiej katedrze. Inni wywodzą nazwę od dymiących pieców. A dziś o kadzeniu przypominają uśmiechnięte pary, spacerujące po ścieżkach – on bierze ją za rękę i czule kadzi w pięknych słówkach.