Na pierwszy rzut oka - typowy mezalians. Ona z wyższych sfer, ba! nawet z egzotycznych krain, a on taki swojski, z licem czerwonym, słowem - zdrowy wiejski chłop. Myślicie, że takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach? Otóż taki mariaż zdarzył się w mojej kuchni i powiem Wam, że finał tej historii był zaskakująco wyrafinowany. I słodki.
Początkowe schadzki w tajemnicy wyszły po czasie na jaw i każdy nie mógł się nadziwić. Jak to? Czekolada z burakiem? Wiedza o ich finezyjnym związku poszła w świat i ja się dziś podzielę nią z Wami. A jeśli i Wy jesteście zdumieni tym połączeniem, to uwierzcie mi, że smak buraków jest prawie niewyczuwalny, może bardziej można wyczuć ich aromat, gdy ciasto jest jeszcze ciepłe, a dzięki nim ciasto ma głęboki, cudowny kolor, lepkość i wilgotność. Intrygujące połączenie dla którego porzuciłam na jakiś czas wypiek klasycznych czekoladowych brownies. Spróbujcie, bo warto!
Na ciasto:
Na polewę:
Piekarnik nagrzałam do 180ºC (termoobieg 160ºC). Okrągłą blachę o średnicy 22cm wyłożyłam papierem do pieczenia.
Czekoladę połamaną na kawałki włożyłam do miski i rozpuściłam w kąpieli wodnej (należy miskę umieścić nad garnkiem z parującą wodą tak, by nie dotykała wody), następnie odstawiłam by przestygła.
Jajka ubiłam z cukrem i olejem (przez 3 minuty) do momentu, aż masa była kremowa i jednolita, a następnie za pomocą drewnianej łyżki delikatnie połączyłam masę jajeczną z ekstraktem waniliowym, przesianą mąką, sodą, proszkiem do pieczenia oraz mielonymi migdałami.
Surowe buraki obrałam i starłam na drobno w malakserze (można użyć tarki o drobnych oczkach), następnie odcisnęłam nadmiar soku. Do masy jajecznej dodałam starte buraki i stopiona czekoladę, i dokładnie wymieszałam.
Przełożyłam masę do blaszki i piekłam przez ok 50-60 minut. Sprawdziłam drewnianym patyczkiem - powinien wychodzić z ciasta czysty. Jeśli ciasto się spieka zbyt na gorze, należy przykryć je w trakcie pieczenia kawałkiem folii aluminiowej. Piekarnik wyłączyłam, zostawiłam w nim ciasto na chwilę, a potem wyjęłam i ostudziłam w papierze na kratce.
Na polewę rozpuściłam czekoladę w kąpieli wodnej, ostudziłam, następnie dodałam do niej cukier i śmietanę, i zmiksowałam na dość sztywną, ale nadal dającą się rozsmarować masę. Rozsmarowałam na górze i brzegach ostygniętego ciasta. Można zrobić inna polewę czekoladową, według ulubionego przepisu - ja także robię z masła, cukru ciemnego i kakao, i ona świetnie pasuje do tego ciasta. Można posypać górę płatkami migdałowymi.
Zmodyfikowany przepis z magazynu Delicious.