Felietony

Hrabina Żwirska w PKO

Jerzy Lengauer11 sierpnia, PKO BP, w środku raczej chłodno, przede mną w kolejce do trzech działających kas kobieta i trzech mężczyzn. Po jednym z nich spływają kropelki potu. Pewnie źle znosi upał. Rozumiem, że nie warto siadać na wolnych fotelikach, bo za chwilę poproszą zza okienka.

Rzeczywiście, kobieta nawet nie zdążyła z niecierpliwości bądź zmęczenia przestąpić z nogi na nogę i już była przed panią kasjerką. Niestety w dwóch kolejnych posterunkach jakoś długo się schodzi. Lecz mężczyźni zachowują się z godnością. Żadnych komentarzy, zgryźliwości. Nikomu się nie obrywa. Ani klientom, ani bankowcom. Nawet pogodzie.

Za plecami kolejka przybiera na długości. Pusta przestrzeń między mną a drzwiami do bankowego holu zaczyna się zapełniać. Dwie panie wydają się zmęczone i jedna drugiej proponuje usiąść. Trzy fotele są nadal wolne. Słońce przyćmione, więc padając na twarze nie oślepia, nie ogrzewa. Może jedynie przeszkadzać kurz z plastikowej egzotycznej ogromnej rośliny, lecz jejmoście siedzą do niej odwrócone plecami. Wygląda tak, jakby potężne liście dawały im cień. Rzeczywiście, na tej malutkiej powierzchni można się poczuć przy odrobinie wyobraźni jak w dżungli. Nie masz książki, ani prasy, więc wymyślanie fabuły wskazane.

Jednak nie trzeba. Do banku, krokiem zdecydowanym i aparycją nieznoszącą sprzeciwu, wchodzi na biało ubrana kobieta. Pojawia się w moim polu widzenia, gdy zaczyna mijać od prawej sztuczną egzotykę. Wnosi ze sobą coś z Baronowej, fałszywej hrabiny Żwirskiej, czyli „Ja byłam z pieskiem, czy bez pieska?”. Oglądamy się wszyscy czterej za tą żwawą osóbką, poniekąd nieco ożywieni, tudzież zbici z tropu. Włosy upięte wskazują na pewną erotyczną dojrzałość, taki elegancki bałagan pod pełną kontrolą nawet przy ruchach głowy, białe spodnie podkreślające figurę nie najmłodszą, lecz zadbaną, nogawki nie dotykają nawet kostek, więc stopy i ciut wyżej mogą przyciągać uwagę i być oceniane.

Szybki krok powoduje, że Baronowa znajduje się momentalnie na wysokości czoła naszej kolejki. Liderem w żółtej koszulce peletonu do kas jest pan z kropelkami potu. Już, już gotowy jest wysforować się i ostatnim wysiłkiem dopaść mety, gdy Żwirska, zamiast szukać obsługi przy długim blacie po prawej, czego się wszyscy spodziewaliśmy, zostawia pana w blokach startowych, i jest przy „naszej” kasie! On coś mruknął. Pozostali dwaj spuścili oczy. W twarz Baronowej spogląda tylko kasjerka. My jej nie widzieliśmy. Kasjerka jednak nie pozwala sobie na żadną reakcję. Bezczelność Białej Damy jakby tonie w miejskiej dżungli. Pan, któremu wydarto tak ordynarnie liderowanie, sprawia wrażenie, jakby machnął ręką. Po paru minutach kobieta opuszcza stanowisko i widzimy jej twarz. Zastanawiamy się, czy jest ona godna wybaczenia owej bezczelności, bądź niefrasobliwości, czy nie. Sądząc po urodzie (hm…) raczej rzecz w bezczelności. Jakakolwiek nasza reakcja leżałaby poniżej godności. Porównań do Beaty Tyszkiewicz brak…

Konkluzja jest następująca: Znana jest mi tylko jedna instytucja w Kętrzynie, gdzie obsługa w razie konfliktu oczekujących na załatwienie sprawy, kulturalnie aczkolwiek stanowczo interweniuje. Jestem im wdzięczny.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.