Felietony

Gdzie jest człowiek?

Jerzy lengauerNie będę używał słów „powinno się”, „trzeba było”, „należałoby” i tym podobnych. Żadnych własnych „mądrości”. Każdy niech oceni sam, ponieważ uważam, że zapewne pojawią się racje bardzo różne. Mnie jest tylko żal. Ot, taka sobie odrobina współczucia.

W ubiegłym tygodniu rozpoczął się remont w pewnej państwowej instytucji w centrum miasta. Że często tamtędy przechodzę, to widziałem, iż prace trwały także w weekend. Znaczy, że wszystkim zależy na szybkim zakończeniu. To oczywiście zrozumiałe. Instytucja państwowa wszakże. Obiekt użyteczności publicznej bardzo. W tejże placówce nie zamknięto drzwi przed petentami. Godziny pracy rozpoczynali jednocześnie urzędnicy przyjmujący petentów i panowie majstrowie. Petenci wchodzili ze swoimi sprawami, majstrowie wkraczali z narzędziami i materiałami. Farby i takie tam… Panie urzędniczki nie były zadowolone. Choć to mało wyjaśnia. Mało kto byłby zadowolony. Podziwiam, że nie były wściekłe. Napisałbym, że raczej z ich oczu wyzierały rozżalenie, zmęczenie, jakaś forma rezygnacji, ale, o dziwo, pomieszana z determinacją. Cóż się dziwić? Jak można nie mieć żalu, jeśli po paru minutach od przyjścia do pracy diabli biorą schludny strój, na włosach i skórze osiada wszechobecny gruby, szary pył, w nosie wierci, w gardle drapie, spojówki łzawią i pieką. Obowiązki zaczynać należy od dokładnego wytarcia monitora i klawiatury.

Otworzyć okien się nie da, bo interesanci wchodzą, co chwila. Przeciąg dla skrzętnie ułożonych w odpowiednich konfiguracjach dokumentów byłby jak Katrina dla Nowego Orleanu. O ludziach nie wspominając. Panie zapewne już po południu znalazłyby się u laryngologów, zaś petenci pomstowaliby na to, że przeciąg wychłodzi natychmiast ich spocone twarze i szyje. Cóż, dokumenty, zatem należy po prostu strzepywać co chwila. Ubrania oczyści wiatr po wyjściu na zewnątrz. Gorzej z pracownicami urzędu. Muszą zostać. Zostać muszą także majstrowie. Wyobrażam sobie, że marzą, żeby ten remont przeprowadzany był letnią porą, gdy można wszystkie okna i drzwi pootwierać na oścież, a jeszcze lepiej w pustych pomieszczeniach. Podwójna, może i potrójna praca. Do zwykłych obowiązków funkcjonariuszek publicznych dochodzi pakowanie i rozpakowywanie wszystkiego, co tylko w tej instytucji jest potrzebne do pracy. Prawie każda sprawa interesanta wymaga sięganie do worków, kartonów, szukania w innym pomieszczeniu, które akurat w tej chwili nie jest remontowane. Wszystko wśród unoszących się chmur kurzu i pyłu. Z tych chmur nie spadnie orzeźwiający deszcz. A przydałby się, żeby oczyścić powietrze od zniewalającego, natrętnego zapachu farby. Trochę dłuższa kolejka a wszyscy zaczynamy narzekać na ból głowy, lekkie nudności. Machinalnie strzepujemy biały pył z rękawów, wycieramy dłonie, przecieramy twarz. A wokoło „Uwaga! Świeżo malowane”. Cóż, o odrobinę współczucia, proszę. I zrozumienia dla nieuniknionych pomyłek…

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.