Podróże małe i duże > Gruzja – Armenia – Górski Karabach 2014–2015

Erywań (Armenia)

W końcu nadszedł czas, aby zwiedzić stolicę Armenii. W Erywaniu mieszka ponad milion osób, czyli jakieś 35% wszystkich Ormian zamieszkujących ojczyznę. Na zobaczenie najciekawszych miejsc mieliśmy zaplanowane półtora dnia. Moim skromnym zdaniem to aż nadto jak na to miasto. Cóż stolica Armenii nie jest ani zachwycająco piękna, ani specjalnie klimatyczna – jest po prostu przeciętna. Mimo to posiada kilka ciekawych miejsc, które przy dobrym rozplanowaniu można zwiedzić szybko i sprawnie.

Katedra św. Grzegorza Oświeciciela znajdowała się najbliżej naszego hostelu, wiec od niej rozpoczęliśmy zwiedzanie. Jest to nowy obiekt, którego budowa zakończyła się w 2001 roku. Charakteryzuje się sporymi rozmiarami, jest największym kościołem w stolicy. W środku mało ciekawy.

Katedra św. Grzegorza Oświeciciela (Armenia)Katedra św. Grzegorza Oświeciciela (Armenia)Muzeum Historyczne na Placu Republiki (Armenia)

Kolejnym miejscem na naszym szlaku był główny plac w Erywaniu – Plac Republiki. Można tam zobaczyć najbardziej okazałe gmachy administracji państwowej, Muzeum Narodowe, Hotel Mariott i oczywiście tańczącą fontannę. Przechodziliśmy przez to miejsce dosyć wcześnie, ruch był więc niewielki. Większość budowli wzniesiona jest z tego samego materiału – pomarańczowego tufu. Ciekawy jest zegar na jednym z budynków, który trafił tu z Moskwy w 1941 roku.

Po opuszczeniu placu poszliśmy jedną z bocznych uliczek do jakiejś ormiańskiej sieciówki na śniadanie. Zamówiliśmy po omlecie i jakiejś zupce. Tego dnia czułem się już dobrze i apetyt zaczął dopisywać. Nie wiem, czy to z powodu wczorajszych przebojów, czy dlatego że było ciepło i parno, piłem za trzech. Od rana do wieczora chyba ze trzy litry soku z mango i trochę coli.

Kaskady

Po śniadanku udaliśmy się w kierunku kaskad. Najpierw jednak minęliśmy ładny budynek opery znajdujący się w niewielkim, acz przyjemnym parku. Erywańskie kaskady, to jedna z najbardziej charakterystycznych wizytówek miasta. Mimo że wciąż są w budowie i do końca jeszcze sporo brakuje to i tak prezentują się rewelacyjnie. Na placu przed kaskadami znajduje się wystawa najróżniejszych rzeźb – taka galeria pod chmurką. Same kaskady to jedno wielkie muzeum sztuki nowoczesnej, każdy kolejny poziom to nowe muzeum i kolejne rzeźby. Dla miłośników tego rodzaju sztuki to istny raj. My do nich nie należymy, więc tylko pooglądaliśmy sobie dzieła wolno stojące i udaliśmy się dalej.

Opera (Armenia)Kaskady (Armenia)1 Kaskady (Armenia)Kaskady (Armenia)Kaskady (Armenia)Widok z Kaskad (Armenia)

Na szczycie kaskad żonka postanowiła przysiąść w cieniu i podziwiać słabo widoczny tego dnia Ararat, a ja odskoczyłem nieco od naszego szlaku zobaczyć budynek Matenadaranu. Jest to najważniejsze muzeum w Armenii, dla Ormian prawdziwy skarb narodowy. Mieści się tam zbiór ksiąg ormiańskich zbieranych na przestrzeni wieków przez mnichów, księży i inne osoby. Wiele z nich było ukrywanych w jaskiniach czy zakopanych w ziemi, by nie zniszczyli ich obcy władcy. Ormianie pozbawieni przez wiele lat własnego państwa właśnie w języku i księgach upatrywali nadziei na przetrwanie narodu i kultury. Od roku 1962 patronem Instytutu jest Mesrop Masztoc (361–440) – twórca alfabetu ormiańskiego. Jego pomnik można zobaczyć przed budynkiem muzeum. Pomimo iż jest to żelazny punkt wszystkich wycieczek zorganizowanych, jakoś nie mogłem się przemóc, by zobaczyć, co kryje ta skarbnica. Stare księgi i manuskrypty napisane po ormiańsku, to nie to, co lubię oglądać, ale sam budynek był ciekawy.

Matenadaran (Armenia)Pomnik Matki Armenii (Armenia)Widok na Erywań z Parku Zwycięstwa (Armenia)

Nieco ponad kaskadami wznosi się brzydki pomnik przyjaźni Armeńsko-Radzieckiej. Wysoka szara iglica jest dobrym punktem orientacyjnym, nic więcej dobrego o tym pomniku powiedzieć się nie da.

5 Autor w Parku Zwycięstwa (Armenia)Sztuczne jezioro w Parku Zwycięstwa (Armenia)

Po drugiej stronie ulicy znajduje się Park Zwycięstwa. Jest to rozległy teren, gdzie największą atrakcją jest monumentalny pomnik Matki Armenii, umieszczony na wysokim cokole, który spełnia jednocześnie rolę muzeum wojskowego. Sam pomnik jest typowy dla miast byłego ZSRR, podobny stoi w Tbilisi czy Kijowie. Matka Armenia trzyma w dłoniach pokaźny miecz, którego ostrze skierowane jest w stronę Turcji. Kraju, którego Ormianie nie cierpią na równi z Azerbejdżanem. Dookoła pomnika ustawione są różne zabytkowe militaria. Przy pięknej pogodzie pewnie doskonale widać z tego miejsca Ararat. W tamtym dniu widok był średni. Poza pomnikiem w parku można zobaczyć pozostałości po dawnym wesołym miasteczku oraz niewielkie sztuczne jeziorko. Znajdują się tam również ujęcia wody pitnej, które w ciepłe dni są jak znalazł.

Twierdza Erebuni

Z tego miejsca do kolejnej atrakcji – Twierdzy Erebuni, był kawał drogi, wiec podjechaliśmy tam taksówką (1000 AMD). Miasto-twierdza Erebuni zostało założone przez króla urartyjskiego Argisztiego I w 782 roku p.n.e. Miało chronić północną granicę państwa w Dolinie Ararat. Zostało opuszczone przez Urartyjczyków w VI wieku p.n.e. w obliczu zagrożenia ze strony Persów. Po prawie dwuwiekowym panowaniu perskim w dolinie miasto-twierdza zostało opuszczone i zapomniane. Odkryto je na nowo dopiero pod koniec XIX wieku. W związku z tym, że na miejscu Erebuni znajduje się obecnie stolica Armenii, starożytne miasto często jest utożsamiane z Erywaniem. Mieszkańcy szczycą się tym, że ich miasto powstało wcześniej niż Rzym. Jest to nieco naciągana teoria, ale dzięki temu miejscu jakieś tam podstawy do takich wniosków mają.

Przed Muzeum Erebuni (Armenia)1 Przed Muzeum Erebuni (Armenia)Przed Muzeum Erebuni (Armenia)

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od niewielkiego muzeum prezentującego znaleziska z Erebuni lub ich kopie. Następnie udaliśmy się na wzgórze Arin Berd, na którym ulokowana jest twierdza. Ruiny są dobrze zachowane. Dodatkową atrakcją są rekonstrukcje dawnych domostw i ściany z urartyjskimi malowidłami. Gdzieniegdzie można zobaczyć bloki kamienne z pismem klinowym. Jak dla mnie jest to główna atrakcja Erywania.

Urartyjskie zabytki w Erebuni (Armenia)Urartyjskie zabytki w Erebuni (Armenia)Urartyjskie malowidło w Erebuni (Armenia)Pismo klinowe w Twierdzy Erebuni (Armenia)

Po zwiedzeniu twierdzy pojechaliśmy na główny dworzec kupić w końcu bilety na jutrzejszy pociąg do Batumi, który odjeżdżał o 15:30. Tym razem był otwarty. Nasza radość szybko się jednak skończyła, otóż do kupienia biletów potrzebne były paszporty, które oczywiście leżały sobie na dnie plecaka w pokoju...

Na szczęście było metro, dzięki któremu w ciągu niecałych trzydziestu minut dostarczyłem je na stację. Do wyboru mięliśmy dwa rodzaje przedziałów: dwuosobowy (drogi) i czteroosobowy (do zaakceptowania cenowo). Wybraliśmy tańszą opcję. Pan sprzedający bilety powiedział, że zrobi tak, żebyśmy byli zadowoleni. I rzeczywiście, wyprzedzając nieco wydarzenie, powiem, że nikogo nie dokooptowano do nas i przez całą drogę jechaliśmy sami. Z biletami w plecaku mogliśmy kontynuować zwiedzanie.

5 Ulica Abowiana (Armenia)Kościół Katoghike (Armenia)

Ponownie znaleźliśmy się na Placu Republiki. Naszym celem była słynna Ulica Abowiana. Warto tam zerknąć ze względu na fajny klimat, jaki tam panuje. Jest sporo knajpek, restauracji i co krok można zobaczyć jakieś instalacje artystyczne, rzeźby czy murale, które zresztą w Erewaniu są powszechne. Najciekawszym zabytkiem na tej ulicy jest najstarszy kościół w mieście – kościół Katoghike z XVIII wieku. Sowieci w latach trzydziestych planowali jego zniszczenie jednak protesty mieszkańców i środowiska naukowego uchroniły zabytek.

Pająk przed kinem Moskwa (Armenia)Błękitny Meczet (Armenia)

Innym ciekawym budynkiem jest zabytkowe „Kino Moskwa”, przed którym stoi wielki metalowy pająk. Po powrocie na Plac Republiki skierowaliśmy się do pięknego Błękitnego Meczetu.

W XVI wieku, podczas panowania Imperium Safawidów, szyizm został uznany za religię panującą w Persji, a tym samym na terytorium dzisiejszego Erywania. Meczet został zbudowany w 1765 roku przez perskiego gubernatora Hosejna Alego Chana jako miejsce piątkowego kazania. Istniała przy nim medresa (szkoła koraniczna). Gdy Rosjanie przejęli Erywań w 1827 roku, Błękitny Meczet był największym z ośmiu meczetów w mieście. W czasach ZSRR, po 1931 roku, meczet zamknięto i urządzono w nim muzeum miejskie. Ponownie zaczął pełnić funkcje religijne po odzyskaniu przez Armenię niepodległości. Jest uważany za symbol dobrosąsiedzkich stosunków między Iranem a Armenią. W latach 1996–1999 został odrestaurowany z funduszy irańskich. Jego barwna kopuła i zdobny minaret przyciągają wzrok z daleka. W samym meczecie są dwie sekcje – jedna dla mężczyzn, druga dla kobiet. Podczas naszej wizyty w środku nie było nikogo.

Po drugiej stronie ulicy znajduje się okazała hala targowa, która jeszcze niedawno pełniła funkcję bazaru miejskiego. Obecnie znajduje się tam nowoczesne centrum handlowe, gdzie można znaleźć kilka różnego rodzaju restauracji. My wybraliśmy pizzerię.

Gdzieś w Erywaniu (Armenia)Gdzieś w Erywaniu (Armenia)Cicernakaberd (Armenia)Wieczny ogień w Cicernakaberd (Armenia)Bez komentarza (Armenia)Bez komentarza (Armenia)

Na sam koniec zostawiliśmy sobie miejsce o symbolicznym znaczeniu dla wszystkich Ormian. Cicernakaberd – Pomnik ludobójstwa Ormian w 1915 roku. Pojechaliśmy w to miejsce w setną rocznicę tamtych wydarzeń. Kompleks pomnikowy składa się z trzech elementów – obelisku o wysokości 44 metrów, dwunastu pochylonych pylonów otaczających kręgiem wieczny ogień oraz ściany pamięci o długości stu metrów z nazwami miejscowości, z których pochodziły ofiary ludobójstwa. Miejsce to znajduje się na peryferiach miasta, panuje tu cisza i spokój, które sprzyjają zadumie.

Fabryka koniaku „Ararat”

Ostatni dzień w Armenii rozpoczęliśmy od wizyty na tradycyjnym Ormiańskim bazarze, który został przeniesiony z hali obok Błękitnego Meczetu w pobliże stacji metra Zoravar Andranik. Jest to ogromna hala, raczej wątpliwej urody, w której handluje się najróżniejszymi dobrami spożywczymi. Stragany, budki i sklepiki znajdują się również na zewnątrz obiektu, szczelnie go otaczając. Jako że przyszliśmy tam z samego rana, sprzedawcy dopiero rozkładali się ze swoim towarem. Z produktów spożywczych było tam wszystko, co człowiekowi potrzebne. Kupiliśmy kilka drobiazgów jako prezenty dla rodziny i ruszyliśmy dalej.

Fabryka koniaku Ararat (Armenia)Fabryka Araratu (Armenia)

Tego dnia głównym i w zasadzie jedynym punktem zwiedzania była fabryka koniaku „Ararat”. Budynki fabryczne znajdują się po obu stronach rzeki Hrazdan. Łączy je kolejna atrakcja turystyczna – piękny Most Zwycięstwa. Fabryka, którą można zwiedzać, znajduje się dalej od centrum. Widać ją z daleka. Jest to pięknie utrzymany budynek z wielkim napisem „Ararat”. Bilet kosztuje 4500 AMD i jak na standardy Armenii to droga wejściówka. Turyści indywidualni, zwiedzają fabrykę z przewodnikiem lub przewodniczką, gdy zbierze się jakaś grupka. W naszym przypadku wyglądało to tak, że od wejścia do fabryki do rozpoczęcia zwiedzania upłynął jakiś kwadrans.

Koniak „Ararat” produkowany jest od 1887 roku. Wytwarzany jest według metody tradycyjnej z białych winogron. Obecnie marka, jak i fabryki są w rękach francuskich. Wytwarza się tam koniak, który jakościowo przewyższa wszystkich swoich konkurentów. W sprzedaży jest kilka rodzajów „Araratu”. Najpopularniejsze są trzy i pięcioletnie. Nieco droższe są sześcio, siedmio i dziesięcioletnie. Jednak prawdziwi koneserzy kupują jeszcze starsze. Najstarszymi oferowanymi handlowo koniakami są 75 letnie zwane „Arka Noego”. Popularny jest koniak o nazwie „Dvin”. Ten dziesięciolatek stał się sławny za sprawą Winstona Churchilla, który od konferencji Jałtańskiej pił go w ilościach hurtowych. Wujek Stalin zapewniał stałe dostawy. Przyznam się, że będąc w Armenii, próbowałem trzy, pięcio i dziesięcioletniego „Araratu” i ten ostatni był faktycznie najlepszy, choć reszta też świetnie wchodziła.

Beczka Pokoju (Armenia)Kto ma ochotę (Armenia)Idealny prezent dla ludzi z nadmiarem gotówki (Armenia)

Podczas wycieczki nie brakowało Polskich akcentów. W jednej z sal były beczki podarowane znamienitym gościom odwiedzającym fabrykę. Wśród nich byli: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski. Każdy z nich ma tam swój zapas koniaku. Podobno beczka pana Kwaśniewskiego jest już pusta, ale nie udało mi się tego sprawdzić.

Najsłynniejsza beczka w fabryce poświęcona jest konfliktowi w Górskim Karabachu. Zostanie ona otworzona, kiedy w Arcachu zapanuje pokój. Inną ciekawostką są najstarsze okazy w kolekcji, które z racji wieku muszą być przechowywane w szklanych butelkach. Z beczek podobno corocznie odparowuje jakiś procent zawartości. Jeżeli wierzyć etykietce to najstarsze egzemplarze pochodzą z początku XX wieku. Ciekawe ile taka butelka by kosztowała.

Na końcu wszyscy uczestnicy wycieczki zostali zaproszeni na degustację trzy i dziesięcioletniego koniaku. Osobiście uważam, że za 4500 AMD za wstęp mogliby nalać do kieliszków nieco więcej (było na jeden łyk), ale może się nie znam. Generalnie wizyta w fabryce to fajna sprawa, która pozwala prześledzić cały proces powstawania tego trunku oraz produkcji beczek dębowych, które są nieodzowną częścią „Araratu”. Warto, polecam.

Beczka Lecha Wałęsy (Armenia)Desustacja koniaku (Armenia)

Do odjazdu pociągu mięliśmy jeszcze cztery godziny. Wykorzystaliśmy więc ten czas na dobry obiad i ostatnie zakupy przed opuszczeniem Armenii. Zostawiliśmy sobie 10 000 AMD na kolację w wagonie restauracyjnym. Później się okazało, że wagonu restauracyjnego nie doczepiono (ponoć jeździ tylko przez wakacje).

Powrót do Batumi

Pociąg do Batumii (Armenia)Trasa z Erywania do Batumi wiedzie długą i mocno okrężną trasą przez Giumri, Wanadzor, Tbilisi i Gori. Patrząc na mapę, można się zastanawiać, dlaczego nie ma pociągów jadących przez Achalciche. Byłoby dużo bliżej i szybciej. Cóż może kiedyś powstanie taka trasa, na razie czekała nas wielogodzinna podróż – na miejscu mięliśmy być około szóstej rano.

Jak już wcześniej wspomniałem, byliśmy sami w przedziale. Tam czekały już na nas dwa komplety pościeli, cztery wody mineralne w wersji gazowanej i zwykłej i jakieś drobne słodycze. Ze swoich zapasów mięliśmy Ormiańska wódkę i coca-colę – na tę podróż w sam raz.

Bardzo lubię jeździć nocnymi pociągami, zwykle się w nich wysypiam lepiej niż w różnych hostelach. Tym razem było jednak inaczej. Pierwsza sprawa było mniej miejsca niż w analogicznych pociągach na Ukrainie. Po drugie tej nocy musieliśmy przekroczyć granicę z Gruzją. Wydawało nam się, że to będzie czysta formalność – szybko i sprawnie – nic z tego. Pierwszy postój nie był długi, kontrola paszportowa i pajechali. Dziesięć minut później kolejna – tym razem zabrano nam paszporty. Pociąg pojechał dalej. Po godzinie jazdy, kiedy niemal pogodziliśmy się z utratą dokumentów i z wolna zasypialiśmy – kolejny postój. Kolejna celniczka, która tym razem przetrzepała nam bagaże i oddała paszporty. Gdy ruszyliśmy ponownie w drogę, nie byliśmy pewni, ile jeszcze razy będą nas budzić i coś sprawdzać. Na szczęście to był koniec, ale i tak noc była już zryta. Na sam koniec podróży konduktor obudził nas, ponieważ dojeżdżaliśmy do celu – a jazdy było jeszcze ponad półtorej godziny. Można się było wkur...

Dariusz Maryan
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.