Podróże małe i duże > Egipt – Nilu dar

Egipt, Hurghada, Morze Czerwone, łabędzie i króliki

Hurghada

Hurghada- plaża

Obok Kairu i Sharm El-Sheik, Hurghada jest jedną z głównych baz turystycznych Egiptu. Ma własny międzynarodowy port lotniczy, rozległe plaże i morze z rafami. Architektura miejska mało urozmaicona: dominują hotele i bazary/sklepiki/markety. Ludność żyje, na oko, w kiepskich warunkach. Liche jednopiętrowe domeczki z drewnianymi okiennicami, obdrapane bloki, widziałam też coś na kształt osiedla slumsów. Najgorzej jest zaraz przy wjeździe do Hurghady – sterty śmieci na ulicach, prowizoryczne straganiki z rzucającą się w oczy tandetą dla turystów, wszędzie pełno piachu i wyschnięte kikuty palm. W dzielnicy hotelowej niewiele lepiej. Idąc chodnikiem można się natknąć na wystającą z pokaźnej dziury masę kabli, przewodów i fragmentów kanalizacji. Widać jednak, że miasto się rozwija – przypomina jeden wielki plac budowy. Wszędzie rusztowania, dobudówki i fundamenty powstających budynków. W efekcie: jeszcze więcej piachu.

HurghadaHurghadaHurghada- okolice hoteluHurghada- okolice hoteluHurghada-meczet
Hurghada- plaża

Na egipskich drogach szaleństwo: zero znaków drogowych, przejść dla pieszych, sygnalizacji. Za to dużo aut o sprawnych klaksonach. W Egipcie trąbią często, głośno i z zamiłowania. Zatrąbi taksówka, by upewnić się, że na pewno nie chcesz się nią przejechać. Zatrąbi van wypchany po brzegi Arabami, którzy pragną wyrazić swój zachwyt nad urodą przechodzącej nieopodal bladej turystki. Zatrąbi samochód osobowy, bo jakiś gruchot zajedzie mu drogę [w Egipcie nie używa się kierunkowskazów– wystarczy klakson i sprawne hamulce]. Zatrąbi cysterna, przewożąca podejrzane chemikalia. Tak dla zasady. Bodaj jedyną widoczną formą hamowania temperamentu arabskich kierowców są progi zwalniające, ustawiane dosłownie co kilka metrów – nawet na ruchliwej ulicy w centrum miasta.

Hurghada- plażaHurghada- plażaMorskie stworyMorskie stworyMorskie stwory

Hurghada jest brzydkim miastem. Zadbane i w miarę wypielęgnowane są tylko hotele i ich najbliższa okolica (powtarzam: najbliższa). Wrażenie robią też meczety, przypominające trochę zamki z „Baśni z tysiąca i jednej nocy”. Cała reszta nie zachwyca, delikatnie mówiąc. Jedynym atutem (i to atutem niezaprzeczalnym!) Hurghady jest morze: przepiękne. Krystalicznie czyste i lazurowo błękitne, tętniące życiem Morze Czerwone. Ludzie wchodzą do wody w specjalnych butach, po pierwsze ze względu na miejscami kamieniste, miejscami żwirowe dno, po drugie – z obawy przed jeżowcami, skorupiakami, małymi kałamarnicami i galaretowatymi meduzami [ponoć niegroźne]. No i rafy koralowe – piękno nie do opisania. Nic dziwnego, że w Hurghadzie średnio co 10 m natyka się człowiek na diving center.

Morskie stwory
Morskie stwory- jezowce Hurghada- meczet

Uwagi końcowe

Poziom natręctwa egipskich handlarzy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie da się spokojnie przejść ulicą – jeśli chcą, żebyś kupił chustę, to bez pytania owiną ci nią głowę i zaczną przyduszać, aż w końcu kupisz, byle tylko zaczerpnąć tchu. Obstawiają wszystkie punkty turystyczne i czają się przy wyjściach. W Karnaku, Świątyni Hatszepsut i Dolinie Królów zabudowa jest tak sprytnie pomyślana, że jedyna droga ku wyjściu prowadzi przez mini-bazar z pamiątkami. Przed fabryką alabastru pracują małe dzieci: na oko sześcioletni chłopczyk lawiruje wśród autokarów sprzedając figurki, po czym fachowym ruchem dłoni pomaga kierowcom bezpiecznie wyjechać na drogę. Egipcjanie żyją głównie z turystyki. Nietrudno się przekonać, że to niepewna i w gruncie rzeczy mało dochodowa forma zarobku. W Hurghadzie rozmawiam z Ahmedem (sprzedawcą) na temat interesów. Ahmed wzdycha i zaczyna tłumaczyć: kilka lat temu jego sklep odwiedzało miesięcznie średnio tysiąc turystów, teraz – maksymalnie dwustu. – Economic crisis – wyjaśnia, kiwając smutno głową. Z kolei Mohamed, którego poznaję podczas rejsu po Morzu Czerwonym, dorabia jako instruktor nurkowania, poza sezonem natomiast uczy angielskiego w miejscowej szkole językowej. Mówi w trzech językach, kilka razy w roku wyjeżdża do Europy i cały czas się uczy. – Turystyka to bardzo niepewne zajęcie, ciężko z tego wyżyć. Jednego dnia złamiesz nogę i nie masz po co wracać do pracy. – tłumaczy.

Egipskie Czarne Berety
Egipski room serviceMorze Czerwone- rejs statkiemMorze Czerwone- rejs statkiemMorze Czerwone- rejs statkiemMorze Czerwone- rejs statkiem
Egipski room service

Nic więc dziwnego, że wszędzie i za wszystko chcą w Egipcie napiwków [słynny arabski bakszysz]. Za zdjęcia: z wielbłądem, osłem, Arabem w cywilu tudzież nie (nawet policjanci życzą sobie wynagrodzenia za poświęcone turystom dwadzieścia sekund pozowania). Za pomoc w zwiedzaniu o którą nikt nie prosił: w ruinach starożytnych świątyń czają się przewodnicy-amatorzy, którzy na siłę wciągną cię w jakiś zapomniany zaułek i zaczną łamanym angielskim tłumaczyć znaczenie hieroglifów na ścianach. Za papier toaletowy w, bezpłatnej poniekąd, toalecie na lotnisku (swoją drogą, port lotniczy w Hurghadzie bardziej przypomina mi Halę Targową we Wrocławiu). Za wspomniane już kawałki tektury do wachlowania umęczonego lica. No i oczywiście za obsługę w hotelu. Prawdę powiedziawszy, wrażenie zasłużenie wydanych pieniędzy odczuwa się tylko po powrocie do wysprzątanego i udekorowanego pokoju, w którym zostawiło się uprzednio 20 funtów egipskich (równowartość 2,5 euro). Egipscy sprzątacze to wirtuozi w tworzeniu z ręczników wymyślnych figur. Przodują w łabędziach, chociaż raz zrobili nam również królika ;).

Morze Czerwone- rejs statkiemEgipski room serviceEgipski room serviceHurghada- portMorze Czerwone- rejs statkiem

Że Araby to „psy” na baby – „psy”, którym się nie ufa – wie (albo się dowie) każda zagraniczna turystka, odwiedzająca jakikolwiek kraj arabski. Można sobie poczytać rozliczne artykuły na temat seks-wakacji Polek/Rosjanek/Czeszek/innych. Można przejrzeć internetowe fora o płomiennych wakacyjnych romansach z Arabami. Można tym bardziej pooglądać zdjęcia arabskich Don Juanów na specjalnych, utworzonych przez zdradzone Polki, fotoblogach. I żeby nie było, że sama wieszam psy na Arabach: zdarzyło mi się spotkać miłych, inteligentnych i bez złych zamiarów. Nie mam też absolutnie żadnych rasistowskich uprzedzeń względem narodu arabskiego.

Morze Czerwone- rejs statkiem
Morze Czerwone- rejs statkiemHurghada

W dużym skrócie: lepiej się nie nabierać na Egipt z kolorowych pocztówek i turystycznych katalogów. Można się dość mocno rozczarować, zirytować i zasmucić. Nie da się jednak zaprzeczyć, że starożytne ruiny i świątynie egipskich bogów jakiś swój urok mają – dla koneserów. I na koniec, po raz ostatni przestrzegam: darujcie sobie Egipt w lecie ;).

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.