Kultura

Dzika przyroda na ścianach Galerii Kętrzyńskiego Centrum Kultury

Od ponad tygodnia w sali na drugim piętrze Kętrzyńskiego Centrum Kultury oglądamy wystawę pokonkursową BBC Wildlife Magazine i londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Na ścianach kilkadziesiąt zdjęć w dużych formatach, takich, że bez problemu podziwianie ich można traktować jak wizytę w muzeum malarstwa. Więcej dowiecie się Państwo ze szczegółowej i napisanej wyraźnym tekstem informacji tuż przed wejściem do Galerii. Ponadto dostępny jest folder informujący o wystawie. A broszurka, choć to słowo nieadekwatne, szczególna: osiem zdjęć wystawowych, jedno z najcudowniejszych jest tłem wewnątrz niej, zaś trzy niezwykłe portrety bohaterów wystawy zdobią okładki.

Otwarcie wystawy już się nie powtórzy. Ja nie mam zamiaru tego w tym tekście opisywać. Proszę żałować. I nie rzecz w napojach, ciastkach, błyskach fleszy i penetrującej telewizyjnej kamery oczywiście. Są dwie rzeczy, których Państwo nie znajdziecie, omijając otwarcie jakiegokolwiek kulturalnego wydarzenia. Mianowicie głosu tych, którzy wystawę otwierali, czyli panów z ramienia Kętrzyńskiego Centrum Kultury i Agencji Zegart, odpowiedzialnej za tournée wystawy po Polsce. Druga rzecz to wszakże jeszcze większy snobizm, pewnie niektórzy pomyślą. Chodzi o rozmowy, wymianę spostrzeżeń, podzielenie się odbiorem, zwracanie wzajemnie na szczegóły, które potrafią umknąć, także podzielenie się wiedzą. Wejść, milczeć i kontemplować fotograficzne satori, czy przyrodnicze katharsis można każdego następnego dnia.

Dzika przyrodaDzika przyroda

Rozmach siedemdziesięciu zdjęć, artystyczny i tematyczny, wydaje się ogromny. Kompletnie nieadekwatny do ilości fotografii czy powierzchni pomieszczenia. Ma się wrażenie, że gość chodzi po wielu pomieszczeniach, odwiedza przeróżne, któreś już tam z kolei sale tematyczne. Właśnie jak na przykład w madryckim Thyssen-Bornemisza Museum albo paryskim Muséum National D’Histoire Naturelle. Otóż to, ten rozmach! Ot, sobie pomyślałem, że ech tam, dzika przyroda, trochę Puchalskiego, trochę pewuenowskich przyrodniczych encyklopedii z lat siedemdziesiątych i na dodatek National Geographic. Nic z tych rzeczy! Wycyzelowane, wysublimowane, wyczekane (najpewniej wysiedziane i wyleżane z nadzieją na odpowiedni wschód albo zachód słońca i wejście w oko aparatu bohatera takiego czy owego, bo wizyta przecież niezapowiedziana), w większości chyba nie dotknięte dłonią sztucznej inteligencji, fotografie zapraszają.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.