Państwo, polityka, społeczeństwo...

Czy prowincja daje szansę na rozwój młodym ludziom?

Julita wiąże swoją przyszłość ze stolicą, choć tęskni za rodzinnymi stronami i bliskimi. Liliana – jej siostra – chce wrócić do miejscowości, z której pochodzi. Po skończonych studiach pedagogicznych będzie szukać pracy w naszych okolicach. Marek studiuje i pracuje, zbiera pieniądze na otwarcie własnego biznesu na prowincji. Czy absolwenci wyższych uczelni znajdą miejsce dla siebie w naszym powiecie? Czy widzą swoją przyszłość na naszym terenie? Czy powiat ząbkowicki jest przygotowany na powrót ludzi wykształconych i czy na nich czeka?

Jak podaje Powiatowy Urząd Pracy w Ząbkowicach Śląskich: „według stanu na dzień 31 maja 2011 roku liczba bezrobotnych wynosi 5414 osób, w tym 2607 kobiet. W strukturze bezrobocia dominują poprzednio pracujący przed rejestracją 4436, w tym 2022 kobiet, natomiast 978 osób dotychczas nie pracowało. W okresie sprawozdawczym zarejestrowało się 430 osób, w tym 189 kobiet”.

W drugim kwartale zarejestrowanych osób bezrobotnych z wyższym wykształceniem było 373, z policealnym i średnim zawodowym 1245, po liceum ogólnokształcącym 525, z wykształceniem zasadniczym zawodowym 1488, a z gimnazjalnym i podstawowym 1606. Tyle statystyk. W porównaniu z pierwszym kwartałem bezrobocie spadło wśród każdej z klasyfikowanych grup.

Młodzi ludzie wychowywani na naszym terenie, którzy uczęszczają do naszych placówek edukacyjnych i są szkoleni za pieniądze samorządów lokalnych, wyjeżdżają. Jak pokazują statystki coraz więcej młodzieży po zakończeniu ścieżki edukacyjnej migruje za granicę lub do większych miast w poszukiwaniu chleba. Są tacy, którzy wrócili. Nasza Redakcja zapytała co było powodem powrotu, czy nasz teren daje im szansę na rozwój, czy zapewnia pracę po skończonych studiach, jakie są ich plany na przyszłość i czy wiążą je z naszym terenem.

Liliana i Julita są siostrami. Siostrami zupełnie różnymi. Obie skończyły studia, ale wybrały inne drogi życiowe.

Julita

Julita wiąże swoją przyszłość ze stolicąW Warszawie mieszkam od lutego 2011 roku. Regularnie bywałam w stolicy jednak od stycznia 2010.

Dlaczego się przeprowadziłam? Z miłości. Bynajmniej nie do miasta, a do mężczyzny. To jednak nie jedyny, ale główny powód. Od momentu rozpoczęcia studiów wiedziałam, że nie chcę mieszkać czy pracować w rodzinnej miejscowości ani nawet w powiecie.

Prosty powód – brak perspektyw, możliwości samorozwoju czy poszerzania horyzontów. To wyłącznie moja subiektywna ocena.

Studia we Wrocławiu były furtką. W tym czasie często odwiedzałam Kraków, Poznań, Trójmiasto. I już wiedziałam, że miasto to jest to.

Warszawa zawsze jawiła mi się jako betonowy twór, zakorkowany i głośny. Krzywiłam się na samo wspomnienie o stolicy, bo uważałam, że nie ma tu nic ładnego, że to miejsce nie dla mnie. A jednak znalazłam tutaj coś dla siebie. To miasto każdego dnia tętni życiem, rozwija się i oferuje szereg ścieżek rozwoju swoim mieszkańcom – rdzennym i napływowym.

Nie ma czasu na nudę, każdy znajdzie coś dla siebie, jeśli tylko wie co to jest i chce tego czegoś poszukać. Po trudnym początku – dwumiesięcznym poszukiwaniu pracy i walce z samą sobą, by nie wrócić do domu, udało mi się znaleźć w stolicy coś co mnie w niej zafascynowało. Kluby, kawiarnie, koncerty, teatry, prelekcje, debaty i dyskusje toczone w centrach kultury i sztuki… potocznie mówiąc, do wyboru do koloru. Człowiek nie żyje jednak samą rozrywką. Warszawa to też większa ilość miejsc pracy i większe zarobki. Łatwiej gdzieś się zahaczyć i szukać lepszej alternatywy zarobku.

Warszawa okazała się dla mnie cudem, cudem nad Wisłą. Po pięciu miesiącach życia tutaj odkryłam, że to nie tylko szare blokowiska, zgiełk i pęd. Są tu miejsca piękne, urokliwe i niezwykłe, którymi można się zachwycić. Mojej Prowincji nie porzucę jednak nigdy. I kiedyś wrócę, bo nigdzie indziej nie jest tak pięknie i dobrze jak w miejscu rodzinnym.

Liliana

Liliana chce wrócić w nasze stronyPo dobrze zdanej maturze w ZSP im. Juliana Lubienieckiego w Kamieńcu Ząbkowickim postanowiłam złożyć papiery na uczelnię. W grę wchodził tylko Uniwersytet Opolski. Zostałam przyjęta na trzyletnie studia pierwszego stopnia na kierunku pedagogika praca socjalna. Po obronie tytułu licencjata postanowiłam kontynuować moją edukację na dwuletnich magisterskich studiach uzupełniających, także na kierunku pedagogika o specjalności pracownik służb społecznych. W czerwcu tego roku szczęśliwie udało mi się obronić tytuł magistra i uzyskać dyplom ukończenia uczelni wyższej.

Doświadczenie zawodowe zdobywałam na praktykach, w czasie wolontariatu czy też hospitacji terenowych, które były w programie nauczania.

Podczas studiów podjęłam się pracy, ale nie była ona związana z zawodem. Obecnie przebywam jeszcze w Opolu, gdzie nadal pracuję, lecz mam w planach powrót w rodzinne strony. Moja decyzja spowodowana jest chociażby tym, że nie wyobrażam sobie nie spróbować sił i nie pomagać ludziom z mojego regionu. Na tym polega mój wyuczony zawód pracownika socjalnego. Mam nadzieję, że w znalezieniu pracy ludziom z wyższym wykształceniem pomaga w pełni urząd pracy. Absolwentów pracy socjalnej lub studiów związanych z zawodem pracownika służb społecznych jest mało w naszym regionie.  Możliwe, że jest to związane z tym, iż kierunki o takich specjalnościach stały się modne i zauważalne od niedawna.

Wrócić też chcę ze względu na rodzinę, jak na razie w Opolu mnie nic nie trzyma. A jak wiadomo rodzina jest najważniejsza. Nie jest także powiedziane, że nie wyjadę w przyszłości do większego miasta, może nawet wrócę do Opola. Na razie chcę spróbować sił tutaj. Jeśli nie znajdę pracy związanej z moim zawodem w czasie, jaki sobie dałam, to mam plan B...

Lena

Po skończonej edukacji w III Liceum Ogólnokształcącym wyjechałam na wymarzone studia do Wrocławia. Dziś skończyłam IV rok na Politechnice Wrocławskiej na wydziale architektury. Po skończeniu studiów nie wiążę swojej przyszłości z Ząbkowicami, choć są bliskie memu sercu. Nie znajdę tutaj pracy w swoim zawodzie. Niezwykle przykre jest dla mnie to, że miejsce, w którym żyłam i wychowywałam się oraz skąd pochodzą moi dziadkowie i rodzice, nie zapewni mi dobrego startu w dorosłe życie. Marzę o wybudowaniu domu tutaj i dojazdach do Wrocławia, ale to będzie uciążliwe. Na razie chcę pozostać w mieście.

Studia we Wrocławiu to niewątpliwie piękny okres w moim życiu. To miasto z pewnością sprzyja poszerzaniu własnych horyzontów, poszukiwaniu własnego ja, odkrywaniu nowych zainteresowań i poznawaniu nowych ludzi. Ale za każdym razem, gdy wracam do domu to czuję, że czegoś jednak nie ma w tym miejscu. Nie ma starych przyjaciół z dzieciństwa, spotkań przy ognisku do rana, wspólnych wypadów pod namiot, spacerów po parku do późna, oglądania filmów w kiepskiej wersji pożyczonych od kolegów (ale i tak w niczym to nie przeszkadzało, bo można było wspólnie spędzić czas).

Nie jest ważne gdzie będę mieszkać w przyszłości, ale z kim i kto będzie chciał wpadać do mnie na kawę o dowolnej porze dnia i nocy.

Marek

Gdy nadchodzi czas końca pewnego etapu w życiu, człowiek musi odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie – co dalej?

W moim przypadku był to koniec roku szkolnego i zbliżające się matury, a odpowiedź na to pytanie wcale nie była taka prosta. Większość znajomych postanowiła według prostego schematu iść na studia do Wrocławia i tam zaznać studenckiego życia. Z racji, że finansowa sytuacja moich rodziców nie była najlepsza, a wizja próby „przeżycia” kolejnego tygodnia w wielkim mieście nie dawała mi spać po nocach, doszedłem do wniosku, że rozsądnym rozwiązaniem będzie zarobkowy wyjazd za granicę. Nie zwlekając, już po maturze z polskiego odbyłem pierwszą, i jak się potem okazało ostatnią, rozmowę kwalifikacyjną dotyczącą mojej pracy w Anglii. Nie ukrywam, że miałem dużo szczęścia, jedno wysłane CV, jedna rozmowa i to w dodatku z pozytywnym skutkiem.

Nie minął miesiąc jak znalazłem się w Londynie w mojej pierwszej w życiu pracy. Plan był prosty – przepracować rok, zarobić trochę kasy i wrócić, by rozpocząć studia we Wrocławiu. Jego prostota była jednak zgubna. Po kilku miesiącach samotnego życia w innym kraju podjąłem decyzję o powrocie do Polski. Brak znajomych, rodziny i moich górzystych krajobrazów był silniejszy.

Kolejnym etapem w życiu okazał się Wrocław. To tutaj rozpocząłem poszukiwania swojej ścieżki życiowej. Niestety, jak na razie nie do końca określonej. Mieszkam tu już kilka lat, poznałem tu swoją dziewczynę, z którą mieszkam, studiuję zaocznie, mam niezłą pracę, która pozwala mi na godne życie i spełnianie swoich zachcianek, lecz ciągle czegoś mi brakuje. Wrocław jest niewątpliwie miastem, które daje młodemu człowiekowi ogromne możliwości rozwoju i wiele perspektyw. Życie towarzyskie, imprezy, koncerty itp. zatrzymują tu na stałe wielu przyjezdnych. Doceniam to, co daje mi to miasto, ale niestety to nie wystarcza.

 Całe życie mieszkałem w małym górskim miasteczku, gdzie można powiedzieć, że każdego się znało, a bliskość i piękno otaczającej przyrody odcisnęły swoje piętno na mnie i nie ukrywam, że dziś mi tego bardzo brakuje. Nie oznacza to jednak, że zamierzam  już teraz powracać w rodzinne strony. Pomieszkam jeszcze trochę we Wrocławiu, skończę studia, odłożę trochę pieniędzy i zastanowię się jak ułożyć sobie życie gdzieś na prowincji. Wiem, że to nie będzie łatwe i zdaję sobie sprawę, że nawet tytuł, dyplom nie pomogą mi  w znalezieniu dobrze płatnej pracy. Dlatego będę próbował otworzyć własny biznes, może na przykład jakiś dobry bar lub restaurację. Pomysłów mam wiele. Potrzebuję tylko jeszcze trochę czasu na zebranie środków do ich realizacji.

Marta

W podsumowaniu i ja zabiorę swój głos, ponieważ dobro naszej lokalnej społeczności leży mi na sercu, utożsamiam się z tymi, którzy musieli wyjechać za granicę lub do większych miast w poszukiwaniu źródeł zarobku, ponieważ nasz region nie zapewnia ich młodym ludziom. Lokalny rynek pracy jest niezwykle ubogi, co wpływa na bezrobocie (owszem statystyki wskazują, że udaje nam się je zwalczyć, jednak migracja ludności ma wpływ na spadek stopy bezrobocia). Powiat w związku z tym starzeje się. Nieliczni decydują się na powrót. Ja wróciłam i zdaję sobie sprawę, że Wrocław – miasto, w którym studiowałam – zapewniłby mi o wiele lepsze perspektywy, pole do działania, tam szybciej bym się rozwijała. Jestem jednak lokalną patriotką i wierzę w to, że ciężką pracą i zaangażowaniem w to, co robię mogę osiągnąć wiele. Miałam też to szczęście, że pracy w zawodzie nie szukałam zbyt długo.

Marta Kilian
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.