Podróże małe i duże > Skarpety i Sandały. Niekompetentny przewodnik po Polsce

Zdobycie Kołobrzegu, część I

Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące, My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające! Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali, A nas burza nie odstrasza, ni szum groźny morskiej fali. Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie, A my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!

Rozdział I – Śladami Krzywoustego

Zdobycie KołobrzeguUrlop, urlop, urlop. A jak urlop to przygoda i egzotyka. Coś szalonego. Opuścić granice powiatu, wyruszyć w nieznane dzikie i egzotyczne tereny. Tak. Nie mylicie się. Naszym celem są okolice Kołobrzegu w najbardziej zapomnianym przez Boga województwie zachodniopomorskim. Droga nad ocean Bałtycki obfituje w liczne atrakcje: a to tak zwane bramki wybudowane 2000 lat temu przez Celtów i połączone sprytnie autostradą A4, a to Tesco w Świebodzinie, które powstało przed Chrystusem.

Rozdział II – Wojna o ujście Odry

Udało mi się potwierdzić hipotezę prof. D. Uppa, że Morze Bałtyckie leży 20 metrów poniżej poziomu morza. Tubylcy mili. Gdy dasz napiwek, klaskają w uda, wołając z uśmiechem: „aj waj aj waj”. Ale to jeno pozory. Naprawdę gotują zasadzkę. Do fileta wpychają złośliwie ości, a na kwaterze lądujesz bracie z... Niemcami. Na szczęście znam sztukę samoobrony (autorka Wanda Coniechciała). Pokój zabarykadowałem i obłożyłem czosnkiem. Teraz strugam osinowy kolek. Jest wieczór. Uwaga... Coś się zaczyna... Muszę kończyć... Bębny... Słychać bębny. Nadchodzą...

Rozdział III – Filet

Noc przetrwałem. Moment krytyczny nastał, gdy wypuścili jaskiniowego trolla, ale udało się. Pytacie, po czym poznać Niemca na plaży. To proste. Noszą charakterystyczne trupie główki na czarnych mundurach.

Na plaży panuje typowa wojna pozycyjna. Obie strony okopały się i czekają na sygnał. Siły niemieckie charakteryzują się krzesełkami, natomiast Polacy sytuują swe okopy wyżej, na wydmach. Ja okopałem się według wszelkich zasad, otoczyłem parawanem, wykopałem fosę i postawiłem ostrokół. Żywcem mnie nie wezmą. Powoli napływają z południa siły polskie, głównie Ślązacy, spychając z wolna Niemców na zachód w kierunku Dźwirzyna.

Sprawdziłem też stan kolei pomorskich na linii Trzęsacz – Pogorzelica. Bardzo sprytni ci Pomorzanie. Otóż zrobili kolejkę wąskotorową, dzięki czemu Erika Sztajnbach nie wjedzie tu swym pancernym pociągiem. Sprawdziliśmy też stan taboru w Gryficach. Parowozy mają się dobrze.

Czas na kącik kulinarny. My z południa zajadamy pstrąga i solonego śledzia, natomiast najbardziej popularna ryba nad Bałtykiem to FILET. Przybiera różne kształty i smaki. Zwykle ma ości.

I na koniec trochę nauki. Udało mi się potwierdzić śmiałą i kontrowersyjną tezę, której autorem jest szwedzki profesor Nizznad Skandynawii, a która brzmi: „pytanie o smak morskiej wody, słony czy słodki, traci znaczenie, gdy zagryzasz glonami”. Howgh.

Rozdział IV – Kryptonim Sanrajs

Sytuacja taktyczna: Polaków coraz więcej, ale i Niemcy ściągają odwody. Od Sztabu przyszła informacja, że jutro rusza potężna ofensywa z Kołobrzegu. Kryptonim Sanrajs.

Rys historyczny. Germanie przyszli cholera wie skąd i obalili Cesarstwo Rzymskie. Generalnie dzielą się na dużych i małych. Tych dużych stworzył Saruman w Isengardzie. Noszą charakterystyczne wąsiki. Urukhaje.

Kącik kulinarny. Gofry... Zwykłe bezpieczne i, zdawałoby się, neutralne światopoglądowo gofry w istocie niosą ze sobą faszystowską narodową ideologię. Czy ktoś z Was zwrócił uwagę, że te niewinne kwadraciki to zakamuflowane i sprytnie ukryte swastyki?! Dodam, że również na plaży niejedna Helga ubrała stringi układające się w Haken Krojce! (cytat za Łukasz Sojka),

W restauracji napotkałem Litwinów. Dociekałem, czy przynależą do laudańskiej chorągwi i przybyli nam na odsiecz, ale ignorowali mnie i wołali jedynie w swoim języku do pikolaka: „Kałakutas! Kałakutas!”1

Na koniec rozrywka: drepcząc po plaży od Kołobrzegu po Grzybowo, wydeptałem na piasku gigantyczny napis widoczny jedynie z kosmosu na cześć naszych miłościwie nam panujących: Bóg Ojczyzna Honorarium (dotyczy wszystkich partyj po równo). Choć z kosmosu i tak g...no widać. Howgh!

Na marginesie, mija czwarty dzień, a nie widziałem dotąd ani jednego rudego. Przypadek?

Rozdzial IV i pół – Omamy, czyli skarpety i sandały

Kochani. Nie mogę spać. Prawdziwy mężczyzna, król plaży i hetman wydm musi być twardy niczym Minister Macierewicz. Tak. Macie rację. Nie posmarowałem się olejkiem, bo uznałem to za przejaw gejostwa. Spalona do czerwoności skóra piecze jak szatani. Na szczęście ocaliłem stopy, bowiem nie zdjąłem skarpetek. I sandałów. Zresztą i tak mam wachtę. Nie zapominajmy, z kim dzielę kwaterę. Naostrzony kołek i główka czosnku spoczywają przy boku.

Nie śpię już czwartą noc i zaczynam mieć omamy. Widzę na przykład coraz częściej właścicielkę kwatery, która domaga się zapłaty. Staram się ignorować te halucynacje, ewentualnie wpycham jej kosz z brudną bielizna do prania.

Ale do rzeczy. Kołobrzeg. Najstarsze miasto na świecie. Stało już, gdy Sumerowie udomawiali kozę (przez wzgląd na Panie nie będę tu wdawał się w szczegóły), stało, gdy faraon Hejhops wykonywał wstępny szkic piramidy (miłosny akt żyrafy i wielbłąda. Samców). To tutaj Piast Kołodziej obrysował ciupagą zarys tego grodu i rzekł: Gniezno... Stojący najbliżej obrócili go twarzą na północ i nieco zdezorientowani pokazali morze. Wówczas sędziwy Piast rzekł: aha. To nie tu. Po czym oddalił się 300 km na południe i powtórzył operację. Jak twierdzi prof. Litel Honej2, nazwa Kołobrzeg pochodzi od falbanek, którymi niewiasty obszywają bieliznę w koło. Z brzegu. Stąd Koło-brzeg. Muszę jednak podjąć polemikę ze słynnym profesorem, ponieważ falbanki są również na górnej części kostiumu. I już tylko z przodu. Nie wkoło.

Samo miasto jest piękne. Jest tu jeden z cudów świata: najbardziej rażąca po oczach latarnia. W okolicach centrum wszystko już piękne, ale na obrzeżach wciąż widać jeszcze zniszczenia, które dokonały Wojska Boleslawa Krzywoustego podczas zdobywania grodu. Zwłaszcza wokół Polo Marketu.

Kącik kulinarny: picca. Przywedrowała do Polski wraz z królową Bona i początkowo była uznawana za warzywo (stąd: włoszczyzna). Jest to najbardziej kołobrzeskie z kołobrzeskich warzyw... to znaczy z dań. My trafiliśmy na zimną. Ale za to była droga. I niedobra. Polecam. Kibel dla klientów 2 zł, dla innych 4 zł, a dla Niemców 6 zł, chyba że powiedzą „soczewica koło miele młyn”.

Teraz czas na ogłoszenie dla członków Klubu Dendrofila „Dżepetto”: drzewa tu strzeliste, czasem przybierają bardzo nęcące kształty, kora twarda i jędrna, dziuple... jak dziuple. Przybywajcie.

Już jutro zaczyna się Festiwal Sanrajs. Elektronika haus i techno. Wyrazy te pochodzące ze starofenickiego, po polsku oznaczają kolejno: ruja, porobstwo, i – tu nieprzetłumaczalna gra słów opierająca się głównie na genitaliach i kapuście. Hańba dla każdego szanującego się rockera, bluesmana, jazzmana czy metala. Nie wspominając o Kaczyńskim. Bogusławie. Sam Komendant Piłsudski na wieść, że są tacy, którzy słuchają tego g...na, powiedział swoje słynne słowa: „Naród wspaniały, tylko ludzie K...wy”.

Na koniec powiem Wam kochani, że mam szczęście. Gdy leżę na plaży i spojrzę w któraś stronę, zawsze tyłem do mnie stoi pochylony spocony grubas w zsuniętych odrobinę slipach i demonstruje mi „dekolt hydraulika”. Dobranoc.

Rozdział V – Melancholia

Rolnictwo. Podstawa gospodarki i zdrowia. A jeśli uprawa to nawóz. W tym kontekście nadbrzeżne wydmy winny być uznane za najlepiej nawożony teren w Polsce. Z wielkim bólem myślę, ile dobra tu się marnuje ku chwale Ojczyzny...

Dziś rano nie chciała odpalić moja wierna Meganka. Oczywiście domyślacie się, kto za tym stoi... Wczorajszego wieczora dwójka na pierwszy rzut oka niewinnych niemieckich dzieciaków długo kręciła się nieopodal maski. Nie zwróciłem na to uwagi. Zmęczenie. Śmiertelne napięcie i piąty dzień w warunkach bojowych robią swoje. Chwila nieuwagi i młodzi Hitlerjugend dokonali sabotażu. Ale nie martwcie się. Dziś nadszedł czas zemsty. Esencją planu był piach. Co dzień przynosi się z plaży całe tony piachu. Łazienka na kwaterze przypomina już Błędowską Pustynię. Dwie pieczenie na jednym ogniu... Niczym major Hubal rozpocząłem działania partyzanckie. Piach jest już w trybach niemieckiego VV das auto, a łazienka lśni czystością. Dodatkowo wślizgnąłem się do ich kwatery i na wiszącym na ścianie obrazie z kutrem, dorysowałem rybakowi charakterystyczny wąsik.

Na plaży sytuacja bez zmian. Heroldzi wprowadzili do menu orzeszki w karmelu.

Czytam na forach o nowej grze w pokemony. Szukałem ich dzisiaj. Zszedłem kawał plaży, lustrowałem teren lornetką, kopałem w piachu, ale nic. Pustka. Niemcy jeno szwargocą. Taka mną ogarnęła melancholia, że zakupionego w restauracji fileta wrzuciłem z powrotem w sine fale Bałtyku. Płyń rybko na zdrowie. Nawet do Szwecji.

Wuj Happy z podróży

Wuj Happy z podróży
  1. Kałakutas (lit) – indyk.

  2. Prof. Litel Honej – prof. Miodek.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.