Podróże małe i duże > Skarpety i Sandały. Niekompetentny przewodnik po Polsce

Zbrodnia w pensjonacie Wrzos, część II

Rozdział III

Zbrodnia w pensjonacie WrzosNazywam się Marloł. Filip Marloł. Teraz już tylko tego jestem pewien. Dotąd sprawa posiadała wymiar powiatowy. Po ingerencji z samej Warszawy, gigantycznej metropolii Rzeczypospolitej, wielkiej niczym dzielnica Szanghaju, zbrodnia osiągnęła wymiar krajowy, a nawet międzynarodowy…

Po dwóch dniach błąkania udało mi się wydostać z Błędnych Skał. Na szczęście nie na czeską stronę. Nie miałem wystarczającego zapasu tlenu, więc zginąłbym tam marnie. Zataczając się, nie wiem nawet, kiedy wdrapałem się na najwyższy szczyt Gór Stołowych, majestatyczny Szczeliniec (919 m n.p.m. czyli 899 metrów nad poziomem Bałtyku). Głód i pragnienie wywołały omamy. Na szczycie ujrzałem Kwokę i Głowę Konia… Zawrót głowy podciął mi nogi i stoczyłem się bezwładnie, uderzając w końcu karkiem w jakąś skalną formację. Były to słynne sudeckie Skalne Grzyby – skały, które pod wpływem złowrogiego pola siłowego wydzielanego przez niedalekie Czechy przybrały zdeformowane kształty. Wrzeszcząc histerycznie z przerażenia, biegałem wśród tych skalnych potworów, aż wreszcie jakimś cudem trafiłem na powrót do Kudowy…

Doprowadziłem się jak zwykle do porządku, zjadłem wykwintny obiad w najdroższej kudowskiej restauracji o dźwięcznej nazwie Bar Mleczny na ulicy 1 Maja i poszedłem ponownie do Parku Zdrojowego, aby nawodnić się Marchlewskim. Rozejrzałem się.

Kudowa gościła niejednego męża stanu… I żonę stanu. Na parkowych ławeczkach ujrzałem ministra Macierewicza grającego w karty z Michnikiem, Sylvio Berlusconi w Teatrze Pod Blachą opowiadał jakieś pocieszne facecje kilku młodym chichoczącym podlotkom, prezydent Kwaśniewski wraz z prezesem Kaczyńskim nalali sobie całą butelkę mineralnej (Marchlewskiego) – po czym już poza pijalnią dolali zdrowotną wodę do innej butelki wypełnionej już w połowie jakimś tajemniczym płynem i udali się w krzaki, prezydent Władimir Pupin wraz z prezydentem Erdoganem oraz Wiktorem Orbanem grali w salonowca nieopodal pensjonatu Zameczek, czemu przyglądał się leniwie opalający się nieopodal prezydent Obama, a prezydent Fransua Oland zajadał się zachwycony oscypkiem w Ogrodzie Muzycznym. Tylko premier Kamerun przechadzał się samotnie przestraszony, ignorowany ostentacyjnie przez wszystkich pozostałych. Kogoś mi w tym gronie brakowało…

Nazywam się Marloł. Filip Marloł. Teraz już tylko tego jestem pewien. Wątki plączą się i gubią w tej zataczającej coraz szersze kręgi sprawie.

W pensjonacie odnalazłem kolejne ślady. Pierwszy z nich to włos. Rudy, krótki i gruby męski włos. Schowałem go do portfela. Następnie niczym tropiciel śladów Old Szaterhend przebadałem raz jeszcze zaschnięte już ślady roweru. Po głębszej analizie doszedłem do wniosku, że były to dwa rowery. Jeden jechał za drugim. Zatem przestępców było dwóch… Sprytnie. I wreszcie ślad ostatni. Wpadłem na niego dzięki głodowi nikotynowemu. Grzebiąc w popielniczce w poszukiwaniu niedopałka, innymi słowy „pojary” czy też „kiepa” natknąłem się na dwa zmięte bilety lotnicze. Oba łączył jeden punkt docelowy – lotnisko we Wrocławiu. Jeden był z Brukseli, drugi… z Berlina. Na jednym z niedopałków papierosów zauważyłem ślad szminki.

Miałem dotąd w planach rozszerzyć śledztwo na Lądek-Zdrój i Góry Sowie, a nawet na stolicę tej ziemi – Kłodzko, jednak po ostatnich rewelacjach mój siódmy zmysł detektywa skierował mnie prosto do samej potężnej stolicy Dolnego Śląska. Kolebki kultury, prastarego biskupstwa i największego skupiska Łemków w całej Rzeczypospolitej.

Do Wrocławia.

Ostatni wieczór w pensjonacie Wrzos, spędziłem znowu z butelką whisky i cygarem, porządkując w głowie to, co udało mi się ustalić w śledztwie. Guma Donald. Rudy włos. Dwa lotnicze bilety z Brukseli i Berlina. Ślad dwóch rowerów. Ślad damskiej szminki na niedopałku. Niedojedzona parówka… Cykliści i wegetarianie… Andrzej Dupa…

Osiemdziesięcioletnia absztyfikantka zapytała grzecznie, czy może się dosiąść. Udałem, że jestem Niemcem i odparłem z hamburskim nienagannym akcentem:

– Ja nie panimaju…

Po czym uśmiechając się niepewnie, oddaliłem się do swego pokoju. To ja już wolę Czechów.

Rozdział IV

Rankiem, po śniadaniu uregulowałem opłatę za najdroższy apartament w pensjonacie Wrzos. Astronomiczna suma 60zł za osobę + 4 zł opłaty klimatycznej (naliczanej ze względu na niedalekie Czechy i ich pole siłowe) nie powaliła mnie. Dostałem ze stolicy spory zastrzyk gotówki, który rząd uzyskał, zaoszczędzając na podwyżkach dla emerytów. Odpaliłem silnik mojego auta-amfibii i wyruszyłem na północ przez Kłodzko i Niemczę, gdzie polscy wojowie Bolesława spuścili Niemcom solidny wp…ol. Kierunek: Wrocław.

Wrocław… Stolica Dolnego Śląska. Żyje tu ponad 635 tysięcy tubylców z plemienia Dolnych Ślężan. Dwoje z nich jest moimi przestępcami. Miasto jest zbudowane na przecięciu dwóch szlaków – Bursztynowego (muszelkowego) oraz Via Regia – szlaku handlowego ciągnącego się przez całą Europę z Hiszpanii aż po Rosję.

Gdy osiem wieków temu Mongołowie Dżingis Chana lecieli na Legnicę, aby spuścić nam srogi wp…ol, ominęli Wrocław, ponieważ na niebie pojawiło się jakieś dziwne zjawisko. Jak myślę, był to charakterystyczny kształt chmury w kształcie genitaliów, który mnie również udało się swego czasu sfotografować, a który jest dla Tatarów przerażający. 300 lat temu ostatecznie stare słowiańskie miasto dostało się w szpony naszych sąsiadów zza Odry z trupimi główkami na czapkach… Odzyskaliśmy je dopiero 70 lat temu i odtąd trzymamy je mocno.

Moim kontaktem we Wrocławiu był doktor X, a lokal kontaktowy umiejscowiony był w południowej dzielnicy miasta. U niego uzyskałem informację, że poszukiwana przeze mnie dwójka przestępców ma umówione spotkanie w rotundzie Panoramy Racławickiej. Jakże perfidnie.

A więc to tam. Przy najsłynniejszym obrazie batalistycznym na świecie, o którym sam cysorz Franciszek Józef powiedział: „O kur… Imponujące”. Tam zakończy się wreszcie moje śledztwo…

Jak mówi stare polskie przysłowie: gdy jednocześnie zaatakują nas Niemcy i Ruscy, powinniśmy najpierw bić Niemców, ponieważ: najpierw obowiązek, później przyjemność. Obraz przedstawiający jak nasi biją Rusów pod Racławicami, wbija w dumę każdego Polaka. A nad wszystkim wielki i wspaniały, ekskomunikowany przez papieża, jedyny Naczelnik w historii Polski (to znaczy do niedawna jedyny, bo mamy już kolejnego). Kościuszko. W chłopskiej sukmanie. Nam Krakusom szczególnie bliski, u nas wszak na Rynku składał przysięgę, u nas na Sikorniku jest Jego kopiec. Gdy Panoramę Racławicką przenoszono ze Lwowa, sprytni Wrocławianie nie zatrzymali pociągu na dworcu w Krakowie i tak właśnie Panorama trafiła do Wrocławia.

Bilet kosztuje 30 zł. Dla Ruskich 30 Euro. Chyba że powiedzą: „Krym jest Tatarski”. Czechom – na wszelki wypadek – wstęp wzbroniony.

Aby namierzyć przestępców, musiałem wtopić się w tło. Jako zawodowy detektyw muszę być mistrzem kamuflażu. Przebrany w chłopską sukmanę, trzymając postawioną na sztorc kosę, ustawiłem się pod obrazem, na lewo od krzyża w miejscu gdzie kosynierzy szturmowali ruskie armaty. Za moimi plecami Kościuszko wskazywał cel ataku. Stałem się niewidoczny. Poczułem dreszcz oraz zapach krwi i prochu. Zawsze tak reaguję, gdy jestem zbyt blisko sceny batalistycznej. W ostatniej chwili powstrzymałem się, aby nie zakrzyknąć: wiwat Kościuszko! Śmierć Ruskim i biskupowi Massalskiemu!

Nagle, punktualnie o godzinie 16:00, w rotundzie pojawiła się krępa kobieca postać w chuście na głowie i ciemnych okularach. Chwilę po niej pojawił się szczupły mężczyzna w nienagannym garniturze i niemieckim hełmie z czasów II wojny światowej, spod którego widać było modnie przycięte rude włosy. Obie tajemnicze postacie niby przypadkiem oglądając Panoramę, zbliżały się do siebie. Wreszcie stanęły ramię w ramię tuż przede mną. Ujrzałem, jak ich dłonie się złączyły i usłyszałem męski namiętny szept… Zamarłem ze zgrozy. A więc prawda jest bardziej przerażająca, niż myślałem… Byłem już martwy...

Męski szept brzmiał znajomo dla każdego Polaka. Każdy Polak rozpoznawał od razu charakterystyczne „r” wymawiane tym głosem… Każdy wiedział, że dziadek tego jegomościa służył w Wermachcie i stąd ten niemiecki hełm na jego rudej głowie… Każdy wiedział, że jego aktualny dom jest w Brukseli. Ale najstraszniejsze było imię, które męski szept wyjawił. Imię straszne i kojarzące się ze świstem mieczy zakapturzonych postaci na bliskowschodnich pustyniach.

Szept brzmiał:

– Do khoćset… Angela… Iś libe diś.

Tak… A więc to prawda. Angela i Donald mają potajemny romans. Polska i Niemcy. Donald postawiony przed strasznym dylematem niczym krakowska Wanda, która skoczyła 3 kilometry z kopca pod kombinatem do Wisły, ugiął się i oddał niemieckiej zdobywczyni. Upojny łikend spędzony w Sudetach Środkowych, w Kudowie-Zdroju, miał być tajemnicą. Straszną tajemnicą. Niestety zgubiła ich niefrasobliwość. Podczas baraszkowania w męskiej ubikacji popełnili śmiertelny błąd. W miłosnym uniesieniu jedno z nich napisało na ścianie: Andrzej Dupa…

I to ich zgubiło…

Opuszczałem Wrocław z mieszanymi uczuciami. Komplet zebranych przeze mnie dowodów zgubiłem co prawda od razu – wypadł mi już na pierwszych bramkach na A4, ale sprawę postanowiłem przekazać werbalnie bezpośrednio do ogólnopolskiej telewizji ministra Kurskiego, czyli do Kurwizji oraz do samego Adama Michnika, a sam ulotnić się do jednego z egzotycznych krajów – prawdopodobnie na Słowację. Muszę zniknąć na jakiś czas. Nie jestem bezpieczny. Jestem jedynym posiadaczem tajemnicy Donalda i Angeli i jej ciężar mnie przytłacza. Ciężar tajemnicy. Nie Angeli. Jadąc autostradą na wschód, nerwowo spoglądałem w lusterko wsteczne.

Nagle w lusterku ujrzałem za sobą czeską Skodę z dwoma osobami na pokładzie. Po skafandrach zorientowałem się, że to Czesi – nie mogą oni za długo oddychać poza swoim krajem, a u nas w Polsce nie ma winietek. Zza szyby skafandra rozpoznałem twarz jednego z nich. To Cypisek, zawodowy zabójca czeskiego wywiadu… A więc rozpoczyna się gra o życie. Jestem gotowy.

Ale to już całkiem inna historia…

Wuj Happy
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.