Podróże małe i duże > Moje odkrycie Ameryki (Peru – Boliwia – Chile)

Lima, czyli witamy w Peru

MarriottLima de noche

Po dopełnieniu wszystkich formalności dostaliśmy pieczątki do paszportu i mogliśmy oficjalnie powiedzieć: JESTEŚMY W PERU!

Taksówka która zabrała nas z lotniska do hotelu w dzielnicy Miraflores, kosztowała 40 Soli (1 Nowy Sol to równowartość mniej więcej złotówki)! Oczywiście przepłaciliśmy, ale to były nasze pierwsze minuty w nowym kraju. Przez okno samochodu podziwiałem Limę, wszystko było dla mnie takie inne, takie nowe. Miraflores okazała się być bardzo bezpieczną dzielnicą, wszędzie pełno ochrony i nawet nocą można było bez obaw wypuścić się na spacer, więc spacerowaliśmy, jedna knajpa, druga... I już nawet wracaliśmy do hotelu (było koło godziny trzeciej) kiedy nagle usłyszałem przyjemne taneczne dźwięki kubańskiej muzyki. Wiedziałem, że trzeba tam iść, Karolina od razu poparła propozycję i reszta nie miała dużego wyboru.

Cubata
Dirty dancingCubataCubataWymiana koszulekWymiana koszulek

Idąc za muzyką, doszliśmy do bardzo przyjemnego lokalu o nazwie Cubata, na przywitanie dostaliśmy całusa od Kelly (ech ta peruwiańska gościnność), a Karolina wytargowała tańsze piwo (chyba 6s/0.33l), za co miałem zatańczyć z dziewczyną, która tak miło nas witała. Nie protestowałem. Oczywiście Andrea tańczyła o wiele lepiej niż ja.

Kelly, Andrea i KarolinaKellyKelly
Andrea, Witek, Kelly i Doktor

Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy, a zabawa była przednia! Kiedy wracaliśmy, już świtało, ale nam ciągle było mało, więc jeszcze weszliśmy zatańczyć na dachu hotelu. Tak wygląda Lima o 6.30 z dachu hotelu Olimpus na Miraflores (czteroosobowy pokój 50$/dobę). Dobranoc.

Lima o poranku
* * * * *
Widok na PacyfikLimaLima

Rano wybraliśmy się zobaczyć ocean, a następnie nasze kroki skierowaliśmy do centrum (kurs autobusem – 1s), po drodze podziwiając tamtejsze zwyczaje. To niesamowite, ile samochodów i autobusów potrafi się zmieścić na ich drogach.

LimaLimaJedziemy do centrumInca KolaJak jeździć w Limie

Zaskakujące, że nie widzieliśmy po drodze żadnego wypadku, a na wielu skrzyżowaniach zamiast sygnalizacji świetlnej jest wysepka z czymś, co wygląda jak jednoosobowy sklepik Inca Koli z panią policjantką w środku, a czasem bez. Na dodatek nie ma chyba czegoś takiego jak pierwszeństwo przejazdu, dojeżdżając do skrzyżowania, kierowcy po prostu trąbią, pokazując w ten sposób innym, że nadjeżdżają. Możecie sobie wyobrazić, jaki to powoduje hałas. Do tego autobusy nie zatrzymują się na przystanku, facet cały czas wychyla się przez otwarte drzwi i głośno zachęca wszystkich do podróży w oznajmianym przez siebie kierunku, jeśli widzi, że ktoś jest zainteresowany kursem, to się po prostu przy nim zatrzymuje! Oczywiście rozkłady jazdy nie mają w tych warunkach racji bytu.

Dziewczynka w LimieLima
LimaLima

W Peru praktycznie w każdym mieście główny plac nazywa się Plaza de Armas, nie mam pojęcia dlaczego, ale jeśli się zgubicie, to w ciemno możecie pytać Donde esta Plaza De Armas i jeśli tylko nie jesteście na pustyni, to na pewno dostaniecie jakieś instrukcje. Lima może nie jest tak bogata jak Barcelona, ale ma swój urok, sporo ciekawych kolonialnych kamieniczek z pięknymi wykuszami i malowniczymi dziedzińcami.

LimaPalacio de GobiernoPlaza de ArmasClub de la UnionPlaza de Armas

Docieramy do głównego placu, który naprawdę robi wrażenie. Znajdują się tutaj najważniejsze budynki, między innymi Pałac Wicekrólów (Palacio de Gobierno), Pałac Arcybiskupi (Palacio Arzobispal) i kilkakrotnie zniszczona przez trzęsienia ziemi katedra. Najstarszym zabytkiem na placu jest fontanna z brązu, wzniesiona w roku 1650. Jest piękna pogoda, więc na placu jest mnóstwo ludzi, całe rodziny z dziećmi przesiadają na ławkach lub spacerują.

Plaza de ArmasFuente de Agua en la Plaza de ArmasLa Catedral en la Plaza de Armas
Plaza de Armas

Ludzie są bardzo mili i przyjaźni, nieśmiało zacząłem robić zdjęcia bawiącym się dzieciom, nie byłem pewien, jakie będą reakcję, ale okazało się, że martwiłem się niepotrzebnie. Na koniec pozowała mi już cała rodzina! To był pierwszy raz, kiedy bardzo pożałowałem, że nie znam hiszpańskiego!

Plaza de ArmasKatedraZmiana warty przed Pałacem WicekrólówPalacio ArzobispalPlaza de Armas

Weszliśmy pooglądać katedrę od środka, a następnie jeszcze zaliczyliśmy zmianę warty (cambio de guardia) przed Pałacem Wicekrólów. Poznaliśmy kolejnych sympatycznych Peruwiańczyków – Maritza'e z przyjaciółmi, którzy do końca wieczoru byli naszymi przewodnikami po Limie. Jeśli dobrze zrozumiałem to, co mówiła Maritza, to po zmroku policja w Limie nie pracuje, a w związku z tym robi się wtedy niebezpiecznie i lepiej nie włóczyć się tak jak w dzień. Szybko wsiadamy więc do taksówki i wracamy do Miraflores. Kierunek Cubata!

CubataCubata
* * * * *
Szczepan i oceanPacyfik

Przed wyjazdem wybieramy się na zakupy, chcemy kupić między innym kartusze, których nie mogliśmy ze sobą wziąć na pokład samolotu. Po drodze odwiedzamy Park Miłości (El Parque del Amor) i idziemy przywitać się z Pacyfikiem, zanurzyć na chwilę stopy w oceanie.

LimaLimaLimaLimaRybka
Salute

Przez przypadek trafiliśmy do rewelacyjnej knajpki, w której jedliśmy surową rybę! Możecie wierzyć albo nie, ale była rewelacyjna! A do tego wszystkiego bardzo sympatyczna obsługa, my też chyba byliśmy sympatyczni, bo dostaliśmy darmową kolejkę pisco (ichniejsza wódka). Zresztą wszędzie, gdzie mówiliśmy, że jesteśmy Polakami (sommos Polacos) byliśmy bardzo mile witani. Za pięć porcji ryby, mate de coca i kolę, a także pyszny sok nie pamiętam z czego, zapłaciliśmy w sumie jedynie 137 soli. W każdym razie, jeśli będziecie na Miraflores, to gorąco polecam: CORTEZ, Jr. San Martin 465. Gorące pozdrowienia dla pani ze zdjęcia.

Restauracja CortezRestauracja Cortez
LimaNa południe

Kartusze były po 25 soli, wbrew temu, co słyszeliśmy, wszystko można tutaj kupić, więc po prostu nie ma sensu zabierać tego z kraju, np. zamiast brać ze sobą czapkę, lepiej przywieść ją sobie z Peru jako pamiątkę, zamiast brać 10 koszulek, lepiej wziąć dwie, a kupić na miejscu.

Wracamy do hotelu po plecaki i jedziemy na terminal autobusowy, bilet do Ica kosztuje 26 soli. W autobusie po drodze można oglądać film, ale mnie bardziej interesuje to, co za oknem. Lima liczy sobie 8 mln mieszkańców, jak widać część tych ludzi mieszka w slumsach na obrzeżach miasta. Droga jest szeroka, dobrej jakości, a przy niej pomysłowe przydrożne reklamy.

ReklamaZachód słońca
Witold Wieszczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.