Kącik poezji > Znani i nieznani – klasycy poezji na świecie

Albert Samain (1858–1900 r.)

Albert SamainAlbert Samain (1858–1900 r.) – francuski poeta zaliczany do kierunku literackiego symbolizmu. Osierocony przez ojca, kiedy miał 14 lat, zmuszony był przerwać szkolną naukę i zająć się zarabianiem na życie. Imał się różnych zajęć, był m.in. maklerem i pośrednikiem w sprzedaży cukru. W 1883 r. wyjechał do Paryża, gdzie szybko włączył się aktywnie w nurt życia literackiego. Z dużym uznaniem wśród czytelników i krytyków literackich został przyjęty jego tom wierszy „Au jardin de l'infante” (W ogrodzie infantki, 1893). Potem wydał „Aux flancs du vase (Na krawędzi kielicha, 1898) i „Le chariot d'or” (Złoty rydwan, 1900), który był jego ostatnim, wydanym za życia tomem wierszy.

Duża popularność nastąpiła już po jego śmierci, co zaowocowało wieloma wznowieniami wcześniej wydanych tomów, często uzupełnianych o nieznane wcześniej utwory. Pozostający początkowo pod dużym wpływem twórczości Charlesa Baudelaire'a z czasem ewoluował w kierunku poezji nurtu elegijnej i był obok François Coppée najbardziej cenionym przez krytykę literacką francuskim poetą schyłku XIX wieku. Jego wiersze były też wykorzystywane jako teksty popularnych piosenek oraz stały się inspiracją dla dzieł malarskich i rzeźbiarskich.

Po polsku znany jest tylko jeden wiersz Alberta Samain pt. „Wiosenny wieczór” w przekładzie Bronisławy Ostrowskiej, opublikowany w jej autorskiej, dwutomowej antologii: „Liryka francuska” (Wyd. J. Mortowicz, Kraków 1911, Seria: Pod Znakiem Poetów). Publikowane tutaj moje przekłady ukazują się po raz pierwszy.

Ryszard Mierzejewski

Musique sur l'eau Oh! Écoute la symphonie; Rien n'est doux comme une agonie Dans la musique indéfinie Qu'exhale un lointain vaporeux; D'une langueur la nuit s'enivre, Et notre cœur qu'elle délivre Du monotone effort de vivre Se meurt d'un trépas langoureux. Glissons entre le ciel et l'onde, Glissons sous la lune profonde; Toute mon âme, loin du monde, S'est réfugiée en tes yeux, Et je regarde tes prunelles Se pâmer sous les chanterelles, Comme deux fleurs surnaturelles Sous un rayon mélodieux. Oh! Écoute la symphonie; Rien n'est doux comme l'agonie De la lèvre à la lèvre unie Dans la musique indéfinie...Albert Samain

Muzyka na wodzie Ach! Posłuchajcie symfonii, Bo nic nie jest tak słodkie agonii W nieokreślonych tonach muzyki, Które mgliście w dal się unoszą. Ona w tęskne noce się odurza, A nasze serca wyzwala Z monotonnego wysiłku życia, Bo umiera się tęskną śmiercią. Ślizgamy się między niebem a falą, Ślizgamy się pod księżyca głębią. Jestem daleko od świata całą duszą, W twoich oczach ukrytą. I patrzę na twoje źrenice Pod najcieńszą struną, w zachwycie, Jak na dwa kwiaty nadnaturalne, Pod promieniejącą melodią. Ach! Posłuchajcie symfonii, Bo nic nie jest tak słodkie agonii, Od ust do ust zjednoczeni W nieokreślonych tonach muzyki...tłum. Ryszard Mierzejewski

Larmes Larmes aux fleurs suspendues, Larmes de sources perdues Aux mousses des rochers creux; Larmes d'automne épandues, Larmes de cors entendues Dans les grands bois douloureux; Larmes des cloches latines, Carmélites, Feuillantines... Voix des beffrois en ferveur; Larmes, chansons argentines Dans les vasques florentines Au fond du jardin rêveur; Larmes des nuits étoilées, Larmes de flûtes voilées Au bleu du pare endormi; Larmes aux longs cils perlées, Larmes d'amante coulées Jusqu'à l'âme de l'ami; Gouttes d'extase, éplorement délicieux, Tombez des nuits! Tombez des fleurs! Tombez des yeux! Et toi, mon cœur, sois le doux fleuve harmonieux, Qui, riche du trésor tari des urnes vides, Roule un grand rêve triste aux mers des soirs languides.Albert Samain

Łzy Łzy z kwiatów zawieszonych Łzy ze źródeł utraconych W mchach skał wydrążonych Łzy z jesiennych odłogów leżących Łzy z rogów rozbrzmiewających W wielkich lasach cierpiących Łzy łacińskich dzwonów Z karmelickich surowych zakonów... Z dzwonnic dziękczynnych głosów Łzy piosenek argentyńskich W basenach florenckich Na dnie śpiącego ogrodu Łzy nocy gwiaździstych Łzy fletów ochrypłych W błękitnym rozmarzeniu Łzy długorzęsych koralików Łzy wylewnych kochanków W przyjaciela sercu. Urocze i zapłakane krople ekstazy, Opadajcie noce! Opadajcie kwiaty! Opadajcie oczy! A ty, moje serce, bądź delikatnym, harmonijnym nurtem rzeki, Która bogatym skarbem wyschła w urnach pustyni, Krąży głębokim snem smutnych mórz i po nocach tęskni.tłum. Ryszard Mierzejewski

Nuit blanche Cette nuit, tu prendras soin que dans chaque vase Frissonne, humide encore, une gerbe de fleurs. Nul flambeau dans la chambre - où tes chères pâleurs Se noieront comme un rêve en des vapeurs de gaze. Pour respirer tous nos bonheurs avec emphase, Sur le piano triste, où trembleront des pleurs, Tes mains feront chanter d'angéliques douleurs Et je t'écouterai, silencieux d'extase. Tels nous nous aimerons, sévères et muets. Seul, un baiser parfois sur tes ongles fluets Sera la goutte d'eau qui déborde des urnes, Ô Soeur! et dans le ciel de notre pureté Le virginal Désir des amours taciturnes Montera lentement comme un astre argenté.Albert Samain

Biała noc Tej nocy włożysz pieczołowicie kwiaty, Drżące i mokre jeszcze, do każdego wazonu, A drogie mi bladości na twoim policzku Zapadną znów jak sen w opary lekkiej mgły. Aby oddychało swobodnie całe nasze szczęście, Na smutnym pianinie, na którym nasze łzy drżą, Twoje dłonie będą śpiewać, jak anioły cierpią, A ja będę słuchał tego, spokojnie i w ekstazie. Tak będziemy się kochać, w ciszy i ciemnościach, Czasem złożę pocałunek na twych smukłych palcach. Będzie kroplą wody, która z wazonu wypłynie. Ach, Siostro! Nasza czystość na niebie widoczna, Jak cichych miłości dziewicze pragnienie, Ukazuje się wysoko jak srebrna gwiazda. tłum. Ryszard Mierzejewski

Keepsake Sa robe était de tulle avec des roses pâles, Et rose pâle était sa lèvre, et ses yeux froids, Froids et bleus comme l'eau qui rêve au fond des bois. La mer Tyrrhénienne aux langueurs amicales. Berçait sa vie éparse en suaves pétales. Très douce elle mourait, ses petits pieds en croix; Et, quand elle chantait, le cristal de sa voix Faisait saigner au cœur ses blessures natales. Toujours à son poing maigre un bracelet de fer, Où son nom de blancheur était gravé „Stéphane” Semblait l'anneau rivé de l'exil très amer. Dans un parfum d'héliotrope diaphane Elle mourait, fixant les voiles sur la mer, Elle mourait parmi l'automne... vers l'hiver... Et c'était comme une musique qui se fane...Albert Samain

Keepsake* Jej sukienka była w różowe pasy, z tiulu, I różowe były jej usta, a jej oczy chłodne, Chłodne i błękitne jak woda, śpiąca głęboko w lesie, Jak Morze Tyrreńskie w przyjaznym rozmarzeniu. Koiła swoje rozrzucone życie w słodkich płatkach. Bardzo słodko umarła, z maleńkimi stopami na krzyżu. A kiedy śpiewała, to kryształki jej czystego głosu Spływały krwią do serca w jej wrodzonych ranach. Trzymała w chudej piąstce bransoletkę z metalu, Na której wyryto jego imię „Stefan”, pismem delikatnym Jak w nitowanej obrączce, na jego gorzkim wygnaniu. W zapachu heliotropu, prawie bezwonnym, Umarła, stawiając żagle na morzu, Umarła w środku jesieni... na zimowym szlaku... I była jak muzyka w zaniku...tłum. Ryszard Mierzejewski

* keepsake – ang. pamiątka, upominek – przyp. R. M.

Soirs (I) Calmes aux quais déserts s'endorment les bateaux. Les besognes du jour rude sont terminées, Et le bleu Crépuscule aux mains efféminées Éteint le fleuve ardent qui roulait des métaux. Les ateliers fiévreux desserrent leurs étaux, Et, les cheveux au vent, les fillettes minées Vers les vitrines d'or courent, illuminées, Meurtrir leur désir pauvre aux diamants brutaux. Sur la ville noircie, où le peuple déferle, Le ciel, en des douceurs de turquoise et de perle, Le ciel semble, ce soir d'automne, défaillir. L'Heure passe comme une femme sous un voile; Et, dans l'ombre, mon cœur s'ouvre pour recueillir Ce qui descend de rêve à la première étoile.Albert Samain

Wieczory (I) Przy cichych, pustych wybrzeżach śpią łodzie, Prace żmudnego dnia zakończone już zostały, A błękitny zmierzch w dłoniach zniewieściałych Przybrał kształt płonącej rzeki, co metal walcuje. Rozpalone warsztaty rozluźniają swoje imadła, A wiatr rozplątuje dziewczęce warkocze Przy złotych, świecących oknach rozbiegane, Rozrywa w tanich diamentach ubogie pragnienia. Nad ciemniejącym miastem ludzie rozpinają żagle, Niebo jest pełne słodyczy, turkusowe i perłowe, Niebo wydaje się, tego jesiennego wieczoru, zanikać. Czas, jak kobieta pod woalką, przechodzi ukryty, A w cieniu moje serce otwiera się, aby pozbierać To, co pochodzi ze snu pierwszej gwiazdy.tłum. Ryszard Mierzejewski

Soirs (II) Le Séraphin des soirs passe le long des fleurs... La Dame-aux-Songes chante à l'orgue de l'église; Et le ciel, où la fin du jour se subtilise, Prolonge une agonie exquise de couleurs. Le Séraphin des soirs passe le long des cœurs... Les vierges au balcon boivent l'amour des brises; Et sur les fleurs et sur les vierges indécises Il neige lentement d'adorables pâleurs. Toute rose au jardin s'incline, lente et lasse, Et l'âme de Schumann errante par l'espace Semble dire une peine impossible à guérir... Quelque part une enfant très douce doit mourir... Ô mon âme, mets un signet au livre d'heures, L'Ange va recueillir le rêve que tu pleures.Albert Samain

Wieczory (II) Wieczorami Anioł przechodzi wzdłuż kwiatów... Pani ze Snów śpiewa przy organach w kościele, A niebo kradnie końcówkę dnia dla siebie, Przedłuża agonię jego niezwykłych kolorów. Wieczorami Anioł przechodzi między sercami... Panny nieskalane na balkonie pijają miłość wiatru, A na kwiatach i na dziewiczym niezdecydowaniu Śnieg osiada swoimi uroczymi bladościami. Wszystkie róże znużone pochylają się w ogrodzie, A dusza Schumanna w przestrzeni wędruje, Wydaje się mówić, że bólu nie można zapomnieć, Gdzieś blisko bardzo słodkie dziecko musi umrzeć... Ach, moja duszo! Włóż zakładkę do księgi czasu, Anioł pozbiera sen, który doprowadza cię do płaczu.tłum. Ryszard Mierzejewski

Soirs (III) Le ciel comme un lac d'or pâle s'évanouit, On dirait que la plaine, au loin déserte, pense; Et dans l'air élargi de vide et de silence S'épanche la grande âme triste de la nuit. Pendant que çà et là brillent d'humbles lumières, Les grands bœufs accouplés rentrent par les chemins; Et les vieux en bonnet, le menton sur les mains, Respirent le soir calme aux portes des chaumières. Le paysage, où tinte une cloche, est plaintif Et simple comme un doux tableau de primitif, Où le Bon Pasteur mène un agneau blanc qui saute. Les astres au ciel noir commencent à neiger, Et là-bas, immobile au sommet de la côte, Rêve la silhouette antique d'un berger.Albert Samain

Wieczory (III) Błękitne niebo znika jak blado złota woda jeziora. Myślę, że płynie w stronę równiny, koło pustyni, Gdzie w rzadkim powietrzu i w bezgłośnej chwili Wielką smutną duszą nocy się wylewa. Tymczasem, tu i tam, pokorne światła już się zapalają. Wielkie, złączone parami woły, powracają na drogach, A starcy w czapkach, wspierając podbródek na rękach, Przed drzwiami swych chat ciszę wieczoru wdychają. Żałosny krajobraz z dzwonem wołającym na mszę I zarazem prosty, jak tkliwe malarstwo prymitywne, Gdzie Dobry Pasterz prowadzi na rzeź białego baranka, A gwiazdy na czarnym niebie śniegiem zaczynają opadać I tam na szczycie zamarłego w bezruchu wybrzeża Postać starożytnego pasterza ze snu zaczyna się wyłaniać. tłum. Ryszard Mierzejewski

Il est d'étranges soirs... Il est d'étranges soirs où les fleurs ont une âme, Où dans l'air énervé flotte du repentir, Où sur la vague lente et lourde d'un soupir Le cœur le plus secret aux lèvres vient mourir. Il est d'étranges soirs, où les fleurs ont une âme, Et, ces soirs-là, je vais tendre comme une femme. Il est de clairs matins, de roses se coiffant, Où l'âme a des gaietés d'eaux vives dans les roches, Où le cœur est un ciel de Pâques plein de cloches, Où la chair est sans tache et l'esprit sans reproches. Il est de clairs matins, de roses se coiffant, Ces matins-là, je vais joyeux comme un enfant. Il est de mornes jours, où las de se connaître Le cœur, vieux de mille ans, s'assied sur son butin, Où le plus cher passé semble un décor déteint, Où s'agite un minable et vague cabotin. Il est de mornes jours las du poids de connaître, Et, ces jours-là, je vais courbé comme un ancêtre. Il est des nuits de doute, où l'angoisse vous tord, Où l'âme, au bout de la spirale descendue, Pâle et sur l'infini terrible suspendue, Sent le vent de l'abîme, et recule éperdue! Il est des nuits de doute, où l'angoisse vous tord, Et, ces nuits-là, je suis dans l'ombre comme un mort.Albert Samain

To dziwne wieczory... To dziwne wieczory, gdy kwiaty są jak dusza, Gdy w znużonym powietrzu z żalem spływają, Gdy na wolnej i ciężkiej fali wciąż wzdychają, A najbardziej skryte serca na ustach umierają. To dziwne wieczory, gdy kwiaty są jak dusza, A ja w te wieczory jestem wrażliwy jak kobieta. To jasne poranki, gdy róże czeszą swoje włosy, Gdy dusza raduje się w wodzie pomiędzy skałami, Gdy serce jest w niebie z wielkanocnymi dzwonami, Gdy ciało jest bez skazy, a umysł poza przywarami. To jasne poranki, gdy róże czeszą swoje włosy, A ja w te poranki jestem jak dziecko radosny. To ponure dni, gdy poznaje się będąc zmęczony Serce, siedząc od tysiącleci nad swoją zdobyczą, Gdy najdroższa przeszłość wydaje się wyblakłą ozdobą, I tylko dla kiepskiego i próżnego komedianta podnietą. To ponure dni, gdy poznaje się ciężar, będąc zmęczony, A ja w te dni jestem jak starzec przygarbiony. To niepewne noce, gdy niepokój cię dręczy, Gdy dusza jest częścią końcowej spirali, Blady w niekończącej się strasznej niepewności, Cofasz się przerażony, czując wiatr z otchłani. To niepewne noce, gdy niepokój cię dręczy, A ja w te noce jestem w cieniu jak w śmierci obręczy.tłum. Ryszard Mierzejewski

Extase Mon cœur dans le silence a soudain tressailli, Comme une onde que trouble une brise inquiète; Puis la paix des beaux soirs doucement s'est refaite, Et c'est un calme ciel qu'à présent je reflète En tendant vers tes yeux mon désir recueilli. Comme ceux-là qu'on voit dans les anciens tableaux, Mains jointes et nu-tête, à genoux sur la pierre, Je voudrais t'adorer sans lever la paupière, Et t'offrir mon amour ainsi qu'une prière Qui monte vers le ciel entre les grands flambeaux. Ta respiration n'est qu'un faible soupir. Dans la solennité de ta pose immobile, Seul, le rythme des mers gonfle ton sein tranquille, Et sur ton lit d'amour, d'où la pudeur s'exile, La beauté de ton corps fait songer à mourir...Albert Samain

Ekstaza Moje serce drgnęło w ciszy niespodziewanie, Jak wzburzona niespokojną bryzą morska fala. Potem piękna chwila miłych wieczorów wracała I ten spokój nieba, który się teraz ode mnie oddala, Kierując ku twoim oczom skupione pragnienie. I jak można to na starych rycinach zobaczyć, Ze splecionymi dłońmi, gołą głową, klęcząc na kamieniu, Chciałbym cię adorować, nie podnosząc nawet oczu I dając ci moją miłość, a także modlitwę, w ofiarowaniu, Aby potem między wielkimi świecami ku niebu unosić. Twój oddech nie jest tylko formą żałosnej skargi, W uroczystej nieruchomej pozie twojego ciała Spokojne piersi wzbierają niczym morska fala, A na łożu miłości, gdzie jesteś wstydliwie wygnana, Piękno twojego ciała przypomina mi o śmierci...tłum. Ryszard Mierzejewski

Silence!... Le silence descend en nous, Tes yeux mi-voilés sont plus doux; Laisse mon coeur sur tes genoux. Sous ta chevelure épandue De ta robe un peu descendue Sort une blanche épaule nue. La parole a des notes d'or; Le silence est plus doux encor, Quand les coeurs sont pleins jusqu'au bord. Il est des soirs d'amour subtil, Des soirs où l'âme, semble-t-il, Ne tient qu'à peine par un fil... Il est des heures d'agonie Où l'on rêve la mort bénie Au long d'une étreinte infinie. La lampe douce se consume; L'âme des roses nous parfume. Le Temps bat sa petite enclume. Oh! s'en aller sans nul retour, Oh ! s'en aller avant le jour, Les mains toutes pleines d'amour! Oh! s'en aller sans violence, S'évanouir sans qu'on y pense D'une suprême défaillance... Silence!... Silence!... Silence!...Albert Samain

Cisza!... Cisza powoli na nas zstępuje, Twoje przymknięte oczy są łagodniejsze; Pozostaw na swych kolanach moje serce. Pod twoją rozwianą czupryną I nieco opuszczoną sukienką Nagie białe ramiona wystają. Słowo jest w nutach złotych, Cisza w tonach jeszcze słodszych, W sercach aż po brzegi wypełnionych. Są wieczory subtelnej miłości, Wieczory, kiedy dusza, wydaje się mi, Że z trudem na cienkiej nitce wisi... Są też długie agonalne godziny, Kiedy o błogosławionych zmarłych śnimy, I bardzo długo w objęciach ich pieścimy. Lampa spala się miękkim knotem, Różana dusza ogarnia nas zapachem, Czas jest między młotem a kowadłem. Ach! Pójść na bezpowrotne drogi, Pójść wcześnie, zanim dzień nastąpi, Z rękami pełnymi miłości! Ach! Pójść, kiedy nic nie zmusza, Nie wstrzymuje, myśli nie porusza, Że to porażka największa... Cisza!... Cisza!... Cisza!... tłum. Ryszard Mierzejewski

Comme une grande fleur... Comme une grande fleur trop lourde qui défaille, Parfois, toute en mes bras, tu renverses ta taille Et plonges dans mes yeux tes beaux yeux verts ardents, Avec un long sourire où miroitent tes dents... Je t'enlace; j'ai comme un peu de l'âpre joie Du fauve frémissant et fier qui tient sa proie. Tu souris... je te tiens pâle et l'âme perdue De se sentir au bord du bonheur suspendue, Et toujours le désir pareil au coeur me mord De t'emporter ainsi, vivante, dans la mort. Incliné sur tes yeux où palpite une flamme Je descends, je descends, on dirait, dans ton âme... De ta robe entr'ouverte aux larges plis flottants, Où des éclairs de peau reluisent par instants, Un arôme charnel où le désir s'allume Monte à longs flots vers moi comme un parfum qui fume. Et, lentement, les yeux clos, pour mieux m'en griser, Je cueille sur tes dents la fleur de ton baiser!...Albert Samain

Jak duży kwiat... Jak duży kwiat zbyt ciężki, który omdlewa, niekiedy W moich ramionach twoje wątłe ciało szuka podpory. Topisz we mnie swoje piękne, zielone, rozpalone oczy I w długim uśmiechu odsłaniasz połyskujące zęby... Przytulam cię i mam tę małą radość zachłanną, Że trzymam swoją dziką zdobycz, drżącą i dumną. Uśmiechasz się..., a ja czuję, jak twoja blada dusza. Błądzi na krawędzi naszego zawieszonego szczęścia. I zawsze to samo pragnienie w sercu podpowiada mi, Aby cię przenieść żyjącą w ten sposób aż do śmierci. Nad twoimi drżącymi jak ogień oczami pochylam się I do twojej duszy w głąb schodzę, w głąb schodzę... Szerokie, płynące fałdy w twojej uchylonej sukience, Gdzie twoja jasna skóra momentami przebłyskuje, A zmysłowe zapachy moje pożądanie podnoszą, Spływają na mnie długimi falami jak te wonie, co się unoszą. I powoli, z zamkniętymi oczami, staram się bardziej odurzyć, Zrywając zębami kwiat, aby go na twoim pocałunku położyć!...tłum. Ryszard Mierzejewski

Dans le parc aux lointains... Dans le parc aux lointains voilés de brume, sous Les grands arbres d'où tombe avec un bruit très doux L'adieu des feuilles d'or parmi la solitude, Sous le ciel pâlissant comme de lassitude, Nous irons, si tu veux, jusqu'au soir, à pas lents, Bercer l'été qui meurt dans nos coeurs indolents. Nous marcherons parmi les muettes allées; Et cet amer parfum qu'ont les herbes foulées, Et ce silence, et ce grand charme langoureux Que verse en nous l'automne exquis et douloureux Et qui sort des jardins, des bois, des eaux, des arbres Et des parterres nus où grelottent les marbres, Baignera doucement notre âme tout un jour, Comme un mouchoir ancien qui sent encor l'amour.Albert Samain

W ustronnym parku... W ustronnym parku pod dużymi drzewami, Gdzie mgła opada ze słodkimi szmerami, Żegnają się ze sobą samotne złote liście, Pod niebem tak bladym jak zmęczenie. Jeśli chcesz, pójdziemy powoli aż do wieczora, Kołysząc w nieczułych sercach lato, co umiera, Będziemy wędrować po cichych alejkach, W tych gorzkich, podeptanej trawy, oparach. A ta cisza i ta uroda, niezwykle urzekająca, Które daje nam jesień wytworna i cierpiąca, A także ogrody, lasy, wody i drzewa I te nagie klomby, które drżą z zimna, Przez cały dzień delikatnie nasze dusze zraszają, Jak stara chusteczka, która wciąż pachnie miłością.tłum. Ryszard Mierzejewski

Blotti comme un oiseau frileux au fond du nid... Blotti comme un oiseau frileux au fond du nid, Les yeux sur ton profil, je songe à l'infini... Immobile sur les coussins brodés, j'évoque L'enchantement ancien, la radieuse époque, Et les rêves au ciel de tes yeux verts baignés! Et je revis, parmi les objets imprégnés De ton parfum intime et cher, l'ancienne année Celle qui flotte encor dans ta robe fanée... Je t'aime ingénument. Je t'aime pour te voir. Ta voix me sonne au cœur comme un chant dans le soir. Et penché sur ton cou, doux comme les calices, J'épuise goutte à goutte, en amères délices, Pendant que mon soleil décroît à l'horizon Le charme douloureux de l'arrière-saison.Albert Samain

Skulony na dnie gniazda jak ptak zmarznięty w zimie... Skulony na dnie gniazda jak ptak zmarznięty w zimie, Z oczami wlepionymi w twój profil, myślę nieustannie... Nieruchomy, na haftowanych poduszkach, w pamięci Przywołuję stare oczarowanie, czasy jasnych promieni. A marzenia na niebie przemywają twoje zielone oczy! I widzę wciąż te przesiąknięte znanym zapachem rzeczy, Wśród twoich osobistych, drogich perfum i lata minione Te, które płyną jeszcze, w twojej wyblakłej sukience... Kocham cię niewinnie. Kocham, aby tylko patrzeć na ciebie. Twój głos brzmi w moim sercu jak śpiew wieczorem na niebie. I słaniając się na twojej szyi, delikatnie jak kielich kwietny, Piję kropla po kropli z tych pokładów gorzkich rozkoszy. W tym czasie słońce wciąż maleje na linii horyzontu, Taki jest bolesny urok kończącego się sezonu.tłum. Ryszard Mierzejewski

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.