Podróże małe i duże > Skarpety i Sandały. Niekompetentny przewodnik po Polsce

Warszawa. Podróż na północ

Kolumna ZygmuntaNa gorzałę mówią tam „gołda”. Na jabola: „alpaga”. Nie znają tam w ogóle pijackich obyczajów z południa kraju… Gdy normalny człowiek na czyjeś kichnięcie zareaguje uśmiechem i słowami: „Nooo… Będzie się działo”, „Nie na wodę!” albo „Tak się kicha na kielicha”, patrzą tam na niego jak na przybysza z kosmosu… A gdy chcą wyjść na pole, mówią „wychodzę na dwór”. Już wiecie, gdzie tym razem los poniósł sandałowego włóczęgę? Tak, nie mylicie się. Byłem w naj...większym mieście Polski. Trzeciej stolicy Rzeczypospolitej. Byłem w Warszawie.

Miano stolicy Warszawa uzyskała od Szweda. Po śmierci wspaniałego Huna, króla Stefana Batorego, nasi przodkowie wybrali na króla Polski szwedzkiego królewicza Zygmusia. To właśnie on – Zygmunt III Waza przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy, aby mieć bliżej do Sztokholmu gdzie zawsze chciał spier…lić do swego papy. Niestety nie udało mu się i na kolejne kilkadziesiąt lat byliśmy skazani na niego i jego synów. Czyli na szwedzkie pornole.

Przed wojną Warszawa była najpiękniejszym miastem w Europie Centralnej. Czeska Praga czy madziarski Budapeszt mogły ówczesnej Warszawie wyczyścić buty. Dziś pod względem piękna daleko jej do Gdańska, Wrocławia czy Krakowa. Kto jest za to odpowiedzialny? Odpowiedź jest ta sama co zawsze. Niemcy. Dziwny naród noszący trupie główki na czapeczkach. Naród, który od czasów Wichmana i margrabiego Gerona, zawsze lubił faszyzm i nacjonalizm…

Aby móc powiedzieć o sobie „jestem Warszawiakiem” należy przedstawić archiwalne akta urzędowe potwierdzające, że ostatnie 10 pokoleń (ale tylko „po mieczu” – „po kądzieli” się nie liczy) urodziło się w tym mieście. Dlatego 99% obecnych mieszkańców Warszawy, to tak zwane „Słoiki”. Powiedzenie wzięło się stąd, że przyjezdni zabierają z rodzinnych siół domowy bimber w słoikach, gorzała bowiem jest w Warszawie o 20% droższa niż gdzie indziej…

Zapytacie, co tam robiłem? Otóż kochani ostatnio rozejrzałem się po znajomych i stwierdziłem, że jestem ostatnim Mohikaninem, który nie wziął jeszcze kredytu. Dlatego, aby nie pozostawać w tyle za nowoczesnymi trendami, zdecydowałem się wziąć ów ciężar na barki. Kredyt na czteroślad. Mojego starego 3-cylindrowego (ekologicznego) Francuzika spieniężyłem na żyletki pewnemu mechanikowi, sam zaś pojechałem do salonu w samej stolicy, aby kupić na krechę najnowocześniejszy model rodowitego Japońca, robionego w tureckich fabrykach przez uchodźców z Syrii i spiskowców z Kurdystanu. Tojota. Rolka. Nowiutka niczym Nowa Huta w 1950 roku. Moc ma taką, że – aby wyrazić się fachowym językiem mechaników – ja pier…lę. Wyróżniający się sportowy kolor krwi. Sześć biegów. Z udogodnień nie ma co prawda patelni w fotelach oraz tempomatu, ale zrezygnowałem z tego świadomie jako zadeklarowany przeciwnik ideologii dżender: jaja muszą być zimne.

Kochani, muszę kończyć, bo wracam na parking przytulać się do tej ślicznotki.

Howgh

Wuj Happy
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.