Państwo, polityka, społeczeństwo...

W trosce o człowieka i Ziemię

Gaja - Słowacja, czerwiec 2004Pod koniec 2010 roku ukazał się raport „Żyjąca Planeta” (Living Planet Report) przygotowany przez WWF, Londyńskie Towarzystwo Zoologiczne i Global Footprint Network, opisujący kondycję, w jakiej obecnie znajduje się Ziemia. Pośród wielu danych znajdują się również i te, które wskazują na skalę wykorzystywania przez ludzi zasobów środowiska. Miernikiem jest tutaj tak zwany ślad ekologiczny (ecological footprint) zaproponowany przez Mathisa Wackernagla w 1996 roku. W tej koncepcji zakłada się, że każde nasze działanie ma wpływ na przyrodę – wymaga korzystania z określonych zasobów środowiska, ale również wymaga zdolności absorpcyjnej jakiegoś obszaru lądu lub wody. Ta wartość – wyrażona w globalnych hektarach – odnosi się do powierzchni produktywnego lądu lub morza, która jest niezbędna, by podtrzymywać nasz styl życia. Jeżeli podzielimy powierzchnię produkcyjną naszej planety przez liczbę jej mieszkańców, to na jedną osobę przypada tylko 1,8 globalnego hektara (gha) produktywnych biologicznie terenów. Tyle daje nam planeta byśmy mogli zaspokoić nasze wszystkie życiowe potrzeby. Okazuje się jednak, że jako ludzkość wykorzystujemy dzisiaj średnio 2,7 gha na osobę. Oznacza to, że aż o 50% przekraczamy roczne moce produkcyjne biosfery. Ziemia potrzebuje zatem ponad 18 miesięcy, aby odtworzyć to, co zużyliśmy w ciągu 12 miesięcy. Jeszcze inaczej można powiedzieć, że obecnie żyjemy tak, jakbyśmy potrzebowali nie jednej, lecz półtora planety. Autorzy raportu jednocześnie szacują, że jeśli nic się nie zmieni, jeżeli obecny trend się utrzyma, to w 2030 roku będziemy potrzebowali aż dwóch takich planet jak Ziemia.

Oczywiście globalny wskaźnik śladu ekologicznego na poziomie 150% jest średnią, co oznacza, że niektórzy z nas czerpią mniej, a niektórzy więcej. Ci pierwsi to zazwyczaj mieszkańcy Trzeciego Świata, którzy żyją w biedzie lub w oparciu o skromne środki. I tak, przykładowo, gdyby wszyscy na Ziemi żyli jak mieszkańcy Egiptu, to potrzebowalibyśmy jedynie 0,8 takiej planety jak Ziemia. Gdyby natomiast chcieć żyć tak jak Amerykanie lub Duńczycy, to potrzebowalibyśmy niemalże 5 takich planet. Wyniki te bardzo jednoznacznie rozstrzygają spór o to, co ma większy wpływ na biosferę: ilość ludzi czy może raczej styl życia. Okazuje się bowiem, że najbardziej obciążają Ziemię mieszkańcy krajów bogatych, którzy charakteryzują się rzekomo coraz bardziej rozwiniętą świadomością ekologiczną i którzy coraz częściej wykorzystują nowoczesne technologie (często podobno przyjazne środowisku).

My, Polacy, którzy tak ciągle narzekamy na biedę i uważamy, że nasz kraj powinien się szybko rozwijać, by dogonić innych, już teraz żyjemy tak, że potrzebujemy ponad dwóch planet. Ten deficyt skrupulatnie zostaje „zamiatany pod dywan”, czyli przenoszony na przyszłe pokolenia oraz obecnie żyjących ludzi, którym zabieramy ich aktualne zasoby.

Ślad ekologiczny jest więc ważnym dowodem w kwestii istnienia kryzysu planetarnego. Jeśli potraktujemy wyżej wymienione wskaźniki poważnie, to musimy przyznać, że niebezpiecznie się zadłużamy jako ludzkość, oraz że owo zadłużenie wiąże się z dramatycznym pogarszaniem się stanu usług świadczonych przez ekosystemy.

Przyroda niewyczerpanym źródłem inspiracji

Kto się troszczy o środowisko?

Przywołane powyżej doniesienia prowokują oczywiście pytania o przyczyny takiego stanu rzeczy. Przyczyny te można analizować z różnych perspektyw, a wśród nich jedną z ważniejszych jest perspektywa psychologiczna. Ostatecznie to bowiem ludzie poprzez swoje codzienne zachowania oddziałują na środowisko. Potoczne obserwacje wskazują na to, że niektórzy z nas przy codziennych czynnościach biorą pod uwagę środowiskowe konsekwencje własnych zachowań. Tacy ludzie starają się na przykład oszczędzać wodę, segregować śmieci, a podczas zakupów wybierać te produkty, które są bardziej przyjazne dla Ziemi. Ci bardziej zaangażowani mogą starać się generalnie żyć skromniej, ograniczając własną konsumpcję (co zmniejsza ślad ekologiczny) oraz aktywnie włączać się w działania mające na celu ochronę jakiegoś konkretnego skrawka dzikiej przyrody lub zagrożonego gatunku.

Co sprawia, że człowiek skłonny jest troszczyć się o przyrodę i działać na jej rzecz? Jedną z ważnych hipotez, która zyskała potwierdzenie w badaniach empirycznych, jest powiązanie zachowań prośrodowiskowych z tożsamością człowieka.

Psychologiczny mechanizm, który jest odpowiedzialny za zachowania prośrodowiskowe, opiera się w tym przypadku na spostrzeganiu bliskości i podobieństwa człowieka do obiektów świata zewnętrznego. Otóż w przypadku dokonywania samoopisu w kategoriach podobieństwa siebie do obiektów środowiskowych człowiek może uruchomić w stosunku do świata naturalnego te same standardy, które odnosi do własnej sytuacji. Posiadane przez jednostkę standardy są rodzajem prototypu, który może ona następnie projektować na inne obiekty, ocenione wcześniej jako podobne, bliskie lub tożsame podmiotowi. Uruchomienie standardu w przypadku jego naruszenia (na przykład związanego z zagrożeniem jakiegoś obiektu) powoduje wzrost motywacji do przywrócenia „stanu normalnego”.

Jeśli więc dostrzegam w zwierzętach, a nawet roślinach swoich krewnych, jeśli zakładam, że inne istoty przeżywają tak jak ludzie ból, doświadczają cierpienia czy innych stanów emocjonalnych, to dużo łatwiej będzie mi zachowywać się w taki sposób, który bierze pod uwagę również interes tych „innych”. A w szczególnych sytuacjach nawet wystąpić w obronie jakiegoś zagrożonego zwierzęcia, drzewa, lasu czy rzeki.

Ważną rolę w tym procesie odgrywa również przekonanie na temat wyjątkowości istot ludzkich w porównaniu do istot pozaludzkich. Wyjątkowość jest tutaj pochodną spostrzeganego podobieństwa do innych. Im mniej podobni, tym bardziej wyjątkowi, a tym samym zasługujący na szczególne przywileje. Tak oto rodzi się przekonanie, że człowiek stanowi koronę stworzenia i jest najważniejszą, najbardziej doskonałą formą życia na tej planecie. A jeśli tak, to może bezkarnie podporządkowywać sobie inne istoty oraz czerpać do woli z zasobów środowiska. Tego rodzaju przekonania, pokutujące od wielu setek lat, są według wielu badaczy odpowiedzialne za obecną, fatalną kondycję naszej planety i jednocześnie za zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji. Okazuje się bowiem, że niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie, stanowimy jedność ze środowiskiem, a wszelkie próby oddzielenia się od niego oraz bezwzględnego podporządkowania go naszym wąskim interesom narażają na zniszczenie zarówno świat przyrody, jak i nasz własny.

Ryszard Kulik

Jak się przed tym uchronić?

Jeśli prawdą jest, że nasz stosunek do świata przyrody jest pochodną tego, co myślimy o sobie i jak widzimy podobieństwo między sobą a światem naturalnym, to stoi przed nami szczególne zadanie, polegające na odkryciu głębokich związków, jakie łączą nas z całym żywym światem.

Jako jednostki ludzkie w toku rozwoju przechodzimy przez kolejne fazy, które sprawiają, że stajemy się coraz mniej narcystyczni i egocentryczni. Najpierw identyfikujemy się z rodzicami lub innymi znaczącymi osobami, później z grupą rówieśniczą, a w końcu nasza identyfikacja może obejmować ludzkość jako taką, niezależnie od tego, czy określona osoba należy do „swoich”, czy do „obcych”. Nasza dojrzałość związana jest zatem z umiejętnością decentracji, czyli przyjmowania perspektywy „innego”, oraz wychodzenia poza ciasny gorset własnego „ja” – rozumianego jako wąska identyfikacja. Im bardziej potrafimy identyfikować się z szerokim zakresem obiektów, tym nasza tożsamość jest pełniejsza, a zachowanie wypływające z niej – spontanicznie prospołeczne.

Czy coś stoi na przeszkodzie, by ograniczać ten zakres identyfikacji do obiektów wyłącznie ludzkich? Nie! W obszarze naszej tożsamości mogą znaleźć się też zwierzęta, drzewa, góry, a w końcu cała Ziemia. Jeśli się tak stanie, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że o te obiekty będziemy się troszczyć w sposób tak spontaniczny, jak o siebie samego.

Jak jednak uzyskać taką tożsamość? W jaki sposób rozwijać w sobie ten rodzaj identyfikacji z innymi istotami? Ciekawą propozycją w tym względzie są specjalne warsztaty zatytułowane „Zgromadzenie wszystkich istot”. Zostały one wymyślone kilkadziesiąt lat temu przez aktywistów ekologicznych: Johna Seeda i Joannę Macy, by angażować zwykłych ludzi do konkretnych działań na rzecz przyrody. Podczas kilkudniowych zajęć uczestnicy mają okazję stopniowo wychodzić poza własny egocentryzm i antropocentryzm i identyfikować się z pozaludzkimi obiektami przyrody. Kulminacją warsztatu jest proces, w którym uczestnicy wypowiadają się w imieniu innej istoty.

W ciągu kilkudziesięciu lat warsztaty „Zgromadzenia” zostały przeprowadzone na wszystkich kontynentach; znalazły również swoje miejsce w Polsce, gdzie stanowią ważną propozycję dla osób pragnących działać na rzecz przyrody w oparciu o głęboką motywację.

Niezależnie od tego, czy będziemy uczestniczyć w warsztatach „Zgromadzenia” czy nie, każdy z nas może na własną rękę rozwijać w sobie ten szczególny rodzaj identyfikacji, który pozwala nam w bardziej odpowiedzialny i troskliwy sposób traktować środowisko naturalne. Jak to robić?

Przede wszystkim warto odszukać w swoim najbliższym otoczeniu jakieś miejsce przynajmniej zbliżone do naturalnego. Może to być na przykład jakieś wiekowe drzewo, czysty strumyk lub zdziczały park. Pamiętajmy, że w miejscu tym jesteśmy gośćmi i powinniśmy dostosować się do praw żyjących tam istot. Spróbujmy zrezygnować z oceniania tego, z czym się spotykamy; brzydota, piękno, porządek, bałagan, organizmy pożyteczne i szkodniki - te pojęcia mogą przeszkadzać w pełni kontaktować się z tym, co na zewnątrz. W przyrodzie wszystko i każdy ma swoje miejsce, czy się nam to podoba, czy nie. Nasze oceny i kategorie, jakkolwiek są użyteczne kiedy chodzi o realizację wąskich i partykularnych interesów, to jednak w sytuacji autentycznego spotkania mogą przeszkadzać.

Otwórzmy się na swoje doświadczenie: obserwujmy, słuchajmy, dotykajmy, smakujmy i wąchajmy. Nasze zmysły są narzędziem, dzięki któremu my i świat możemy się wzajemnie ze sobą komunikować. Eksperymentujmy ze swoimi przeżyciami. Jakkolwiek wydawać się to może szalone i głupie, przytulmy się do drzewa, posłuchajmy go, poprzechadzajmy się boso, świadomie doświadczając wrażeń poprzez własne stopy, połóżmy się na łące i wnikliwie poobserwujmy pasjonujący spektakl życia rozgrywający się przed naszymi oczami. Zwykle goniąc za różnorodnymi atrakcjami i wrażeniami w świecie pełnym pośpiechu i medialnego szumu trudno nam zatrzymać się, dostrzec i zachwycić się tym, co proste, niewymuszone i naturalnie piękne. Nasz próg odczuwania i odbierania bodźców przesunął się tak daleko, że zjawiska przyrodnicze początkowo mogą wydawać się nam nudne, banalne i mało atrakcyjne. Dlatego tak ważne jest zaangażowanie się w proces odbierania natury wszystkimi zmysłami. Gdy uda się nam uwolnić z tego sensorycznego zamrożenia odkryjemy, jakie piękno ukryte jest w naturalnej prostocie.

Będąc w naturalnym środowisku zadajmy sobie czasami pytanie: czego mogę nauczyć się od chmur, potoku, wiatru, drzewa? Każdy z obiektów natury ma swoją historię do opowiedzenia; ma swoją mądrość, którą może się z nami podzielić. Oczywiście odkrywamy to w sobie otwierając się w pełni podczas kontaktu z tym, co pozornie jest na zewnątrz nas. Te lekcje możemy potraktować jak inspirujące metafory, które coś ważnego nam uświadamiają, albo też jako autentyczny głos Ziemi, której częścią jesteśmy i z którą jesteśmy powiązani na wiele sposobów. Nawiązując taki głęboki kontakt stopniowo zaczynamy dostrzegać jak wiele łączy nas ze światem naturalnym, ile jest podobieństw między nami a różnymi obiektami przyrodniczymi. Powoli zaczynamy odkrywać, że jesteśmy częścią tego świata i razem z innymi należymy do jednej rodziny.

Poznając wybrane przez siebie miejsce i wsłuchując się w nie jednocześnie dajemy sobie okazję, aby zaopiekować się sobą oraz tym, co nas otacza.

Jak widać zadanie nie jest łatwe. Może dlatego, że współczesna cywilizacja nastawiona na szybkie zyski i realizację wąskich interesów nie uczy nas jak nawiązywać głęboki kontakt ze środowiskiem naturalnym. Wydaje się jednak, że nie ma innej drogi, by w pełni uzdrowić własne człowieczeństwo oraz dać szansę naszemu przyrodniczemu dziedzictwu na zachowanie jego wartości i zasobów. Odkrywając swoją tożsamość w bliskim kontakcie z przyrodą jednocześnie dbamy o siebie oraz o świat wokół nas. Nawiązując głęboki kontakt z naturą i rozpoznając swoje pokrewieństwo z innymi istotami mamy okazję przekraczać własny egocentryzm i antropocentryzm oraz jednocześnie z większą troską podchodzić do środowiska naturalnego.

Obserwowanie naturyNa warsztacie Zgromadzenie Wszystkich Istot
Ryszard Kulik
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.