Felietony

Tekst, którym włożę kij w sklepowe mrowisko

Bartłomiej KozakNa 50 procent nie wiem, jak wyglądasz i nie wiem, kim jesteś, ale zdradzę Ci pewną tajemnicę: miałem naskrobać o korzystnym wpływie bobrów kanadyjskich na środowisko naturalne Kanady. Jeśli chcesz o tym przeczytać, to napisz do mnie, proszę, prywatną wiadomość na Facebooku. (Szukam koleżanek i kolegów:))

A teraz dzisiejszy temat:

Kiedy to piszę, jest 27 dzień kwietnia i przy okazji ujawnia się moja zdolność do prokrastynacji, ale w tym przypadku było nieco inaczej – zdarzyło się dzisiaj coś, co zainspirowało mnie do napisania kilku słów dla dobra ludzkości.

Jedno z moich ulubionych powiedzonek brzmi: „Jeżeli czegoś nie da się zrobić, musi się znaleźć ktoś, kto o tym nie wie – przyjdzie i to zrobi”. Steve Jobs niegdyś zwolnił zespół pełen ludzi, którzy mówili, że się nie da i zatrudnił takich, którzy sprostali jego oczekiwaniom. Dało się?

Przechodząc powoli do meritum, nie wiem, czy wspominałem, że mieszkam w Łodzi, tak samo jak nie wiem, czy wspominałem, że uwielbiam pączki i bułki z owocami. Idąc za głosem kawałka mięsa nazywanego sercem, podczas przerwy od pracy wybrałem się do pewnego znanego sklepu i kupiłem między innymi właśnie słodkie bułki. Po powrocie do budynku i zajęciu miejsca w kuchni spostrzegłem, że po stole beztrosko drepczą mrówki(zgodnie z tym, czego uczono mnie w szkole podstawowej – zdeterminowane i pracowite). Nie wiem, jakie tym razem miały zamiary i strategie, ale gdyby były ludźmi, pomyślałbym, że robią wszystko, by zwiedzić jak najwięcej. Widząc całą sytuację, znajoma rzekła ze zdziwieniem (jakby insekty w jedzeniu były normą): - Nie wiedziałeś, że tam są mrówki? Przecież mówiłyśmy, żeby tam nie kupować pieczywa.

Niewiele myśląc, chwyciłem bułki (w tym przypadku eufemizm od „mrówcze legowiska”) i poszedłem z reklamacją.

Jesteście ciekawi rozmowy ze sprzedawcą? Czytajcie dalej. Dla porządku przyjmijmy oznaczenia: „B” - Bartek; „S” - Sprzedawca.

B: Dzień dobry, kupiłem u Pani przed momentem bułki, z których autentycznie wyszły mrówki. Chyba tak nie powinno być, prawda?

S: Hmm, wiemy, że są mrówki, ale nie możemy nic z tym zrobić, bo bułek nie spryskamy. Pieniędzy nie mogę Panu zwrócić, bo płacił Pan kartą, ale może Pan wymienić na inne bułki – sprzedawca wskazał palcem inną półkę, gdzie rzeczywiście mrówek nie było (ani na półce, ani w pieczywie).

Nie ukrywam, że byłem mocno zdegustowany całą sytuacją i jak to często bywa w takich momentach – języka w gębie trochę zabrakło. Na szczęście jest internet. :)

Nasuwa się pytanie: Skoro padło stwierdzenie „bułek nie spryskamy”, to znaczy, że całą resztę produktów w opakowaniach czeka taki los? Rewelacja. W takim razie na drzwiach zabrakło kartki: „Szanowny Kliencie: W trosce o własne bezpieczeństwo, po jakimkolwiek kontakcie z towarem, który zakupiłeś w naszym sklepie, umyj ręce, a najlepiej weź prysznic.”

Ekspedientka stwierdziła, że wiedzą o obecności mrówek, ale nie mogą nic z tym zrobić? Ależ mogą – i zrobią. Zamkną sklep i będą zmuszeni wyeliminować intruza – pracowitego, bo pracowitego – ale wciąż intruza. Jutro (tj. 28 kwietnia) skontaktuję się z sanepidem i zobaczymy, jak cała sprawa się potoczy.

Jak widzicie – nie dało się nic zrobić – mam nadzieję, że teraz się da.

O dalszym przebiegu akcji, będę sukcesywnie informował na moim blogu, oraz Facebooku.

Do następnego!:)

Bartłomiej Kozak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.