Felietony

Społeczeństwo bez empatii

KętrzynRozumiem strach przed utratą pracy, nawet tą opresyjną, jak często nazywa się taką w psychologii terapeutycznej. Nie wykluczam obaw o rodzinę. Nie wyobrażam sobie jednak, że można być tak obojętnym na to, że jest się członkiem społeczeństwa. Obywatelskiego w końcu.

Może jesteśmy nadal tak bardzo wsiąknięci w wilgotną, nieprzejrzystą mgłę PRL-u? Albo tutaj, w Kętrzynie, zainfekowani oparami z bagien, w które wbito pale i na nich zbudowano podwaliny miasta? Lub najprościej stanowimy konglomerat ignorantów, indywidualistów, głupich snobów, przestraszonych własnym pochodzeniem i dających się wykorzystywać na każdym kroku? My, przybyli zza Buga. My, ofiary akcji „Wisła”. My, potomkowie Mazurów i Niemców z ocalałych podmiejskich wiosek. My, ze wszystkich zakątków kraju przybyli wedle skierowań do pracy. My, lokatorzy mieszkań betonowych osiedli, przyjeżdżający z likwidowanych okolicznych PGR-ów. Jesteśmy społeczeństwem, czy nie?

Przetaczają się w mediach procenty tych, którzy nie uczestniczyli w wyborach. Mniej więcej pamiętamy, kto głosował w wyborach samorządowych. Ile tysięcy wybrało takiego, a nie innego burmistrza, ile setek radnego. Emocje zawsze w końcu wygasają. Aż do następnego wyborczego święta. Przez cztery lata zaś jesteśmy bierni, przytłoczeni, stłamszeni i nagle zapominamy, że należy się nam szacunek.

Jakże jednak mają nas szanować, jeśli nie potrafimy, my, społeczeństwo obywatelskie, zadbać choćby o zarobki? Nie, oczywiście indywidualnie, dreptaniem, prośbami, uniżaniem to umiemy. Wszakże obronę wszystkich pozostawiamy chyba Bogu. Pracodawcy się poddajemy, nie potrafimy stanąć murem, sprzeciwić się jednomyślnie. Stajemy na baczność tylko wówczas, gdy wykonujemy rozkazy, lecz gdy trzeba bronić siebie i innych, to tylko płaczemy za zamkniętymi drzwiami własnych gabinetów.

Co tam pensja! Co tam podeptane poszanowanie innych! Dobrze, jeśli opuścimy wzrok, gdy pracodawca zwraca się do nas per „ty”, gdy klnie jak szewc, nawet do kobiet, do starszych od siebie. Udajemy, że uśmiechamy się półgębkiem w odpowiedzi na niecenzuralne żarty, tudzież przyjmujemy ze zrozumieniem, że tylko nasz przełożony pracuje, a my się lenimy i niczego nie potrafimy dobrze wykonać.

Ale i to nic. Och, to przyzwyczajenie do autokratyzmu! Na placach i ulicach potrafimy się zebrać jedynie, gdy władza nam coś daje: muzykę, taniec, kabareton i fajerwerki. Lecz gdy nie zgadzamy się z podniesieniem podatków, tirami przejeżdżającymi środkiem miasta, proponowanymi inwestycjami, lub ich brakiem, siedzimy w domach przed monitorami i piszemy niegramatycznym i wulgarnym językiem anonimowe komentarze.

I to betka! Bo po prostu tańczymy, jak nam zagrają. Nie stać nas nawet na odwrócenie z niesmakiem głowy, nie mówiąc o zwróceniu uwagi, trzaśnięciu drzwiami, zrobieniu awantury w obliczu chamstwa, poniżenia i brutalności słownej w stosunku do niewinnych, słabszych, podległych, uzależnionych stosunkiem pracy.

Demonstracja, wyjście na ulicę, blokada. Nawet nie wiemy jak się za to zabrać z punktu widzenia prawnego. W końcu niby po co, bo dobrze jest, jak jest. Stłamszonym, zwolnionym, schorowanym po prostu współczujemy. My, społeczeństwo.

Ignacy Kaliban
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.