Powieści i opowiadania

Skąd się biorą dzieci?

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w wielkim pałacu żyła piękna księżniczka Amelia. Marzeniem księżniczki, jak każdej dziewczyny, było poznanie pięknego, mądrego księcia. I tak też się stało. Pewnego wiosennego dnia, kiedy Amelia spacerowała po swoim ulubionym parku podziwiając piękne otoczenie i rozkoszując się niesamowitym bzowym zapachem, zamyślona wpadła na niezwykle przystojnego bruneta - Oliviera. Obojgu serce zadrżało mocniej. Z zachwytem na siebie patrzyli, zakochując się od pierwszego wejrzenia. Niedługo po tym para pobrała się.

Jako młode małżeństwo marzyli o dziecku, a dokładnie o synku. Olivier, ponieważ pochodził z miasteczka Dziecinki, doskonale znał najlepsze tradycyjne metody, które miały im pomóc cieszyć się ich własnym dzieckiem. W Dziecinkach bowiem z pokolenia na pokolenie przekazywane były opowieści o niezawodnych sposobach poczęcia dziecka. Dlatego też Olivier wiedział, że musi odpowiednio dbać o swoja żonę. Bardzo ją kochał. Był wobec niej niezwykle czuły, często ją przytulał i całował. Codziennie karmił Amelię kwaśnymi cytrynami, wiśniami, owocami kiwi oraz oczywiście ogórkami kiszonymi.  Wszystko to z miłości do żony oraz z chęci posiadania syna. Gdyby bowiem małżeństwo zapragnęło córeczki, księżniczka musiałaby zjadać duże ilości słodyczy (zwłaszcza czekolady z orzechami!). Jednakże im marzył się syn. I tak też w brzuszku Amelii z pestek – nasionek kwaśnych owoców bądź ogórków - zaczął rozwijać się ich synek. Dziewięć miesięcy potrzebował by urosnąć i być na tyle silnym, aby funkcjonować samodzielnie. Swoją samodzielność i chęć opuszczenia ciasnego już brzuszka dziecko zakomunikowało wzmożonym kręceniem się i kopaniem.  Wydostało się na zewnątrz. Rodzice byli zachwyceni uroczym malcem - w końcu z kwaskowości dużo radości!

I wszyscy - cała rodzinka: Amelia, Olivier i ich synek KWASimir - żyli długo i szczęśliwie…

Tak pewnie zakończyłaby się każda bajka… Jednakże nie ta… Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt pojawienia się pewnych komplikacji. Amelia przesadziła bowiem z konsumpcją kwaskowych produktów. Jej organizm został całkowicie zakwaszony, co groziło licznymi poważnymi chorobami, a mogło zakończyć się nawet śmiercią. Olivier był załamany. Obwiniał siebie za tę sytuację, w końcu to on wciąż karmił Amelię a to kwaśnymi winogronami, porzeczkami,  a to surówką z kapusty kiszonej. Przedobrzył i teraz jego żona w ciężkim stanie znalazła się w szpitalu. Jedynym według lekarzy rozwiązaniem w tej sytuacji było zoperowanie kobiety. Dawali jej jednak 20% szans na przeżycie. Mąż Amelii był zrozpaczony. Nie tylko jego żona mogła zginąć, ale i ich dziecko było zagrożone – potrzebowało bowiem kontaktu z mamą.

Skąd się biorą dzieciOlivier  postanowił poszukać alternatywnego rozwiązania. Udał się do swojej rodzinnej miejscowości Dziecinki i do mieszkającej w niej znanej i jedynej w swoim rodzaju zielarki Wilhelminy, której samo imię oznaczało „ta, która chroni przed niebezpieczeństwem”. Dostanie się do niej nie było łatwą rzeczą, co dzień gromadziły się u niej tłumy. Wizytę trzeba było zarezerwować z ponad miesięcznym wyprzedzeniem. I tak oto przedstawiała się kolejna przeszkoda w życiu Oliviera. Najbliższy wolny termin u zielarki był za 5 tygodni. A on nie mógł tyle czekać. Jeśli Amelia miała przeżyć trzeba było znaleźć rozwiązanie w najbliższych godzinach. Na szczęście do księcia odezwała się Pani Apolonia - 102 letnia staruszka, której niegdyś Olivier pomógł. Kobieta widząc rozpacz mężczyzny i zdając sobie sprawę z powagi i dramaturgii sytuacji odstąpiła mu swojego miejsca u zielarki. Powiedziała: Przed księżniczką całe życie, za młoda jest by umierać. To mój czas na odejście, nie jej.  Poczym zapisała się na inny termin do Wilhelminy. Książę był  zachwycony, a jednocześnie przygnębiony – nie chciał by Pani Apolonia odeszła z tego świata.

W końcu nadszedł moment jego wizyty u zielarki. Jej drewniana, nadająca się do rozbiórki chata znajdowała się w gęstym, ciemnym lesie. W domku oświetlonym jedynie płomieniem świec unosił się zapach kadzideł połączony z aromatem ziołowych mieszanek, których w pomieszczeniu było pełno. Wilhelmina stała nad piecem dodając do gotującego się na nim naparu jakieś fioletowe kwiaty. Z radością przywitała Oliviera. Gdy ten przedstawił jej sytuację natychmiast dała mu ziele dzikiego odkwaśnika. Dodała, by do tego Amelia piła wyciąg słodzianu dianthusa. Zażywając te preparaty przez miesiąc jej stan się znacznie poprawi. Całkowity powrót do zdrowia nastąpi wraz z  kolejną ciążą. Jednakże nie może urodzić syna, gdyż to grozi śmiercią. Natomiast córeczka ją całkowicie wyleczy. Takie były zalecenia i uwagi zielarki. I tak też się stało: Amelia przez 30 dni zażywała polecone zioła. Z dnia na dzień czuła się znacznie lepiej, a wraz z nią siły odzyskiwał KWASimir. Małżeństwo podjęło także decyzję o drugim dziecku. Po 9 miesiącach zajadania się tym razem cukierkami, ciasteczkami i przede wszystkim ciemną czekoladą z pełnymi orzechami na świat przyszła Lukrecja – urocza brunetka (to od ciemnej czekolady, spożywanie białej pomogłoby w urodzeniu blondynki). Amelia odzyskała pełnię sił. Poziom kwasów wyrównał się z poziomem cukrów.

I teraz już wszyscy żyli długo i szczęśliwie, pełni zdrowia i energii. Nawet Pani Apolonia, która na szczęście przeżyła i została honorową przyszywaną babcią dzieciaków.

Karolina Pietrzko
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.