Recenzje

„Wakacje pana Hulot” i „Everest”

Wakacje pana HulotRzadko mi się zdarza być dwa razy w przeciągu paru dni w kinie. Jednak tak znakomitego repertuaru dawno u nas nie było. Stąd nie mogłem odmówić sobie przyjemności obejrzenia w czwartek „Wakacji pana Hulot” a w sobotę „Everestu”.

Czwarty dzień tygodnia w KCK awizowany był Przeglądem Kina Francuskiego. Popołudniem wyświetlono trzy fimy Jacquesa Tati, który reżyserował w latach 1947–1974, zapisując się w historii filmografii przede wszystkim wykreowaniem postaci pana Hulot. Jegomość ten z obrazu z 1952 r., przerobionego cyfrowo z ostatecznej wersji reżyserskiej, to ujmujący nieporadnością i nieprzewidywalnością, acz niezwykle uprzejmy, szarmancki i pomocny samotnik. Nie z wyboru jednak. Tati dokonał w pewnym sensie przeobrażenia wczesnego Charlie Chaplina na postać europejską, która ma wzbudzać raczej współczucie, dać bodziec do przemyśleń nad zagubieniem człowieka w tłumie, jego zachowań na tle wachlarza przeróżnych warstw społecznych.

Pan Hulot to pierwowzór, lecz bardzo wysublimowany i artystyczny, Jasia Fasoli. Każdy jego niezręczny, nieudolny ruch powoduje efekt motyla i rodzi katastrofę w ułożonym dotychczas, na wzór arystokratycznego świata, kanonie zachowań obyczajowo-społecznych. Jednakże Tati z odrobiną nadziei pokazuje widzom, że świat francuskiej, europejskiej koterii nie składa się jedynie z nadętych bufonów. Ci, którzy w owej kurortowej bufonadzie nie brali udziału, dziękują bohaterowi za przyjemnie spędzone wakacje i okazują mu wdzięczność za możliwość poznania, rozstając się z nadzieją spotkania za rok.

„Everest” to film z ogromną klasą prezentujący wycinek sezonu turystyczno-komercyjnych wypraw na najwyższy szczyt ziemi, które rozpoczęły się w latach 90. ubiegłego wieku, przynosząc na zboczach Mount Everestu ofiary, tłok, tragedie… Być może jest tak mało sentymentalnej płaczliwości i szczęśliwego zakończenia na ekranie, bo produkcją w głównej mierze podzielili się Islandczycy i Brytyjczycy, wnosząc, pewnie za amerykańskie fundusze, przeraźliwie kunsztowne obrazy, dialogi i emocje, nienużące i niepowodujące rozczarowania, lecz przynoszące napięcie przez cały dwugodzinny spektakl.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.