Recenzje

„Opowieści o kronopiach i famach” – Cortázar Julio

Tak sobie ta książeczka leżała na półce ze dwa lata. Kupiłem, bo Cortázar. A od czasu przeczytania „Gry w klasy”, gdy jeszcze mnie było stać tak postępować, kupowałem wszystko tego autora. Trzeba znać. Przeczytałem parę stron i wynudziłem się setnie. Jakieś lenistwo, intelektualna zapaść? Cóż, czas dorosnąć i zdać sobie sprawę z tego, że są książki, które nie zachwycają od razu. Trzeba odrobinę wysiłku, skupienia, ciszy, zastanowienia się nad tekstem, zrozumienia czasu i miejsca, żeby umieć docenić. A przynajmniej coś sobie wyobrazić. Następny raz był już całkiem inny: przeczytałem w dwie godziny! Ale nie będę się zgrywał na intelektualistę rozumiejącego prozę Cortázara. Ani nie rozumiem czasów, ani miejsca. Nie mam pojęcia, co działo się w Argentynie w latach 60. ubiegłego stulecia, bo chyba wówczas zostały napisane owe opowieści? Ale oczywiście podjudzam czytelników do ogarnięcia lektury w innym kontekście niżby się na pierwszy rzut wydawało. W politycznym? W społecznym?

Czy to mają wszystkie dzieci? Czy tylko te obdarzone ponadprzeciętną wyobraźnią? Fantazjować na temat zwykłych czynności, zwykłych zdarzeń, zwykłych ludzi? Cortázarowi to chyba zostało z dzieciństwa. Trochę pofantazjować na temat obserwowanego świata. Ale obserwowanego już z pozycji dorosłego człowieka, pisarza o wielkich umiejętnościach.

Książka podzielona jest na cztery części, ale dwie z nich zlewają się w jedno.

W pierwszej pisarz daje nam purnonsensowe instrukcje, jaki można mieć stosunek do pewnych zdarzeń, jak wykonywać pewne czynności, jak rozumieć sztukę. Niektóre są zabawne, jak chociażby instrukcja wchodzenia po schodach, gdzie pisze: Kiedy wyżej wymieniona część ciała, którą dla uproszczenia nazwiemy nogą, zostanie już umieszczona na pierwszym stopniu, należy unieść odpowiadającą jej lewą część (również zwaną nogą, nie mylić z uprzednio wymienioną)1 i dalej (Pierwsze stopnie są zawsze najtrudniejsze, aż do chwili zdobycia nieodzownej koordynacji ruchów. Koincydencja nazwy pomiędzy nogą a nogą utrudnia nieco instrukcję. Uwaga: nie podnosić równocześnie nogi i nogi)2. Inne przewracają do góry nogami nasz sposób myślenia i stosunek do rzeczy czy wydarzeń, gdy pisze o ofiarowaniu zegarka: Dają ci strach przed zgubieniem go, przed upuszczeniem na podłogę i stłuczeniem. Dają ci jego markę i przeświadczenie, że jest to marka lepsza od innych, dają ci ochotę porównywania tego zegarka z innymi. Nie dają ci zegarka, ty jesteś prezentem, ciebie ofiarowują zegarkowi na urodziny3.

Następne dwie części traktują o zdarzeniach z codziennego życia bądź są wyimaginowanymi opowieściami, prawie że bajkami. Wprawdzie w jednej z nich autor występuje jako narrator i członek pewnej rodziny, której zachowania są absolutnie inne niż społeczności, w której żyje, zaś w drugiej tylko raz czy dwa jest narratorem, to teksty w obu częściach są szalenie zabawne, odkrywające niezwykle interesujący punkt widzenia rzeczywistości. I tak na przykład pisarz zachęca nas, żebyśmy byli odkrywcami, żebyśmy się pobawili trochę tym, co nas otacza. W jakiś kompletnie nonsensowny sposób poczuć dzień, powariować: Cóż za cudowne zajęcie obciąć nogę pająkowi, włożyć ją do koperty, zaadresować: Pan Minister Spraw Zagranicznych, dodać adres, zbiec pędem ze schodów i wysłać list z najbliższej poczty4.

Opowieści o kronopiach i famach i inne historieCzy ten świat jest tak pełen idiotyzmów, że i my w odpowiedzi na zalewające nas kretyńskie informacje, zdarzenia, monologi, powinniśmy się tak zachowywać? Jakaś forma zemsty? A może Cortázar kpi z nas i opisuje w tej książce? Może nas tak widzi w owym nieskładnym świecie, w którym zatracamy logikę czynności i zdarzeń? Czy właśnie nasze działania to obrywanie pająkom nóg i wysyłanie ich w kopertach do ministerstwa, dawanie baloników na poczcie każdemu, kto kupuje znaczek? Rodzinne opowieści to trochę Hogbenowie z Henry’ego Kuttnera - przecież nic złego nie robimy, zachowujemy się normalnie, po prostu zachciało nam się zbudować na podwórku naszego domu szubienicę: Nieopodal drzwi znajdowała się tylko moja trzecia siostra tak, iż jej osobiście przyszło rozmawiać z podkomisarzem. Bez trudności wytłumaczyła mu, że pracujemy na własnej posesji nad dziełem, które dopiero w użytkowaniu mogłoby kolidować z założeniami konstytucji, więc że wzburzenie sąsiadów jest wyłącznie owocem zazdrości i nienawiści5.

Może i rzeczywiście dostrzega bezsensy naszego świata gdy w opowieści o zakazie wprowadzania rowerów do banków i domów towarowych mówi o rowerze, że jest stworzeniem łagodnym i o potulnym sposobie bycia? Nie brak też apokaliptycznej wizji świata. Spowodowanej nadmiarem pisania i książek! I tak ładnie nazywa pisarzy – skrybami. Cóż, przy tak specyficznym oglądzie rzeczywistości i specyficzna wizja apokalipsy. Z rozbawieniem zwraca się do nas, żebyśmy czasem się zastanowili nad swoimi postępkami, bo czekają nas na każdym kroku niespodzianki. Nie posługujmy się logiką, świat nie ma z nią nic wspólnego, a raczej kieruje się swoistą skierowaną do nas złośliwością. Nie chrońmy szkła przed pobiciem, bo ulegnie zniszczeniu właśnie wtedy, gdy podejmiemy kroki zabezpieczające („Historia prawdziwa”6). Są też i bardzo gorzkie teksty mówiące o tym, że rzeczywistość, los, bóg, przeznaczenie traktuje nas tak czy inaczej bez wyraźnej przyczyny, bez żadnego wytłumaczenia, a co najgorsze, czyni to „rękoma” innych ludzi. Jacy jesteśmy bezradni! Jak bardzo zdani na łaskę innych, na los! Może w tym wszystkim są też pytania o Boga, o sens istnienia?

Ostatnia część to właśnie Opowieści o kronopiach i famach. Skąd te nazwy? Nie potrafię wyjaśnić. Może ma tu znaczenie brzmienie? Może hiszpański, może tłumaczenie na polski? W każdym razie autor widzi społeczeństwo podzielone na trzy klasy: famy, nadzieje i kronopie. W bardzo krótkich opowieściach tworzy ich charakterystykę, ale nie naukową, dokumentalną, lecz na podstawie opisywania podczas codziennego życia: w sklepie, samochodzie, na ulicy, w dialogach. Tworzy ich swoisty język, z podkreśleniem stylistyki, z charakterystycznymi powtórzeniami: -Dobry wieczór, famo. Tregua katala espera. – Kronopio kronopio?7. Albo (…) kronopio widzi, że jego zegarek się spóźnia, że jego zegarek się spóźnia, że jego zegarek8.

Wszystkie zawarte w książce opowieści są bardzo krótkie, w większości jedno- bądź dwustronicowe. Zatem nie są nużące, godne zatrzymania się nad każdą i próby wysnucia z niej wniosków, próby wyobrażenia sobie, co autor chciał nam przekazać, porównania do innej literatury. Warto zwrócić uwagę, że niektóre z nich to prawie bajki Ezopa lub La Fontaine’a z cudownym, łatwym morałem.

Jerzy Lengauer
  1. Wchodzenie po schodach: Instrukcja w: Julio Cortázar, Opowieści o kronopiach i famach, Warszawa 1999, przełożyła Zofia Chądzyńska, s. 20.

  2. Tamże.

  3. Wstęp do przepisów na temat nakręcania zegarka w: tamże, s. 21.

  4. Cudowne zajęcia w: tamże, s. 55.

  5. Pozory w: tamże, s. 28.

  6. Tamże, s. 79.

  7. Radość kronopie w: tamże, s. 104.

  8. Smutek kronopie w: tamże, s. 105.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.