Recenzje > Audiobooki, czyli książki czytane

„Kubuś Fatalista i jego pan” – Denis Diderot

Kubuś fatalista i jego panSą takie książki, które muszą stać na domowej półce. Przez wiele lat zbierają kurz, choć stanowią przecież kanon europejskiej i światowej literatury. To książki, które pojawiły się niby znikąd. Dla ludzi w pewnym wieku trudno tak ad hoc przypomnieć sobie skąd się tam wzięły. Historia takich książek wymaga głębokiego sięgnięcia w przeszłość. Nie pamiętam, czy Kubuś Fatalista i jego pan były dwadzieścia kilka lat temu lekturą obowiązkową czy uzupełniającą w liceum. Nie mam pojęcia jak jest teraz. Przyjmijmy, że polonistka nie wydała polecenia kategorycznego przeczytania. Raczej lektura Diderota należała do kategorii fakultatywnej, raczej, jako książka wakacyjna czy przerwy zimowej, świątecznej. A być może stało się całkiem inaczej. Bo okres liceum to czas, gdy młodzi humaniści sami, przekór regułom szkolnym, odkrywali lektury, które zdawałoby się nie idą w parze z programem szkolnym. Gdzieś tam pokątnie, siedząc na tornistrach w szkolnych korytarzach, paląc papierosy w cieniu drzew na skraju szkolnego boiska, popijając kiepskie PRL-owskie piwo na biwakach, popisując się na urodzinowych wieczorach u urodziwych koleżanek, wraz z dotykiem zgrabnych już kolan, dyskutowało się nie o najnowszych laptopach, „empetrójkach”, „lustrzankach” czy komórkach, a o dotąd nieznanych autorach, tytułach. Z tych kątów, cieni, wieczorów wzięli się właśnie Gałczyński, Witkacy, Iwaszkiewicz, Dostojewski, Bułhakow, Rabelais, no i Diderot.

Czytanie Kubusia Fatalisty wcale nie musiało iść w parze z klasowym omawianiem francuskiego Oświecenia. Przyjemność z lektury Diderota w tamtych czasach porównałbym do wieczornych fascynacji Mayem, Stevensonem czy Dumasem. Treść, która niezwykle mocno działa na wyobraźnię młodego czytelnika, przenosząc go w inny świat, w krąg innych ludzi. Wyobraźnia zatem podsuwa czytelnikowi obrazy poniekąd znane z wcześniej czytanych książek Dumasa. A więc polne, zakurzone lub wybrukowane trakty, dukty, na których co kilka staj pojawiają się podróżni na koniach, pieszo bądź w karocach czy już w dyliżansach. Tam na podróżnych czekają przydrożne drewniane lub kamienne karczmy, gospody, oberże z grubą i rumianą gospodynią na ganku, sztorcowaną bez powodu przez swojego męża. Wyobraźnia czytelnicza podsuwa obraz mało wyraźnego pomieszczenia ze stołami, których blaty poplamione są czerwonym winem, rozjaśnianego jedynie ogniem palonym w kominku. Gdzieś tam w cieniu giną drewniane skrzypiące schody ku małym pokoikom, do których powolnym krokiem zmierza zmęczony sługa niosąc w jednym ręku bagaż, w drugim zaś dwuramienny świecznik.

Nie wiem, czy te dwadzieścia parę lat temu zdawałem sobie sprawę z tez postawionych w Kubusiu Fataliście, czy już potrafiłem nazwać tę książkę powiastką filozoficzną i umieścić ją właściwie w odpowiednim historycznym tle? Czy dostrzegałem wówczas przewrotną ilustrację światopoglądów i moralności? Czy doceniałem satyrę obyczajową i krytykę osiemnastowiecznych stosunków społecznych? W jakimś wąskim programowym zakresie na pewno tak. Jednak dopiero teraz, kiedy dość przewrotnie los obdarował mnie audiobookiem, co pewnie zapisane było w górze, jak mawiał kapitan Kubusia, potrafię w owej powieści odnaleźć fragmenty zwracające uwagę czytelnika na zawarte w nich konteksty odnoszące się do burzliwych zmian w tamtej epoce.

Lubię takie początki. Nie wskazują żadnej tajemnicy. Ale też nie umiejscawiają od razu bohaterów czy akcji. Są w jakiś sposób łagodne. Być może podpowiadają, że narracja będzie się toczyć spokojnie. A nawet każą przypuszczać, że autor opowiadanej przez siebie historii był tylko świadkiem pewnego fragmentu życia swoich bohaterów, relacjonuje ich przygody, nie wiedząc co zdarzyło się wcześniej, chyba, że zna to ze słów swoich towarzyszy. Ale można też ująć to inaczej: autor wcale nie chce zdradzać przeszłości swoich towarzyszy. W końcu oni powierzyli tę przeszłość tylko jemu. A zatem: Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży? Co mówili? Pani nic, Kubuś zaś (…). Ten początkowy fragment przypomina mi jedno z moich najbardziej ulubionych zakończeń: I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego Miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu nas kraju Lasu. Bo przecież owe oba fragmenty mogą stanowić klamry dla tych dwóch powiastek, w których bohaterem jest, nomen omen, Kubuś…

Jednakże wbrew temu, co Diderot zapowiada na początku, narrator opowiada na kolejnych stronach o przeszłości Kubusia Fatalisty. Nie jest to jednak klasyczne powieściowe przedstawienie bohatera. Tak jak i inne wplecione w tę powiastkę opowiadania, stanowi historię snutą przy okazji. Na pozór można by sądzić, że to gawędziarstwo służy przyjemności czytelnika. Na pozór tylko. Bo przecież to lektura oświeceniowa! Służy nie tylko zabawie, lecz przede wszystkim nauce! Kubuś Fatalista to w pewnym sensie literackie uzupełnienie pracy nad Wielką Encyklopedią Francuską, ukończoną w rok po napisaniu Kubusia.

Mając zatem przyjemność z lektury, a jednocześnie pobierając z niej naukę o oświeceniowych nurtach, oddałem się słuchaniu książki czytanej. Gdzieś tam na półce kurzy się książka papierowa, wydana w 1987 roku. Ze słuchawek zaś dociera do mnie głos Pawła Kutnego. Jak on to robi! Trzydziestojednoletni lektor mógłby nie dać sobie rady z narzuconym wyobrażeniem głosu prawie sześćdziesięcioletniego narratora. Przecież Diderot miał 58 lat pisząc Kubusia Fatalistę. Tyle, że który ze słuchaczy byłby się przejmował takim drobiazgiem! Chodzi przecież o coś całkiem innego. Mianowicie najważniejszą rolę odgrywają tutaj Kubuś i jego pan. A ich interpretuje Kutny wspaniale!

Ci dwaj bohaterowie, pochodzący z tak różnych klas społecznych, będący przedstawicielami tak różnych zdawałoby się obyczajowości, stanowią piękny obrazek wzajemnego uzupełniania się w satyrze, ironii oraz ilustracji osiemnastowiecznej Francji. Przede wszystkim zadają kłam stosunkom podległości na linii pana i służącego. Bowiem ci dwaj wadzą się, spierają, ironizują z siebie nawzajem, droczą się ze sobą. Udają, że się obrażają, co ma w końcu doprowadzić do przeprosin i pokazania, że niby łączący ich stosunek podległości, to przecież najprawdziwsza przyjaźń, bo nie mogą bez siebie żyć, co Diderot parokrotnie w powieści podkreśla. Słychać, że Paweł Kutny czytając książkę bawi się doskonale. Przez to narzuca słuchaczowi od razu pewien styl powieści. W jego czasami bardzo wdzięcznej nadinterpretacji stylu mówienia bohaterów odnajdujemy pewien ton sowizdrzalski, tak w głosie pana jak i Kubusia, którzy jawią się w ten sposób czytelnikowi jako skłonni do częstych żartów i uciech. Oczywiście ta nadinterpretacja jest słyszalna również, gdy Kubuś cierpi z powodu opilstwa, ale słuchaczowi nie przedstawia się to jako coś złego, niesympatycznego, lecz znowu jako powód do uśmiechu z wyznawcy kultu boskiej Bakbuk albo świętego Gąsiora: O boska Bakbuk! o święty Gąsiorze! O bóstwo Kubusiowe! Wróć między nas...! Bierze mnie ochota, czytelniku, rozpowiadać ci o urodzeniu boskiej Bakbuk, o cudach jakie się objawiły podczas niego i po nim, o błogości jej panowania i klęskach abdykacji;. Jakże ładnie, jak sympatycznie i jednocześnie z ironią można opowiadać o pijaństwie.

Wszelkie informacje o Oświeceniu znajdzie każdy w podręcznikach szkolnych, literaturze naukowej, odpowiedniego rodzaju encyklopediach i słownikach. Więc po co, a co najważniejsze jak, pisać o tym, co chciał czytelnikom przekazać Denis Diderot? Nie odpowiem na zadane samemu sobie pytania. Zamiast tego znowu odwołam się do wyobraźni, wracając tym razem z oberży na zakurzony dukt, gdzieś tam w osiemnastowiecznej Francji. Sam autor jawi się nam jako narrator, jednocześnie uczestniczący w opisywanych przez siebie wydarzeniach. Patrzymy jego oczami. Wyobrażamy go sobie jako reżysera stojącego na środku drogi i z jego perspektywy widzimy plecy dwojga podróżnych zmierzających powoli na końskich grzbietach w stronę kolejnej karczmy. Końskie zady kołyszą się wolno, miarowo. W miarę oddalania się podróżnych ich rozmowa staje się co raz mniej słyszalna. W tym momencie reżyser-narrator zaczyna swoje dygresje, odwracając się z uśmiechem do czytelnika. Takich dygresji jest mnóstwo. Tak samo jak filozoficznych opowiastek bohaterów.

Miał szczęście Diderot, że napisał Kubusia Fatalistę w latach 70. XVIII stulecia, że tekst przeleżał w jego prywatnej szufladzie, że tylko jego fragmenty ukazały się za granicą, a sama książka w pełnym wydaniu wyszła we Francji już po burżuazyjnym przewrocie, po śmierci autora. Miał to szczęście, że nie napisał jej wcześniej, bo mogłaby się znaleźć tak jak O duchu praw Monteskiusza na „Indeksie Ksiąg Zakazanych”. Bo czy na trakcie, czy w kolejnej oberży, czy w siodłach, czy też na popasie na łące, Kubuś Fatalista i jego pan raczą się wzajemnie opowieściami, które przewrotnie krytykują obłudę kościoła katolickiego, fatalną moralność mieszczan, dewocję, lichwiarstwo, lekkość obyczajów. Powodem dla snucia krótszych i dłuższych opowieści są historie amorów pana i Kubusia. Szczególnie amory Kubusia są fabułą wiodącą książki, zaś przerwy w tej historii stanowią przyczynki do pozostałych historii. Przyczynki te wynikają z przeróżnych zdarzeń na szlaku, w trakcie noclegów w gospodach. Są nimi też różnobarwne, charakterystyczne dla tej epoki postacie tam spotykane. Również bohaterowie wielokrotnie przerywają historie swoich amorów, ponieważ przypominają im się inne opowieści. Te przerwy są także okazją do droczenia się, namawiania, spierania, proszenia…

Obraz ówczesnej Francji Diderot specjalnie przerysowuje. Owe wyolbrzymianie złych cech słychać w intonacji głosu Pawła Kutnego. Jego postacie z satyrycznych opowiastek, szczególnie o opacie Hudsonie czy Pani de La Pommeraye, nie zyskują sympatii. Tak samo jak katalog pozostałych postaci, stanowiących jakby przedstawicielstwo wszelkich klas społecznych w satyrycznym przedstawieniu kukiełkowym ulicznego teatrzyku. Dzięki interpretacji lektora nawet bez opisu narratora widzimy jak stają przed nami: złośliwy, przygarbiony, uśmiechający się podstępnie lichwiarz, cwany i rozrzutny kawaler, gruba i rumiana oberżystka, opasły i lubieżny opat, kapitan o szalonym wzroku, rozwydrzony paniczek, słodka i chciwa dewotka…

Diderot pozwala sobie na wiele. Krytyka kościoła, mieszczaństwa, salonów. W dodatku puszcza pisarskie wodze pozwalając na opowiedzenie prawdziwie erotycznych historii. Jedna to opowieść o zemście i miłosnej intrydze, bliska stylowi późniejszych „Niebezpiecznych związków” Choderlosa de Laclosa. Druga to bardzo sprośny fragment historii amorów Kubusiowych, opowiedziany soczyście z wiejską swadą.

Wielki XVIII-wieczny umysł wkroczył pod strzechy. Czy wszedł może z butami do salonów szlacheckich i mieszczańskich pokoi? Może otworzył szeroko bramy kościołów, wpuszczając tam światło Oświecenia? Albo na ile słowami Kubusia, w dość makabryczny sposób przewidział zbliżającą się rewolucję: Kubuś: Może mnie wcale nie powieszą? Pan: Co to, to wątpię. Kubuś: Jest może napisane w górze, iż będę obecny przy powieszeniu kogoś innego; a ten inny, kto wie, kto to? Czy jest blisko, czy daleko? Pan: Panie Jakubie, bądź wisielcem, skoro los tak każe i koń twój tak powiada; ale nie bądź bezczelny: skończ z głupimi przypuszczeniami (…).

-----

Recenzja powstała dzięki współpracy z portalem www.info.audiobook.pl.

Jerzy Lengauer

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

Audiobooki, czyli książki czytane:

„Siddhartha” - Hermann HessePod flagą biało-czerwoną„Senność” - „Ziewanne” historyjki„Moje drzewko pomarańczowe”, czyli lekcja czułości„Pachnidło” w interpretacji Tomasza TraczyńskiegoJęzyk angielski dla początkujących - recenzja„Lato przed zmierzchem” – Doris LessingHanna Bakuła „Hania Bania”„Nowe przygody Mikołajka” – René Goscinny„Kocham Paula McCartneya” – Joanna Szczepkowska„Kontrabasista” – Patrick SüskindPrzygody Olivera Twista - Charles Dickens„Złote nietoperze” – Grażyna Jeromin-Gałuszka„Ptasiek” – Williama WhartonaCheri„Wróżby Kumaka” – Günter Grass„Za blisko domu” – Linwood Barcley„Róże cmentarne”, czyli ogólne naśladowanie„Gnój” – Wojciech KuczokCzapa, czyli śmierć na ratyDynastia Miziołków„Zapiski na pudełku od zapałek” – Umberto EcoDzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy„Kubuś Fatalista i jego pan” – Denis Diderot„Coś mocniejszego” – Rafał A. Ziemkiewicz„Lolita” – Vladimir NabokovChłopiec z Nowolipek, czyli „Nowolipie” Józefa HenaRyby śpiewają w Ukajali, czyli Amazonka w sycącej pigułceRio de Oro, czyli w dorzeczu Złotej Rzeki„Cienie nad rzeką Hudson” – Isaac Bashevis Singer„Śmierć mówi w moim imieniu” – Joe Alex„Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” – Jerome K. Jerome„Obsługiwałem angielskiego króla” – Bohumil Hrabal„Źródło prawdziwej siły” – Fabian Błaszkiewicz„Morderca bez twarzy” – Henning Mankell„Tragedia w trzech aktach” – Agata Christie„Zgon Oliwiera Becaille”, „Nantas”, „Radykał” – Emil Zola„Spóźnieni kochankowie” – William Wharton„Lektor” – Bernhard Schlink„Gimnastyka dla języka” – Małgorzata Strzałkowska„Skarb w Srebrnym Jeziorze” – Karol May„Modlitwa o deszcz” – Wojciech Jagielski„Śmierć na Nilu” – Agata Christie„Gaumardżos! Opowieści o Gruzji” – Marcin Meller i Anna Dziewit-Meller„Dżuma” – Albert Camus
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.