Recenzje

Fabienne Verdier „Pasażerka ciszy”

„Moim ulubionym nieśmiertelnym był ten, który przepędzał duchy i demony packą na muchy, trzeba było na to wpaść, ale czemu nie?”

Oto krótki cytat z książki Fabienne Verdier „Pasażerka ciszy”. Książka jest historią francuskiej malarki, która w wieku dwudziestu lat wyjechała do Chin uczyć się kaligrafii od zapomnianych mistrzów. Ale uczyła się nie tyle rzemiosła, co raczej sztuki wypływającej z bycia częścią Natury, z harmonii ze światem. Dużo mądrości jest w jej przemyśleniach.

„Pasażerka ciszy” opowiada o dawnym kraju, świecie starych herbaciarni, hodowców koników polnych, o rozmowach z ptakami, ludach z długimi warkoczami mieszkających w górach. O tym, co próbował zniszczyć ustrój totalitarny, ale co prędzej czy później się odrodzi. Ta cywilizacja dużo starsza od Europejskiej ma w sobie uśpioną duszę.

Jest to opowieść o starych Mistrzach Chińskich, często prześladowanych. Jednemu z nich podczas „Rewolucji Kulturalnej” obcięto dłoń, aby nie mógł tworzyć. Na nic się to zdało, bo wspomniany mistrz grawerował kikutem swoje dzieła. Inni też nie mieli łatwo. Ale nie jest to historia mówiąca o krzywdach, raczej o wytrwałości, o tym, jak potrafili pozostać wierni sztuce.

Mistrzem Fabienne był Huangu Yuanie. Uczył ją kaligrafii, ale robił to powoli, bo chciał sprawdzić, czy naprawdę jej zależy. Najpierw wysłał młodą malarkę na staż do pieczętarza, żeby zrozumiała potęgę kresek ukazanych na stelach. Po zakończeniu stażu przez kilka miesięcy uczył ją malowania jednej poziomej kreski czarnym tuszem, zanim przeszła do dalszych lekcji. Ale, co ciekawe, po tej jednej kresce Mistrz zawsze potrafił odczytać stan ducha w jakim się znajdowała: smutek, spokój, bunt, po prostu wszystko co w niej siedziało podczas malowania.

Pasażerka ciszyKsiążka opowiada historię dziewczyny, która chciała zostać malarką niezależnie od przeszkód napotykanych na drodze. O jej pasji, katorżniczym wysiłku jak włożyła w naukę malarstwa. O tym jak monotonnie, dzień po dniu, trenowała swoje rzemiosło. Widać jak naiwny jest pomysł, że malarze, pisarze, reżyserzy, to ludzie dochodzący do wielkich dzieł dzięki boskiemu geniuszowi. Nic bardziej mylnego. Praca, praca, praca. Fabienne Verdier osiągnęła geniusz, ale tylko dzięki determinacji i wytrwałości. Jej nauka malarstwa nie polegała na samej nauce bezdusznej techniki. Autorka uczyła się całej duchowości związanej z „kładzeniem pędzla”, nie można bowiem oddzielić nauki techniki od kształtowania osobowości.

Z książki tej promieniuje jakaś taka duchowość, taki spokój. Nie potrafię tego wyrazić. Oto jeszcze jeden cytat:

Książę Huan siedział wysoko w swojej sali, czytał na głos, a kołodziej Pian robił koło na dziedzińcu. Odłożywszy młotek i dłuto, Pian wszedł po schodach i przerwał księciu. „Czy mogę spytać Waszą Miłość, co za słowa czyta?” Książę odrzekł: „Słowa mędrców”. „Czy ci mędrcy żyją?” - spytał Pian. „Nie, zmarli” - brzmiała odpowiedź. „W takim razie”, powiedział kołodziej, „to co ty, mój władca, czytasz, to tylko resztki po zmarłych”

Bartłomiej Tomaszek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.