Recenzje

„13 różnych esejów” – Michał Jaskólski

13 różnych esejówWbrew temu, co w tytule, eseje wcale nie są różne. Być może autorowi chodziło o to, że pochodzą z różnych okresów, aczkolwiek wszystkie są datowane na lata dwudziestego pierwszego wieku. Oczywiście nie wiemy, kiedy powstały, kiedy zostały napisane. Notka przy każdym wskazuje, kiedy i gdzie został opublikowany, bądź odczytany. Daje to czytelnikowi wiedzę, że są aktualne, dotyczą pracy, badań, przemyśleń, refleksji autora jak najbardziej dotyczących tu i teraz w sensie nauki i odniesień do aktualnych wydarzeń, tak społecznych, jak i naukowych. Ich odbiorca upewni się, co do tego, gdy wgłębi się w treść. A trzeba, gdy jest się takim pozbawionym wiedzy humanistycznej dyletantem jak ja, zabierać do czytania z ołówkiem w ręku. Chyba, że czytelnik ma ochotę tylko delektować się doskonałym literacko i dydaktycznie językiem, przyjąć postawę studenta pierwszego roku historii, doktryn politycznych, filozofii, administracji, prawa, politologii czy innej dziedziny humanistyki, i na dodatek pod warunkiem, że nie uważał zbytnio na lekcjach polskiego i historii, tudzież łaciny (czy jej jeszcze uczą w szkole średniej?) w liceum. Przeczytawszy „Od Autora” nic na to nie wskazywało, ale kilkanaście pierwszych stron eseju numer 1 już jak najbardziej. Lektura książki nie daje zbyt dużego wyboru miejsca, gdzie należy to czynić. I to jest pewna ironia. Jakaś wskazówka, gdzie, jakie lektury należy pochłaniać, studiować. „13 różnych esejów” trzeba czytać raczej przy biurku, eventualiter przy stole, bardzo zaś beziehungsweise na kanapie, w fotelu, mając w zasięgu ręki na jakimś blacie pomoce naukowe. Owe pomoce, które zapełnią biurko, stół, półkę podręczną to oczywiście słownik łacińsko-polski, najlepiej ze słownikiem sentencji łacińskich i słownik wyrazów obcych. O słownikach niemiecko-, francusko-, angielsko-polskich nie wspominam. Mniemam, że nie każdy był takim leniuchem jak ja i posiada większe zdolności i chęci do nauki języków obcych, więc potrafi odczytać swobodnie zdania, a nie tylko pojedyncze słowa. Ale po co ołówek? Nagromadzenie tytułów dzieł z przeróżnych dziedzin, nazwisk literatów, poetów, naukowców, które przewijają się we wszystkich esejach, jest zdumiewające i niezwykle ważne. Jeżeli Michał Jaskólski poświęca kilka czy kilkanaście stron jakiemuś zagadnieniu, to nie są to jego wrażenia czy refleksje, suchy esej, ale rzetelne odzwierciedlenie jego wiedzy naukowej, oczytania, swobody skojarzeń i właściwego z mojego punktu widzenia traktowania interdyscyplinarności. Pewnie będzie przesadą, a być może i sam Profesor uzna, że piszę bzdury, bo przecież jestem niewykształconym odpowiednio laikiem, jeśli stwierdzę, iż autor podaje adeptom na humanistów kanon literatury naukowej okraszony wieloma ozdobnikami. Trzeba, należy, ba! nie można się oprzeć, powinno się podkreślać, notować, zakładać fiszkami, naklejać kolorowe karteczki! Nie wolno tracić wielkiej wiedzy zgromadzonej w jednym miejscu. Och! Profesor Hartman byłby zrozpaczony, że owa książka wpadła w ręce profana i co gorsze ośmielił się on o niej skreślić parę słów. Mam nadzieję, że obaj Profesorowie nigdy tego tekstu nie przeczytają.

Wydawnictwo Wolters Kluver wydało „13 różnych esejów”, jakby to było wydanie jubileuszowe, poświęcone Mistrzowi przez jego uczniów. Biorąc do ręki takie wydanie, ma się pewność, że pogłoski o śmierci książki papierowej są nieco przesadzone i nie trzeba myśleć o położeniu się na ulicy jak dżentelmen w geście rezygnacji, wzorem Konsula z Lovry’ego. Płócienna oprawa, papier o kolorze ecru, kartki nie zwiewne jak babie lato. Nie trzeba dodawać, że książka jest zszyta, co sprawia, czy strony przewraca się komfortowo, nie narażając ich na to, że czytanie będzie widoczne po pierwszej lekturze. Myśląc o książce, widzi się ją w którejś gablot uniwersyteckich, Instytutu Badań Literackich, na wystawie Libera, bądź u Prusa. Tyle o jej wielkości, która niestety ją dewaluuje, deficytuje. Kokieteria, wprawdzie w jak najbardziej dobrym zamierzeniu, na nic się nie zda. Jest niedźwiedzią przysługą. Bo „13 różnych esejów” chciałbym widzieć także w Empikach i małomiasteczkowych księgarniach, zamieniających się niestety powoli w sklepy papiernicze.

„Fotografie Michał Jaskólski”. I strona tytułowa książki, i strona tytułowa każdego eseju są opatrzone fotografiami o wymiarach 9 cm x 7 cm. Na ile stanowią one zaproszenie do treści, na ile są z treścią związane, na ile zainteresują czytelnika, nie wiem. Poniekąd są zagadką, swoistym rebusem, godnymi rozwiązania przez Sherlocka Holmesa lub Herkulesa Poirota, jednych z największych literackich intelektualistów i godnych kontynuatorów oświeceniowej interdyscyplinarności nauk. Jak Profesor Jaskólski.

To nie moja miara, żeby pisać o treści esejów. Zagłębiać się w zawiłości historii doktryn politycznych. Ja tylko pochylam głowę z szacunkiem. Znalazłbym wiele nazwisk o najwyższych tytułach, do których porównałbym autora książki. A znalazłem wiele nazwisk i w głównym tekście, i w przypisach (dziękuję, że są tak obszerne i szczegółowe), które są mi znane, jako nazwiska autorów dzieł stanowiących kanon szeroko pojętej literatury humanistycznej, a wśród nich także nazwisko naukowca, którego znam osobiście i którego cenię nadzwyczajnie za kulturę, wiedzę, etykę i dżentelmeńskość, a który był przez autora kilkakrotnie cytowany.

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że zbiór esejów to pewne ukoronowanie pracy naukowej Profesora Jaskólskiego, ale niekoniecznie w zakresie historii doktryn politycznych. Gdyby było właśnie tak, to pewnie nie miałbym szans na przebrnięcie książki. Uważam jednak, że pod pozorem obracania się wokół nurtu tej dyscypliny naukowej, autor podrzucił czytelnikom kilka postaci, którymi się fascynuje. Oczywiście nie śmiałbym sugerować żadnej innej fascynacji, jak tylko naukowej. Czyli nie żadnej politycznej, doktrynalnej, ideowej. Nie wszystkie eseje świadczą o takim wyborze, takim posunięciu. W zasadzie tylko pięć esejów ma w tytule nazwiska ich bohaterów. Ale to też jedynie pozór, bo bohaterowie dają asumpt, do opowieści o ich życiu, dziełach literackich, naukowych, roli w polityce, roli w społeczeństwie, piętnie, jakie wywarli na myśl polityczną, i ogólnie w historii Europy. Ba! Profesor Jaskólski opowiada wręcz o świecie. Ale o tym przecież mówi podtytuł „13 różnych esejów: O historii myśli politycznej i nie tylko”, czego czytelnik albo nie zauważa, albo po prostu ignoruje.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.