Felietony > Bramin na wojnie, tylko spokojnie

Szanujcie swoją wolność

31.03. Dzień siódmy.

Wcześniej nas zbudzili niż zwykle - zmiana czasu na letni. Summertime in prison. Ok. First let the spring be gone. Byłem w kantynie. Kupiłem parę rzeczy w moim mniemaniu niezbędnych. Udało mi się też dostać do biblioteki i upolować parę żelaznych pozycji. Teraz będę przy gorącej herbacie z cukrem delektować się Bułhakowem, Gombrowiczem, Białoszewskim. Panowie dla których nie miałem czasu na wolności. Teraz będą moim azylem, refugium. Na wybiegu zrobiłem 250 kółek. Sapałem po tym jak miech kowalski, ale czułem że żyję. Ta godzina w słońcu jest nieoceniona. Nie narzekać – działać. Zawsze coś można zrobić. Teraz kiedy mam książki czuję się można by powiedzieć komfortowo. Człowiek jeśli nie ma swojej dziury w płocie zaczyna się zachowywać jak bestia w klatce. Moją dziurą w płocie będą z pewnością książki i ta odrobina ruchu którą sobie mogę sam zapewnić. Musze to wytrzymać. Dla mojego syna, dla rodziny, dla A. Jeśli zechce dla siebie tego wysiłku.

Człowiek tam nie ma bladego pojęcia jak wygląda więzienie. Stwory które wychylają się tu ze swoich cel, istoty o pochodzeniu których trudno coś pewnego powiedzieć, nie przemawiam z pogardą, raczej zdziwieniem. Blokerskie dresiwo stojące pod naszymi blokami to przy nich często pocieszne bobaski. Te olbrzymy funkcjonują w innym wymiarze, wg kompletnie innych zasad. Normalny człowiek w ich rewiry nie zerka żeby nie stać się ich strawą. Tutaj wszyscy są na kupie. Buzują pomrukują, pozują, który silniejszy. Ci mniejsi są często bardziej głośni, nadrabiają butą. Nie spodziewam się z ich strony specjalnych względów. Mam nadzieję że tam gdzie mnie przetransportuję jest ich nieco mniej. Tu grzecznie się przedstawiam, podaję grabkę, uśmiecham się myślami, odpędzam te stwory od swojej przestrzeni. Nie wiem na ile to skuteczne. Tchórz? Pewnie że tchórz. Polecam waszej wyobraźni jedną noc z istotą o gabarytach niedźwiedzia i twarzy łowcy niewolników w jednej celi.. Nic to.. Czas leci jakby szybciej. Mimo że dni coraz dłuższe, mija pierwszy tydzień tego piekiełka. Głowa do góry panie Miśka.

1.04. Dzień ósmy.

Powoli mija pierwszy tydzień. Każdy dzień taki sam. Pobudka, apel, śniadanie, wybieg, toaleta + pranie, obiad, czytanie + karty + krzyżówka + pisanina, kolacja, znów czytanie czy coś, apel wieczorny, kima...

Dzień w dzień. Żadnych sensacji, mocnych wrażeń. Rozmowy o niczym. Czasem, mam wrażenie, że tam czas płynie równie bezproduktywnie, co tu. Może trochę więcej, miotaniny, może więcej swobody ruchu. Ale wszędzie te same zbędne ceremonie. Ten sam prywatny, intymny wręcz brak koncepcji.

Szanujcie swoją wolność. Wbrew pozorom, łatwo ją stracić. Tak dosłownie jak ja, lub jeszcze zdradliwiej, zapętawszy się w cudzysłowia. Pozory, telewizornię, uzależnionka, interneciki, społecznie tanie interakcje. Ile lat zmarnowałem nie wiedząc, czego chcę od własnego życia. Biorąc to, co akurat leżało, podpisane bykami, na promocji, po najmniejszej linii oporu? Zawsze mi imponowali Ci, co potrafili robić swoje na przekór, sam jednak nie zdobyłem się na to. Podpierając się w rozrachunku malkontenctwem. System nas pęta. Bawi się z nami. Mami jak dzieci w wielkim magazynie z zabawkami, z którego nie wolno nam zabrać żadnej zabawki. Wchodzimy w to raczkując, wyjeżdżamy leżąc, tylnym wyjściem, podpięci do kroplówki. W nieapetycznej kondycji, żebrząc o jeszcze 5 minut przy tamtych kochanych, którymi już bawi się ktoś inny. Sam system, to nie zdradliwy spisek, machina zniszczenia. System chce dla nasz dobrze, albo i lepiej. Lepiej niż my sami, chce, aby było nam tak dobrze, aby jakiekolwiek pytania o sens tej maugny były zbędne. Dlatego szkoły, nie pokazują nam, czego możemy chcieć. Zresztą, jaki dziś wpływ ma szkoła? To tylko ten jeden nudny regalik w rogu poobstawiany książkami, dziennikami, kodeksami i zeszytami wniosków i zażaleń. Tłoczą nam do łbów symbolikę, wartości, których nie potrafią skutecznie argumentować. Argumentację zostawiając doświadczeniom. Trochę mogliby przemycić rodzice,ale brakuje im czasu, energii, siły, przekonywania. Zdając się finalnie na swój mały, intymny aparacik represji, który zamiast wniosków zostawia rozczarowanie. Potem, sami, jeśli opatrzność ześle na nas łaskę rutyny, chowamy się w niej, mościmy jak w ciepłej norce, myziamy ją śmiatkiem w najciemniejszy kącik, byle nie zadawać sobie pytań. Zostawić pytania scenarzystą telenowel, a odpowiedzi mądrym pisarzom, których już nie mamy obowiązku czytać. Ci zaś, którym łaska rutyny nie była dana, lewitują, dryfują gdzieś, bez celu, za to w poczuciu ruchu. Czasem wręcz w przeświadczeniu, że to nie wiatr ich niesie,lecz siła woli. Mnie moje dryfowanie zawiodło TU. Kiedy mnie wypuści. Pewnie podryfuję dalej. To nawyk. A my kochamy nawyki, jak własne dzieci. Czasem bijemy po gołej pupie, delektując się klaskaniem. Ale zaraz przepraszamy, całujemy w rumiany tyłek i żyjemy w zgodzie i akceptacji. Może jednak prościej? Może ten pierdel, to moja odpowiedź na pytanie? W pewnym sensie – na pewno. Tylko, jakie było pytanie?

Dostałem list od A. List i zdjęcie (oczywiście w ciepłym krajobrazie porsche 911 Carrera – razem wyglądają cudnie). List pisany nerwowo, ale szczerze. Z cudnym, najpiękniejszym, wielkim słońcem na całą kartkę, słowami otuchy i krótkim raportem z tych kilku dni po moim zamknięciu. Te parę tygodni, które tak spędziliśmy razem, jakby zrośnięci, było tak cudownie szczeniackie. Brak jej w pobliżu boli, fizycznie. Ból fantomowy. Przez resztę dnia pisałem odpowiedź. Nie chcę żeby się martwiła. Za co mnie wyznaczono tę lekcję wiem, ale ona na to nie zasłużyła. Muszę zakupić znaczki i karę telefoniczną. Wkrótce wraca. Muszę zadzwonić, usłyszeć jej głos. Gdybym mógł go nagrać i słuchać w celi... Nie mogę dodzwonić się do Zu i bąka. Napisałem mu list, liczę, że na swój 4-letni sposób to, co się stało zrozumie. Bardzo za nim tęsknię, nikt się tak nie cieszy na mój widok jak on, niczyj widok tak mnie nie cieszy jak jego. Szanujcie wolność. Własną i cudzą. Nie rzucajcie jej z byle powodu na szalę. Może się okazać zbyt lekka.

Bartłomiej Smuga
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.