Powieści i opowiadania

Wpuścić mnie!

Wpuścić mnie!Mały człowiek wszedł do bloku. Paraliżujący strach przed windami zwyciężył również tym razem i mały człowiek skorzystał ze schodów. Daleko nie musiał iść, tylko na trzecie piętro. Szedł powoli, gdyż miał bardzo krótkie nóżki, a na nich ciężkie buciki. Mimo to wolał schody. Zresztą i tak by nie wsiadł do windy – był za niski, żeby dosięgnąć jakiegokolwiek przycisku. W końcu znalazł się u celu. Na każdym piętrze były trzy mieszkania. Stanął przed drzwiami od tego pośrodku. Te drzwi znajdowały się naprzeciw windy, dlatego mały człowiek cały czas zwrócony był twarzą do nich – bał się tego, co było za nim. Spojrzał na zegarek. Odczekał chwilę, wziął kilka głębokich oddechów i zapukał delikatnie. Nie mógł także dosięgnąć przycisku dzwonka. Dlatego pukał, chociaż żałował, że nie mógł nacisnąć tego guzika. To ułatwiłoby sprawę, nie marnowałby tyle cennej energii. Ale nie miał wyboru – musiał stukać rączkami w drzwi. Nikt nie odpowiadał i mały człowiek zaczął się stresować, więc zapukał jeszcze raz. – To ja – powiedział. – Otwórz, proszę. – Lecz nadal było cicho. Usiadł przed drzwiami i zaczął markotnieć. „Jak to tak? Nie wpuści?” – myślał. „Przecież to nie do pomyślenia, żeby nie wpuścił!” Ale nie wpuszczono małego człowieka. Cisza jak makiem zasiał. Straszne uczucie ogarnęło go, uczucie zdrady. Zdawało mu się, że ktoś go oszukał. To przecież nie tak miało być. Powoli się podniósł i spróbował jeszcze raz. – Przepraszam – mówił na tyle cicho, by nie zbudzić sąsiadów, a na tyle głośno, żeby ktokolwiek w mieszkaniu, do którego chciał się dostać, go usłyszał. – Przepraszam, wpuścisz mnie? To znowu ja. Nadal tu jestem – jęczał mały człowiek. Od czasu do czasu spoglądał na zegarek. W miarę, jak upływał czas, nieprzyjemne uczucie zdrady ustępowało miejsca złości. Nerwowo czesał swoją siwą spiczastą brodę i poprawiał wielkie okrągłe okulary ze złotymi oprawkami. Coraz bardziej nie podobało mu się to wszystko. „Żeby chociaż otworzył. Nie musi wpuszczać, niech no tylko otworzy, to sam wbiegnę do środka.” Kiedy ostatecznie pojął, że po dobroci nic nie wskóra, zaczął uderzać pięściami z całej siły w drzwi, energicznie, jak z karabinu maszynowego. – Natychmiast otwieraj, słyszysz?! – krzyczał, nie zwracając już uwagi na sąsiadów. Łomotanie rozchodziło się po całej klatce schodowej, docierało również na ostatnie, dziewiąte piętro. – W tej chwili otwierać! – mały człowiek krzyczał coraz głośniej. Z mieszkania obok wyszedł mężczyzna po pięćdziesiątce, zaspany, w szlafroku.

– Czego się pan tak drzesz i walisz w te drzwi? – zapytał małego człowieka. – Jest piąta rano.

– Dla pana piąta rano, a dla mnie piąta w nocy – odpowiedział mały człowiek. – On mnie nie chce wpuścić. Słyszy pan? Nie chce mnie wpuścić! – ostatnie zdanie wypowiedział głośniej, tak żeby usłyszano w mieszkaniu, w którym za wszelką cenę chciał się znaleźć.

– Nie interesuje mnie to. Panie, idź pan się wyśpij albo chociaż daj innym pospać – mówił sąsiad. – Nie chce wpuścić, to nie wpuści. Nic pan nie poradzisz. A jak pan nie możesz spać, to napij się mleka, będziesz wielki. Mleko podobno dobre na sen, ja się po nim źle czuję, ale na pana może podziała. Tak czy owak.

– Nie, nie, nie! – krzyczał mały człowiek, uderzając głową w drzwi – Ja muszę tam wejść, muszę! – oparł się plecami o nie i osunął na podłogę, zalany łzami.

Sąsiad postanowił zaprosić go do siebie. Mały człowiek niechętnie przystał na propozycję, zmiękł jednak, gdy usłyszał, że dostanie whiskey zamiast mleka. Z początku obaj milczeli, mały człowiek sprawdzał co chwila godzinę na swoim kieszonkowym zegarku. Gdy tylko trunek zaczął działać, stał się nieco weselszy. Machał nawet nogami, siedząc na wysokim stołku. Ale nadal milczał. Mężczyzna, który go ugościł, również się nie odzywał. Trochę obawiał się reakcji żony, gdyby obudziły ją rozmowy w kuchni.

– To mówisz pan, że jesteś menedżerem do spraw zarządzania zasobami ludzkimi? – zapytał w końcu mały człowiek.

– Nic takiego nie powiedziałem – zaprzeczył mężczyzna.

Mały człowiek przyglądał mu się badawczo, poprawiając okulary i mrużąc oczy. Puknął się w czoło, chcąc jakby powiedzieć „Ale ja głupi!” i uśmiechnął się dobrodusznie. Kiwał się, lekko pijany, i stracił w końcu równowagę. Spadł ze stołka, wysokiego nawet dla kogoś normalnego wzrostu, hałasując na całe mieszkanie. Okulary trochę się pogięły, ale na szczęście szkła nie pękły. Rozciął sobie łuk brwiowy, a przypomniawszy sobie, że ranę należy przemyć, poprosił o dolewkę. Gospodarz spełnił prośbę małego człowieka, ale nie spodziewał się, co ten zrobi z alkoholem. Rana strasznie zapiekła małego człowieka i nie mógł on pohamować krzyku. Wtedy do kuchni weszła żona mężczyzny. Ze wściekłą miną stanęła w progu i przyglądała się, jak jej mąż próbuje pomóc wstać jakiemuś krwawiącemu karłowi.

– Co to ma być? Kim jest ten kurdupel? Wiesz, która jest godzina? – pytała, nerwowo stukając nogą.

– Kochanie, tego człowieka nie chciano wpuścić – tłumaczył mężczyzna. – Rozumiesz? Nie chciano go wpuścić. Ot tak, po prostu! Nie i koniec!Darł się na korytarzu, walił w drzwi, nie dając pospać nikomu, no to go wziąłem do nas, żeby się trochę uspokoił.

– Ale ja sobie nie życzę jego obecności w moim mieszkaniu! Natychmiast ma się stąd wynieść, a jeśli zaraz się tym nie zajmiesz, to wynocha razem z nim!

Mały człowiek wstał szybko, bez zająknięcia, uścisnął dłoń mężczyźnie, ukłonił się jego żonie i wyszedł chwiejnym krokiem na korytarz. Od razu zabrał się za drzwi środkowego mieszkania. Walił w nie jeszcze mocniej niż przedtem, nie zapominając krzyczeć na całe gardło. Po chwili otworzyły się trzecie drzwi, za którymi stała kobieta z sześćdziesiątką na karku. Mały człowiek, widząc ją, zaniechał hałasowania. Oboje mieli kwaśne miny, oboje pragnęli, by to drugie zniknęło.

– Nie chce mnie wpuścić – oznajmił. – Już od kilku godzin. Po prostu, zwyczajnie, nie chce mnie wpuścić. Jakby to było na porządku dziennym. Rozumie pani?

– Rozumiem. Też bym nie wpuściła – odrzekła sąsiadka. – Robisz pan tyle harmidru, że nikt by nie wpuścił.

– A ten pan obok mnie zaprosił i nawet wódką poczęstował. Niektórzy to kultura, wiadomo. Ale inni to już tak nie bardzo. Są ludzie i parapety.

– Niech się pan natychmiast stąd zabierze – mówiła kobieta – albo zadzwonię na policję, bo pan tylko kłopoty robisz. Jest siódma rano, pan zakłócasz ciszę nocną.

– Jak nocną, jak rano jest? – dziwił się mały człowiek. – Ja nie zamierzam stąd odejść, dopóki nie zostanę wpuszczony do tego lokalu mieszkalnego.

– No to ja dzwonię na policję – kobieta zniknęła w swoim mieszkaniu i zatrzasnęła drzwi.

Mały człowiek ponownie zaczął uderzać oburącz, do tego walił głową, a teraz także kopał z całych sił w drzwi. – Wpuścić mnie! – ciągle wołał. – Otwierać, do kurwy nędzy!

Z pozostałych pięter przybyli sąsiedzi. Było ich mnóstwo, choć nie byli to wszyscy mieszkańcy bloku. Każdy zaspany, no może nie każdy – była wśród nich punkówa z fioletowym irokezem i zniszczoną skórzaną kurtką. Miała też kolczyki, w nosie i prawym uchu, oba połączone łańcuszkiem. Nie wyglądała na zaspaną, raczej na naćpaną – musiała to być kokaina, bo punkówa tryskała energią, chociaż póki nie mogła dostać się do małego człowieka, siedziała tylko na schodach. Przed nią był tłum ludzi. Jedni chcieli zlinczować awanturnika, inni woleli dowiedzieć się, o co chodzi, większość jednak po prostu prosiła małego człowieka, żeby sobie poszedł. Ale poza punkówą nikt go nie rozumiał.

– Spokój, spokój! – uciszał towarzystwo pewien emeryt w brązowej pidżamie. – Wrzaskiem niczego nie załatwimy. Musimy dojść do jakiegoś konsensusu, inaczej nie dane będzie nam pospać choćby tej pół godziny. No więc – zwrócił się do małego człowieka – niech pan nam spokojnie opowie, dlaczego pan taki hałas robi i nie daje ludowi pracującemu spać? Jakie pobudki panem kierują? Czy możemy jakoś pomóc?

– Nie chce mnie wpuścić. Po prostu nie i tyle.

– Aha – zdumiał się emeryt. – Niewiele to wyjaśnia. Mógłby pan dokładniej nakreślić problem?

– Otóż – mały człowiek wziął głęboki oddech. – Nie otwiera mi drzwi. Tyle w temacie. Państwo wybaczą, ale mam co innego do roboty. Żegnam! – znów zaczął uderzać w drzwi.

– Ale czy pan nie rozumie, że takie zachowanie jest co najmniej niekulturalne i świadczy o złym wychowaniu?

– Ja to rozumiem, świetnie to rozumiem – odrzekł mały człowiek. – Ale ciągle wierzę, że cham zmądrzeje i mnie wpuści.

Emeryt przewrócił oczami, wsiadł do windy (co wystraszyło małego człowieka) i pojechał do siebie. Wielu wzięło z niego przykład i tłum się rozszedł. Inni skandowali, by wyrzucić nieproszonego gościa do zsypu albo przez okno. Gdy kilku rosłych mężczyzn ruszyło, by pojmać małego człowieka, z odsieczą nadeszła punkówa. Wyciągnęła strzykawkę, doskoczyła do niego, zasłoniła własnym ciałem i machała tą strzykawką przed facetami jak nożem. Odsunęli się wszyscy poza jednym. Ten źle skończył – wbiła mu igłę ze śladami krwi w przedramię. Reszta uciekła.

– Dziękuję – powiedział wątłym głosikiem mały człowiek.

– Chodź – mówiła punkówa – rozwalimy te drzwi razem. Mam glany, powinno pójść gładko.

Mały człowiek przytaknął kilkakrotnie, ale zanim zabrali się do pracy, kokaina przestała działać i dziewczyna opadła z sił, z językiem na brodzie i nieobecnym spojrzeniem. Posiedział przy niej godzinę, w ciszy. Była dziewiąta – już za późno, już dawno po czasie. Wstał więc i opuścił budynek.

Chłodne listopadowe powietrze mroziło jego ciało. Dygotał, trząsł zębami i klepał się po ramionach, by trochę się ogrzać. Po drodze znalazł puszkę po piwie i kopał ją, idąc żwawym krokiem. Lecz policja, po którą miała zadzwonić sąsiadka, jednak przybyła i gdy tylko funkcjonariusz dostrzegł małego człowieka, podszedł do niego.

– Zapraszam do środka – powiedział, wskazując na radiowóz.

– Już nie chcę, to już nie ma sensu – szeptał mały człowiek.

– Nalegam – upierał się policjant, wyciągając tonfę.

– Co za chory kraj – jak chcesz, żeby cię wpuścili, to udają głuchych i figa! A jak nie chcesz wejść, to oni z pałą na ciebie. Wszystko inaczej, wszystko nie tak...

Łukasz Ługowski
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.