Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

23. Co mi zrobisz

Co mi zrobiszA co jeżeli Jezus była kobietą? Bo właściwie skąd wiadomo, że nie? Z estetycznego punktu widzenia Jezus powinna być kobietą. Któż by potrafił piękniej cierpieć za ludzkość niż Ona. Kto jest delikatniejszy? Czyja śmierć w męczarni będzie większym przedstawieniem? Na wzgórzu trzy krzyże wycelowane w niebo. Na niebie ciemne chmury, z których za chwilę wystrzelą błyskawice. Ostatni gapie zbierają się do domu, uciekając przed nadchodzącą burzą.

* * *

Na środkowym krzyżu wiszą zakrwawione resztki człowieka. Strzępy czerwonego materiału zlały się w jedno ze strzępami skóry i powyrywanego ciała. Pod lewym sutkiem jaskrawo świeżą krwią płonie rana. Zupełnie naga kobieta ostatnimi siłami łapie powietrze w płuca. Nie wstydzi się tego, że każdy widzi obnażone i okaleczone ciało. Na moment przed śmiercią najbardziej wstydliwe okolice przestają być wstydliwe. Jakiś żołnierz rozweselał przed chwilą kompanów, sięgając piką jej krocza. Jak mało znaczy wstyd. Jak mało znaczy to, co zrobili z jej ciałem. Jakie to wszystko nieważne. Boże, czemuś mnie opuścił?

* * *

Leżę. Patrzę. Na ścianę. Na prosty krzyżyk. Dopiero po chwili dostrzegam, że jest pusty. Krzyż nie może być pusty. Zawsze ktoś musi na nim wisieć. Ku przestrodze. Ku pamięci. Albo po prostu, żeby nie marnować miejsca.

* * *

Jak to rozmiar nie ma znaczenia? A próbowałeś się powiesić na krzyżu, który ma 10 centymetrów? Spróbuj!

Dyskusja nie trwała długo i rankiem miałam prawdziwy krzyż. A nawet lepszy niż planowałam, bo w kształcie litery T. Takiego nie ma nawet moja sąsiadka spod jedynki, która...

Zresztą, pieprzyć sąsiadkę.

Nigdy nie potrafił mi odmówić, niezależnie od tego, o co go prosiłam. Krzyż wcale nie był w tym wszystkim najdziwniejszy. Zgodziłby się na wszystko... Ale nie. Judaszem nie może być mężczyzna. Nie dzisiaj. Od razu jacyś popaprańcy zrobiliby z niego szowinistę, a ze mnie – ofiarę męskiego świata. Jezus została zabita przez Żydów i co z tego wynikło? Nikt nawet nie pamięta, że była kobietą. Niby kto miał mordować w Jerozolimie jak nie Żydzi? No tak, zapomniałam. Cholerni Rzymianie. Zagalopowałam się.

* * *

Bebe przyszła dopiero koło południa. Z zazdrością popatrzyła na mój nowy nabytek i bez wstępów zapytała, gdzie mam młotek i gwoździe. Szybko jej wytłumaczyłam, że to nie tak, ale ona tylko się skrzywiła na znak dezaprobaty i zaczęła się rozbierać. Tym razem to ja nie wiedziałam o co chodzi. – To nie dla Ciebie. – Przecież wiem. Ale jak coś robisz, to rób to porządnie. – ? – O ostatniej wieczerzy nie słyszałaś?

Te jej cudowne usta. Długo mnie całowała. Moją twarz. Moje ręce. Moje kolana. Piła już drugą butelkę wina, od czasu do czasu wlewając mi napój wprost ze swoich ust. Całowała mnie po piersiach, głaskała po brzuchu. Delikatnie przygryzała pośladki, penetrowała językiem. Kochała się ze mną długo i namiętnie. Wyjątkowo długo, jakby faktycznie się ze mną żegnała. A może się żegna? Po którymś razie, leżąc wtulona w moje ciało powiedziała krótko, że już czas. Pocałowała. Przeprosiła. Zawisłam. Wyszła. Mówią, że się powiesi. Dziwne.

* * *

Kiedy przyszli następnego dnia, byłam tak zmęczona, że chciałam zejść. Sznur poprzecierał mi skórę, a ciało instynktownie broniło się przed palącym bólem. Zmęczona... Nawet bardziej zmęczona, niż obolała. Ale było za późno. Niech się stanie.

* * *

Czym jest piękno. Czy prostota dwóch skrzyżowanych desek wystarczy? Czy musiało na nich zawisnąć ciało. Kto dostrzega w tym piękno. Kto piekło? Kto jeszcze coś innego?

Oczy miałam zawiązane. Ale uszy słyszały każdą uwagę. Każdy uszczypliwy żart. Krew powoli ciekła z niewielkich ran, które powoli mnie ogarniały, pokrywały... Od stóp do głowy. Po chwili ktoś zerwał ze mnie resztę ubrania. Potem zaczęli grać. Grali o kawałki mojego ciała. Grali o moje nogi. Lewą i prawą. Grali o ręce. Grali o głowę. Podzielili mnie na części. Każda z nich stanowiła oddzielny łup. Nie dla każdego starczy. A przecież każdy z nich mnie chce. Choćby na krzyżu. Choćby przez chwilę. Choćby martwą. Posiąść.

* * *

Dzwoni dzwonek i ktoś otwiera drzwi. W drzwiach stoisz Ty. Tak. Właśnie wchodzisz do mojego domu i stajesz przede mną. Nie widzę Cię, ale Ty doskonale widzisz mnie. Jeśli masz wyobraźnię, widzisz jak krwawię, jak cierpię, jak umieram. Widzisz, jak jestem gwałcona, kaleczona, lżona i bita. Wiszę bezbronna i teraz Twoja kolej, by mnie uderzyć. Tu nie ma policji. Nie ma Twoich znajomych. Jesteśmy tylko Ty i ja. Możesz sprawdzić, co można mi zrobić. Możesz dotykać, ściskać. Jestem zmaltretowana, ale przecież nadal piękna i możesz ze mną zrobić co Ci się podoba. Możesz na chwilę zostać Bogiem. Nie chcesz? Nie masz wyjścia. Musisz mnie bić i gwałcić jak inni. Przecież na tym to właśnie polega. Tak musi być. A może chcesz się ze mną zamienić? Takie są reguły. Nie można stać z boku. Albo przyłączasz się do tłumu, albo zrobię Ci miejsce.

* * *

Gdy brakowało mi powietrza, zasypiałam. Gdy się budziłam wszystko zaczynało się od nowa. Przyszło tak wielu ludzi... Bardzo dużo, zwłaszcza biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę. Kropelki deszczu zaraz zmyją ze mnie zaschniętą krew, jeszcze tylko godzina, może dwie. Kolejny człowiek obłapia mnie wzrokiem. Kolejny mnie gwałci. Opluwa. Wiatr rozwiewa mi włosy. Pierwsze rozbłyski docierają do przykrytych powiekami oczu. Wiszę. Umieram...

* * *

Lubię zabijać i zjadać. Jak Ty. Lubię gryźć. Dokonywać gwałtów. Brać. Rozkazywać. Narzucać. Bez pytania robić z jedzeniem, co mi się podoba. Nie tylko z jedzeniem. Ze wszystkim, co mogę. Tak naprawdę wszyscy to lubimy. Nie robimy tego, bo nie wolno. Bo można zostać za to aresztowanym i skazanym. Ale przecież to lubimy. Nie przyznajemy się nawet przed sobą, bo wiemy, że nie powinniśmy. Bo jest nam wstyd. Przecież jesteśmy cywilizowani. Przecież nie wolno robić drugiemu, co nam nie miłe. Owieczka głośno protestuje, leżąc na zimnym kamieniu. Zaraz kapłan poderżnie jej gardło. Zbierze krew. Zabije, by oddać cześć krwawym bogom. By zaspokoić zaszyte głęboko w naszym DNA pragnienie śmierci. Śmierci czyjejś, żeby kupić dla siebie więcej życia. Tacy jesteśmy. Gdy tylko nie patrzą, gdy lądujemy na bezludnej wyspie, gdy zostajemy sami... Gdy na całej planecie zostaniemy tylko my, to zrobisz ze mną, co będziesz chciał. Chcesz kobiety? Weźmiesz mnie sobie. Jesteś głodna? Odetniesz mi nogę i upieczesz nad ogniskiem. Wolność nie istnieje. Gdy zostaniemy sami, ja zjem Ciebie albo Ty mnie. Kanibalizm. Humanizm. Jeden chuj.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.