Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

31. Seksualna rewolucja

Seksualna rewolucjaStało się to w 2031 roku. To znaczy oczywiście dopiero się stanie. Stanie. Wszystkim. Stało. Cholera. Czas jest taki względny, że łatwo można się w nim zgubić. Z mojej perspektywy wszystko to już było, więc może przyjmijmy właśnie taki punkt widzenia. Zacznijmy jeszcze raz. Był to więc 2031 rok...

* * *

14 dzień lutego 2031 roku zapowiadał się zupełnie normalnie. Śpiewające kartki walentynkowe i różowe serduszka atakowały ze wszystkich stron. Zachęcały, by je kupić i oddać swojej drugiej połówce. Szczęśliwego dnia świętego Walentego – rozbrzmiewało w Interadiu i Intertv. Kochajcie się – głosiły transparenty rozpięte nad ulicami przez zupełnie nieznaną nikomu organizację Czerwony Kupidyn. Nikt nie zwrócił nawet uwagi, że Kupidyn będący jej logiem nie miał łuku, tylko karabin maszynowy załadowany fiolkami.

Obudziłam się jak zwykle o szóstej. Zaparzyłam wodę na herbatę. Smakowała dziwnie, ale mamy 2031 rok i nic już normalnie nie smakuje. Czyli jednak normalnie? Nic dziwnego. Postęp. Nic więcej. Wypiłam. Ciepła herbata rozlała się po żołądku i zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Nawet bardzo ciepło i bardzo przyjemnie. Gorąco!

* * *

Na ulicy minęłam te same twarze co zawsze. Twarze znajome, a jednak obce. Zbyt obce by powiedzieć choćby dzień dobry, czy wymienić się uśmiechami. Rutyna.

Miałam wrażenie, że jest wyraźnie cieplej niż minus siedem, które wskazywał termometr. Dochodząc do przystanku, rozpięłam płaszcz i zdjęłam czapkę. Po chwili zauważyłam, że jakiś mężczyzna ukradkiem mi się przygląda. Spacerował w tę i z powrotem, a gdy nie patrzyłam, rozbierał mnie wzrokiem. Zignorować.

Ależ ciepło.

* * *

W pracy wszyscy musimy się przebierać w jednolite stroje. Unisex. Spodnie, koszule, marynarki, krawaty. Większość z nas to kobiety, ale kiecki są zakazane. Identyczny krój dla wszystkich płci. Włosy związane z tyłu głowy w prosty kucyk. Buty czarne. Skarpetki czarne. Majtki i staniki według uznania. Na korytarzu spotkałam koleżankę, która miała odpięty ostatni guzik. To się rzadko u nas zdarza, bo nigdy nie uchodzi uwadze szefa, a szef lubi przecież, gdy wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nie dokończyłam jednak tej myśli, bo w tym momencie zobaczyłam właśnie jego i o mało się nie potknęłam. On przecież zawsze świecił przykładem. Tymczasem po korytarzu szedł jakiś dziwny szef. Szef bez krawata. Szef niedopięty. Gorąco. Co się dzieje?!

* * *

Gdyby przyszedł tu ktoś z zewnątrz, wydałoby mu się pewnie, że wszystko jest jak trzeba. Ale nie było. Gołym okiem widać, że coś było bardzo nie tak.

Bezwiednie rozpięłam guzik. Po chwili do mnie dotarło, co zrobiłam. Co ja zrobiłam? Nie wolno. Gorąco. Muszę. Weszłam do pokoju. Na tablicy ogłoszeń wisiała duża kartka. Zebranie o dziewiątej. Zebranie w piątek? Gorąco. Strach. Stres. Szef. Sztres! Kurwa!

* * *

W sali konferencyjnej wszyscy byli jeszcze przed dziewiątą. Cisza. Ostatni wszedł nasz dyrektor. Dalej bez krawata, co mi przypomniało, że mam rozpięty guzik, ale było już za późno, by coś z tym zrobić. Czemu wszyscy się go tak boją? Czemu ja się boję? I czemu on mi się tak podoba. Jeszcze wczoraj był tylko szefem, a dzisiaj... Dzisiaj jest inny... Chyba się czerwienię! Tylko nie to. Sutki mi chyba zaraz eksplodują z podniecenia! A głowa ze strachu.

* * *

Szef rozejrzał się po sali i zaczął wymieniać nazwiska. Mnie nie wymienił. To dobrze, czy źle? Wymienieni mają wyjść i zamknąć drzwi. A więc źle. Zrobiło mi się jeszcze goręcej.

Nie miałam odwagi rozejrzeć się, kto został. Byłam pewna, że zaraz zwróci mi uwagę na ten pieprzony guzik. Ale nie. Przez pięć minut chodził w milczeniu po sali, a nikt nie odważył się nawet zakaszleć. Strach. A przecież może nas tylko wylać. Chyba wolałabym nawet to niż kolejne 5 minut niepewności. To jest terror. Mobbing. Molestowanie. Ale nikt się nie poskarży.

* * *

Stanął i popatrzył mi w oczy. Nie wiedziałam gdzie się schować.

– Ania za pięć minut w moim gabinecie. Czy któraś z pozostałych osób ma mi coś do powiedzenia?

Nastała cisza, po chwili zazgrzytało jakieś krzesło.

– Ja, panie dyrektorze. – Zabrzmiał cichy głos Agi, tej samej, którą rano spotkałam na korytarzu w niedopiętej koszuli. Ale przecież w tym całym zamieszaniu nie może chodzić o jakieś głupie guziki?

– Przyjdziesz o dwunastej. Równiej dwunastej. Czy to jasne?

– Tak, panie dyrektorze. Wszystko jasne.

– Ktoś jeszcze? – powtórzył z naciskiem. – Na pewno?

Cisza trwała całą wieczność. W końcu, pewnym krokiem opuścił salę, dając sygnał do rozejścia. Zapięłam guzik i powoli poszłam jego śladem. Jak skazaniec. Przecież mnie tam chyba nie zetnie? Jednocześnie z każdym krokiem czułam, że mam do niego jakąś sprawę. Jeszcze nie wiedziałam jaką, ale wiedziałam, że mam. Może Aga już wiedziała? Już za późno by pytać.

* * *

Gdy nacisnęłam klamkę, uświadomiłam sobie, że nie minęło pięć minut. Ale było za późno, żeby się cofnąć. Może to nie miało być dokładne pięć minut. I czemu właściwie ja się tym aż tak przejmuję. Przecież to tylko mój szef, szef w pracy, która wcale nie jest szczytem moich marzeń. Jeśli nie ta, to inna. Nie mam się czego bać. Jeśli mnie zwolni, to znajdę inną, lepszą, gdzie przynajmniej będzie można się normalnie ubierać.

* * *

Gdy weszłam, kazał zamknąć za sobą drzwi. Na zamek. Skobel przeskoczył, blokując mi drogę ucieczki. Klucz położyłam posłusznie na jego biurku. Myśli uderzyły do mojej głowy z taką siłą, że nie mogłam ich rozróżnić. W końcu jedna myśl wypłynęła na powierzchnie: nikt mi już nie pomoże.

* * *

– Jak się czujesz?

– Dobrze, tylko trochę mi dziś ciepło.

– Dlaczego więc zapięłaś guzik?

– Przepraszam, na zebraniu nie wyglądałam prawidłowo.

– Ja też. Ale od dzisiaj to już nie będzie miało znaczenia. Rozbierz się.

* * *

Powoli podniosłam dłonie do pierwszego guzika, a potem niepewnie odpinałam kolejne. Nie śmiałam podnieść wzroku. Nie śmiałam protestować, a nawet zapytać, czy się nie przesłyszałam. Wiedziałam, że nie. Już rano wiedziałem, że idzie ocieplenie, nie wiedziałam tylko, że to takie ocieplenie. Zmiana klimatu.

* * *

Stałam zupełnie nago metr od jego biurka ze wzrokiem utkwionym w leżącym spokojnie kluczu. Nie mogłabym już nawet uciec. Nie nago. Nawet gdybym chciała. Nie chciałam.

– Nie zastanawiałaś się czasem, kto wymyślił wojny? Niby nikt ich nie chce, a ciągle się toczą. Od początku świata. Nawet dzisiaj na wojnach na całym świecie zginie pewnie kilkadziesiąt osób, a przecież u nas żadnej wojny nie widać. Lubisz wojny?

– Nie.

– Więc mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie będzie już wojen. To nie przypadek, że jest ci dzisiaj gorąco. To nie przypadek, że stoisz teraz nago w moim gabinecie. Że nie protestowałaś, kiedy kazałem ci się rozebrać. Niektórzy z nas zostali wybrani, by odczuwać to mocniej, by obudzić się wcześniej niż pozostali. Inni będą musieli jeszcze poczekać. Twoje ciało już wie to, czego jeszcze nie pojmuje twój umysł.

– Co takiego? – wyszeptałam, nie podnosząc wzroku i usiłując zgadnąć, do czego to prowadzi. W tym samym czasie moje nogi kierowane jakąś niewidzialną siłą przysuwały się do biurka, a ciało pochylało.

– Dzisiaj jest Dzień Miłości. Dzień, który wszystko zmieni.

* * *

Stałam z brzuchem przylepionym do blatu, zaciskając dłonie na krawędzi biurka. Mój szef energicznymi ruchami wbijał się w moją szparkę, obijając mnie w środku swoim, jak się okazało, całkiem pokaźnym przyrodzeniem. Prawą dłonią miażdżył mi pierś, lewą zasłaniał usta, bo z bólu zaczęłam krzyczeć. Nie wzywałam pomocy, nie chciałam żeby przestał, po prostu nie mogłam wytrzymać. Było mi gorąco, pierś paliła jakby jego ręka była ogniem, a ściany zdawały się trząść przed oczami i walić na głowę. Najdziwniejsze jednak, że wszystko to wydawało mi się zupełnie normalne, tak jakby to była ogólnie przyjęta praktyka, że szef każe ci się rozebrać i brutalnie rżnie cię jak sukę na swoim służbowym biurku. Czy Agnieszka będzie następna? Cieszę się, że jestem pierwsza, ale zazdroszczę jej, że potem będzie jej kolej. Przecież mógłby mnie wziąć dwa razy! Nie protestowałabym.

Zwolnił, przestałam krzyczeć, fale ciepła rozlewały się po moim ciele, skurcze skręcały mnie jak nigdy dotąd. Jego ręka jakby dla zabawy wykręcała moje sutki, jego palec penetrował moją ciasną pupę. Nie protestowałam. Mruczałam. Wypinałam się jak kotka, najbardziej jak się da. Niech wie, że jestem jego. Z każdym ruchem pragnęłam go bardziej, z każdym ruchem stawałam się bardzie zdeklarowaną wyznawczynią nowej religii. Może to wariat z manią wielkości, a może Mesjasz. Choćby i był tylko moim szefem, niech mnie rżnie, ile tylko chce, niech nie przestaje! Tak!

* * *

Gdy zapinał spodnie, jego nasienie wypływało mi na nogi. Poprawił koszulę i kazał mi zrobić nago świece pod ścianą. Byłam jak zahipnotyzowana, instynktownie wiedziałam, że powinnam go słuchać, nie ważne co powie. Więc po chwili oparłam nogi o kolorową tapetę i patrzyłam, jak on chodził przede mną do góry nogami.

– Właśnie cię czymś zaraziłem. Wirusem. Ale nie martw się, to nie jest śmiertelne. Nie aż tak. Żaden HIV czy inne cholerstwo. Od teraz już zawsze będzie ci tak gorąco. Przyzwyczaisz się. Od teraz będziesz się kochała nie tylko raz na tydzień. Będziesz się kochała codziennie. Na śniadanie, obiad i kolację. Nie wieczorem, grzecznie przy zgaszonym świetle. Bezwstydnie w świetle reflektorów oddasz się całej drużynie piłkarskiej, jeśli ci każę. Przelecisz nieznajomego w windzie i nawet swoją sąsiadkę. Lubisz kobiety?

– Nie, zupełnie nie.

– Chyba nie zrozumiałaś. Oczywiście, że kochasz kobiety.

– Tak, kocham kobiety. Uwielbiam. – powiedziałam bez zastanowienia. I już wiedziałam, że od teraz to prawda.

* * *

– Większość mężczyzn i kobiet, z którymi będziesz miała kontakt, zarazi się od ciebie. Nadal nie wiesz, co to jest, nawet nie wiesz, czy mówię serio. Wiem, jestem porządnie stuknięty, ale przecież ty zawsze wolałaś wariatów! Prawda? Kto wie, może dzięki tobie za kilka tygodni cały świat będzie zbyt zajęty prokreacją, by zajmować się głupotami. Erotomania, nimfomania, satyriasis, orgia w każdym bloku, w każdej firmie. Orgia w autobusie... Ludzie padający z wycieńczenia, wszystkie kobiety w wieku rozrodczym w ciąży... Seksualna rewolucja... Totalne wariactwo.

– Czy to nie utopia?

– Nie utopia. Potop.

* * *

Gdy rozległo się pukanie do drzwi, szef podniósł ze stołu klucz i przekręcił go w zamku. Drzwi za Agnieszką zatrzasnęły się.

– Miałam przyjść o... – zaczęła cicho i zaraz umilkła, najwyraźniej dostrzegając moje gołe ciało podpierające ścianę.

– Jest dziesięć minut przed czasem.

– Wiem. To znaczy, nie wiem. Nie wiem, czemu już przyszłam, ale musiałam. Było mi gorąco. Czy mam się rozebrać?

Byłam zdziwiona jeszcze bardziej niż dwie godziny temu. Aga też była zdziwiona, ale wiedziała co robić. Po chwili usłyszałam metaliczny szczęk kajdanek, a potem rytmiczne stukanie i stłumiony krzyk. Pozazdrościłam. Czemu mnie nie skuł? Zawiść to takie nieładne uczucie! Skarciłam się w myślach i wstałam. Zaczęłam masować szefa. Spojrzałam na Agę. Grzeczna dziewczyna z księgowości leżała teraz naga, skuta i wypięta jak kotka. Zawsze brzydziłam się lesbijkami, byłam w 200% heteroseksualna i w 400% homofobem. Ale chciałam być w 1000% posłuszna. 1000% to bardzo dużo. Zaczęłam dotykać jej ciała... Miękkich piersi, wygiętych pleców, wypiętej pupy, a potem nawet nie wiem kiedy wsunęłam w nią palec. On nie przestawał, ona tylko jęknęła. Zdezorientowana zaczęłam powtarzać jak mantrę, że ją kocham. Że jest moją nową siostrą. Że jej pragnę. Dla niego. Czemu nie?

* * *

Tydzień później w pracy zupełnie nie obowiązywały już stroje służbowe. Często kobiety siedziały przy komputerach zupełnie nago, a na biurkach odbywały się regularne orgie. Zdecydowanie było za mało mężczyzn, ale po tygodniu zupełnie mi to już nie przeszkadzało. Robiłam wszystko, żeby tylko dostać zaproszenie do gabinetu szefa. Codziennie rano wołał kilka dziewczyn. Teraz już nikt się nie bał tych małych zebrań, każda czekała modląc się, by ją wybrał. Najbardziej jednak lubił mnie i Agnieszkę. Teraz już wolno było krzyczeć, a my krzyczałyśmy najgłośniej. Nasze pupy były zawsze najbardziej fioletowe, piersi najbardziej zmaltretowane, a ubranie najbardziej potargane. Zaczęłam kupować ciuchy w lumpeksach i traktować je zupełnie jednorazowo. Wracałam często w samym płaszczu. W pierwsze dni ludzie zwracali jeszcze na mnie uwagę. Czasem dostrzegali krew we włosach, czasem brak pończoch czy spodni. Po tygodniu nie byłam już wyjątkiem. Po miesiącu była nas większość, a nagie pary kopulujące na przystankach nie były niczym szokującym.

* * *

W pierwszych dniach myślałam, że wkrótce nie będzie co jeść, bo ludzie będą się pieprzyć jak króliki 24 godziny na dobę. Wcale tak się nie stało. Zostawałam często w pracy po godzinach, a moja wydajność nigdy nie była tak wysoka, choć szef zupełnie przestał mi płacić, a przynajmniej godzinę dziennie mnie pieprzył. Opłacał tylko czynsz, a jedzenie na stołówce dostawałam za darmo. Wkrótce za darmo mogłam brać także ubrania z lumpeksu, który dla nas kupił. Kupił albo dostał. Nie wiem.

Na początku jeszcze pojawiały się informacje, że rząd próbuje przywrócić porządek. Obowiązywał całkowity zakaz picia jakiejkolwiek wody. Okazało się, że to ona sprawia, że z ludzi wychodzą ich pierwotne pragnienia. Że robią to, co chcą, a nie czego chce rząd. Bez cenzury. Bez strachu. Nawet jeśli wcześniej nawet o tym nie wiedzieli. Tak jak ja. Od pierwszego wejrzenia pragnęłam całkowicie poddać się szefowi. Dlatego tak długo wytrzymałam w tej firmie. Dlatego żaden mój związek nie przetrwał dłużej niż kilka miesięcy. Nie uświadamiałam sobie tego, ale to pragnienie było we mnie zawsze. Od pierwszego krwawienia.

Podczas pierwszego zbliżenia seksualnego wirus mutował i stawał się odporny na wszystko, czego próbowano. Służby porządkowe miały więc całkowity zakaz uprawiania seksu. Prezydent zapowiedział, że za włóczenie się po burdelach i niewierność będzie zamykał w więzieniach.

Niewiele to pomogło. Wkrótce nie miał kto zamykać.

* * *

Po raz pierwszy w historii słowo pandemia nie było przesadzone. Z ulic praktycznie zniknęli „normalni” ludzie. Szef miał rację. Nikt nie potrafił się oprzeć miłości. Każdy chciał jej zaznać, a zaspokoiwszy ten pierwszy palący ogień, stawał się jego niewolnikiem. Najczęściej było to nieukierunkowane. Czasem, tak jak w moim przypadku, ogniskowało się na jednej osobie. Pierwszej nocy zaraziłam swojego chłopaka, a już dwa dni później wyrzuciłam go z domu. Owszem, sypiałam z różnymi mężczyznami, ale z nim już nie chciałam. Kiedyś mi na nim zależało, a nie chciałam, żeby coś mnie rozpraszało. Miał być tylko On, Mój Szef, Mój Pan. Miał rację. Dotąd zawsze kochałam się przy zgaszonym lub symbolicznym świetle. Zawsze grzecznie, w kilku sprawdzonych pozycjach. Teraz całe moje dotychczasowe życie przestało mieć znaczenie. Już nawet nie przeszkadzała mi Agnieszka i cała reszta. Wolałam być jego za wszelką cenę, niż mieć innego chłopaka, choćby na wyłączność. Przestałam nawet chcieć mieć dzieci. Chciałam być już tylko kapłanką jego rewolucji, która utopi stary świat, ale nie we krwi, tylko w miłości i spermie. Nie chcielibyście tego?

Pijcie więcej wody!

* * *

Jestem Ania. Jest znowu 2013 rok. Gdzieś za granicą, wcale nie daleko, ktoś właśnie strzela z karabinu. Ale ja też jestem uzbrojona i się nie boję. Jestem żołnierzem miłosnej rewolucji. Nie biegam naga po ulicy, nie kopuluję na przystankach, nie mam wirusa miłości w ampułkach. Ale mam go w sobie, w swojej krwi, w płynach ustrojowych. Od Niego. Jestem jego wierną kapłanką. Starożytną poddaną Dionizosa. Niewolnicą miłości. Własnością mojego Pana. Opiekunką jego ogniska. Matką, kochanką i córką w jednej osobie. Nie mam chłopaka. Nie mam męża. Nie chcę. Nie zamieniłabym go na nikogo innego. Jest moją chorobą i lekarstwem, samotnością i pełnią. Przyprowadziłam mu własną matkę, oddałam mu swoją najbliższą przyjaciółkę. Ostatnią koszulę, ostatnią parę majtek. Nie zostawiłam sobie nic. A im mniej mam, tym bardziej jestem jego, tym bardziej go kocham i bardziej w tej miłości tonę. Jestem czystą, bezinteresowną miłością.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.