Powieści i opowiadania

Porażona porażkami

Rudolphina ShermanJest noc. Siedzę przed oknem. Piję gęste w smaku czerwone wino. Autobus na żółtych światłach holuje drugi, który miał dziś nocą mknąć, zbierać wszystkich pijanych i oszalałych. Chwilę potem przejeżdża karetka na lawecie. Uczucie schyłkowości, niepokoju. Ciszy głuchej i rozszalałego mikropłaczu w mojej duszy.

Z sąsiedniego pokoju sączą się wszystkie ulubione piosenki. Zawsze, kiedy ich słucham, myślę że powinieneś je poznać, poczuć przeze mnie. Jest w nich wiele życzliwych słów dla ciebie. Nie użyję ich jednak nigdy. Życzliwe słowa mają bowiem to do siebie, że rozdzierają jak taran to, co tak piękne i bardziej rozdzierające.

Mogłabym użyć moich rozdzierających słów. Ba! Pragnę tego. Wtedy jednak nie pozostałoby nic z tej ekscytującej mgiełki, która jest wszystkim i niczym. Za każdym razem chcę w nią wejść. Gdy już tam jestem, chciałabym ją potraktować krzykiem i ogniem. Nienawidzę jej i jestem od niej uzależniona.

Uwielbiam sprawy beznadziejne. Wtedy czuję podniecenie i cudowny niepokój. Sprawy i rzeczy oczywiste nie są godne mojej uwagi. Nie dążę do szczęścia w klasycznym tego słowa rozumieniu.

Uwielbiam być zniewolona poprzez moje dążności, które przyjaciele mi odradzają, widząc w nich kolejną kabałę, w którą bezsensownie się wplątuję. Ciągły brak sukcesów nauczył mnie umiłowania porażki, jako jedynie przyjętej formy egzystencji człowieka szlachetnego. Im więcej porażek, tym twoje życie bogatsze, „optycznie” dłuższe (przechodzenie przez kolejne porażki i ich etapy wydłużają się w nieskończoność, sukces jest jak miniwybuch łebka zapałki otartego o draskę). Porażka uczy też dystansu i cudownego poczucia humoru, tak zupełnie odległego dla bezrozumnego motłochu ludzi sukcesu, którzy szczerzą się, jak w „amerykańskim śnie”.

Bo porażka, to nie upadek. Porażka to nauka, którą tak bardzo wstydzimy się przyjąć w dobie ludzi sukcesu w idealnie skrojonych marynarkach. Upadek to wielka hałda porażek zamiatanych pod dywan.

Porażka to moja perwersja. Moja namiętność. Ktoś mógłby pomyśleć, że to taka maska, że specjalnie tuszuję moją słabość pozorną siłą. W istocie. Jest tu pewna słabość. Słabość do porażek.

Tak więc patrząc ci w oczy, każdorazowo wiem, że jesteś moją porażką. Kolejną, ale nie jedną z wielu (każda porażka ma inny ciężar i inny kolor). Ty jesteś moją porażką w kolorze sensualnej groteski.

Rozum, a może pragmatyzm nakazują mi szukania nowej. Ty jesteś już porażką, która przestaje mnie boleć, zaskakiwać. Zaczyna jedynie drażnić, jako pewna sekwencja, która poprzez swoja powtarzalność staje się przewidywalną. Zostawiam więc naszą mgiełkę koloru sensualnej groteski. Może kiedyś wrócę, może nie...

Hahahah.

Tak naprawdę, to zostanę. Chciałabym odejść. Zostawić cię w ciszy. Zbagatelizować twoją obecność. No ale trudno jest naleźć tak unikatową porażkę. Pełną kilku den, szarpaną tym, co porządne i cnotliwe, a tym co cię nęci. Pełną niewiary i nadziei. Pełną radości i dualistycznego płaczu (płacz dziecka i gorzkie łzy starca, który wszystko przegrał).

Zostanę na chwilę.

Rudolphina Sherman
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.