Podróże małe i duże

Na końcu wyspy – Kornwalia (Anglia)

Land's End i Cape Cornwall (Kornwalia)Do Kornwalii trzeba jechać z otwartym umysłem i sercem, a także swoistą elastycznością na zmianę planów ze względu na pogodę, i wreszcie odpornością na zmiany atmosferyczne. Mimo że klimat jest łagodniejszy niż w pozostałej części Zjednoczonego Królestwa, to nagłe zmiany aury są tu typowo brytyjskie. Plaże są złociste, woda turkusowa, średnie temperatury powietrza wyższe, a ilość słońca większa niż w reszcie kraju, rosną tu palmy i istnieje jedyna w Królestwie uprawa herbaty. Ale to nie jest miejsce, w którym tylko leży się na plaży, a sprzedawcy kornwalijskich lodów i smażonej ryby z frytkami (które swoją drogą są przepyszne) nabijają kieszenie w sezonie. Kornwalia to miejsce idealne dla osób lubiących aktywny wypoczynek i z perspektywy takiej osoby napiszę Wam, czym mnie to miejsce urzekło.

Znacie takie widoczki z pocztówek – skały, klify, turkus wody, kłębiące się chmury, sielankowe wioski, kwitnące wrzosy? Na kornwalijskim wybrzeżu spotkacie je co krok. Klifowe wybrzeże jest poprzeplatane przepięknymi i nierzadko bardzo małymi plażami, a niektóre z nich potrafią zupełnie zniknąć w ciągu przypływu, o czym przekonałam się na własnej skórze (a raczej mokrych butach, a potem gołych stopach, gdy uciekałam z plaży zalewanej przez wodę). Krajobraz zapiera dech w piersiach, choć jego nieodłącznym elementem są specyficzne kominy, a dokładnie pozostałości po kopalniach cyny i miedzi (wpisane na Listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO). Kiedyś region zaopatrywał świat w duże ilości tych metali, dziś większość ludzi utrzymuje się z turystyki, rybołówstwa czy rolnictwa. I w porównaniu z moimi Dales tam nie widać pieniędzy. Są oczywiście przepiękne nadmorskie rezydencje, ale sporo z nich należy do bogatych londyńczyków, sporo nieruchomości jest zaniedbanych, infrastruktura wydaje się uboższa w porównaniu z innymi regionami. Przestrzegano nas przed drogami, ale albo jesteśmy zaprawieni po codziennej jeździe po parku narodowym, albo one nie są wcale takie złe. Jedno jest pewne – autostrad tam nie ma, i... bardzo dobrze! Główną drogą od granicy z Devonshire do samego krańca Kornwalii zwanego Land’s End jedzie się ok. 2 godzin. (Jeśli nie chcecie zdjęcia przy jednym z najbardziej znanych drogowskazów w UK, to odpuśćcie to miejsce: piękna przestrzeń jest zmarnowana przez obiekt-potworek o aparycji przydrożnych serwisów pomieszanych z mieleńskim urokiem. Za to kilkaset metrów dalej jest już tylko piękna, dzika linia brzegowa). Zwiedzenie całego regionu, jeśli mieszka się w jakimkolwiek jego miejscu, to bułka z masłem, tym bardziej że po drodze jest tyle ciekawych miejsc, że można zaplanować cały dzień i przemieszczać się sukcesywnie. Co też czyniliśmy przez cały pobyt.

Padstow i Harlyn Bay (Kornwalia)Trasa z St. Agnes (Kornwalia)

Dla aktywnych osób lubiących piesze wycieczki księstwo to (tak, duchy, a nie county czyli ‘hrabstwo’) jest świetnym miejscem. Zarówno lżejsze, jak i wymagające nieco wspinania się pod górę trasy mogą wypełnić wiele dni, bo jest ich tu cała masa. Wprawdzie najwyższy szczyt – Brown Willy – mierzy tylko 420 metrów, ale za to ścieżki nad klifami dostarczają niezapomnianych wrażeń i malowniczych widoków. Kornwalia to nie tylko klify, lecz także Bodmin Moor – obszar wrzosowisk, na których możecie spotkać dziko wypasające się konie i pozostałości po neolitycznych kamiennych kręgach i kopcach (nie pędźcie za szybko samochodem – na drogę mogą wyskakiwać sarny). Jedna z tras, która podobała się nam szalenie, wiedzie z St. Agnes (jedna z dwunastu lokalizacji tzw. Area of Outstanding Beauty – obszar wybitnego i niepospolitego piękna), równie ekscytujące są te znajdujące się na północ i na południe od Tintagel.

Tintagel (Kornwalia)Tintagel (Kornwalia)

A skoro o Tintagel mowa, to oprócz kilku godzin chodzenia po jednym z bardziej spektakularnych miejsc, jakie w życiu widziałam, dla wielbicieli historii być może nieco naciągana będzie się wydawać opowieść, że prawdopodobnie urodził się tam legendarny król Artur, ale faktem jest, że można tam znaleźć pozostałości po rezydencji, którą z pewnością zamieszkiwał ktoś bogaty i wpływowy. Bez względu na ten aspekt lokalizacja jest tak cudowna, że warto tam jechać tylko ze względu na ten kawałek wybrzeża. Na południe od Tintagel wiedzie trasa dla piechurów (tuż przy efektownych klifach) do plaży, którą zobaczyliśmy w pierwszym dniu pobytu, i od razu się w niej zakochaliśmy – Trebarwith Strand. (Mieliśmy zresztą szczęście mieszkać 7 mil od Tintagel i tej plaży, tuż obok Bodmin Moor). Jedna z najbardziej czystych plaż w UK, jeśli chodzi o wodę, drobny piasek, skały i jaskinię, a także przyjemny pub nad nią („The Port William”), gdzie zjedliśmy całkiem przyzwoitą rybę z frytkami, a także mieliśmy okazję pierwszy raz spróbować lokalnych piw – tak, jest to miejsce warte odwiedzenia. W czasie przypływu plaża znika całkowicie pod wodą, możecie to spokojnie obserwować z góry, sącząc lokalne trunki.

Plaże zresztą to jeden z ciekawszych punktów w regionie, zresztą jest to region o najdłuższej linii brzegowej w Wielkiej Brytanii i od plaż, pięknych i różnorodnych się tam roi. Ci lubiący sporty wodne na pewno słyszeli o Kornwalii w kontekście surfingu. Temperatury powietrza i wody, niezła fala powodują, że to jedno z bardziej znanych miejsc na świecie wśród fanów surfingu. Na tych, którzy dopiero chcą spróbować, czekają liczne szkółki. Byliśmy tam w ostatnim tygodniu września i nadal było widać surferów, także małe dzieci, które ledwo wlokły za sobą deski. Dla tych, którzy lubią ruch, ale wolą mieć suche stopy, polecam szlak rowerowy The Camel Trail. Rowery można wypożyczyć m.in. w Wadebridge i pojechać do Padstow, aby na miejscu posilić się rybą z frytkami, ale o niej samej napiszę później. Ogólnie Ci, którzy lubią spędzać aktywnie czas, oprócz wyżej wymienionych atrakcji znajdą w Kornwalii stajnie i ciekawe trasy do jazdy konnej, wypożyczalnie kajaków, pola golfowe, morskie safari i inne rozrywki.

Dla wielbicieli flory Kornwalia to też atrakcyjne miejsce, jak wspomniałam klimat tam jest łagodny, co sprzyja rozwojowi pięknej roślinności. Do najbardziej znanych ogrodów należą Trebah oraz Lost Gardens of Heligan, ale prawdziwi miłośnicy botaniki powinni wybrać się do Eden Project. To jest też miejsce idealne na deszczowy dzień, bo znaczna jego część jest zadaszona, choć na zewnątrz też jest całkiem sporo ciekawostek botanicznych i ekologicznych. Ja, przyznaję nie znam się na roślinach, ogólnie w temat się nie zagłębiam i nie mogę się nazwać wielbicielką botaniki, ale gdy w okolicy jest ciekawy ogród to chętnie go obejrzę, pospaceruję, a Eden Project po prostu zaparł mi dech w piersi. Jest to też doskonały przykład na to, że edukować można w ciekawy sposób, a także pięknie rewitalizować tereny wyeksploatowane w innych celach (kiedyś było to wyrobisko glinki porcelanowej). Dwa biomy zawierają kilkanaście tysięcy gatunków roślin. Jeden prezentuje ogrody śródziemnomorskie czy kalifornijskie, ale moim zdaniem to ten z lasem tropikalnym robi kolosalne wrażenie. Na miejscu można zjeść bardzo smaczny lunch przygotowywany na oczach odwiedzających (łącznie z pieczonym na miejscu chlebem), kupić całkiem sporo ciekawych lokalnych produktów spożywczych, wyrobów artystycznych czy roślin. Tak, zdecydowanie na Eden Project należy przeznaczyć jeden dzień. I jeśli nie boicie się wysokości, chwiejących się i zawieszonych na stalowych linkach schodów, to wejdźcie na platformę nad lasem tropikalnym – widok jest świetny, choć parno tam okrutnie!

Eden Project (Kornwalia)Eden Project - rzeźby Tima Shawa (Kornwalia)

Według mnie miejscem, które absolutnie trzeba zobaczyć w Kornwalii, jest The Minack Theatre. Amfiteatr, który powstał z inicjatywy prywatnej osoby – kobiety, która nie bała się przemienić swoich marzeń w rzeczywistość; kobiety, która sama nosiła worki z piaskiem i cementem na zbocze klifu, aby zbudować miejsce, które dziś – dwadzieścia lat po jej śmierci – nadal jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych teatrów na świecie. Rowena Cade stworzyła teatr, w którym w niesamowitej scenerii wystawiane są m.in. sztuki Szekspira. Wizyta w teatrze stylizowanym na antyczny przeniesie Was niemal w czasy starożytne. Z teatru można zejść dość stromym zboczem na przepiękną plażę.

The Minack Theatre (Kornwalia)The Minack Theatre (Kornwalia)

Inne klejnoty Kornwalii to m.in. przepięknie położona wioska Boscastle, którą można odwiedzić, maszerując znanym South West Coast Path – najdłuższą (nieco ponad 1000 km) ścieżką turystyczną dla piechurów w Wielkiej Brytanii, prowadzącą m.in. przez tereny wpisane na listę UNESCO. Kolejne niezwykle interesujące miejsce to St Michael's Mount – wyspa na południowym wybrzeżu (administracyjnie należy do miasta Marazion), wysoka na ponad 300 metrów, z zamkiem i XV-wieczną kaplicą.

Boscastle (Kornwalia)Bodmin Moor, St Michael's Mount, Charlestown, Port Isaac (Kornwalia)

I mogłabym tak wymieniać, a Wy czytalibyście do jutra. Prawda, że w Kornwalii nie można się nudzić? A o jej kulinarnych aspektach będziecie mogli przeczytać w kolejnej relacji. Zapraszam za miesiąc.

Karolina Grochalska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.