Nareszcie po czterech latach Metallica w Polsce! To jeden z najlepszych koncertów na jakim byłam, powiem więcej uczta dla konesera naprawdę dobrej muzyki. Atmosfera sprzyjała dobremu samopoczuciu, mnóstwo ludzi, piękna pogoda i to... fajne uczucie zniecierpliwienia. Frekwencja obecnych na stadionie i ciągłe przybywanie fanów robiło ogromne wrażenie.
No i zaczęło się. Czas dla supportów. Na pierwszy rzut zespół Mnemic, a po nich Machine Head - kawał mocnej muzy. Wrażenie całkiem niezłe, tylko w przypadku drugiego zespołu nagłośnienie nie dopisało, ale ludzie bawili się fajnie i obie kapele zostały bardzo pozytywnie przyjęte.
Czas na główną gwiazdę tego wieczoru! W powietrzu unosi się wyczekiwanie połączone z napięciem i uśmiechem na każdej twarzy, fani z sektorów zabawiają się w meksykańską falę, ale uwagę i tak przykuwa "jeszcze" pusta scena i trzy potężne telebimy.
No i są! Godzina 21 z minutami, zaczyna się, tłum szaleje. Metallica serwuje między innymi takie pyszności: Master of Puppets, Creeping Death, One, Enter Sandman, Harvester Of Sorrow, The Unforgiven, Welcome Home (Sanitarium), Sad but True, a do Nothing Else Matters dołącza się cała publiczność. Znikają ze sceny i wszyscy jednogłośnie krzyczą "DZIĘKUJEMY, DZIĘKUJEMY..."
Na bis, powiedziałabym raczej na deser: Last Caress, So What, Seek & Destroy.
Usatysfakcjonowanie, zaspokojenie, nieodparta radość tylko szkoda, że tak szybko płynie czas...
Zespół pokazał na co ich stać, forma rewelacyjna, niczym cztery różne żywioły skupione w jednym miejscu, aż trudno uwierzyć, że tyle lat są na scenie. Nadal czuje się tą rześkość, pasję grania i pragnienie tworzenia czegoś nowego, na co my fani zawsze z utęsknieniem czekamy. Na pocieszenie słowa Larsa Urlicha: Niebawem wrócimy
. Cudnie!! Trzymamy za słowo!!