Lady Gaga oczarowała polską publiczność

Lady GagaNajpierw nieprzespana noc w pociągu, potem ponad dziewięć godzin oczekiwania na otwarcie bramek. Głód, zimno, zmęczenie, nerwy. Jednak wszystko to wynagradzała myśl, że to tego dnia ujrzymy naszą królową - Lady Gagę.

Kiedy tuż po ósmej rano zjawiamy się z grupką fanów przed Ergo Areną, nie ma tam prawie żywej duszy. Kręcimy się wokół obiektu, ale ochrona szybko wygania nas poza chroniony teren. Przepełnieni wachlarzem najróżniejszych emocji, które jest w stanie rozumieć tylko prawdziwy fan, rozkładamy się przy jednej z barierek. I tak zaczyna się bohema Małych Potworów z Polski, które oczekują na jedną z największych współczesnych gwiazd pop - Lady Gagę.

Mimo czapek, ciepłych kurtek, a czasem kilku par rękawiczek czy skarpetek, zimno już po godzinie doskwiera zebranym fanom. Oni jednak rozgrzewają atmosferę śpiewając, słuchając muzyki czy śmiejąc się.

Czas leci, Potwory zbierają się przed halą bardzo powoli. Jesteśmy wręcz zdziwieni, bo przychodząc rano przed Arenę spodziewaliśmy się tłumów, a tu prawie same pustki...

Tłumy wielbicieli gwiazdy zaczynają zbierać się dopiero około 16. Właśnie wtedy wyczuwa się w powietrzu prawdziwie koncertową atmosferę. Kiedy przed Ergo Areną zjawia się administrator GaGaFace.pl z polską flagą, na której podpisują się Małe Potwory, robi się coraz goręcej. Zaczynamy akcję informacyjną odnośnie prezentu, jaki fani skupieni przy GaGaFace.pl wymyślili dla Gagi. A są nim kartki z napisem "Born This Way" (jest to tytuł najnowszej płyty Gagi, która ukaże się w przyszłym roku). Rozdajemy te, które przynieśli inni fani. Jedni reagują na ten pomysł dość sceptycznie, inni z entuzjazmem, a jeszcze inni po prostu już o nim wiedzą i są do akcji przygotowani.

Prawdziwe szaleństwo rozpoczyna się na godzinę przed wejściem do hali. Plany co do wpuszczania na dolne kondygnację zmieniają się, fani trochę się denerwują. Ochronie także puszczają nerwy, od czasu do czasu wdają się w słowne potyczki z oczekującymi na koncert wielbicielami. Wszystko to jednak zostaje zażegnane z momentem wpuszczenia pierwszych fanów. Zmęczeni, wyziębnięci do szpiku kości i dokładnie sprawdzeni przez ochroniarzy wchodzimy na teren Ergo Areny. Każdemu przyświeca tylko jeden cel - być jak najbliżej sceny. Mimo, że ochrona informuje by nie biegać, każdy zaraz po ominięciu ochroniarza puszcza się pędem w stronę hali ze sceną. Jako, iż jestem jedną z pierwszych osób ze zwykłej płyty (pierwsza była EE czyli Early Entrance), udaje mi się zająć miejsce zaraz pod sceną. Ze względu na głód i straszny ból kręgosłupa oraz nóg ledwo utrzymuję się na nogach, ale kiedy rozbrzmiewają pierwsze nuty supportu, mój stan nieco się poprawia. Pierwszy artysta, czyli Lady Starlight, nie zauroczyła polskich fanów, ale drugi i ostatni support, czyli rockowa kapela Semi Precious Weapons, podniosła wszystkich na nogi. Energia wokalisty zespołu, Justina Trantera, szybko zaraziła Małe Potwory, które tańczyły w rytm gitarowych brzmień bandu. Kapela została pożegnana bardzo entuzjastycznie. Kiedy jednak kurtyna opadła, by można było zmienić scenografię dla Gagi, na hali zrobiło się naprawdę gorąco.

Oczekiwanie na Gagę przedłużało się, wśród zebranych poszła plotka, że coś popsuło się na scenie. Bo Gaga nigdy się nie spóźnia na koncertach. I gdy wyłączono światła hala wybuchała od krzyków fanów, bo większość wiedziała już co nastąpi. Cały koncert rozpoczynało intro, które Potwory mogły oglądać na olbrzymiej kurtynie, a potem tłum uderzyły pierwsze dźwięki nowego singla radiowego GaGi "Dance In The Dark". Publiczność oszalała mimo, że na kurtynie pojawił się tylko wielki cień Lady Gagi. I od tego momentu zaczęło się ponad dwugodzinne szaleństwo podczas którego fani, co zdziwiło i mnie, śpiewali z Gagą niemal każdą piosenkę. Finezyjne stroje artystki, kolorowa i pomysłowa scenografia, szaleńcze tańce oraz przede wszystkim świetny wokal Gagi, błyskawicznie porwał tłum. To właśnie na scenie Lady Gaga pokazuje w całej okazałości, że zasługuje na miano najbardziej zdziwaczałej i pokręconej gwiazdy ostatniej dekady. Krzyczy jak opętana, biega po całej scenie, obmacuje się ze swoimi tancerzami i klnie niczym gwiazda rocka. Przy jednym z utworów odziana w świecący płaszcz wywija na wielkiej gitarze, a przy innym gra na pianinie i śpiewa, dziergając struny gitarzysty... jedną nogą.

Jednak akcja z Born This Way zaskakuje chyba wszystkich. Kiedy po nieco skróconej wersji "Money Honey" Gaga odwraca się od publiczności, ta wyjmuje kartki. Najpierw robią to osoby sprzed sceny, bo reszta na chwilę jakby zapomina w ferworze tego, co się dzieje, o całej akcji. Potem karteczki z napisem wyjmują ci, którzy je posiadają. GaGa odwraca się i przez pierwsze sekundy nie dostrzega kartek, ale podchodząc coraz bliżej widzi je, a zaraz potem dostrzega pewnie i to, co jest na nich napisane. Born This Way. To słowo od wielu tygodni elektryzuje wszystkich. I podobnie jest i teraz z Amerykanką. Najpierw wzdycha długim "Ooooo", a potem rozglądając się i dostrzegając tym samym jak wiele osób ma kartki, zakrywa twarz rękami. Kiedy je odsłaniana na jej obliczu pojawiają się łzy, a fanów ogrania euforia. Długo trwa, nim gwiazda cokolwiek powie, ale w końcu zbiera się na słowa, na które publiczność czeka z niecierpliwością:

Nie wiem co powiedzieć... Naprawdę. Jesteście naj... Nigdy tego nie zapomnę!

Potem mówiła o swojej najnowszej płycie i o tym, jak bardzo jest dla niej ważna. GaGa potwierdziła też, że na krążku znajdzie się 20 piosenek. Ponowne szaleństwo ogarnęło fanów, gdy Gaga zdjęła w końcu płaszcz i zaczęła śpiewać "Telephone". Wielki przebój rozgrzał publiczność do czerwoności, podobnie jak inne znane utwory, takie jak "Alejandro" czy "Paparazzi". Gaga zaprezentowała też dwie ballady: "Speechles" oraz rock&rollowe "You and I", które znajdą się na najnowszej płycie artystki. Te piosenki dobitnie pokazały jak intrygujący i dobry wokal ma Gaga.

Całe show było nawet dla wiernych fanów wielką niespodzianką, mimo, że wcześniej można było obejrzeć je na YouTube. Uczestniczenie w nim potwierdza jednak, że nic nie zastąpi zobaczenia tego na żywo. GaGa wiele razy dziękowała fanom za przybycie, za wydane na nią pieniądze, ale chyba nie musiała, bo nie udało mi się spotkać osoby niezadowolonej z koncertu. Potwory z Polski już marzą o tym, by ich idolka wpisała nasz kraj na stałe na listę państw, gdzie będzie koncertować. I być może nasze przywitanie Gagi sprawiło, że tak się stanie. W końcu obiecała, że nas nigdy nie zapomni...

Agnieszka Pawłowska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.