Zacznijmy od tego, że ten, kto nie przeżył kryzysu lat osiemdziesiątych, ten prawdziwego kryzysu nie zna. Było to jednak dawno temu, więc nie warto już tym nikogo zanudzać. Ostatnimi czasy media trąbią na lewo i prawo o kryzysie islandzkim, greckim, portugalskim, globalnym i jakim tam jeszcze. Teoretycznie dotyka to również polskiej gospodarki, a co za tym idzie - społeczeństwa. Do grupy najbardziej odczuwającej skutki kryzysu należą ci, którym jeszcze całkiem niedawno bez problemu starczało do pierwszego i nagle przestało. Tym samym kryzys zmusza ich do radykalnych zmian w życiu, czyli do rozpoczęcia kombinowania.
Jako że zaliczam się do owej grupy, więc tym samym kryzys zaprzągł moje rezerwy szarych komórek do ratowania Wielkiej Czarnej Dziury, jak pieszczotliwie nazywam mój domowy budżet. Co robię? Szukam oszczędności. Na początek sprzedałem samochód. Poważnie. Doszedłem do wniosku, że jeśli go nie sprzedam teraz, to za rok nikt go nie weźmie ode mnie nawet za darmo. Biorąc pod uwagę ceny paliwa, jedynym pojazdem, na który mnie jeszcze stać, jest rower. Przy okazji lepiej dla zdrowia i w korkach nie stoję. A jak już muszę przemieścić się gdzieś dalej, to wsiadam do autobusu i też jest taniej. Samochód to przeżytek snobistycznej burżuazji i trzeba z tym raz na zawsze skończyć!
Kolejna oszczędność: papierosy kupuję tylko z przemytu. Nie muszę dodawać skąd, bo wiadomo, że nie z Wielkiej Brytanii. Są tańsze o 3 zł i przy okazji nie nabijają kabzy polskiemu przemysłowi tytoniowemu (który i tak jest już w obcych rękach), czyli go osłabiają. Czyli dobrze, bo będzie nas mniej truł. Wzbogacam za to inny przemysł tytoniowy, ale co mnie Ruskie obchodzą?
A teraz garść dobrych porad dla wszystkich walczących z kryzysem. W sezonie wiosenno-jesiennym człowiek przedsiębiorczy wyżywi się sam: w rzekach i jeziorach pływają ryby, w lasach są grzyby, jagody... gdzieniegdzie przemknie dziczyzna. My po prostu nabraliśmy złych nawyków, że wszystko trzeba kupować! Kiedyś się nie kupowało i też ludzie żyli. To dawno wprawdzie było, ale było. Dowodem rysunki naskalne.
Gaz, prąd, telewizja, telefon... to po prostu chytre wynalazki, mające na celu wyciąganie od nas pieniędzy. Dawniej ludziom wystarczały ogień i tam-tamy. Jeśli naprawdę chcemy ocalić budżet domowy przed zagładą, to powinniśmy śmiało zrezygnować ze wszystkich cywilizacyjnych nawyków, które nas rujnują. A wtedy może wystarczy na piwo...