Kultura

Komiczna pantomima na scenie Gwiazdy

Jerzy lengauerFarsa to odmiana komediowego utworu scenicznego o błahych konfliktach z komizmem sytuacyjnym, błazeńskimi przejaskrawieniami oraz efektami groteski i karykatury.

Najpierw byłem wściekły. Na osoby, które odpowiadają za wystawienie w Kętrzynie „Separacji?”, farsy Mariusza Marczyka. Potem rozżalony, że zmarnowany czas, pieniądze. I ogólnie, że popkultura, miałkość, szmira i nabieranie publiczności. Że niektórzy się śmiali, że klaskali, że dwugodzinny kabareton niskich lotów. Ale przecież o upodobania nie należy się spierać (De gustibus non est disputandum). Pomyślałem, że zawsze świetnie się bawię, oglądając francuskich „Gości, gości”, gdy znajdują się tacy, co kręcą nosem. Nie zawsze jesteśmy wszakże przewidzieć, mimo przeczytanych dziesiątek stron recenzji i komentarzy, czy będziemy zadowoleni z przedstawienia, opery, koncertu, filmu. Jest to prawie jak z kupowaniem na Allegro. Mimo zdjęć i opisów w zasadzie nabywamy w ciemno. Sprawiliśmy, więc sobie chyba kota w worku. Otwierając, znaleźliśmy piękne, lecz głupie i złośliwe zwierzę, zamiast mruczącego pieszczocha niesikającego po kątach.

Wyżej znalazło się słowo kabareton i wiem, że u wielu ma ono bardzo pozytywne skojarzenia. To goście serialowych skeczy, wybuchających, co chwila śmiechem, uwiecznianym przez telewizyjną kamerę. Publiczność traktująca farsę nie jak przedstawienie teatralne, lecz jak współczesny, przaśny, o płytkim i raczej mało wybrednym humorze kabaret właśnie. O! Daleko do Kabaretu Starszych Panów, Olgi Lipińskiej, czy choćby podszytych zjadliwością żartów Braci Marx.

A co znalazłem na kętrzyńskiej scenie teatralnej? Bardzo, bardzo słabą współczesną próbę przekalkowania Mistrza Fredry. Kompletny brak szacunku w stosunku do odbiorcy maskowany był wulgarnymi substytutami dialogów. Widzowi, jak przecież każe sztuka, autor farsy nie dał możliwości szukania własnych interpretacji, zastanowienia się nad celem wyjaskrawienia stosunków małżeńskich, nad żartami celującymi w relacje pomiędzy małżonkami z dwudziestoletnim stażem. Cóż, jakże można wystawić z polotem słabą sztukę? Acz o zaletach należy wspomnieć również. Świetna aktorka Anna Lenczewska, z urody podobna do Małgorzaty Foremniak a w grze, czasami mimice i głosie do Krystyny Sienkiewicz. A to ogromny atut. Kolejnym jest brak pruderyjności. Większość czasu na scenie spędziła w kusej bardzo podomce. Jej partner, zarazem autor sztuki, to postać o wyrazistej mimice i przezabawnych ruchach zapewne wypracowanych na podstawie śledzenia gry aktorskiej takich mistrzów jak Louis de Funes czy Groucho Marx. To jednak stanowczo za mało.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.