Wrzesień to jeszcze doskonała pora na zimowe przetwory. Poza tym nie myślcie sobie, że już odpuściłam z burakami. Kontynuuję temat głównie dlatego, że to pyszne zdrowie za parę groszy.
Zawsze można robić na bieżąco, jednak zachęcam was do zrobienia kilku słoików na zimę. Porcja witaminy C – i nie tylko – przyda się, kiedy będzie szalała grypa i inne wirusy. Poza tym to świetny dodatek do obiadu czy kolacji (można zjeść nawet jako przekąskę), kiedy zielenina będzie nafaszerowana chemią.
Muszę dodać, że to przepis z kuchni śląskiej mojej babci. Kiedyś kiszonki, również z innymi warzywami, to były podstawowe dodatki do obiadu zimową porą.
Poszatkuj kapustę ręcznie lub robotem, dodaj sól, kmin rzymski, wymieszaj i pozostaw na godzinę, aby puściła sok. Wyszoruj buraki, obierz i pokrój je w cienkie plastry.
W naczyniu kamionkowym lub dużym słoju układaj naprzemiennie warstwami: kapustę i buraki, po każdej warstwie wszystko ugniataj. Jeśli użyjesz kamionki, to obciąż górę czymś ciężkim (kiedyś to był taki specjalny kamień) i przykryj. W przypadku słoju delikatnie go zakręć. Odstaw naczynie na 8–10 dni w ciepłe miejsce (sprawdź po 2 dniach, może trzeba dolać wody).
Kiedy kapusta z burakami jest ukiszona, przełóż ją do mniejszych słoików, zakręć i zagotuj, około 3–4 minuty. Gotuje się po to, aby przerwać proces fermentacji.
Taka sałatka to nie tylko kopalnia zdrowia podczas zimy, ale prawie zero kalorii i do tego wspomaga proces trawienia.
Jeśli masz w domu dużą piwnicę, nie musisz kapusty zagotowywać, można pozostawić ją w kamionkowym naczyniu przez całą zimę. Należy tylko sprawdzać od czasu do czasu, czy nie trzeba dolać wody. Tak to kiedyś wyglądało w śląskich piwnicach.
Robicie kiszonki na zimę?