Powieści i opowiadania > Gdzieś w ostatecznej krainie

Gdzieś w ostatecznej krainie, część 32

Każde ziarno kryje w sobie tajemnicę. Pisze Julek w lipcu 1845 roku:

Czemuż Ci nie mogę opisać tych małych zdarzeń, za które wiem, iżbyś mię ukochała – ale nie mogę, bo tak błahe są.

– Jaśku, nie dowiemy się, co przeżywał Juliusz. Nie dopuszcza Matki i nas, też do wszystkiego. A co to znaczy błahe? To, co przeżywał Juliusz i jak przeżywał, to nie było błahe. On wszystko widział inaczej!

Pisze dalej Julek tak:

Są one jakoby muzyką ciągłą, która mi czyni atmosferę – a ja w niej chodzę, ruszam się i żyję.

Wszędzie Julek widzi poezję, muzykę, słyszy głos duchów. Potem wraca do domu i pisze. Pisze dla nas żyjących w XXI wieku. I on o tym wie.

…Ja, moc światłości i tworząca siła, Boska mię w sobie potęga stworzyła.

Juliusz Słowacki wydziera wieczność dla siebie. Był przed wiekami i wdziera się w wieczność i zdaje się mówić: wydzierajcie wy też wieczność dla siebie „zjadacze chleba”. Ona dla was stworzona. Dla was.

*

...a wielkość Jego niezgłębiona Pokolenie pokoleniu głosi twoje dzieła i zwiastuje Twoje potężne czyny

To fragment psalmu 145. Pokolenie tych z XIX wieku odkryło wielkość Boga. I jak każde pokolenie chce przekazać swój zachwyt następcom swym. Nam. A my też na swój sposób odkrywamy Boga i myślimy, że jesteśmy wyjątkowi. Ci po nas też odkryją na nowo na swój sposób.

...a wielkość Jego niezgłębiona

*

Choć jeszcze nie ma słowa na języku: Ty, Panie już znasz je w całości.

To z Psalmu 139. A w staropolszczyźnie tak to brzmi:

Nim przyjdzie słowo na język mój oto Panie! ty to wszystko wiesz.

– Jaśku, już zawsze postanowione było, że to co piszemy, mówimy, będzie brzmiało tak, jak brzmi.

– A gdzie – pytasz – nasza wolność?

Jest tutaj wolność. Przedwieczny Pan przewidział właśnie to, że tak powiesz i napiszesz, jako

człowiek wolny. My tego nie p o j m i e m y.

Po prostu tak jest.

*

…a więc piszmy, niech rym będzie świeży! Reszta… od Boga i ludzi zależy.

Zastygły te wersy Juliusza na wieki, tak jak je napisał. Przytoczmy Juliuszu twój wiersz:

Bo to jest wieczna najjaśniejsza chwała, Że w posąg mieni nawet pożegnanie. Ta kartka wieki tu będzie płakała I łez jej stanie. Kiedy w daleką odjeżdżasz krainę, Ja kończę moje na ziemi wygnanie, Ale samotny – ale łzami płynę – I to pisanie…

Zna swoją wartość Juliusz Słowacki. Zna wartość swojego słowa, które kładzie na papier już na zawsze. I jak tu pisać, aby to nie było takie patetyczne, posągowe, łzami oblane. Tak po prostu napisać, że Juliusz kończy na ziemi wygnanie, czyli wraca do nieba, bo on anioł, to wraca tam, skąd przybył. I pewny jest tego, że do Nieba idzie, nawet pyta wszystkich o godzinę. Zdaje się mówić, zapamiętajcie sobie:

O godzinie 18.25 odszedłem na zawsze od Was zjadaczy chleba, o godzinie 18.25 dołączyłem do grona aniołów. Ale… „Żyłem z wami”.

Dziękujemy ci Juliuszu Słowacki, żeś z nami żył. Z wdzięczności za to wszystko obiecujemy przeczytać „Króla-Ducha” i wyciągnąć wnioski. Obiecujemy życie swoje zmienić, p r z e a n i e l i ć się, idąc czy jadąc samochodem, mieć przed sobą obraz rycerzy skrzydlatych unoszących się nad panującymi jeziorami oświetlonymi błyskawicami.

– Jaśku, czy to co napisaliśmy teraz, było patetyczne?

– Nie. Tak się przecież po odejściu Juliusza pisze codziennie.

Ale o wiersz mnie Jaśku nie proś. Idź na łąkę, tam każdy kwiatek powie ci wiersz i każda gwiazdka zanuci ci piosenkę.

– Co mówisz Jaśku? Że co, że jestem przemęczony i powinienem się położyć?

– Chyba tak. Dobranoc.

*

Juliusz nie pozostawił żadnego dziedzica dla swej lutni. Uważa, że nikt nie będzie pisał takich poematów, nikt do jego sfery odczuwania nie wejdzie. Zmagać się będą po nim poeci, z tym, co on jednym muśnięciem pióra osiąga. Juliuszu, jeżeli imię twoje ma przejdzie jako błyskawica i trwać jak dźwięk pusty, to ci, co piszą po tobie, co mają powiedzieć?

Coś mówią, posłuchajmy co:

„W ostatnich słowach świata, po zachodniej stronie widzę jak przyjaciele pospołu z wrogami teraz już pogodzeni, daleko przed nami wolni od ziemskich waśni – uścisnęli dłonie”.

Zupełnie tak samo jak ty z Adamem.

Wszystko przemija, odchodzi i tylko to, co ktoś zapisze, namaluje, sfotografuje – pozostanie. Zawsze będą ci, co będą to robić. Ten ich zachwyt nad życiem nie przeminie. „Już wieczór. Wiatr już usnął. Wonne palce ciszy przypełzają z ogrodu. Kleją mi powieki. Kos spóźnia się z koncertem, pieśni nie usłyszy. Zmierzch nieubłaganej nocy przykrywany wiekiem”.

Wiekiem. Czy to wieko trumny, czy czas umykający?

W taki czas ostateczny z wolna się wymykam Z więzienia cielesności w wieczności zaranie.

*

W rozdziale XVI poematu „Anhelli” są takie słowa:

A zostawszy sam Anhelli zawołał smutnym głosem: Cóż robiłem na ziemi? Byłże to sen?

„Anhelli” to metafora losu polskiego, ale i metafora losu człowieka w ogóle. A to pytanie- stwierdzenie „Więc koniec już!” – dopadnie każdego. Ale zanim dopadnie, poszukajmy pięknych strof poetów współczesnych.

– Jaśku, ciebie to pytanie-stwierdzenie nie dotyczy, boś ty literacka postać.

– A więc szukajmy Jaśku strof ładnych.

– Usiądź wygodnie, kawy się napij, zapal sobie i słuchaj.

A potem idź do Juliusza i przeczytaj mu te strofy, bo on ciągle wśród piorunów i duchów, które nie zawsze przyjazne mu.

Chciałbym dotknąć słów, co odbite od sklepień wracają do nas echem – niebiańskich obietnic… A przecież tak niedawno wypełniał sobą cały ogród duszy Teraz leży wyschnięty na kartce tomiku… A gdy sprawy wziął w swoje ręce To się ludzie dziwili wielce Że wystarczy mieć zwykłe serce By od życia nie chcieć nic więcej… Powalony przez światłość na trudnej drodze życia… Po trudach i wytrwałej wędrówce, Po zmaganiach i udręczeniu, Po cierpliwym przebrnięciu spiekoty dnia Wieczność na dobre rozgościła w jego duszy… I patrzę przed siebie mrużąc oczy By dostrzec przyszłość… Wiem że gdzieś jesteś.

Gdzieś w ostatecznej krainie– No i co Jaśku?

– Zasłuchałeś się?

Idź i przeczytaj te słowa Juliuszowi. Powiedz mu, że paru przerobił w aniołów. A więc warto było.

*

Syn popiołów... Popiel. Tak Juliusz interpretuje początek naszych dziejów w poemacie „Król-Duch”. Pisze, że duch wcielił się w Popiela, który był synem strasznej kobiety zapłodnionej przez proch i piołuny. Czyli Popiel, nasz prapradziad, z prochu powstał. Tak jak my.

Wieszcze się jawią w ogniu i guślarze Przepowiadają przyszły świat nieznany Co w pieśni stworzą, to się wraz pokaże

Ogień, który ujrzał Juliusz, wypalił wieszcza, który odtąd mówi tylko Prawdę i ukazuje przyszły świat. Ale tutaj pytanie, czy my musimy znać przyszłość? Przyszłość należy do Boga. Odczytywanie przyszłości to sprawa szatańska. Zresztą Juliusz w następnym wersie pisze o tym:

Co w pieśni stworzą to się wraz pokaże Przyprowadzone na świat przez szatany…

– Jaśku, raz jeszcze wejdź w ten świat w królestwo ducha stworzone przez Juliusza. Ujrzyj Juliusza, który rzeczywiście wchodzi w nasze dzieje i tworzy historię, jakiej nikt przed nim i nikt po nim nie stworzył.

Bom przewędrował kraj, który mię rodzi… …I nic! Urągał mi ten świat cichością… …Ja, syn wyrżniętych ludów… Ja istota nieznana wtenczas nikomu… …Drżąc, abym kiedyś duchem nie zubożał, Skrzydeł nie stracił, które ku złotemu Światowi niosą… …Nie szedł na tamten świat z szatana trwogą.

Nikt wcześniej tak nie pisał. Nikt nie miał takiej wyobraźni poetyckiej. Od 1809 do 1831roku Słowacki mieszkał w Polsce. Polska wtedy leżała na Wschodzie. W XX wieku przepchnięto ją na Zachód, już nie wspomnę, że bardzo ją okrojono. Tak więc 22 lata Juliusz nasycał się obrazami Polski, polskim kraj obrazem, tradycją, klimatem i atmosferą. I to wszystko mógł przetwarzać w obrazy poetyckie

Raz, gdy z dalekiej wracałem wyprawy A piorunów się różne malowidła Przez długi deszczu włos świeciły krwawy…

Kiedyś musiał Juliusz zobaczyć taką burzę, takie pioruny. Może przez okno swojego pokoju w domu w Krzemieńcu. I potem w Paryżu pisząc „Króla-Ducha” ujrzał tę polską burzę, te pioruny i długi deszczu włos.

30 grudnia 1832 roku Juliusz przybył do Genewy.

Pochodziwszy trochę, znalazłem sobie bardzo ładny pensjon w wiejskim domu, o kilkadziesiąt kroków od miasta położony… Dom leży trochę za miastem, ale wyszedłszy z niego, w kwadrans można być na drugiej stronie Genewy – bo Genewa mniejsza jest prawie od Krzemieńca – tylko domy są stare i wysokie. …Pani Pattey jest to stara kobieta, przyjemnej twarzy i niezmiernie dobra. Córka jej – panna Eglantine Pattey – wszystkim się w domu trudzi. Jest to panna mająca około lat 30. Ładną być dawniej musiała – teraz pokazują się w niej wady starej panny.

Czego Juliusz szukał? Chciał sobie z Genewy urobić Krzemieniec i zrobił. Podobny dom. Właścicielka jak matka, starsza siostra. Cóż więcej trzeba. Można spokojnie żyć, tworzyć poezję, zjadać zimne mięsa na śniadania i pisać listy do Matki.

*

Rano po śniadaniu wychodzę z panną Eglantyną do ogrodu… Chodząc tak z rana, często pannie Eglantynie opowiadam różne przypadki mojego życia i zbieramy fiołki…

O popatrz pani, jak Mount Blanc piękny – tak pewnie mówił Julek. A ona w myślach – jak tu zrobić z tego młodego Polaka męża. Nie myśl nawet o tym panno z Genewy. Ciesz się, że jesteś w naszej historii. Eglantine.

*

A o tej burzy w Krzemieńcu opowiadał Juliusz Eglantynie? O tych piorunach, które na niebie malowidła czyniły? Może tak, może nie.

*

Wracajmy do „Króla – Ducha”. Juliusz na czele skrzydlatego wojska leci do zamku.

Ja, duch! – a za mną – wojska latające… …I lecieliśmy do domu weseli Mijając drzewa i sady i chaty Rycerze moi przed zamkiem stanęli Jam wszedł jak anioł czarny i skrzydlaty.

Uwięziono go w lochach zamku...

Kto myślał że mnie więzieniem uciszał I goił burze ducha… ten się mylił. Z ducha mi ciągle szedł grzmot – a Lech słyszał.

*

– Jaśku, posłuchaj. Gdzie się włóczysz? Zostaw Eglantynę, niech zaniesie te fiołki uzbierane przez Juliusza do wazonu. Słuchaj, te słowa są bardzo ważne:

O! wy którzy się nigdy nie spotkacie Z prawdziwą twarzą waszego tu stróża! Dla których żywot widzialny jest w chacie, A Bóg w błękitach potężnych się zanurza; Dla was są próżne tych czynów postacie.

*

A współczesna poetka Joanna Pollakówna tak pisze:

Od lat mówię do Ciebie z ciemności w ciemność Ty milczysz do mnie. Nie chcesz mówić ze mną Czy jesteś za mrokiem, za śmiercią, któż wie? Niebo masz pełne modlitw… co robisz z nimi?

*

U Juliusza nie ma żadnej egzaltacji. Przeżył wizje i pisze. Pisze o niej na wszelkie sposoby, ale nie krzyczy, nie prawi kazań. Uświadomić chce tylko, że życie toczy się w kilku nurtach. Jest nurt widzialny i jest nurt niewidzialny. Mamy wolność, ale jednocześnie spełniamy precyzyjnie zadanie nam postawione.

Czy to się da pogodzić?

Da.

*

Życie jest rzeką zmierzającą do morza, które je pochłonie.

Już nic nie mówisz, a przecież świadczysz o tym, co było. Czy nasze dzieje były takie jak ujrzał je Juliusz? Były takie. Juliusz nie pisze podręcznika historii, gdzie występują daty i zdarzenia. On toczy dzieje zupełnie inne, niewidzialne i do pojawienia się Juliusza nieopisane.

Jednemu Bóg mówi: Spotkasz mnie w liczbach i cyfrach, moją piękność zobaczysz w gwiazdach, wykresach i równaniach mojego królestwa. Twoje soczewki będą modlitwą do moich przestrzeni: najdalsza i najgłębsza, nigdy mnie nie ogarną. Do drugiego mówi: Jestem krzewem płonącym, w samym środku twojego świata, odłóż całą swą wiedzę i zbliż się do mnie…

Tak pisze R.S. Thomas, a Juliusz spotkał Boga, oczekując Go. Wiedział, że talent poetycki do stał po to, by pisać o tym, co najważniejsze.

Grzegorz Pieńkowski

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.