Powieści i opowiadania > Gdzieś w ostatecznej krainie

Gdzieś w ostatecznej krainie, część 23

Gdzieś w ostatecznej krainieRoman Brandstaetter usadowił się w bibliotece Marcina, by móc czytać wiersze żydowskich poetów, którzy tutaj na polskiej ziemi urodzili się, tworzyli i zabrali ją czy to do Palestyny, czy Nowego Jorku.

Nie myśl, że świat jest dżunglą – stworzony Dla wilków i lisów, łgarstwa i żeru; Niebo – zasłoną przed wzrokiem Boga; Mgła – by nikt tu nie patrzał na ręce; Wiatr – by zagłuszył dzikie okrzyki; Ziemia, ażeby krew ofiar wessała – O, nie myśl, że świat jest dżunglą!

Albo ten wiersz o tytule znamiennym dla narodu tego: „Wiecznie szukający”

On wędrował i wędrował, i wędrował (wielkie prawdy są w tych słowach zatajone) Bo on szukał, szukał drogi, nie znajdował, I szedł dalej, dalej wciąż w tę samą stronę!

A pan Roman znalazł drogę.

Znalazłem Drogę – pomyślał i zagłębił się dalej w lekturze.

*

Marcin ich nie zapraszał, jednak przyszli. Przyszli poeci, którzy zapłacili wielką cenę za bunt. Za opowiedzenie się za Złym. Sergiusz Jesienin zaczął deklamować swojego „Czarnego człowieka”. Potem opowiedział im o swoim życiu, o ogromnym strachu, jaki go prześladował, o rozpaczy.

Mój czarny człowiek dniami i nocami Mnie nie opuszcza. Jak cień za mną wszędzie Krok w krok się wlecze…

I wtedy słysząc te słowa, które genialnie deklamował Sergiusz, zrozumieli. I Stachura i Bursa, i Wojaczek i inni, których zabiła rozpacz i strach zabił. A wystarczyło tylko zwrócić się do Anioła. Nie. Oni chcieli sprawdzić swoją „moc”. I Zły ich opętał i już nie wypuścił ze swoich sideł. A Sergiusz mówił przejmującym głosem swojego „Czarnego człowieka”:

…Po kartach wstrętnej księgi Wodzi palcem i mrucząc nade mną Jak mnich nad umarłym, Czyta mi żywot Jakiegoś łobuza i włóczęgi, Napędzając smutek do duszy I lękiem chwytając za gardło…

Przestań Sergiuszu na chwilę deklamować. Chodźmy posłuchać Bacha i popatrzeć na Krzyż.

*

On nas stworzył, my Jego własnością – Albowiem dobry jest Pan.

Marcin patrzał na tych wystraszonych ludzi, którzy nawet teraz uwolnić się nie mogli od niewytłumaczalnego strachu. A Sergiusz Jesienin kończył właśnie swój poemat:

Czarny człowieku! Wstrętny z ciebie gość! Tą sławą dawno, dawno Jużeś otoczył Jestem zły, rozjuszony Stoję w cylindrze na głowie, Nie ma przy mnie nikogo Jestem sam… I stłuczone zwierciadło…

Nie mogli sobie poradzić z sobą i Edward Stachura, któremu czarny człowiek kazał rzucić się pod pociąg, a potem zniszczył go do końca i Sergiusz Jesienin i inni. Ale dlaczego? Przecież można służyć komu innemu. W 1914 roku napisał Jesienin takie słowa w liście do Marii Balzarowej:

Ja… sprzedałem diabłu duszę i wszystko za talent. Teraz widzę że trudno mi się wspiąć na szczyty.

Diabeł wyniósł go na szczyt, ale cenę musiał zapłacić ogromną. A przecież:

On nas stworzył, my Jego własnością.

Dlatego ty czarny człowieku – precz.

*

I tak oto uszedłszy w samotni swej ciszę, I zgromadziwszy nieliczne ale mądre dzieła Żyje w rozmowie z tymi, których pochłonęła Dawno ziemia – i wzrokiem, głos umarłych słyszę

Te oto słowa wypowiedział do Jaśka Gabriel – piewca milczenia. Przekaż te słowa autorowi tej książki. On nas wydobywa z mroków niepamięci. Litery są trwalsze niż spiż, niż marmur czy beton. A właśnie, czy Mateusz Birkut, człowiek z marmuru, jest jeszcze z nami?

Birkut robotnik z Nowej Huty razem z Matejką, Stwoszem, Wyspiańskim, Skrzyneckim o mieście Krakowie dysputę prowadził.

– Nowa Huta – mówi Mateusz– jest sztuczna. Ducha w niej brak. A jeżeli już jest Duch jaki, to jest zły.

*

Bezpowrotnie ucieka godzina rychliwa.

Goethe pisząc „trwaj chwilo wiecznie” mylił się oczywiście. Trwanie w bezruchu to śmierć. A my tutaj w tym dworku żyjemy innym życiem. Nie jesteśmy figurami martwymi, ludźmi z marmuru. Nie. Rozmawiamy z tobą czytelniku, gdziekolwiek jesteś i gdziekolwiek, i kiedykolwiek to czytasz. Ja, Juliusz Słowacki witam cię. Ja pustelnik Gabriel, Dobrosz witam cię. Ja Roman Brandstaetter witam cię czytelniku i zapraszam do Nazarethu, który stworzyłem moim piórem. Idź tam. Tam spotkasz mnie. Tam spotkasz JEGO.

*

Adam Asnyk przybył i zaraz tymi słowami rozpoczął dialog z przybyłymi.

Taką jak byłaś – nie wstaniesz z mogiły. Nie wrócisz na świat w dawnej swojej krasie; Musisz porzucić kształt przeszłości zgniły, Na którym teraz robactwo się pasie.

„Umrzeć musi co ma żyć” – rzekł Staś Wyspiański. My dotknęliśmy mistyki życia, zrozumieliśmy Prawdę życia. Umieliśmy dostrzec jego sens i istotę. No i próbowaliśmy podzielić się tym odkryciem ze „zjadaczami chleba”. Zawsze mogą tutaj przyjść i porozmawiać. Zawsze.

*

Sergiusz Jesienin nie wiedział, że z tym strachem można sobie poradzić. Ale dlaczego nie wiedział? Pisze Anna Kamińska:

dotknij naszych serc Swoją ręką Panie I wyrwij niepokój Jak zatrute chwasty Bo wyrósł zbyt wielki…

I może się zdarzyć, że zaatakują człowieka takie oto istoty:

Lucyfer – który zaatakuje sferę duchową, Aryman – sferę materialną i Asur, który „nicuje” świat i człowieka wyżerając jego „ja”. I nagle okaże, że człowiek jest pusty, że człowiek jest „NIKT”.

*

Kiedy Szatan porwie człowieka i odetnie go od Boga, pozostawia go w końcu samego. Z jedną tylko myślą. Zabić się. I to uczynił Jesienin, Stachura, Bursa, Wojaczek i wielu innych. A wystarczyło iść po pomoc do Człowieka, który chodził po ścieżkach Galilei, chodził po wodzie, rozmnożył chleb, a szatanowi powiedział „Idź precz”.

*

Pisze Anna Achmatowa:

Żyć nauczyłam się prosto i mądrze, Patrzeć na niebo, modlić się do Boga I długo, długo chodzić o wieczorze By niepotrzebna ustąpiła trwoga.

*

To jest stroma zwietrzała góra. Położona 24 km na wschód od Jerozolimy. Krajobraz przygnębiający. Tutaj szatan kusił Jezusa, aby zrezygnował ze swego posłannictwa na korzyść mocy tego świata.

*

Dla Sergiusza Jesienina i innych twórców ich twory poetyckie stały się bogiem. Wydało im się, że posiedli pełnię Prawdy. Przekroczyli granicę poznania. A przecież układali tylko słowa, aby ładnie brzmiały. Nic więcej.

*

I oto nawałnica wielka powstała na morzu… On zaś spał. Potem wstał, zgromił wiatry i morze i nastała wielka cisza…Mt 8, 23

Wielka cisza to spokój, bezpieczeństwo i pewność.

*

Bo cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśli samego siebie zatraci…Łk 9, 25

*

Nowy gość się zjawił.

– Nazywam się Adam Władysławiusz. W XVI wieku byłem nauczycielem królewicza Władysława – syna Zygmunta III. Mieszkałem w Lubczy nad Niemnem.

Marcin zdziwił się że taki gość przybył.

– Marcinie – rzekł pan Władysławiusz – chciałem porozmawiać o dawnych czasach. Bo wiesz, jak to jest.

Starzy ludzie dawniejsze czasy wspominają: Że dobre, tanie były, tak je wysławiają. Żyta po trzy, pszenica była za pięć groszy Groch za pięć, jęczmień za dwa, owies grosz nadroszy

– A właśnie. Jakie ceny u was? Ile płacisz za żyto, pszenicę i jęczmień?

– O! Władysłowiuszu, drogo. Drogo wszystko, ale jakoś daję sobie radę. Ale ty mów dalej o tych cenach dawniej. Toż to przecież za darmo wszystko za darmo było.

Kapusty wóz groszy pięć, także rzeczy drugie: Marchew, rzepa, pasterniak, czosnek i cebula. Ogórek, melon, kanop, len, co z nich koszula. Insze rzeczy tak tanie bywały wszelakie, Co dziś w dziesięciórnasób płacim lada jakie. Małmazyja i wina tak tanie bywały, Żechmy po parę groszy kwartę więc pijali. A miodu garniec za grosz i za szeląg piwa A na dzień po półgroszku płacono od żniwa.

*

Jasiek się zbuntował. Kiedy Marcin przyniósł mu stos listów, aby je wysłał, rzekł zdenerwowany:

– Panie Marcinie, po co wysyłać pocztę. Tydzień albo i dłużej będą szły. Można szybciej. Internetem. Nauczę pana jak się tym posługiwać. Cały świat będzie do pana należał. Obejrzy sobie pan obrazy z Galerii Drezdeńskiej, z Luwru i Ermitażu. Przeczyta wszystkie książki, jakie chce.

– Ale Jaśku ja chcę, aby list przeczytali, wzięli do ręki ten kawałek papieru i poczuli ślad mej ręki.

Jasiek patrzał z politowaniem na Marcina. Nie mógł zrozumieć Marcina i jego staroświeckich zwyczajów.

*

– Niech pan, panie Władysławiuszu mówi dalej. Jaśkowi przejdzie. Komputery, Internet, fanaberie jakieś.

– A więc panie Marcinie – Władysławiusz skończył właśnie ogromny plaster tłustej, smakowitej szynki i tak rzekł:

Cóż mi po tym, gdy ja tam nie żył w przeszłym wieku. Lepszy czas żywiącemu, dzisiejszy człowieku… Zda mi się, że to lepsze są dzisiejsze lata Z którymi, my możemy użyć tego świata Niźli przeszłe, które nam ekstolują starzy; Niech nam Pan Bóg dzisiejsze szczęści i też darzy

Wina daj Marcinie i tej szynki jeszcze.

*

– Czujesz ten smak Marcinowej szynki, mój czytelniku? Kto o nas czyta teraz? Zapytaj się Jaśku autora książki, komu ją ostatnio przekazał i jak ją odbierają? – z tym pytaniem-prośbą zwrócił się do Jaśka Juliusz Słowacki.

– Powiem tak – Jasiek poczuł się ważny, z namaszczeniem usiadł i zaczął opowiadać – Czytał o was pewien będziński poeta. Odwiedziłem go, kiedy pisał o chlebie, pięknie pisał:

…Spadła kromka na ziemię Podnieś ją i pocałuj Bo może zabraknąć Gdzieś tu zapachniało chlebem Zakręciło w nozdrzach Wieczny aromat – cień człowieka Gwarant sytego dnia.

*

Marcin Bielski, poeta z Renesansu z uwagą przysłuchiwał się opowiadaniu Jaśka, a potem przytoczył fragment swojego wiersza:

Idźcie na świat moje książki Przedajcie się za pieniążki, Musicie w świat pielgrzymować. Idźcie, idźcie w cudze kraje, Bo nam wiela niedostaje Marnieśmy czasy strawili Niceśmy nie wysłużyli.

– O nie! – zewsząd salonu rozległy się protesty.

– Wcale żeśmy czasu nie zmarnowali. Mylisz się panie Bielski. Mów o sobie, a nie o nas.

*

Nie zmarnowaliśmy. Próbowaliśmy poznać Prawdę. Juliusz Słowacki zwrócił się z prośbą do

Marcina, by ten skontaktował się z ks. Januszem Pasierbem. Niech prześle, jeżeli przyjść nie

może, czy też nie chce, swoje strofy, które dotykają istoty Prawdy. Idąc śladami Jezusa dotarł

aż do Ogrójca i wtedy usłyszał, a potem zapisał te słowa:

już objawiłem im Boga w blasku i mocy jeszcze objawię im człowieka dzisiejszej nocy.

Pamiętacie to Przemienienie na Górze, pamiętacie.

Ujrzą obojętność oliwek nieruchomość świateł i cieni doświadczą ile można nabrać sił leżąc z twarzą przytuloną do ziemi.

Ten Człowiek staje się prochem. Scala się z ziemią. I dalej:

Dam im posłuchać milczenia Boga gdy się Go woła zobaczą zimny blask kielicha w ręku anioła.

Każdy z was to przeżyje, kiedy przyjdzie cierpienie.

Boże mój, Boże czemuś mnie opuścił.

*

Oni słyszą słowa tajemne i oglądają odsłony wiecznego królestwa

Kto?

Mistycy. Nie muszą czytać dzieł filozoficznych, bo tam nie ma prawdy. Wgłębiają się w słowa Człowieka z Nazaretu. On nie powiedział wiele. Nie napisał setek tomów. Nie prowadził wielogodzinnych dysput. Mówi prosto:

Błogosławieni cisi…

I wiedzą:

Wiedzą jak mało kto, że każdy czyn echem powróci

*

nic się nie dzieje przedwcześnie I nic się nie dzieje za późno

Roman Brandstaetter zaczął opowiadać życie swoje i zakończył stwierdzeniem:

Boże zegary zawsze właściwą godzinę biją.

*

Przychodzi moment, że to staje się jasne. Tak rzeczywiście jest. Na wszystko jest odpowiedni czas.[bqc]Czas rodzenia i czas umierania[/bqc]

To chyba Kohelet Tysiące lat temu powiedział i rację miał. Wszystko dzieje się w swoim czasie. Wszystko.

*

– Chodźmy na film. Będę go projektorem wyświetlał, bo to nie to samo co z kasety. Zaraz na wielkim białym ekranie pojawi się „Obywatel Kane”. Można palić. Zaraz wam też prażonej kukurydzy przyniosę. W końcu to amerykański film.

Marcin Cumft każdemu przyniósł wielkie torby z popcornem, a oni z zainteresowaniem oglądali najlepszy film świata.

*

– Wgłębianie się w istotę Pisma było moim sensem życia – powiedział Roman Brandstaetter.

*

Obywatel Kane skończył się. Różyczka spłonęła.

– No i co myślicie o tym filmie? – zapytał Marcin.

Wzlot i upadek człowieka, który chce być Bogiem, zawsze jest jednakowy. I nic nie pozostaje.

Tylko dziecięce saneczki. Różyczka.

*

Cóż z tego, że policzyłeś na drzewach wszystkie owoce mango, jeżeli nie skosztowałeś żadnego z nich.

Czyli mówiąc inaczej:

Nie obfitość wiedzy, lecz wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę.

– I jeszcze to dodajmy – Marcin przygotowywał dla przybyłych ciekawy seans i chciał wytworzyć atmosferę jedyną w swoim rodzaju – jeszcze te słowa św. Pawła: I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy…

*

Pokażę wam film. Film nakręcony w połowie XXI wieku. Tak będzie wyglądał wtedy świat. Kiedy zaczynał się ten wiek, miał w sobie wszystko to, co zaraz zobaczycie. Kiedy zaczął się film, nowy gość przybył. Marcin zaprosił go, by i on obejrzał „Wspaniały świat”. Nowym gościem był Rembrandt.

*

Tu widzicie piękne miasta. Szklane domy. Wszędzie czysto, równo przycięte krzaki i drzewa. Na ulicach sami młodzi ludzie. Zasadą jest, że po ukończeniu odpowiedniego wieku należy się zgłosić do eliminacji. Eliminacji z życia. Załatwiają to humanitarne zastrzyki. Życie tutaj to wieczna przyjemność. Zabawa, uczestnictwo w programach TV, dbałość o zgrabną sylwetkę. Ten świat jest piękny. Nie ma tam wysiłku. Nie ma książek. Nie ma pytań. Nie ma tam chwastów, czyli biednych, chorych, ułomnych. Zastrzyki eliminują kaleki, ale i ociężałych umysłowo.

– Marcinie – pytania jedno za drugim po skończonym filmie zewsząd padały – mówiłeś, że początek wieku XXI zawierał w sobie wszystko to, co teraz widzieliśmy. Dlaczego nie zawrócono wtedy?

– Dlaczego czytelniku? Ty odpowiedz.

Grzegorz Pieńkowski

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.